Super Mario Bros. Film (2023)

Super Mario Bros. Film (2023) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Let's-a-go!

Piotrek Kamiński | 12.04.2023, 21:05

Bracia Mario przypadkiem trafiają do Grzybowego Królestwa, kiedy wymyślony na prędce plan ratowania Brooklynu idzie nie po ich myśli. Niestety, po drodze zostają rozdzieleni - Luigi trafia do krainy cienia, podczas gdy Mario ląduje w Grzybowym Królestwie, tuż obok najdzielniejszego Toada w całej krainie. W międzyczasie Bowser zdobywa potężną znajdźkę, power stara, z którym stanie się niepokonany. Księżniczka Peach będzie potrzebowała każdej pomocy, którą da radę zdobyć. 

Być może wyjdę na wariata, ale ja tam lubię kierunek, w którym poszło pierwsze podejście do zrobienia z Mario pełnometrażowego filmu. Być może dzisiaj bohaterowie są już na tyle charakterni, że da się zrobić z nimi film oparty na tym, czy mamy w grach, lecz w czasach SNESa mieliśmy jedynie wąsatych hydraulików, grzyby, żółwie i inne zwierzaczki. Sklejenie z tego filmu live action w tamtych czasach wymagało niemałej inwencji twórczej i tak jak praca na planie mogła być katorgą dla aktorów, tak już koncepcja równoległego wymiaru, mushroompunkowe (prawa zastrzeżone) wizualia, goombasy jako deewoluowani ludzie - to wszystko były fajne pomysły. Małe dzieci raczej nie tego się spodziewały, ale to był całkiem solidnie zrealizowany pomysł, pod pewnymi względami wyprzedzający swoje czasy. Dzisiejsza produkcja ma natomiast odwrotny problem - jest wszystkim tym, czego może zapragnąć młodsza widownia, ale jako kompetentnie opowiedziana historia... Ma pewne braki. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Super Mario Bros. Film (2023) - recenzja filmu [UIP]. Z miłości do marki 

Mario po raz pierwszy w królestwie

Rzecz zaczyna się od sceny ataku na pingwiny, którą widzieliśmy już w zwiastunach, ale natychmiast po tym przeskakuje do Brooklynu, gdzie bracia Mario są... Przegrywami? Odeszli z dobrze płatnej pracy w ekipie od rozbierania budynków (pierwszy z setek Easter eggów dla takich dinozaurów, jak ja) aby próbować sił pod własną marką, lecz mają niesłychanego wręcz pecha, bo nie dość, że ich pierwsze zlecenie idzie słabo przez zranionego emocjonalnie psa, to jeszcze doszczętnie niszczą łazienkę klienta, bo akurat tego dnia wodociągi w całym mieście postanawiają się zbuntować i zalać wodą całe miasto. Jaki ma to związek z grami? Trochę żaden, ale w bardzo przejrzysty (i zabawny) sposób przedstawia widzom kim są tytułowi bracia oraz w czym tkwi ich problem, a także podkreśla istotne dla nich przekonanie, że wszystko będzie dobrze, dopóki są razem. 

Mówię "tak jakby" nie ma nic wspólnego z grami, ponieważ raz, że z każdego ujęcia atakują nas zabawne nawiązanie do gier Nintendo - na przykład zdołowany Mario relaksuje się w pewnym momencie przy "Kid Icarusie" - i dwa, że to w tej pierwszej sekwencji dostajemy FE-NO-ME-NAL-NIE zrealizowaną scenę, w której Mario biegnie "w prawo", jak żywo wyciągniętą z jakiegoś "New Super Mario Bros" , czy innego "Mario Makera". Autorzy filmu pokazują też, że absolutnie są prawdziwymi fanami, ponieważ "level" kończy się po zjechaniu na dół latarni stojącej obok... Restauracji "Castle Pizza". Miły detal, na który film absolutnie nie zwraca naszej uwagi, pozwalając cieszyć się z samodzielnego zauważenia go. 

Twórcy w żaden sposób nie próbują nawet ukrywać konsolowego pochodzenia marki, chociaż często komentują pewne dziwactwa celem rozbawienia widza. Mario dziwi się przez sekundę jak to możliwe, że te bloczki unoszą się w powietrzu, grzyby, kwiatki, listki, dzwonki i gwiazdki nazywane są "znajdźkami" (przynajmniej w wersji z napisami, nie mam pojęcia jak podejdzie do tego dubbing), a gokart buduje małpa w oparciu o wybrane na "obrotowym wałku" przez postać części. Pobieżnie zahaczamy o świat "Luigi's Mansion", w retrospekcji widzimy bobasowe wersje obu hydraulików, jest "Mario Kart", "Super Mario World", "Smash Bros", "Donkey Kong Country", "Mario 64" i pewnie jeszcze cała masa innych tytułów, o których w tej chwili nie pamiętam. Dla fana gier Nintendo 90 minutowy seans zlatuje momentalnie, bo cały czas zauważa kolejne wielkanocne jajka, pochowane przez twórców. 

Super Mario Bros. Film (2023) - recenzja filmu [UIP]. Nierówna obsada i mizerna fabuła 

Peaches

Wiele zostało już powiedziane na temat obsady filmu. Chyba niczyim pierwszym wyborem do postaci Mario nie był Chris Pratt i tak jak do samego końca filmu byłem boleśnie świadom tego, że z wąsatych ust Mariana mówi do mnie Star Lord, tak jako całość wypada w roli całkiem sympatycznie. W ogóle wszyscy dobrani aktorzy są zdecydowanie zbyt rozpoznawalni by dało się oddzielić ich głos od twarzy, więc słuchając Luigiego przed oczami mam Charlie'ego z "U nas w Filadelfii", a Donkey Kong to po prostu Seth Rogen, ale w kontekście tego kim te postacie są i jak zachowują się w filmie... Nie były to złe wybory. Twórcy filmu asekuracyjnie nawet witają nas ultra włoskimi akcentami głównych bohaterów, ale szybko okazuje się, że to tylko reklama ich firmy. Po wysłuchaniu go jestem w miarę pewien, że nie chciałbym oglądać całego filmu z tak podłożonymi głosami.

Co innego Jack Black. Jego Bowser jest wyśmienicie mroczny, z głęboko skrywaną niepewnością i może nawet strachem. Nie jest żadną tajemnicą, że głośniejsza połowa Tenacious D uwielbia w życiu trzy rzeczy - muzykę, wygłupy i gry, więc scenarzyści postanowili jednym ruchem wykorzystać wszystkie te pasje w jednej, doskonale komicznej scenie (i jej kontynuacji pod koniec). Kiedy Bowser siada do pianina i śpiewa swoją rzewną balladę, jest to w zasadzie jedyny moment, kiedy da się bez problemu usłyszeć, że to faktycznie ton Blacka. Prócz niego tylko Keegan Michael Key nadał Toadowi oryginalny, daleki od swojego naturalnego głos. Reszta mówi po prostu jak zwykle (dlatego do dubbingu powinno się brać profesjonalnych aktorów dubbingowych, a nie gwiazdy, które będą dobrze wyglądały w słupkach w Excellu).

Być może zauważyłeś, drogi czytelniku, że nie za dużo mówię o fabule filmu. To dlatego, że... Nie bardzo jest o czym mówić. To właściwie bardziej pretekst - zabawny, choć żywcem wzięty z gier - do tworzenia kolejnych zakręconych, świetnie animowanych scen akcji, niż w pełni zrealizowana historia. Relacje między postaciami są cienkie jak kartka papieru (z wyjątkiem Mario i Luigiego), sytuacja zmienia się co sekundę, ponieważ autorzy chcą w danej chwili odnieść się do 'tej' gry, czy marki. Po godzinie filmu okazuje się, że dobra połowa tego czasu nie miała żadnego sensu, bo nie przyniosła żadnego rezultatu i można było pokazać ją jako komicznie szybko pociętą historię, którą jedna postać opowiada drugiej i czysto fabularnie uzyskać ten sam efekt. Luigi jak zawsze dostaje ochłapy po Mario, więc i tutaj zostaje natychmiast porwany i prawie do końca filmu siedzi zamknięty w klatce żeby zrobić miejsce dla brata... Który też jest przedstawiony jako gapa żeby księżniczka Peach mogła być we wszystkim lepsza od niego. Tak naprawdę królestwo zostałoby pewnie uratowane nawet i bez tytułowych braci - Peaches sama ogarnęłaby sytuację.

Gdyby oceniać "Super Mario Bros. Film" za to jak dobrą opowiada historię, to byłby to średniak, czy nawet cienizna, tak jak opisuje go większość recenzentów. Jeśli natomiast spojrzymy na niego przez pryzmat ilości dobrych gagów dla starszego i młodszego widza oraz wyraźną miłość twórców do materiału źródłowego (jest nawet prawidłowo ujęty triple jump i bieganie z rozłożonymi ramionami "na gwiazdce"), to wyjdzie nam film wręcz świetny. Kompletnie nie mam pojęcia której narracji powinienem się trzymać wystawiając ocenę końcową, więc finalna ocena jest wypadową obu podejść. Jeśli chcesz przede wszystkim dobrze napisanego kina, odejmij dwa oczka. Jeśli natomiast lubisz humor typowy dla studia, które stworzyło Minionki i cieszy cię, kiedy twórcy wyraźnie lubią materiał za który się biorą, to spokojnie możesz dwa punkty dodać. O!

Atuty

  • Doskonale wyreżyserowane sceny akcji;
  • Ogolna jakość animacji;
  • Jack Black;
  • Dużo udanego humoru;
  • Tona smaczków dla fanów, pochowana po całym filmie;
  • "Peaches".

Wady

  • Pretekstowa fabuła;
  • Miałko zarysowane relacje między postaciami;
  • Tak naprawdę to jest film o Peach, a nie o braciach Mario;
  • Sprawiedliwość dla Luigiego!

"Super Mario Bros. Film" to produkcja skrojona pod maluchy i wiernych fanów Nintendo, którym nie będzie przeszkadzać miałka fabuła i nieistniejąca chemia między większością postaci. Ja na seansie z całą rodziną bawiłem się wyśmienicie i mam nadzieję, że doczekamy się kontynuacji. Yoshi czeka!

6,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper