Recenzja: Oddworld: New 'n' Tasty (PS4)

Recenzja: Oddworld: New 'n' Tasty (PS4)

Michał Madanowicz | 26.07.2014, 13:01

Odświeżanie wiekowych produkcji zawsze jest zadaniem trudnym. Z jednej strony nie można za bardzo odejść od oryginalnego konceptu, bo to będzie godzić w fanów klasycznej wersji gry. Z drugiej jednak trzeba zmienić na tyle dużo, aby przyciągnąć do tytułu nowych, młodszych graczy. Czy twórcom udało się znaleźć złoty środek?

Kiedy kilka miesięcy temu włączyłem po wielu latach przerwy Abe’s Oddysee, byłem zaskoczony tym, jak produkcja Oddworld Inhabitants praktycznie się nie zestarzała. Myślę, że to dowód na to, iż gra wyprzedzała znacznie swoją epokę - mimo upływu 17 lat od premiery nie ustępuje większości współczesnych platformówek 2D. Właśnie dlatego byłem spokojny o jakość New 'n' Tasty, wiedząc że odświeżające markę studio Just Add Water odpowiadało bezpośrednio przed twórcami oryginału, którzy wyznaczyli trendy obecne w gatunku do dnia dzisiejszego. Po kilkunastu godzinach spędzonych z Nowym i Smacznym mogę zapewnić, że moje zaufanie wobec Lorne Lanninga i spółki nie zostało w żaden sposób nadszarpnięte.

Dalsza część tekstu pod wideo

Podobnie jak w pierwowzorze wcielamy się w postać tytułowego Abe’a, Mudokona pracującego jako niewolnik w fabryce mięsa. Gdy stworek przypadkowo dowiaduje się, że jego właściciele planują uczynić z całej jego rasy kulinarną nowość dla mieszkańców świata Oddworld, postanawia uciec i ocalić swoich pobratymców przed losem mięsnego przysmaku. Fabuła niczym nie różni się od tej znanej z Abe’s Oddysee, a przerywniki filmowe to w dużej mierze wierna kopia oryginału na nowym silniku.

Z racji, że nasz protagonista nie jest typem superbohatera, sukces jego misji uzależniony będzie od jego sprytu, zwinności oraz unikaniu otwartych starć z przeciwnikami. Rozgrywka polega głównie na przekradaniu się obok śpiących lub wartujących wrogów, a jeśli jest to możliwe, na wykorzystywaniu przeciwko nim otoczenia i różnych pułapek. Czasem, gdy w pobliżu nie znajdują się specjalne maszyny blokujące telepatyczne zdolności Mudokonów, możemy także kontrolować umysły wrogo nastawionych do nas istot. W ten sposób oczyszczamy sobie często ścieżkę, mordując przeciwników niespodziewających się śmierci z rąk swoich towarzyszy. Gdy już uznamy, że kontrolowana istota jest bezużyteczna, rozsadzamy ją od środka na małe kawałeczki. Abe nie patyczkuje się z tymi, którzy czyhają na jego życie.

Równie ważne podczas naszej przygody jest uwalnianie więzionych Mudokonów przy pomocy aktywowanych przez Abe’a portali. Jest to co prawda całkowicie opcjonalne, ale od tego, czy wyzwolimy zniewoloną rasę, zależy zakończenie gry. Ogólnie rzecz biorąc, warto silić się na pomoc utrapionym kosmitom, bo tylko to prowadzi do kanonicznego finału opowieści. Zresztą robi się to o wiele łatwiej niż w klasycznym Abe’s Oddysee, bo GameSpeak, czyli opcja służąca do wydawania ratowanym kompanom poleceń lub po prostu komunikowania się z innymi postaciami, została wzbogacona o jedną, bardzo istotną rzecz. Chodzi mianowicie o możliwość zwracania się do kilku Mudokonów na raz, co usprawnia ich eskortowanie do portali. W Abe’s Oddysee musieliśmy prowadzić każdego niewolnika osobno, co przy rzadkich punktach kontrolnych bywało irytujące.

Zresztą sam sposób zapisu stanów rozgrywki także uległ zmianie. Nie tylko checkpointy są znacznie częstsze, ale teraz zapisać grę możemy dosłownie w każdej chwili, wciskając touchpad. Znajdą się tacy, co stwierdzą, że to herezja, ale nie każdy lubuje się w powtarzaniu jednego fragmentu planszy po kilkanaście razy. Zwłaszcza że czasami ograniczona mobilność Abe’a daje się we znaki - przykładowo dokładne wyczucie miejsca, z którego trzeba skoczyć, żeby dostać się na półkę wyżej, kiedy pędzi za nami przeciwnik lub element pułapki, graniczy nie raz z cudem. Decydują milimetry, a my nie możemy się pomylić, bo z reguły wszystko wyliczone jest tak, że tylko idealne zgranie posunięć w czasie pozwoli nam uciec przed zagrożeniem. Gra jest bardziej responsywna niż oryginał, ale i tak miewa pod tym względem problemy.

Choć wprowadzone rozwiązania z pewnością czynią New 'n' Tasty grą łatwiejszą, nie oznacza to, że giniemy rzadko. Rozpracowanie niektórych pułapek i łamigłówek wymaga wielokrotnego wyzionięcia ducha, ale możliwość zrobienia zapisu w dowolnym momencie sprawia, że proces ten jest przystępniejszy, przede wszystkim dla nowych graczy.

Wizualnie to jedna z najpiękniejszych obecnie na rynku platformówek. To, co jednak moim zdaniem najmocniej odróżnia New 'n' Tasty od Abe’s Oddysee, to wcale nie ten nowy, dopasowany do współczesnych wymogów silnik graficzny, wysoka rozdzielczość czy płynność animacji, ale praca kamery. Teraz porusza się ona z każdym krokiem Abe’a, dzięki czemu całość jest bardziej płynna, a świat sprawia wrażenie większego. Odświeżony Oddworld wydaje mi się odrobinkę bardziej kolorowy, co akurat nie do końca przypadło mi do gustu, bo bardzo ceniłem sobie mroczny wystrój oryginału.

Oddworld: New 'n' Tasty to remake, jaki miałem nadzieję otrzymać. Tytuł udanie łączy to, co było dobre w pierwowzorze, z rozwiązaniami dostosowującymi rozgrywkę do dzisiejszych standardów.  Przy tym wszystkim twórcy potrafili wyeliminować elementy, jakie drażniły w oryginale. Czekam na więcej!

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Oddworld: New N' Tasty!

Atuty

  • stare, dobre Abe’s Oddysee w pięknie odświeżonym opakowaniu
  • opcja szybkiego zapisu
  • płynna praca kamery
  • więcej komend w GameSpeaku
  • zróżnicowane łamigłówki

Wady

  • momentami niska responsywność

Nieważne, czy w przeszłości grałeś w Abe’s Oddysee czy nie, New 'n' Tasty ma wystarczająco wiele do zaoferowania i wiernym fanom serii Oddworld, i nowym graczom.

Michał Madanowicz Strona autora
cropper