Nawiedzony dwór w Bly (2020) – recenzja serialu [Netflix]. Ghost stories

Nawiedzony dwór w Bly (2020) – recenzja serialu [Netflix]. Ghost stories

Jędrzej Dudkiewicz | 12.10.2020, 21:00

Mike Flanagan już od dłuższego czasu jest jednym z ciekawszych twórców horroru, do tego całkiem nieźle współpracującym z serwisem Netflix. Zrealizował dla niego chociażby ekranizację książki Kinga Gra Geralda oraz bardzo udany serial Nawiedzony dom na wzgórzu. Teraz nawiązuje (chociaż głównie tytułem i klimatem) do tej ostatniej produkcji. Oto recenzja serialu Nawiedzony dwór w Bly (2020).

Tytułowy dwór to wielka posiadłość w Bly, w której mieszka gosposia, kucharz, ogrodniczka oraz dwójka dzieci – Flora i Miles. Właśnie nimi, jako opiekunka, ma się zajmować Dani, Amerykanka, która postanowiła przenieść się do Wielkiej Brytanii. Udaje jej się dostać pracę i przenosi się do Bly. Na miejscu okazuje się, że dwór skrywa niejedną tajemnicę i dzieją się w nim dosyć dziwne rzeczy.

Dalsza część tekstu pod wideo

Nawiedzony dwór w Bly (2020) – recenzja serialu [Netflix]. Ghost stories

Nawiedzony dwór w Bly (2020) – recenzja serialu [Netflix]. Historia o miłości, nie duchach

Chyba od razu trzeba uściślić jedną rzecz. Nawiedzony dwór w Bly nie do końca jest horrorem. To znaczy owszem, korzysta z różnych zabiegów charakterystycznych dla tego gatunku, ale to nie budowanie napięcie, atmosfery grozy czy straszenie widza jest tutaj najważniejsze. Flanagan wykorzystuje ten sztafaż do opowiedzenia – jak słusznie zauważa w którymś momencie jedna z postaci – historii miłosnej. Tak, głównym motywem tego serialu jest właśnie miłość, to jak z jednej strony wielkie i potężne jest to uczucie, z drugiej jak wiele złych rzeczy można w jej imieniu zrobić. To opowieść o niewykorzystanych szansach, zmarnowanych nadziejach, tęsknocie, bólu, cierpieniu. Ale i o tym, że miłość uskrzydla i pomaga poradzić sobie z największymi przeciwnościami.

Nawiedzony dwór w Bly traktuje bowiem też o zmaganiu się z traumą, wyrzutami sumienia i poczuciem winy. Sporo postaci ma w swojej przeszłości coś, z czego nie jest dumna i przez co jest, nomen omen, nawiedzona. Innym dość istotnym wątkiem jest tutaj pamięć, waga wspomnień, zarówno tych dobrych, jak i złych. Nie będę do końca pisać o co chodzi, ale to, co dzieje się momentami na ekranie można by traktować jako – w sumie dość przerażającą – wizję piekła.

Zostaliście zatem ostrzeżeni – Nawiedzony dom na wzgórzu był o wiele bardziej horrorem niż Nawiedzony dwór w Bly. Ten drugi serial wciąż oczywiście ma umiejętnie zbudowany klimat, ale głównym uczuciem jest raczej smutek, nie strach. Przyznam szczerze, że początkowo nie mogłem się wciągnąć w opowiadaną przez twórców historię. W pierwszych odcinkach działo się w sumie niewiele, aż przyszedł czas na znakomity i poruszający epizod piąty. Od tego momentu, czyli od połowy, wszystko zaczęło się ze sobą coraz bardziej zazębiać i łączyć, tworząc solidnie skonstruowaną opowieść, która koniec końców dostarczyła mi sporo emocji.

Nawiedzony dwór w Bly (2020) – recenzja serialu [Netflix]. Nieźle skonstruowane postacie

Z tym samym opóźnieniem, czyli od piątego odcinka, zacząłem się o wiele bardziej przejmować losami poszczególnych postaci. Tym bardziej, że – i tu duży plus dla twórców – że niektóre z nich, po pewnym czasie, okazują się być zupełnie inne niż początkowo można by sądzić. Kreowany na totalny czarny charakter Peter wcale nie jest aż tak koszmarnie złą osobą, co dobrze pokazuje grający go Oliver Jackson-Cohen. To zresztą jeden z wielu wykonawców, którzy pojawili się już w poprzednim serialu Flanagana, Nawiedzony dom na wzgórzu. Z nowych twarzy warto docenić bardzo udane występy T’Nii Miller (którą niektórzy mogą kojarzyć z serialu Rok za rokiem) oraz Rahula Kohliego. Świetne są też dzieciaki grające Florę i Milesa, czyli Amelie Bea Smith i Benjamin Evan Ainsworth. Zwłaszcza ten drugi doskonale odnajduje się w roli dość niepokojącego, często paskudnie zachowującego się dziesięciolatka, który jednak od czasu do czasu potrafi być również sympatyczny i ujmujący.

Nawiedzony dwór w Bly to serial, który oceniam mimo wszystko odrobinę niżej niż Nawiedzony dom na wzgórzu. Może spodziewałem się trochę czego innego, a może po prostu tamta opowieść miała w sobie więcej horroru, który lubię. Może też chodzi o to, że do połowy tej produkcji miałem problem, by zaangażować się w to, co dzieje się na ekranie. Druga połowa wynagrodziła mi to jednak w sposób całkowicie satysfakcjonujący.

Atuty

  • O wiele lepsza druga połowa, w której fabuła jest o wiele ciekawsza i wywołuje więcej emocji;
  • Dobrze skonstruowane i zagrane postacie;
  • Zdjęcia, muzyka;
  • Umiejętnie budowany klimat

Wady

  • Gorsza pierwsza połowa, w trakcie której miałem problem, by zaangażować się w to, co dzieje się na ekranie

Nawiedzony dwór w Bly (2020) to kolejna udana produkcja stworzona dla Netflixa przez Mike’a Flanagana.

8,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper