Mafia III - recenzja gry

Mafia III - recenzja gry

Wojciech Gruszczyk | 16.10.2016, 13:46

W gąszczu wrześniowo-grudniowych premier zawsze pojawiają się pewne niespodzianki. Czasami na rynku wyłania się mocna, czarna owca, a innym razem zostajemy zaskoczeni niespełnionymi oczekiwaniami. Mafia III to prawdziwy ewenement, bo produkcję z łatwością mogę wrzucić do obu grup i nazwać „wielkim zaskoczeniem pełnym niespełnionych obietnic”. 

2K Games kilka lat temu przypomniało sobie o uniwersum mafiosów, ale wydawca nie mógł zatrudnić do przygotowania trzeciej odsłony zespołu odpowiedzialnego za wcześniejsze, gangsterskie przygody. Kilka miesięcy przed wielkim odsłonięciem tytułu, wydawca przedstawił nową formację nazwaną Hangar 13, która zapewne od wielu długich miesięcy pracowała już nad opowieścią Lincolna. W zespole znalazły się głośne, doświadczone nazwiska, ale formacja nie zdołała udźwignąć tego wielkiego ciężaru w wyznaczonym terminie. Po spędzeniu w Nowym Bordeaux kilkudziesięciu godzin jestem pewien, że Mafia III to kolejny tytuł, który nie podołał napiętym harmonogramom, gorącym okresom i wielkim oczekiwaniom. Zacznijmy jednak od podstaw, bo te są tym razem wyjątkowo dobrze zrealizowane.

Dalsza część tekstu pod wideo

Historia pełna… Zaskoczeń.

Przed premierą trzeciej Mafii zostaliśmy zbombardowani kolejnymi materiałami prezentującymi bohatera, jego współtowarzyszy, przeciwników, bronie, fragmentami rozgrywki, czy też komentarzami deweloperów. Masa filmów miała w zasadzie jeden wydźwięk – zemsta. Nie jest pewnie dla nikogo zaskoczeniem, że Hangar 13 podjęło w tej produkcji temat vendetty i choć z pozoru opowieść jest podręcznikowym przedstawicielem „historii gangstera pragnącego wybić kilka z góry wyznaczonych celów”, to jednak deweloperzy niczym fachmani narracji poradzili sobie z wykreowaniem wydarzeń.

Protagonistą opowieści jest Lincoln Clay, czyli powracający do miasta weteran wojenny, który jak jeden z wielu oddał cząstkę swojej duszy krajowi. Jego życie nigdy nie było usłane różami, od najmłodszych lat musiał nieść ciężkie brzemię, a po powrocie do rodzinnego miasta nie jest witany niczym bohater. Clay ma ten problem, że urodził się w latach 60. ubiegłego wieku, a ten czas to wyjątkowo paskudny okres w dziejach Amerykanów, bo różnice klasowe, rasizm i inne choroby społeczeństwa były przykrą codziennością. Lincoln jednak przywykł do tego szarego życia, ale nawet przez chwilę nie spodziewał się, że w momencie, gdy on walczył za kraj, to na jego podwórku działo się wiele zła. Mafia przejęła niemal każdą oznakę życia i niczym rodzima skarbówka zbiera od każdego obywatela grubą forsę. Z tym problemem muszą radzić sobie również najbliżsi Claya, którzy jednak nie mają za wiele szczęścia. Szybka akcja, kilku złych gości i rozpoczyna się faktyczna przygoda.

Opowieść opiera się w głównej mierze na zemście, ale wydarzenia są tak dobrze zrealizowane, że pod względem przygody zostałem bardzo, bardzo pozytywnie zaskoczony. Oczekiwałem typowej kalki gangsterskich porachunków, ale scenariusz to prawdziwa perełka. Przez pierwsze 2 godziny miałem nawet wrażenie, że uczestniczę w dobrze zrealizowanym serialu, który przedstawia mi historię, pozwala uczestniczyć w wyśmienicie przygotowanych retrospekcjach prezentujących życie głównego bohatera, a jednocześnie zarysowując realia produkcji. Na początku nawet nie otrzymujemy oczekiwanej swobody i właśnie tutaj ujawnia się największa bolączka deweloperów, którzy choć przygotowali naprawdę wyśmienitą, jedną z najlepszych w ostatnich miesiącach opowieści, to nie poradzili sobie z otwartym światem. Gdyby przygoda była prowadzona w tak dynamiczny i ciekawy sposób przez kolejne godziny, to moglibyśmy mówić o małym arcydziele. Twórcy jednak w pewnym momencie oddają w nasze ręce swobodę, możemy odkrywać miasto i dostrzegamy monotonię.

Rozgrywka pełna… Powtarzalności.

Po świetnie zrealizowanym, iście serialowym wstępie, który rozbudził, a zarazem wywindował moje oczekiwania, tytuł okazał się do bólu powtarzalną piaskownicą. W grze naszym głównym zadaniem jest oczywiście wybicie złych gangsterów, ale na samym początku nie możemy dostać się do ich szefa – Sala Marcano – wsadzić mu gnata w usta i obserwować, jak jego mózg brudzi ściany pokoju. Twórcy wpadli na bardzo typowy do gatunku pomysł, w którym naszym zadaniem jest odbijanie poszczególnych fragmentów mapy. Podobną rozgrywkę widzimy w wielu sandboksach, ale zazwyczaj nie jesteśmy masakrowani tak potężną odtwórczością. Każdy dystrykt ma swojego bossa, który nie zamierza się wychylać i czekać na kulkę pomiędzy oczy, więc początkowo musimy go wykurzyć z nory – w konsekwencji wykonujemy małe misje niszcząc jego biznes, czy po prostu popuszczając wodzy fantazji eliminujemy kolejnych pomagierów. Dopiero po pewnym czasie facet wychodzi, ponarzeka, wzywa kolejne posiłki, a my musimy się z nim spotkać i wyjaśnić kilka nieścisłości. Standard? Oczywiście, ale jeszcze nigdy w grze AAA, promowanej z tak wielkim rozmachem, nie widziałem tak obrzydliwego kopiowania kolejnych elementów otoczenia. Przez kilka godzin z niedowierzaniem wpadłem do identycznych budynków, w których rywale stali w podobnych miejscach. Właśnie tutaj najbardziej można odczuć pośpiech deweloperów, którzy w pewnym momencie swojej pracy po prostu zrozumieli, że nie mają wystarczająco czasu na tworzenie kolejnej zawartości i wykorzystali dwa magiczne skróty klawiszy „CTRL+C” i „CTRL+V”. Sytuacja jest o tyle zabawna, że studio specjalnie nie przemyślało rozmieszczenia wspomnianych „szefów” i kilkukrotnie miałem okazję wyczyścić budynek, pozostawić po sobie tonę trupów, a po kilku sekundach musiałem ponownie wejść do tego samego bloku, gdzie oczywiście umarlaków już nie było, a na ich miejscu pojawili się nowi przeciwnicy. Magia.

Pomimo tak ogromnej powtarzalności wcielenie się w Lincolna jest bardzo przyjemne. Heros z łatwością przylega do kolejnych ścian, ma spore doświadczenie w wykorzystywaniu najróżniejszej broni, a na dodatek nie ma oporów do najbardziej brutalnych akcji, więc chociaż gra serwuje schematyczny do bólu gameplay, to jednak samo wykonywanie misji potrafi sprawić sporo satysfakcji. System strzelania nie zawodzi, jednak mi osobiście bardziej przypadły do gustu skradankowe zdolności Claya – miejscówki zostały zbudowane w taki sposób, by zachęcić gracza do bezpośrednich starć, w których dosłownie masakrujemy rywali. Krótkie wstawki, podczas których możemy dosłownie zadźgać oponenta prezentują się wyśmienicie i wyróżniają pozycję na tle konkurencji. Męczy jednak w takiej zabawie sztuczna inteligencja rywali, którzy patrzą na świat w różowych okularach i po prostu nie zamierzają się męczyć i walczyć z herosem. Często nawet miałem wrażenie, że Lincoln w Wietnamie znalazł czapkę-niewidkę, dzięki której niczym ninja eliminuje kolejne zastępy rywali. Pozytywnie natomiast zaskakuje jazda samochodem – po wszystkich fragmentach rozgrywki oczekiwałem bardzo chaotycznego i zbyt dynamicznego prowadzenia bryki, ale trudno w tym miejscu choć przez chwilę narzekać.

Dużym atutem przy tej powtarzalności są bez wątpienia misje fabularne, które przytrzymują przy kontrolerze. Gdy już mamy okazję pchnąć fabułę do przodu, to naprawdę można przełknąć wszystkie niedogodności, bo historia od początku zaciekawia i choć później jest gorzej – przez te wszystkie schematy – to jednak mimo wszystko z ciekawością obserwowałem sypiące się w gruzach imperium Marcano.

Bohater nie jest w tej walce osamotniony. W mieście z łatwością można znaleźć innych niezadowolonych obywateli, którzy nie potrafią pogodzić się z zastaną sytuacją w Nowym Bordeaux. Właśnie z tego powodu Lincolnowi pomaga Vito, Cassandra oraz Burke – to właśnie te osobistości zajmują się wyczyszczonymi z szumowin dzielnicami, ale to od nas zależy, kto zajmie się odpowiednim dystryktem. W zależności od powierzonego zaufania, otrzymujemy od towarzyszy pomoc. Wybieranie jednego z towarzyszy i powierzanie mu kolejnych fragmentów mapy warunkują wydarzenia, bo dla przykładu Cassandra nie może się pogodzić, że Vito przejął kolejny plac. Są to jednak małe smaczki umilające rozgrywkę.  

Bez wątpienia te przyjemne wrażenia są zasługą miasta. W grze trafiamy do fikcyjnej wersji Nowego Orleanu i od samego początku miejscówka potrafi urzec prezentowanym klimatem. Już wspominałem, że Stany Zjednoczone lat 60. były przepełnione nienawiścią i deweloperom udało się w dobry sposób zaprezentować te okoliczności. Czarnoskóry bohater na początku wywołał wiele mieszanych opinii, jednak Lincoln dosłownie ubarwia wydarzenia, bo choć może i brzmi to paskudnie, ale w grze możemy zaobserwować prawdziwą nienawiść… Rasizm w czystej, obrzydliwej postaci. Czasami nawet przechadzając się po ulicy wywołujemy negatywne opinie przechodniów, którzy z łatwością obrzucają weterana wojennego bluzgami. Twórcy otworzyli bardzo kontrowersyjne drzwi, lecz dzięki temu gra nie jest jednowymiarową papką, a niesie ze sobą pewne wartości. Dodatkowo świetnie zostały zrealizowane różnice społeczne – dzielnice są zamieszkane przez różnych ludzi i przejeżdżając po naprawdę sporej mapie mamy okazję spojrzeć na luksusy, cieszących się życiem ludzi, by po chwili wjechać do biednej lokacji, gdzie mieszkańcy każdego dnia walczą o byt. Autorzy nawet w tym elemencie potrafią zaskoczyć, bo "pożyczając" samochód w centrum po kilku sekundach musimy radzić sobie z policją, ale gdy dokonamy tego zacnego czynu w czarnoskórym dystrykcie, to czasami nawet nikt nie przyjedzie. Mimo wszystko stróże prawa po dokonaniu interwencji nie zadają pytań – kolor skóry nawet w takim aspekcie ma znaczenie, więc zawsze lepiej oddalić się od miejsca popełnienia przestępstwa. Clay nie może liczyć na dobre traktowanie i przedstawienie swojej wersji wydarzeń.

Produkcja pełna… Niedokończonych elementów.

Nowy Bordeaux wita fanów piaskownic wyborną atmosferą potęgowaną przez fantastyczny soundtrack. Podczas rozgrywki słyszymy wiele klasycznych, znanych utworów i udźwiękowienie to  naprawdę solidny aspekt tytułu. Pozytywne wrażenia psuje oprawa, która raz potrafi zachwycić widokami, grą światła, pięknym zachodem słońca, by po chwili zaprezentować niedokończone modele samochodów, czy po prostu wyprute z jakości meble. To zadziwiające, jakich skrajności trzeba doświadczyć w tej grze.

Niezależnie od przygotowanej historii, wszystkich systemów, zakończenia, czy też najróżniejszych misji. Mafia III jest przepełniona błędami, które nigdy nie powinny pojawić się w grze AAA od tak wielkiego wydawcy. Czterokrotnie podczas rozgrywki konsola zamarzła, miałem okazje oglądać znikające tekstury, innym razem obserwowałem zacięcia się rywali, niemal lewitujących gangsterów, a Lincoln potrafił nawet zapaść się pod ziemię. Tytuł ma również spore problemy z płynnością animacji, która po prostu kuleje, a o doczytywanych teksturach można pisać prawdziwe serenady. Parodia.  

[ciekawostka]

Gra pełna... Niewykorzystanego potencjału

Mafia III nie dostała swojej szansy. W ostatnich miesiącach stale opłakiwaliśmy opóźnienia wielkich tytułów, ale możemy mieć nadzieję, że każda produkcja przerzucona na 2017 rok będzie po prostu pozbawiona takich baboli… Liczyłem na wielki powrót gangsterów i choć pod względem opowieści zostałem bardzo pozytywnie zaskoczony, to jestem jednak pewien, że ta gra potrzebowała zaledwie kilku miesięcy. Osiem? Sześć? Dzisiaj nie ma to totalnie znaczenia, bo zamiast świętować powrót mafiosów, opłakujemy ich stan. Pod względem historii, atmosfery i brudnej Ameryki gra potrafi zauroczyć, ale powinniśmy otrzymać znacznie więcej.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Mafia III

Atuty

  • Mocna i zaskakująca historia
  • Atmosfera wylewa się z ekranu
  • Przyjemne strzelanie i brutalne finishery

Wady

  • Błędy zniechęcają do rozgrywki
  • Powtarzalność wszystkiego
  • Monotonna rozgrywka
  • Rywale za często nie grzeszą inteligencją
  • W wielu miejscach paskudna grafika

Długo czekaliśmy na powrót Mafii i powinniśmy jeszcze zaczekać. Szkoda. Obawiam się nawet, że będzie to gwóźdź do trumny gangsterów… A kolejna odsłona trafi na rynek dopiero za naście lat, gdy wydawca zdecyduje się na reboot. Obym się mylił.
Graliśmy na: PS4

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper