Recenzja gry: WWE 2K14

Recenzja gry: WWE 2K14

redakcja | 05.11.2013, 12:09

Pro wrestling, czyli zawodowe zapasy od wielu lat przynoszą multum emocji fanom na całym świecie. Niepodważalnym liderem i prawie monopolistą w świecie sportowej rozrywki jest WWE, amerykańska federacja, której gwiazdy świecą jaśniej niż te z Hollywood. 

Gigantyczna korporacja oferuje nie tylko ringową akcję na najwyższym poziomie, ale także filmy, literaturę, szeroką gamę gadżetów sygnowanych logiem federacji i oczywiście gry. Tym razem przyszedł czas skupić się na tej ostatniej grupie.
 

Dalsza część tekstu pod wideo

Dawaj na ring!



Seria gier spod szyldu WWE cieszy się od zawsze dużą popularnością nie tylko wśród fanów zawodowych zapasów. Przystępne sterowanie, zróżnicowane i kolorowe postaci z ciekawą historią, oraz coraz to nowsze tryby gry przyciągały fanów bijatyk, którzy chcieli sobie na chwilę odpocząć od doskonale znanych tytułów jak Tekken, Mortal Kombat czy Street Fighter. Ringowe zmagania prezentowały się bardzo okazale, a dodatkowym smaczkiem był fakt, iż postaci używane w grze to ludzie z krwi i kości, a nie wytwory wyobraźni twórcy gry.
 
Przez lata seria ewoluowała, wraz z postępem technologicznym grafika była coraz lepsza, ale miodność gry spadała. Kurczowe trzymanie się jednego systemu sterowania sprawiły, że rok w rok grało się w tę samą grę, a jedynymi zmianami były nowe twarze na ekranie wyboru zawodników i propozycje trybów, które miały utrzymać graczy przy konsoli na dłużej niż tydzień. Gry z "WWE" w tytule stały się jednymi z tych pozycji, które człowiek kupował, grał do znudzenia, które przychodziło zaskakująco szybko, a potem rozczarowany obiecywał sobie, że za rok nie da się nabić w butelkę... po czym kupował kolejną edycję gry. I kolejną. I kolejną. A obiecywana co rok rewolucja nie nadchodziła.
 

Przepraszam, czy tu biją?



WWE 2K14 to gra, która potrafi dać naprawdę dużo frajdy, od tego trzeba zacząć. Ringowe potyczki są szybkie i nieprzewidywalne, potrafią zająć gracza, a podobieństwo do ekscytującego oryginału zachęca do brnięcia w kolejne walki i wyzwania, które stoją przed nami w wirtualnym uniwersum WWE. Odwzorowanie zawodników, ich technik oraz charakterystycznych zachowań stoi na bardzo wysokim poziomie, do czego zostaliśmy już przyzwyczajeni. Oglądając symulowane walki można poczuć emocje porównywalne do tych, które wiążą się z oglądaniem widowiska WWE na żywo, za co trzeba pochwalić autorów gry.
 
W jaki sposób przyjdzie nam się obijać na ringu? Możliwości jest bardzo wiele, większość doskonale znana z poprzednich serii. Można zmierzyć się w klasycznym meczu 1 na 1, można powalczyć drużynowo, prawdziwa zabawa zaczyna się jednak wtedy, kiedy do akcji wkraczają wymyślne bronie. Klasycznie do głowy przychodzą nam krzesła, które w świecie pro wrestlingu są używane często i gęsto, ale to dopiero początek – można rzucać przeciwników przez stoły, skakać na nich z drabiny, połamać im gitarę na łepetynie, czego tylko dusza zapragnie! Ponownie, nie ma tu nic specjalnie nowatorskiego, ale roztrzaskanie krzesła na czerepie oponenta daje taką samą radość za pierwszym, dziesiątym jak i setnym razem.
 

Historia lubi się powtarzać



Pro wrestling to jednak nie tylko naparzanka w ringu. Równie ważna, albo nawet i ważniejsza jest cała otoczka, to, co dzieje się poza ringiem, na bakstejdżu. Największe gwiazdy (w tym nieśmiertelny Hulk Hogan i święcący obecnie wielkie sukcesy jako aktor The Rock) swoją niesamowitą popularność zawdzięczają bowiem nie technice w ringu, ale wielkiej charyzmie, i umiejętnościom zawładnięcia publicznością przy mikrofonie. Po mikrofon nasi wrestlerzy będą sięgać w grze wielokrotnie, szczególnie w nowym trybie gry, zwanym "30 years of WrestleMania".
 
WrestleMania to najsłynniejsze widowisko pro wrestlingowe w historii, gala-instytucja, której popularność można porównać do Super Bowl, czy finałów Mistrzostw Świata w piłce nożnej. Coroczna extravaganza jest najważniejszym wydarzeniem w roku, a bilety wyprzedają się jak ciepłe bułeczki. Osiągnięcie sukcesu na WrestleManii równa się zaznaczeniu swojej obecności w historii rozrywki sportowej, o czym marzy każdy zawodnik, który chociaż raz postawił nogę na ringu.
 
"30 years of WrestleMania" to swoista lekcja historii zawodowych zapasów. WWE i twórcy gry udostępnili nam bowiem kilkadziesiąt meczów z najważniejszych gal federacji, w których naszym zadaniem jest powtórzenie ich oryginalnego rezultatu. Proste? Bynajmniej. W każdym meczu czeka nas kilka dodatkowych, ukrytych wyzwań z życia wziętych. Często trzeba się solidnie namęczyć, żeby wypełnić wszystkie zadania, ale jeśli chcemy odblokować wszystkie dodatki (między innymi  zawodnicy i historyczne areny) to nie mamy innego wyboru. Tryb jest nie lada gratką dla fanów WWE, szczególnie tych, którzy doskonale znają walki, w których przyjdzie im się mierzyć. Gorzej będą mieli ci, którzy z wrestlingiem nie mieli żadnej styczności – czeka ich szukanie ukrytych wyzwań po omacku, co może być bardzo czasochłonne i irytujące.
 

Kilerów dwóch, Undertakerów trzech



Jednym z poważnych zarzutów, który pojawia się przy okazji kolejnych edycji gier WWE jest lista zawodników, którymi przyjdzie nam walczyć. Pomimo tego, że federacja udostępnia nam pokaźną liczbę wrestlerów, także tych z przeszłości (w tym roku jest na przykład perełka w postaci Goldberga), zawsze brakuje kogoś ważnego, za to nie szczędzi się graczom zbędnych dubli i zawodników, na których nawet nie spojrzą. Niestety nic się nie zmieniło.
 
Pomimo braku kilku, wydawałoby się, bardzo podstawowych nazwisk z obecnego rosteru WWE, dostajemy na przykład trzech Undertakerów, trzech Big Showów, trzech Nashów, dwóch Hoganów, dwóch Rocków... I nie są to tylko alternatywne stroje, co byłoby bardzo mile widziane, ale zupełnie osobne postaci, które zajmują tylko miejsce zawodnikom, których fani naprawdę chcą widzieć w grze. Nie potańczymy sobie więc razem z Fandango, nie zmieciemy przeciwników Big E. Langstonem, nie zobaczymy też w akcji obecnego mistrza Internkontynentalnego Curtisa Axela, chyba, że skorzystamy z możliwości dokupienia ich w ramach DLC. To spore przeoczenie, albo celowa zagrywka na nabicie kasy, tak czy siak, bardzo in minus.
 

It's going to be a slobber knocker!



Powyższe słowa są kojarzone z nieśmiertelnym komentatorem WWE, Jimem Rossem. JR jak nikt z komentatorów potrafił oddać emocje wynikające z poczynań zawodników i często jego kolorowe, pełne patosu porównania połączone z charakterystycznym głosem potrafiły uczynić więcej dla kariery danego wrestlera, niż jego umiejętności ringowe.
 
Komentarz w grze nie stoi na poziomie, do którego przyzwyczaiły nas gale WWE. Zwykle pełni życia i entuzjazmu komentatorzy w grze spisują się znacznie poniżej przeciętnej, są ospali, po prostu czytają tekst z kartki nawet nie siląc się na interpretację wypowiadanych słów. I o ile w niektórych grach to by przeszło, tak w świecie zawodowych zapasów komentatorzy odgrywają niebagatelną rolę i ciężko wybaczyć potraktowanie tak poważnej sprawy po macoszemu i to któryś rok z rzędu.
 
Na plus można zaliczyć ścieżkę dźwiękową poza wypocinami komentatorów. Usłyszymy zestaw muzyczny doskonale znany fanom wrestlingu, składający się głównie z utworów wyjściowych zawodników, zarówno tych obecnych, jak i z przeszłości. Kolekcja jest imponująca, a same piosenki są zazwyczaj bardzo chwytliwe, wpadające w ucho i umilające rozgrywkę.
 

Time to play the game!

Triple H, jedna z największych gwiazd światowego wrestlingu, obecnie także jedna z najbardziej wpływowych osób w WWE (ożenił się z córką prezesa federacji i jego pozycja wzrosła) jest znany jako "The Game", czyli gra. Czy warto zainwestować czas i pieniądze w grę, w której maczał mniej lub bardziej bezpośrednio palce?
 
Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Z jednej strony WWE 2K14 to naprawdę dobra gra, chyba  najlepsza jeśli chodzi o wrestlingi na konsole, tak samo jak wcześniej jej poprzedniczki. Z drugiej strony widać, że monopol nie służy jakości, bo gra jest odtwórcza do bólu i z zapowiadanych rewolucji wynika tyle, co nic. Pozostaje mieć nadzieję, że przetasowania w składach developerskich pozwolą ujrzeć nam WWE 2K15 jako grę, która rzeczywiście będzie powiewem świeżości w skostniałym świecie wirtualnego pro wrestlingu.

Autorem recenzji jest Arek Pawłowski - promotor pierwszej i jedynej w Polsce prawdziwej federacji pro wrestlingu - Do or Die Wrestling. Więcej informacji na temat ich działalności możecie znaleźć na stronie www.ddwwrestling.pl . Z autorem recenzji można się zapoznać i skontaktować na FaceBooku - https://www.facebook.com/MrPawlowski.
 
Źródło: własne

Ocena - recenzja gry WWE 2K14

Atuty

  • Pokaźna liczba zawodników
  • Odwzorowanie świata i otoczki WWE
  • Wciąż rajcowny gameplay

Wady

  • Odtwórczość
  • Dublowanie zawodników
  • Komentarz

Mało nowości, ale to wciąż najlepsza seria pro wrestlingowych gier na konsole.

redakcja Strona autora
Wszechstronny autor – a to przygotuje materiał sponsorowany, a to komunikat redakcyjny. Znajdziecie go w każdym zakątku portalu jak to na szefa wszystkich szefów przystało. Nie tylko pisze, ale coś naprawi i wysłucha - piszcie na [email protected].
cropper