Zabójczy rejs – recenzja filmu. Mordercza wycieczka jachtem

Zabójczy rejs – recenzja filmu. Mordercza wycieczka jachtem

Jędrzej Dudkiewicz | 18.06.2019, 20:37

Jedna jaskółka wiosny nie czyni, jak głosi znane przysłowie. Dopiero co miałem okazję chwalić serwis Netflix, że pojawił się w nim film rzeczywiście wart uwagi (Jestem matką), a już muszę recenzować produkcję, która może i nie jest tragicznie zła, ale specjalnie dobrą również bym jej nie nazwał. Mowa o komedii Zabójczy rejs w reżyserii Kyle’a Newacheka.

Audrey i Nick Spitzowie to małżeństwo z piętnastoletnim stażem. Niby szczęśliwi, ale jednak magia już nie ta, co na początku związku. Pojawiają się kłamstwa (Nick twierdzi, że został detektywem, a w rzeczywistości wciąż jest dość zwykłym policjantem), a także pretensje, jak choćby Audrey o to, że mąż nigdy nie zabrał jej w obiecaną podróż. Do tej ostatniej wreszcie dochodzi, ale nie wszystko idzie zgodnie z planem. Audrey i Nick poznają w samolocie miliardera Charlesa i przyjmują jego ofertę rejsu jachtem. Problem w tym, że w jego trakcie dochodzi do morderstwa, a Spitzowie stają się głównymi podejrzanymi.

Dalsza część tekstu pod wideo

Zabójczy rejs Netflix recenzja 1

Zabójczy rejs Netflix recenzja 2

Zabójczy rejs – bywa zabawnie, bywa nudno

Zabójczy rejs jest przede wszystkim pastiszem powieści kryminalnych. Dość szybko staje się to oczywiste, jednak twórcy, niezbyt chyba ufając widzom, co chwila przypominają, żeby nie brać wszystkiego na serio. Audrey jest wielką miłośniczką tego typu książek i często komentuje przygody swoje i męża, że to dokładnie tak, jak w dziełach, które czytała. Można to wybaczyć, bo momentami rzeczywiście udaje się tu rozśmieszyć odbiorcę. Zdarzają się pomysłowe żarty, czy to sytuacyjne, czy – głównie – słowne. A jako że to pastisz, to spokojnie można też wybaczyć nagromadzenie coraz bardziej „szokujących” zwrotów fabularnych. Inna sprawa, czy mają one większy sens, ale Zabójczy rejs to tego typu film, że nie ma za bardzo sensu zagłębiać się w to, czy to, co dzieje się na ekranie jest jakkolwiek logiczne. Atrakcji jest więc całkiem sporo, co jednak nie zmienia faktu, że momentami twórcy przestrzeliwują z dowcipami (przy czym należy docenić, że raczej rzadko są one żenujące, bywają po prostu mało śmieszne) oraz i tak jest tu sporo nudy. A film nie jest wszak długi! Od pewnego momentu fabuła zaczyna się robić strasznie powtarzalna, a do tego nie udaje się tu wykorzystać potencjalnie ważnego konfliktu, związanego ze wspomnianym w streszczeniu kłamstwem Nicka. Cały wątek zostaje załatwiony w dosłownie trzy minuty, przy pomocy ze czterech zdań. Szkoda, można z pewnością było wyciągnąć z tego więcej.

Zabójczy rejs – tacy sobie bohaterowie

Jak tak teraz myślę, to chyba powinien był zacząć omawianie Zabójczego rejsu od wspomnienia, że jedną z głównych ról gra tu Adam Sandler. To aktor, którego wiele osób zwyczajnie nie trawi i trudno się dziwić, skoro ma na koncie mnóstwo fatalnych występów. Jak już pisałem, tutaj przynajmniej humor nie jest żenujący, czego można było się w sumie spodziewać biorąc pod uwagę obecność w obsadzie właśnie Sandlera. Gra on tutaj w typowym dla siebie stylu, czyli jest głównie nijaki (paradoksem jest jednak to, że kiedy dostanie dobry scenariusz, to potrafi swoją grą bardzo zaskoczyć na plus. Kto nie wierzy, niech obejrzy Lewy sercowy Paula Thomasa Andersona). Poziomem dostosowuje się do niego znana głównie z Przyjaciół Jennifer Aniston. Oboje się znają, bo wspólnie pojawili się w filmie Żona na niby (to była znacznie gorsza produkcja niż Zabójczy rejs), ale niewiele to pomogło. Nie ma między nimi chemii, a Audrey jest równie nijaka, co Nick. Ostatecznie najlepsze występy zaliczają chyba Luke Evans i Gemma Arterton, oboje bowiem bez skrępowania bawią się materiałem, który dostali od twórców.

Zabójczy rejs Netflix recenzja 3

Ogląda się więc Zabójczy rejs bez większego bólu. Jeśli nie macie innego pomysłu na wieczór, to możecie włączyć Netflixa i sprawdzić, czy spodoba się Wam ta produkcja. Szanse oceniam na 50/50.

Atuty

  • Trochę zabawnych pomysłów i momentów;
  • Fajny pomysł na pastisz powieści kryminalnych;
  • Nieźli Luke Evans i Gemma Arterton (na drugim planie)

Wady

  • Niestety sporo tu też nudy i mało śmiesznych dowcipów;
  • Adam Sandler i Jennifer Aniston są całkowicie nijacy

Zabójczy rejs nie jest może najgorszym filmem Netflixa, ale nie zmienia to faktu, że raczej średnia produkcja.

5,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper