Recenzja gry: Entwined

Recenzja gry: Entwined

JaMaJ | 05.07.2014, 13:55

Twór Pixelopus zawodzi na polu, na którym według twórców miał przodować. Historia dwóch stworzeń, które pomimo szczerych chęci chcą być razem, a nie jest im to dane miała sens tylko podczas konferencji Sony na tegorocznych targach E3.

Oczywiście, opowieść występuje i główny koncept jest aż nader widoczny, ale podczas samej rozgrywki skupieni jesteśmy na wykonywaniu momentami dość złożonych manewrów za pomocą gałek analogowych i opanowywaniu frustracji, przez co emocje ulatują tak prędko, jak szybko porusza się para bohaterów. Rybo- i ptakopodobne stworzenia kontrolowane są przez każdą z gałek z osobna i każde z nich porusza się po swojej stronie okrągłego tunelu stanowiącego główne miejsce prowadzonej rozgrywki. Zadanie opiera się na umiejętnym manewrowaniu stworkami przez swoiste plamy porozmieszczane na trasie naszego lotu. Myk polega na trzaskaniu kombosów, dzięki czemu pasek "zbliżenia" stopniowo się napełnia. Ostatni etap napełnienia wymaga od nas przelecenia przez szereg portali bez skuchy - po czym już razem, spleceni, pod postacią smoka przeniesieni zostajemy do niezbyt urokliwego obszaru, w którym możemy, korzystając z kiepskiego modelu swobodnego lotu, poszukać przejścia do kolejnego etapu.


Dalsza część tekstu pod wideo
 

Always together...

Motywy zręcznościowe wypadają dobrze. Szczególnie na późniejszych levelach, kiedy do gry wkraczają bardziej skomplikowane manewry, robi się ciekawie. I jako zręcznościówka - gra jest ok. Inna sprawa, że przygoda kończy sie po paru, góra trzech, godzinach. Motyw emocjonalny jak już wspomniałem został pogrzebany przez zbytnie skupienie uwagi gracza na elementach zręcznościowych. Deweloper nie odrobił zadania domowego i nie zauważył, że magia gier z najwiekszym emocjonalnym przesłaniem polega na fakcie najzwyklejszego przebywania w świecie przedstawionym. Brothers: Tale of Two Sons, Journey, Flower - tutaj pierwsze skrzypce grał świat i sposób, w jaki go odkrywaliśmy - emocje przychodziły same. W Entwined światem jest monotematyczny tunel z okazjonalnymi momentami swobody na koniec etapu, a emocje wciskane są nam na siłę. Bez intra nie wiedzielibyśmy nawet "o co chodzi jakby". Sytuację ratuje trochę muzyka, która współgra z naszym progresem na danym levelu. Grafika jest kolorowa i oczojebna, ale wiele efektów to najzwyklejsze sprite'y, co przy zestawieniu ich z ilością i jakością efektów np. z Resogun wypada blado. Owszem - może i jest ładnie i uroczo, ale o wodotryskach i jękach zachwytu nie może być mowy.


 

...Forever alone

Reasumując - jeżeli szukacie niezobowiązującej zręcznościówki, to w Entwined będziecie się przyzwoicie bawić, aczkolwiek bardzo krótko. Jeżeli szukacie emocji to tutaj je znajdziecie. O ile rozczarowanie i zawód są tym czego szukacie.
Ciekawostka: Kali pograł 15 minut, po czym stwierdził, że gra zasługuje na 10/10. Serio.
Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Entwined

Atuty

  • późniejsze etapy = rasowa zręcznościówka
  • muzyka

Wady

  • stanowczo za krótka
  • emocje? Gdzie? Kiedy?
  • okazjonalne 1-sekundowe zawiechy
  • zmarnowany potencjał

Płakałem grając w MGS. Wzruszałem się przy FF7, The Last of Us, Shadow of the Colossus. Czułem wściekłość w Bioshock. W Entwined niby coś tam jest, ale gameplay za bardzo rozprasza, przez co ładunek emocjonalny przelewany na gracza wynosi 0.

cropper