Spy/Master (2023)

Spy/Master (2023) - recenzja, opinia o serialu [HBO]. Podkolorowana historia rumuńskiego generała, Iona Pacepy

Piotrek Kamiński | 20.07.2023, 21:00

Victor Godeanu jest odznaczonym generałem w armii najsłynniejszego przywódcy Rumunii w historii (z samych złych względów), Nicolae Ceausescu. Prócz tego wiedzie również życie pełne sekretów, przyjaźniąc się i rozmawiając o sprawach państwowych z ludźmi, których nie powinien nawet znać. Kiedy wokół jego szyi zaczyna zaciskać się metaforyczna pętla, postanawia postawić wszystko na jedną kartę i poprosić o pomoc Amerykanów. Klimat polityczny zimnej wojny sprawia jednak, że zmiana stron przy tak wysokim stanowisku nie będzie łatwym zadaniem...

Amatorzy historii komunizmu nie będą raczej zachwyceni nową propozycją HBO. Niestety prawdziwe historie, nawet tak intrygujące koncepcyjnie jak ta o generale Pacepie, który mimo zajmowania jednego z najwyższych stanowisk w Rumunii, postanowił zwiać do Stanów Zjednoczonych i wyśpiewać prezydentowi Carterowi i jego CIA wszystko, co wiedział na temat prezydenta Ceausescu, zazwyczaj nie są gotowym materiałem na porywający thriller polityczny. Prawdziwe życie ekstremalnie rzadko jest tak emocjonujące jak hollywoodzkie scenariusze, tak więc i w tym przypadku scenarzyści musieli wspomóc się wyobraźnią, dokładając od siebie wątki i sytuacje, które nigdy nie miały miejsca. Efekt, choć mało wiarygodny historyczny, jest nawet zadowalający, choć tempo i logika wydarzeń wciąż potrafią skutecznie zniechęcić do dalszego oglądania. Dobrze by było aby kino szpiegowskie porywało widza inteligentną, wymagającą uwagi intrygą, a nie sytuacjami od czapy i kompletnym brakiem profesjonalizmu ze strony zawodowych szpiegów.

Dalsza część tekstu pod wideo

Spy/Master (2023) - recenzja, opinia o serialu [HBO]. Scenarzyści nie zadbali o właściwe zbudowanie tła wydarzeń

Niespodzianka

Pierwszym problemem serialu jest sposób w jaki prezentuje on nam głównych bohaterów. Rozumiemy kim są w najszerszym tego wyrażenia znaczeniu, lecz w kwestii detali, ich zainteresowań, charakterów, czegokolwiek niezwiązanego z wywiadem, dla którego akurat pracują, zostajemy zostawieni na lodzie. Nigdzie nie widać tego bardziej niż w przypadku głównego bohatera, generała Victora Godeanu, który nawiasem mówiąc, generałem jest tylko z nazwy, jako że w serialu bliżej mu do rumuńskiego Jamesa Bonda. Chodzi z miejsca w miejsce w eleganckim garniaku, sprawdza różne, "szpiegowskie" rzeczy, korzysta z technik w stylu "kawałek papieru między drzwi, a framugę żeby sprawdzić czy ktoś nie wchodził do mojego pokoju" i oczywiście nie okazuje przy tym absolutnie żadnych emocji. Aktorowi udaje się wytworzyć wokół siebie aurę tajemniczości, ale przydałoby się abyśmy wiedzieli coś, cokolwiek o głównym bohaterze całego serialu, prawda?

Otwierający serial odcinek postanowiono puścić w kolejności niechronologicznej, tak więc najpierw obserwujemy głównego bohatera idącego spotkać się z CIA i rozmyślającego się w ostatniej chwili, a dopiero po tym jak do tego doszło. Problem w tym, że skoro nie znamy i nie rozumiemy postaci, to raczej ciężko czuć ekscytację, czy jakiekolwiek inne, silne emocje w związku z tymi jego odwiedzinami, więc kiedy w dalszej części odcinka wrócimy do tego momentu, większość widzów zareaguje bardziej w stylu "o, to już było", a nie "a więc tak to się stało!". No i pozostałych pięć odcinków składających się na całość historii idzie już normalnie, od lewej do prawej, bez skakania po osi czasu, więc nie rozumiem czemu ten zabieg miał służyć. 

Spy/Master (2023) - recenzja, opinia o serialu [HBO]. Brak skrystalizowanej wizji na serial

Widać, że ze Stasi

Sama intryga pierwszego odcinka potrafi zainteresować ze względu na tajemniczy charakter wydarzeń. Kto ma obciążające Victora zdjęcia i co  dokładnie na nich jest? Kim jest obserwująca go kobieta? Kto i dlaczego trzyma go na muszce? Pojawiają się hasła takie jak CIA, KGB, Stasi, lipne paszporty. Można wyciągnąć się w zagadkę o co tu dokładnie chodzi. Recz w tym, że rozwiązania tych i innych zagadek nie są przesadnie interesujące, miejscami wręcz nieważne dla dalszej historii. Trey Parker i Matt Stone od "South Park" tłumaczyli kiedyś, że dobry scenariusz składa się z łączników "tak więc" oraz "ale" - coś się dzieje, tak więc dzieje się coś innego, ale ktoś robi coś, tak więc... I tak dalej. Natomiast kijowe, nudne historie składają się głównie z "i wtedy" - coś się dzieje i wtedy dzieje się coś innego i wtedy ktoś coś robi i wtedy... Problemem "Spy/Master" jest to, że składa się w znacznej mierze z "i wtedy". W drugiej połowie serialu to już nawet nie jest produkcja o wysokoprofilowym dezerterze, a o islamskich terrorystach, których trzeba powstrzymać zanim zrobią bum. I niby wątek ten subtelnie zaczyna się już w pierwszym odcinku, ale cała sytuacja jest na tyle rożna, samodzielna, niezwiązana z tą dezercją Victora, że mamy wrażenie jakbyśmy oglądali nagle inny serial.

Trzeba oddać twórcom "Spy/Master", że udało im się zbudować wcale niezły klimat zimnej wojny. Stroje wyglądają bardzo odpowiednio, dekoracje budynków zdają się aż krzyczeć, że pochodzą z czasów komunistycznych, z boazeriami, plastykowymi wykładzinami, meblościankami, starymi autami (zbyt ładnymi i czystymi, zupełnie jak w naszym kinie historycznym) i kręconymi telefonami atakującymi oczy widza praktycznie non stop. Jedynie manieryzmy i dialogi poszczególnych bohaterów sprawiają wrażenie bardziej dzisiejszych, z kwiatkami takimi jak monolog o spaniu z agentkami i przypadkowymi kobietami "jak James Bond", natychmiast przychodzącymi na myśl, ale to już akurat szerszy problem całego scenariusza - nie brakuje tu bezsensownych dialogów, kompletnej niekompetencji, skrótów myślowych i urwanych scen. Jest bliżej końca taka sekwencja, w której ktoś zostaje bez problemu uprowadzony z pilnie strzeżonego miejsca, po czym ratuje go ktoś zupełnie inny (nagle, bez żadnej zapowiedzi, po prostu), po cięciu po prostu znika i scena się kończy. Problem zażegnany, wracamy do głównego wątku. Czysto rozrywkowo te sceny mogą się podobać - jest niebezpiecznie, wykorzystywane są szpiegowskie sztuczki, sobowtóry, bohaterowie dostają okazję aby błysnąć swoją inteligencją. Szkoda, że aby dostać tę możliwość, ktoś musi najpierw wykazać się gigantyczną głupotą.

Szpiegowski serial od HBO brzmiał dobrze w założeniach. Intrygujące tło historyczne, nieoklepany temat i studio zwykle mogące pochwalić się mocnymi produkcjami zdawały się być gwarancją sukcesu. I jeśli chcemy sobie obejrzeć coś na odmóżdżenie, to można się ze "Spy/Master" całkiem nieźle bawić. Serial rozpada się jednak, jak domek z kart, jeśli chwilę zastanowić się nad tym co oglądamy. Fabuła ledwie trzyma się kupy, postaciom brakuje głębi, relacje między nimi są tak sztywne, że nie da się w nie uwierzyć, a kolejnym zwrotom akcji brakuje wiarygodności. Na upartego można obejrzeć, ale są na rynku znacznie lepsze produkcje traktujące o szpiegach.

Atuty

  • Czuć klimat bloku komunistycznego lat siedemdziesiątych;
  • Aktorzy dają nawet radę - choć muszą walczyć z mizernym scenariuszem;
  • Niezłe zdjęcia;
  • Kilka zgranych, ale skutecznych klisz kina szpiegowskiego.

Wady

  • Postacie z papieru;
  • Masa fabularnych absurdów;
  • Urwane albo biorące się znikąd wątki;
  • Niewykorzystany potencjał tła historycznego;
  • Mocno nierówne tempo.

"Spy/Master" udaje klimatyczny thriller szpiegowski, lecz im dalej w las, tym bardziej absurdalny i nieskładny się staje. Aktorzy robią co mogą i do tego całość wygląda bardzo sugestywnie, ale w tego typu kinie mocny scenariusz to moim zdaniem absolutny fundament, który tu postawiono z gliny. Jak to za komuny, w sumie.

5,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper