Życie seksualne studentek

Życie seksualne studentek (2021) – recenzja i opinia o serialu [HBO Max]. Nieznośna lekkość bytu

Iza Łęcka | 09.03.2022, 20:31

Studia, życie w akademiku, zawieranie nowych znajomości i... seks, jak najwięcej seksu pozbawionego wstydu i pełnego akceptacji. Tymi kilkoma słowami śmiało można podsumować serial „Życie seksualne studentek”, który polscy widzowie mogą od wczoraj sprawdzić dzięki HBO Max. Zapraszam do recenzji.

HBO posiada w swojej bibliotece kilka produkcji spod szyldu young adult, które sporo uwagi poświęcają okresowi licealnemu – warto tutaj wspomnieć chociażby o bardzo popularnej i intensywnie promowanej „Euforii” czy powracającej „Plotkarze”. W listopadzie minionego roku w HBO Max zadebiutował jednak serial, który skupia się na następnym okresie życia, kiedy młode Amerykanki opuszczają rodzinny dom, ale od podjęcia w pełni dorosłego życia dzieli je jeszcze sporo. „Życie seksualne studentek” to propozycja stworzona przez znaną chociażby z „The Office” i „Świat według Miny” Mindy Kaling oraz Justina Noble („Brooklyn 9-9”, „Jeszcze nigdy...”), która stanowi naprawdę przyjemną odskocznię od codziennych obrazów – choć nie brakuje również poważnych tematów, ale o tym później...

Dalsza część tekstu pod wideo

Życie seksualne studentek (2021) – recenzja serialu [HBO Max]. Witajcie na kampusie

Życie seksualne studentek (2021) – recenzja i opinia o serialu [HBO Max]. Bohaterki przed imprezą

Rzecz się dzieje w elitarnym college'u w Essex na terenie Nowej Anglii. Kimberly to nerdka, która pochodzi z małego miasteczka w Arizonie i ma pewne trudności w nawiązaniu relacji z rówieśnikami, Whitney jest córką senatorki USA i trenuje piłkę nożną, Leighton pochodzi z bogatej rodziny i wydaje się być zmanierowaną snobką, natomiast Bela ze wszystkich sił (i w tajemnicy przed konserwatywnymi rodzicami) pragnie zostać kolejną Amy Schumer. Los chce, że te bardzo różniące się od siebie młode kobiety zostają współlokatorkami i zamieszkują razem w akademiku. Ich początki na nowej uczelni nie należą do najłatwiejszych, lecz nie mówię tutaj o kolejnych testach czy zaliczeniach, a podbojach łóżkowych i budowaniu bliższych związków z innymi studentami czy studentkami.

Główna oś fabuły recenzowanego „Życia seksualnego studentek” nie wydaje się niczym zaskakującym – seksualność jest naturalną częścią życia człowieka, a wkraczanie w dorosłość nie jest odosobnionym etapem. Wręcz przeciwnie, wiele kobiet (i nie tylko) w tym czasie poznaje swoje zasoby, preferencje i potrzeby, lecz scenarzyści serialowi niezbyt często podejmują się przedstawienia okresu studiowania. Najnowsza produkcja HBO Max jest swego rodzaju odstępstwem, prezentując kilka istotnych wątków i problemów, jakie doświadczają młode kobiety – choć jest to serial komediowy, czuje się, że twórcy chcieli zapewnić historię przyjazną dla wszystkich.

Początkowo scenarzyści pragną nas nieco zaskoczyć, głównie wysuwając różnice między dziewczynami, trudności w ich porozumieniu, śmiały język czy głośno manifestowaną ochotę na seks. Kiedy poprzez kolejne odcinki coraz bardziej poznajemy bohaterki, ich cechy charakteru i skrywane tajemnice, klimat seri HBO nabiera pewnej miękkości, kładąc swój ciężar bardziej na siostrzeństwie i wsparciu, niż kolejnych pozycjach seksualnych. Leighton, Kimberly, Bela oraz Whitney w czterech ścianach prestiżowej uczelni stanowią pewną reprezentację poszczególnych grup. Jedna z nich musi mierzyć się z ogromnymi oczekiwaniami, łatką córki znanej matki oraz niemoralną relacją z trenerem, kolejna pod sztywną maską zdystansowania i pogardy skrywa prawdę o swojej seksualności, dla następnej okres studiów jest szansą na nabranie doświadczenia w kontaktach damsko-męskich, aż w końcu możemy obserwować starania Beli we wkroczeniu do zawładniętego przez mężczyzn bractwa, które z zasady dyskryminuje „płeć piękną” – walka ze stereotypami i szowinizmem jest jednym z punktów podjętych przez twórców. Od pierwszych kilku minut nie mamy wątpliwości – w serialu HBO „girl power” jest stawiane na piedestale, a do głosu dochodzą przede wszystkim silne, niezależne, ale wciąż szukające siebie, kobiety. Jeżeli z założenia nie jesteście negatywnie nastawieni do tego typu treści, przy opowieści Mindy Kaling będziecie się bawić całkiem dobrze.

Życie seksualne studentek (2021) – recenzja serialu [HBO Max]. Lekko, łatwo i przyjemnie

Życie seksualne studentek (2021) – recenzja i opinia o serialu [HBO Max]. Na imprezie

W przystępnej otoczce „Życia seksualnego studentek” zawiera się nie tylko współgrająca ze scenariuszem gra aktorska, ale również realizacja. W dziesięciu całkiem krótkich odcinkach (tylko pierwszy, stanowiący pewnego rodzaju wprowadzenie, trwa dłużej) brylujemy pomiędzy kolejnymi wątkami, imprezami, spotkaniami klubów, a studiowanie jest raczej gdzieś w tle. Muszę jednak przyznać, że scenariusz recenzowanej produkcji w żaden sposób mnie nie zaskoczył – na pierwszy plan wysuwają się już dobrze znane tematy, powielane są stanowiska i postawy, do których można przywyknąć, a pozytywne ujęcie seksu i seksualności, która nie zawiera się tylko w stosunku dopochwowym między kobietą a mężczyzną, nie wywiera aż tak mocnego wrażenia. Oczywiście poszczególne mniejszości doczekały się swoich reprezentacji, co bardzo cieszy, gdyż ten obraz wpisuje się w kompletny, różnorodny wizerunek społeczności studentów. W recenzowanym serialu nie szukajcie jednak zbyt dogłębnego poruszenia trudnych tematów czy równego, mocnego tempa – niektóre sceny oraz dialogi wydają się po prostu niepotrzebne.

Aktorki wcielające się w główne role oraz reszta ekipy spisują się bardzo dobrze. Casting jest naprawdę udany, bo kreacje Pauline Chalamet, Alyahi Chanelle Scott, Amrit Kaur oraz Reneé Rapp znakomicie wpisują się w konwencję i pasują do pomysłu twórców – od pierwszych minut kibicujemy ich bohaterkom. Do tego dodajmy postacie drugoplanowe stanowiące kompletne tło dla bohaterek. W gruncie rzeczy nawet kiedy jesteśmy świadkami zachowań przemocowych czy dyskryminujących, uwaga widza nie skupia się na negatywnych postaciach, nie jest atakowana moralizatorskim tonem, a klimat szybko powraca do humorystycznych beatów. Co prawda żarty nie zawsze są trafione, nie zmienia to jednak faktu, że sezon pierwszy bawi i mija błyskawicznie.

„Życie seksualne studentek” niezwykle relaksuje i wprawia w bardzo dobry humor. Kaling i Noble stworzyli historię, która wpisuje się w nowoczesne standardy tolerancji, przedstawia seksualność w pozytywnym ujęciu, pozostawia miejsce na nieco trudniejsze kwestie czy problemy, ale robi to z wdziękiem i przede wszystkim pod banderą serdecznego przesłania.

Atuty

  • To bardzo przyjemna produkcja, przy której można się zrelaksować
  • Lekka historia, która podejmuje ze smakiem również ważne kwestie
  • Różnorodność i akceptacja
  • Młode aktorki dobrze sobie radzą z rolami

Wady

  • Ten serial „nie odkrywa koła na nowo” i tak naprawdę nie jest niczym świeżym
  • Początkowo twórcy za wszelką cenę chcą zaskoczyć widza, co nie zawsze przynosi oczekiwany efekt

„Życie seksualne studentek” to propozycja, która zbyt wiele nie wnosi swoją treścią do ogromnej bazy seriali. Temat życia młodych kobiet w college'u został jednak podjęty z dosadnym humorem, pewną otwartością, akceptacją i odwagą. To propozycja HBO Max, na którą warto zwrócić uwagę.

7,0
Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper