LEGO City: Tajny Agent - recenzja gry

LEGO City: Tajny Agent - recenzja gry

Michał Włodarczyk | 10.04.2017, 20:48

W marcu 2013 roku recenzenci byli zgodni - za sprawą LEGO City: Tajny agent wyposzczeni posiadacze Wii U otrzymali znakomitą produkcję na wyłączność. Cztery wiosny później największą grę w dziejach serii sprawdzić mogą również właściciele PS4, XOne, Switcha oraz PC. Czy port kilkuletniej pozycji z konsoli Nintendo to w dalszym ciągu tytuł warty zakupu?

Tajny agent, wypuszczony swego czasu na Wii U pod oryginalnym tytułem LEGO City: Undercover, w momencie premiery był grą ważną co najmniej z dwóch powodów. Był pierwszą dużą produkcją dedykowaną wyłącznie sprzętowi Big N od listopada 2012 roku, motywując graczy do odkurzenia nabytych niedawno skrzyneczek. Co jednak ważniejsze, dowiódł ponad wszelką wątpliwość, iż w formule wymyślonej przez Traveller's Tales wciąż tkwi spory potencjał. Undercover, chociaż przygotowane z myślą o mało popularnej platformie, paradoksalnie okazało się najobszerniejszym i po prostu najlepszym epizodem cyklu LEGO, przyciągając do siebie nawet osoby, które za wsześniejszymi grami na licencji duńskich klocków nie przepadały. Jako że wydawcą było samo Nintendo, wydawało się, iż tytuł ten nigdy nie pojawi się na sprzętach konkurencji, na szczęście Warner Bros. wypuściło Tajnego agenta na wszystkie liczące się obecnie platformy. Mimo iż od marca 2013 na rynku pojawiło się wiele pozycji z serii LEGO, leciwe Undercover wciąż pozostaje szczytowym osiągnięciem producenta.

Dalsza część tekstu pod wideo

"Yippee ki-yay, motherfucker!"

Tajny agent opowiada historię policjanta z LEGO City, Chase'a McCaina, który powraca do miasta, by schwytać zbiegłego więźnia, Rexa Fury'ego. Bardzo szybko okazuje się, iż jedynym sposobem na to, by zbliżyć się do złoczyńcy, jest infiltracja kilku grup przestępczych działających w metropolii. Działający pod przykrywką Chase wykonuje więc zadania zarówno dla triady, jak i włoskiej mafii, a dodatkową motywacją jest dla niego fakt, iż Fury poluje na wielką miłość funkcjonariusza, blondwłosą Natalię Kowalską. Zapomnijcie jednak o scenach przemocy czy wulgarnych dialogach, gdyż Undercover w pierwszej kolejności skierowane jest do młodszego odbiorcy. Ten zaś fabułę w produkcji TT Fusion powinien śledzić z zainteresowaniem, gdyż autorzy po raz kolejny wykazali się ogromnym poczuciem humoru, serwując zabawną historię pełną zwariowanych zwrotów akcji i sympatycznych postaci. McCaina nie sposób nie lubić, jego gamoniowaty partner Frank kradnie praktycznie każdą scenę, podobnie zresztą jak komisarz-pączkożerca czy narwani szefowie gangów. W pamięć zapadają nawet postaci epizodyczne, takie jak wyjątkowo pechowy farmer, szeryf całymi dniami popijający kawę, jego wyjątkowo "inteligentna" wiewiórka czy pewien poszkodowany złodziej, który uważa, że skoro kradnie zazwyczaj we wtorki, to nikt inny nie powinien wchodzić mu w paradę, gdyż termin "przestępczość zorganizowana" do czegoś zobowiązuje. Historia wyraźnie rozkręca się na początku drugiego aktu i nie zwalnia aż do napisów końcowych, które oglądamy po ok. czternastu godzinach zabawy, uwzględniając oczywiście tylko misje wątku głównego.

Co warte podkreślenia, z Tajnym agentem równie dobrze jak dzieci, bawić się mogą ich rodzice. Autorzy skryptu wzięli bowiem pod lupę kultowe filmy akcji z lat 80. i 90., wielokrotnie odnosząc się do bohaterów tamtych obrazów czy wręcz parodiując całe sekwencje. Czego tutaj nie znajdziemy? Para zakochanych wykonuje na statku podobne "ewolucje" jak Jack i Rose w "Titanic", jeden z więźniów z manierą Morgana Freemana ze "Skazanych na Shawshank" opowiada o muzyce włączonej przez McCaina w biurze naczelnika, trening głównego bohatera do złudzenia przypomina lekcje Morfeusza w "Matriksie", napad klownów na bank garściami czerpie z "Mrocznego Rycerza", w pewnym momencie na scenę wkraczają "Starsky i Hutch", a jedna z postaci cytuje hasło reklamowe pierwszego "Obcego". Moim ulubionym momentem jest za to parodia słynnej sceny z "Chłopców z ferajny", gdy Chase niczym Ray Liotta oprowadza osobę towarzyszącą po restauracji, wymieniając zabawne ksywy kolejnych typów spod ciemnej gwiazdy - wszystko rzecz jasna w jednym ujęciu, tak jak w klasyku Martina Scorsese. Uważni gracze wyłapią również bardziej subtelne nawiązania do hitów i gwiazd sprzed dwóch-trzech dekad. Komisarz policji nazywa się Marion, czyli tak samo, jak Sylwester Stallone w "Cobrze", z tą tylko różnicą, że charakterem przypomina raczej szefa Cobrettiego. Komendant straży pożarnej to nikt inny, jak Robert De Niro z "Ognistego podmuchu", na łopatki powali Was także "występ" Arnolda Schwarzeneggera, który tradycyjnie kieruje swoich podwładnych do śmigłowca i zapowiada, że wróci. A to wszystko zaledwie wierzchołek góry lodowej! Wielkie brawa dla autorów.

"I'm flying… Jack!"

Przez cztery lata, jakie minęły od premiery gry na Wii U, wielu z Was z pewnością słyszało porównania Undercover do hitowej serii Rockstar Games, czy określenia w stylu "LEGO Grand Theft Auto". Jest w tym trochę przesady, gdyż w porównaniu ze współczesnymi blockbusterami z otwartym światem, teren działań w LEGO City nie jest aż tak rozległy, jednak na tle innych tytułów z serii to prawdziwy kolos, przede wszystkim jednak zachwyca ogromnym zróżnicowaniem. Twórcy przyrządzili wyśmienity bigos, do jednego miasta wrzucając fragmenty charakterystyczne dla wielkich amerykańskich ośrodków miejskich (Los Angeles, Nowy Jork, San Francisco, Miami), architektury włoskiej (Piza, Wenecja) i azjatyckiej (Tajpej, japońskie dojo), dodatkowo urozmaicając krajobraz o takie miejscówki, jak lasy, farmę, kopalnię, centrum kosmiczne, średniowieczne zamczysko, więzienie na wyspie czy... bazę na księżycu. Podróżowanie po tym fantastycznym, klockowym świecie to czysta przyjemność, zwłaszcza że środków lokomocji jest zatrzęsienie. Różnego rodzaju samochody, motocykle, łodzie i śmigłowce to pojazdy standardowe, podobnie jak traktory, tramwaje, pociągi czy dźwigi. Co powiecie na przejażdżkę księżycowym łazikiem, spodkiem kosmicznym, szkieletem T-Rexa czy walcem? Model jazdy jest rzecz jasna "klockowy", a rozbijanie się karane jedynie w zadaniach fabularnych, dzięki czemu piraci drogowi mogą wyżyć się za wszystkie czasy. Pełne atrakcji LEGO City to doskonała odtrutka dla wszystkich, których wynudziła monotonna Mafia III, gdyż mnogość misji głównych i ich zróżnicowanie to kolejny mocny punkt dzieła TT Fusion.

Szkielet rozgrywki wypada podobnie do innych gier na licencji LEGO, lecz osadzenie akcji w dużym, otwartym środowisku oraz doskonałe wymieszanie ze sobą poszczególnych elementów gameplayu, dały w efekcie mieszankę wybuchową. Na ogół próbujemy dostać się w niedostępne miejsca, bierzemy udział w pościgach, a także walczymy, skłamałbym jednak, pisząc, iż nudziłem się choćby minutę. Jako że tym razem kierujemy tylko Chasem McCainem, dostęp do różnych umiejętności zyskujemy przywdziewając jeden z ośmiu kostiumów, które odblokowujemy wraz z postępami w grze. Jako rabuś otwieramy zamknięte drzwi, manipulujemy włącznikami za pomocą pistoletu na farbę, jak również włamujemy się do sejfów. W stroju farmera podlewamy rośliny niezbędne przy wspinaczce i szybujemy u nóg kury, z kolei górnik jako jedyny może przenosić materiały wybuchowe. Praktycznie w każdej z piętnastu fabularnych misji musimy żonglować wszystkimi dostępnymi kostiumami, lecz dominującym wydaje się mimo wszystko uniform policjanta. Dzieje się tak za sprawą komunikatora Chase'a, który nawet w wersji na platformy Sony i Microsoftu przypomina GamePada do Wii U. Narzędzie jest niezbędne, gdy musimy szukać śladów na ziemi, podsłuchiwać oprychów, namierzać przedmioty i robić fotki. W oryginale autorzy zrobili świetny użytek z kontrolera Nintendo, dzięki czemu świat wirtualny przenikał się z realnym. Na PS4/XOne było to niemożliwe, ale deweloper z powodzeniem zaimplementował ten gadżet w grze, podobnie jak dwa lata temu autorzy ZombiU. Szkoda tylko, iż poza głównymi questami, pozostałe aktywności sprowadzają się tylko do zbieractwa (kilka kategorii znajdziek), budowania superkonstrukcji i zaliczaniu czasówek (parkour, kradzież aut itp.).

"Dillon, you son of a bitch!"

Po zaliczeniu misji fabularnych, które można opcjonalnie powtarzać w celu odszukania wszystkich przedmiotów, na fanów zbieractwa czeka ocean znajdziek, nie zaimplementowano tutaj jednak typowych zadań pobocznych, charakterystycznych dla współczesnych gier z otwartym światem. Liczyłem na to, że w nowej wersji znajdzie się chociaż kilka dodatkowych misji z wydanego na 3DS-a prequela The Chase Begins, tak się niestety nie stało. Ucieszą się natomiast miłośnicy kanapowego co-opa, gdyż w przeciwieństwie do oryginału, deweloper przygotował tryb kooperacji, gdzie drugi gracz może wskoczyć do zabawy w każdej chwili. Inny feler, jaki udało się wyeliminować, to czas ładowania danych. Edycja na Wii U była pod tym względem fatalna, atakując trzydziestosekundowymi loadingami przy wejściu do zamkniętej lokacji, a niekiedy minutowymi przy powrocie na mapę. Na PlayStation 4 czas ten można wyrazić w ok. dziesięciu sekundach, co jest ogromnym postępem. Wizualnie Tajny agent nikogo na kolana nie rzuci, szczególnie osoby, które mają już za sobą LEGO Worlds. Aliasing, przeciętnej jakości tekstury i niektóre filmiki w niskiej rozdzielczości nie pozostawiają wątpliwości, iż mamy do czynienia z portem kilkuletniego tytułu, w ogólnym rozrachunku jednak gra na współczesnym sprzęcie prezentuje się godnie, głównie za sprawą przyjętej stylistyki i 1080p. Młodsi wiekiem gracze z radością przyjmą informację o porządnie wykonanej lokalizacji kinowej. Oryginalne głosy pozostawiono bez zmian, ciężko jednak robić z tego zarzut, gdyż angielski voice-acting to pierwszorzędna robota.

Wydane w marcu 2013 roku LEGO City: Tajny agent chwalono niemal za wszystko, po stronie minusów zapisując jedynie brak jakiejkolwiek formy kooperacji oraz długie loadingi. Felery te wyeliminowano cztery lata później, szkoda tylko, iż producent nie wysilił się w temacie nowej zawartości czy znacznej poprawie grafiki. Nie zmienia to faktu, iż Undercover to w dalszym ciągu największy i najlepszy projekt spośród wszystkich zerojedynkowych odsłon LEGO, atrakcyjny zarówno dla młodszych graczy, jak i ich rodziców. Bardzo mocna propozycja nie tylko dla fanów duńskich klocków.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry LEGO City: Undercover

Atuty

  • Zróżnicowana rozgrywka
  • Duży, pełen atrakcji teren działań
  • Tryb kooperacji
  • Humor
  • Odniesienia do kultowych filmów
  • Angielski voice-acting
  • Polska wersja językowa

Wady

  • Prosty port z Wii U
  • Brak dodatkowej zawartości
  • Wstawki filmowe w niskiej rozdzielczości
  • Dla niektórych - praktycznie brak wyzwania

Największa i najlepsza odsłona LEGO dostępna w końcu na wszystkie współczesne platformy. Ojciec, grać!
Graliśmy na: PS4

Michał Włodarczyk Strona autora
cropper