Raising Dion (2019) - recenzja drugiego sezonu serialu [Netflix]

Raising Dion (2019) - recenzja, opinie o drugim sezonie serialu [Netflix]

Piotrek Kamiński | 04.02.2022, 21:00

Nie sądziłem, że doczekam drugiego sezonu tego serialu. Pierwszych osiem odcinków oglądało się całkiem przyjemnie, ale to była jedna z pierwszych rzeczy, jakie napisałem oficjalnie dla PPE, w październiku 2019 roku. Kawał czasu, generalnie, więc jeśli serial wygenerował wtedy wokół siebie jakiś szum, to od tamtej pory sytuacja dawno już zdążyła ucichnąć.

Dion (Ja'Siah Young) coraz lepiej kontroluje swoje moce. Od pokonania Skrzywionego Człowieka minęło już sporo czasu i nic nie wskazuje na to aby ludzkości znowu groziło jakieś wielkie niebezpieczeństwo. Chłopak spędza więc czas wolny przed i po szkole pomagając ludziom w bardziej przyziemny sposób, w stylu przyjaznego Spider-Mana z sąsiedztwa. Lecz zło tak naprawdę nie odeszło. Zmieniło jedynie nosiciela. Burza zatruwa teraz duszę małego Braydena Millsa (Griffin Faulkner) i każe mu zbliżyć się do głównego bohatera. W międzyczasie Dion trenuje kontrolę nad swoimi mocami w specjalnej placówce, w szkole odbędzie się przedstawienie, a Pat Rollins (Jason Ritter) powraca z martwych.

Dalsza część tekstu pod wideo

Raising Dion (2019) - recenzja drugiego sezonu serialu [Netflix]. Mało intrygująca intryga 

temp_name

Największymi zaletami pierwszego sezonu były tajemnica związana z elektryczną burzą i urokliwy kilkulatek w głównej roli. Jeden z tych elementów musiał zniknąć z tej prostej przyczyny, że od premiery pierwszego sezonu miną w tym roku trzy lata, co w przypadku tak młodych ludzi jest całą wiecznością. Natomiast druga sprawa została w większości rozwiązana już w pierwszym sezonie. Wciąż nie znamy dokładnej natury Skrzywionego Człowieka, ale jego tożsamość i plany obserwujemy właściwie od początku pierwszego odcinka. Co więc zostało?

Drugi sezon "Raising Dion" miota się, samemu nie wiedząc do końca na czym chciałby się skupić. Jest trochę o dorastaniu, wprowadzono potencjalnie drugą bohaterkę z mocami, która może namieszać w trzecim sezonie (albo szykują ją na spinoff, chociaż wątpię aby marka była na tyle popularna żeby ją rozgałęziać), zastanawiająco dużo czasu dostało przedstawienie szkolne, w którym udział mają wziąć Dion, Esperanza (Sammi Haney) i Jonathan (Gavin Moon). No i istotnym graczem na planszy wciąż pozostaje Skrzywiony Człowiek. Dużo tego, ale właściwie ani jeden wątek nie został poprowadzony na tyle sprawnie, aby wyczekiwało się kolejnych, związanych z nim scen.

Raising Dion (2019) - recenzja drugiego sezonu serialu [Netflix]. Mini-super-czarny Jezus 

temp_name

Najciekawszy, w dalszym ciągu, pozostaje Pat Rollins - jak to się stało, że wciąż żyje, czy naprawdę chce po prostu pomóc Dionowi i jego mamie? Nie jest to już tajemnica na miarę tej z pierwszego sezonu, ale dorośli aktorzy przynajmniej potrafią ją solidnie sprzedać. Tego samego nie da się, niestety, powiedzieć o młodych aktorach. Nie są może stricte źli, jak to nierzadko bywa wśród młodzieży, ale teraz, kiedy nie dostają już dodatkowych punktów za bycie uroczymi berbeciami, jakość ich gry aktorskiej wychodzi na pierwszy plan i trzeba uczciwie przyznać, że nie ma zbytnio czego chwalić.

Dzieciaki z supermocami i nierozumiejący ich rodzice to, poza warstwą dosłowną, również metafora dorastania. Parę razy scenarzyści wykorzystują ją w ciekawy sposób, przystępnie obrazując męki zmieniającej się młodzieży, tak różnej od swoich rodziców. Niestety, brakuje w tym konsekwencji, bo zależnie od zapotrzebowania moce symbolizują też uprzedzenia na tle rasowym (tak jakby były dodatkowo potrzebne, biorąc pod uwagę, że i tak niemalże wszyscy obdarzeni są ciemniejszej karnacji), a sam Dion, podobnie jak w pierwszym sezonie, od czasu do czasu jest też analogią Jezusa. Tym razem może nawet tworzyć zupełnie nowe moce, co dodatkowo spłyca stawkę, jako że już teraz jest w zasadzie wszechmocny.

Obawiam się, że "Raising Dion" skończyło się już paliwo. Nawet pierwszy sezon nie był niczym wybitnym, ale nadrabiał wciągającą zagadką i sympatycznym, rzadko spotykanym głównym bohaterem. To był taki całkiem sympatyczny serial o wychowywaniu dzieci z dodatkowym twistem. Kolejnych osiem odcinków nie ma już tych zalet i choć pod wszystkimi innymi względami to wciąż ten sam serial, to jednak nie wróżę mu świetlanej przyszłości. Można niby obejrzeć, w końcu świat przedstawiony jest cały czas rozbudowywany, a i efekty specjalne, co nie powinno nikogo dziwić, doczekały się aktualizacji, ale znając Netflixa pewnie trzeci sezon nigdy nie powstanie, bo już i pierwsza paczka odcinków nie cieszyła się przesadnie wielką popularnością.

Atuty

  • Powoli poszerza mitologię świata;
  • Relacja Diona z mamą wciąż urocza.

Wady

  • Nieskoncentrowana, mało angażująca fabuła;
  • Młodzi aktorzy nie są za dobrzy.

"Raising Dion" w drugim sezonie robi wszystko poprawnie, ale niczego wybitnie. Fani, być może, zostaną usatysfakcjonowani, ale jeśli kogoś nie kupił pierwszy sezon, to drugi już na pewno tego nie zmieni. Trzeci, jeśli powstanie, obejrzę już tylko z obowiązku.

5,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper