Avengers: Koniec gry – recenzja filmu. Love Marvel 3000 (spoilery!)

Avengers: Koniec gry – recenzja filmu. Love Marvel 3000 (spoilery!)

Jędrzej Dudkiewicz | 30.04.2019, 19:38

Minęło trochę czasu, jestem po drugim seansie Avangers: Koniec gry, duża część z Was pewnie też już widziała film. Można więc w końcu porozmawiać o nim ze spoilerami, bowiem pisanie recenzji bez nich jest szalenie trudne: żeby odpowiednio docenić to, co zrobił Marvel i bracia Russo trzeba pokazywać na przykładach, co się udało (a co ewentualnie nie). Zaczynamy.

Avengers: Koniec gry – trzy filmy w jednym

Dalsza część tekstu pod wideo

Przede wszystkim trzeba jasno powiedzieć, że już w pierwszych dziesięciu, piętnastu minutach dochodzi do dość szokującej sceny. Ocalali członkowie Avengers odnajdują Thanosa, by odebrać mu kamienie nieskończoności i kolejnym pstryknięciem przywrócić wszystkie poległe istoty we wszechświecie do życia. Okazuje się jednak, że tytan zniszczył kamienie, a podsumowaniem złości wszystkich jest odrąbanie mu głowy przez Thora, który w końcu wycelował w tę część ciała. W ten oto sposób zaczyna się pierwszy film z trzech, które składają się na Avengers: Koniec gry. Co mam na myśli? Typowa struktura tego typu produkcji jest podzielona na trzy akty: w pierwszym następuje zawiązanie akcji oraz twist, który zmienia sytuację bohaterów, drugi to ich zmaganie się z przeciwnościami, aż przed trzecim dochodzi do kolejnego twistu, postacie wystawione są na najcięższą próbę, są bliscy przegranej, ale ostatecznie odnoszą sukces i następuje zakończenie. W Końcu gry każdy z tych aktów to osobny film, utrzymany w innej konwencji. Wpierw mamy zaskakująco spokojny dramat psychologiczny, którego tematem jest radzenie sobie ze stratą oraz z porażką. Każdy z Avengersów reaguje inaczej: Tony Stark zakłada rodzinę, Kapitan prowadzi grupę wsparcia i stara się pomagać innym, Czarna Wdowa stara się trzymać przy życiu Avengersów jako grupę, Thor pogrąża się obżarstwie, pijaństwie i różnorakich rozrywkach. Później dostajemy tak zwany heist movie, czyli film, w którym chodzi o opracowanie planu i wykradzenie czegoś. Avengersi, dzięki informacjom uzyskanym od Ant-Mana oraz inteligencji Tony’ego Starka cofają się w przeszłość do trzech różnych momentów, by zdobyć wszystkie kamienie nieskończoności. Trzeci i ostatni akt, a zarazem film, to już klasyczne superbohaterskie starcie ze złoczyńcą. W ten sposób skonstruowana produkcja, trwająca w końcu trzy godziny, ani przez chwilę nie nuży, daje oddech i oferuje najróżniejsze formy rozrywki.

Avengers Koniec Gry Recenzja Spoilery 1

Avengers: Koniec gry – hołd dla uniwersum

Udaje się przy okazji jednocześnie stworzyć osobny film, kontynuację oraz złożyć hołd całemu, budowanemu od jedenastu lat uniwersum. Myślę, że nawet ludzie w Marvelu, w tym Kevin Feige, nie byli pewni, czy ich eksperyment się powiedzie i nie mieli wszystkiego zaplanowanego od A do Z. Tym bardziej należy docenić to bezprecedensowe osiągnięcie (nie mówiąc już o tym, że wszelkie próby naśladownictwa przez inne wytwórnie kończą się klapą). Twórcy Końca gry zaś doceniają swoich fanów, nowi Avengersi są też i listem miłosnym od fanów superherosów do fanów superherosów i podziękowaniem za obecność w kinie na każdej części cyklu, siedzenie w oczekiwaniu na sceny po napisach, tworzenie teorii. Pełno tu mniejszych i większych nawiązań do wcześniejszych filmów, mrugnięć okiem oraz odniesień do komiksów. Na Youtubie można znaleźć już kilkudziesięciominutowe filmiki, które omawiają wszystkie tego typu rzeczy, nie ma więc sensu wymieniać ich wszystkich tutaj. Należy jednak napisać, że dostarczają one mnóstwo radości osobom uważnie śledzącym to, co przez jedenaście lat działo się na ekranie. Sceny takie, jak Kapitan Ameryka walczący sam ze sobą, czy mówiący Hail Hydra, by osiągnąć cel są prawdziwie satysfakcjonującymi i bardzo zabawnymi momentami.

Avangers: Koniec gry – podsumowanie historii trzech postaci

Koniec gry przynosi nomen omen zakończenie historii trzech najważniejszych postaci uniwersum: Tony’ego Starka, Kapitana Ameryka oraz Thora. Wszystko zaczęło się w momencie, gdy ten pierwszy postanowił obwieścić całemu światu: Jestem Iron Manem. Tymi słowami zakończył też zresztą swoją przygodę. W międzyczasie przeszedł bardzo długą drogę, od bycia egoistą, myślącym tylko o swoim interesie, aroganckim dupkiem do człowieka, który jest gotowy bez wahania poświęcić wszystko, by uratować ludzkość. Składa w związku z tym ofiarę ze swojego życia, co pozwala w końcu mu odpocząć i zaznać spokoju. Z kolei Kapitan w zasadzie przeszedł odwrotną ścieżkę przemiany. Wyrwany ze swoich czasów, przekonany, że nie czeka go już nic osobistego, poświęcił swoje życie w służbie innym, by przewodzić Avengersom i świecić przykładem, honorem i prawością. W końcu jednak zrozumiał, że ma prawo również do własnego szczęścia, więc gdy zwracał kamienie nieskończoności do czasów, z których zostały one zabrane, został w roku 1970, by wreszcie wieść życie, którego nigdy nie miał i na które zasługiwał, jak mało kto, u boku ukochanej Peggy Carter. Warto podkreślić, że przy okazji zwieńczenie znajdują tu wątki rozpoczęte już w Czasie Ultrona, a rozwinięte przede wszystkim w Wojnie Bohaterów. Thor również doszedł do ciekawego miejsca: od boga piorunów, przekonanego o własnej wyjątkowości i mocy, do człowieka złamanego, zniszczonego porażką i wyrzutami sumienia, które ostatecznie jest gotów przekuć w odnalezienie nowej drogi. Wszystkie trzy historie są świetnie poprowadzone, od pierwszych do ostatnich filmów. Nie zobaczymy już Roberta Downeya Jr., ani Chrisa Evansa. Nie wiadomo, co z Chrisem Hemsworthem, aczkolwiek mam ogromną nadzieję, że dołączy do Strażników Galaktyki, bo ma z nimi doskonałą chemię i otwiera to – razem z nieznającą Star-Lorda Gamorą – mnóstwo intrygujących możliwości i potencjalnych konfliktów.

Avengers Koniec Gry Recenzja Spoilery 2

Avengers: Koniec gry – co nie zagrało

Koniec gry to film wspaniały, niepozbawiony jednak kilku wad. Po pierwsze, chociaż sami twórcy się z tego podśmiewają i ubezpieczają się podkreślając, że kinowe podróże w czasie nie mają sensu, to jednak jeśli bardzo się chce rozkładać ten wątek na czynniki pierwsze, łatwo można znaleźć niekonsekwencje. Jak chociażby to, że Kapitan Ameryka nie powinien pojawić się pod koniec filmu jako starzec, bo wiódł swoje życie w innej linii czasowej. Nie do końca też jest jasne, jak Nebula z 2014 roku dała radę przetransportować cały statek Thanosa do teraźniejszości. Z Nebulą ogółem jest spory problem, bo ma ona tendencję do nie mówienia o bardzo ważnych kwestiach wtedy, gdy jest na odpowiedni czas. W trakcie planowania podróży w czasie powinna podzielić się dwiema kluczowymi informacjami: po pierwsze, że w 2014 roku Thanos, Gamora i ona sama również szukają fioletowego kamienia mocy (może więc warto nie wysyłać jej na tę misję, albo wysłać więcej osób, albo chociaż wymazać jej częściowo pamięć). Po drugie, że żeby zdobyć pomarańczowy kamień duszy należy poświęcić coś, co się kocha, więc ci, którzy tam lecą muszą być gotowi na śmierć.

Skoro już przy tym jesteśmy, to scena na Vormirze, gdzie Czarna Wdowa i Hawkeye kłócą się o to, kto ma się poświęcić, by zdobyć kamień nie została zbyt dobrze rozegrana. Zamiast poruszać, zaczyna być zwyczajnie głupia. Bo wygląda to trochę tak: ja się zabiję. A nie, bo właśnie, że ja i twoja stara. A ja się zabiję razy nieskończoność plus jeden. Oczywiście rozumiem, dlaczego oboje uważają, że to oni mają zginąć, jednak można to było lepiej poprowadzić. Warto tu też dodać, że przydałoby się jakieś wspomnienie o Nataszy podczas pogrzebu Tony’ego Starka. W końcu Czarna Wdowa również poświęciła się dla sprawy, a wygląda, że o niej zapomniano.

No i w końcu Thanos. Nie mam problemu z tym, że jest go tu znacznie mniej. Ba, nie miałbym nic przeciwko, gdyby po tym, jak Thor odrąbał mu głowę, więcej się w filmie nie pojawił. To, że jest go mniej jest zrozumiałe: tak, jak Wojna bez granic była produkcją przede wszystkim o nim, jego sposobie myślenia i realizacji planu, tak Koniec gry traktuje już przede wszystkim o działaniach znanych nam bohaterów. Problem w tym, że pojawia się tu Thanos z 2014 roku, nie mający jeszcze kamieni, dopiero zaczynający ich szukać i tworzyć plan. Osłabia to stawkę końcowego starcia, bowiem ani on nie zna swoich przeciwników, ani nic im (jeszcze) tak naprawdę nie zrobił.

Avengers Koniec Gry Recenzja Spoilery 3

Avengers: Koniec gry – co dalej

Są to jednak tak naprawdę niewielkie mankamenty, zwłaszcza w porównaniu z ilością dobrych rzeczy, które zaserwowali widzom twórcy. Spektrum emocji, które towarzyszyły mi zarówno przy pierwszym, jak i drugim seansie było naprawdę ogromne. Ani przez chwilę się nie nudziłem, byłem pod wrażeniem wielu inteligentnych pomysłów, a przede wszystkim tego, jak bardzo udało się Marvelowi stworzyć generalnie spójną opowieść rozłożoną na łącznie dwadzieścia dwa filmy. Jasne, da się znaleźć tu i ówdzie – tak jak w Końcu gry – różne nieścisłości czy absurdy. Nie o to jednak chodzi. Przez jedenaście lat śledziliśmy losy wielu bohaterów, część z nich poznaliśmy dopiero co (notabene bardzo dobrze, że filmie jest tak mało Kapitan Marvel i chociaż pomaga, to jednak nie ona ostatecznie pokonuje Thanosa – byłoby to bardzo dziwne i nie na miejscu).

Pytanie, co dalej. Prawdę mówiąc, nie wiem. Na pewno wkrótce w kinach będzie Spider-Man: Daleko od domu, który ma ostatecznie zakończyć trzecią fazę MCU. Nie mam jednak pojęcia, co dalej Marvel będzie miał nam do zaproponowania, w jaki sposób sprawi, że znów będziemy chcieli poświęcać czas i energię na śledzenie losów bohaterów, którzy w końcu będą musieli zmierzyć się z jeszcze większym zagrożeniem niż Thanos (jest to możliwe, spokojnie). Na pewno będzie trochę dziwnie bez Iron Mana i Kapitana Ameryka w wykonaniu Chrisa Evansa. Należy jednak wierzyć, że Kevin Feige i spółka podołają stojącemu przed nimi zadaniu.

Kończę już tę recenzję i ciągle łapię się na tym, że chciałbym jeszcze o tym napisać, jeszcze ten motyw omówić. Tak samo jak docenić świetną muzykę, bardzo dobre efekty specjalne, czy wręcz doskonały casting: naprawdę trudno byłoby sobie wyobrazić lepszych aktorów w poszczególnych rolach, dla niektórych z nich zresztą MCU było trampoliną do wielkiej kariery, względnie powrotem do niej. Ale to właśnie jest piękno tego, co zaoferował nam Marvel. Można o tym gadać godzinami, zachwycać się najdrobniejszymi kwestiami i po prostu cieszyć się, że żyjemy w czasach, gdy ktoś postanowił zrealizować tak śmiały eksperyment. Zakończony całkowitym sukcesem.

Atuty

  • Wspaniała, poruszająca historia, która doskonale podsumowuje uniwersum oraz wszystkie wątki;
  • Bardzo dobre zakończenie drogi przebytej przez bohaterów; Mnóstwo emocji i zero nudy;
  • Świetne tempo;
  • Muzyka, efekty specjalne, aktorstwo;
  • Humor;
  • Nawiązania i mrugnięcia okiem do wcześniejszych filmów

Wady

  • Trochę nielogiczności i niekonsekwencji fabularnych;
  • Jeden słabo rozegrany emocjonalnie moment;
  • Thanos jest mniej ciekawy, a starcie z nim ma obniżoną stawkę

Avengers: Koniec gry to doskonałe podsumowanie uniwersum Marvela, wielkiej i wspaniałej jedenastoletniej kinowej przygody.

9,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper