Gry rządzą ekranem! Netflix, Prime Video i HBO ścigają się o największe marki

Gry rządzą ekranem! Netflix, Prime Video i HBO ścigają się o największe marki

Łukasz Musialik | Dzisiaj, 10:00

Pamiętacie jeszcze czasy, gdy ogłoszenie filmowej adaptacji gry wideo wywoływało głównie grymas zażenowania? Te niesławne produkcje z lat 90. i wczesnych 2000., które z szacunkiem dla materiału źródłowego miały tyle wspólnego, co grzybobranie z fizyką kwantową. Dziś sytuacja obróciła się o 180 stopni. Żyjemy w złotej erze seriali opartych na grach, a produkcje takie jak „Fallout”, „The Last of Us” czy „Arcane” nie tylko nie przynoszą już wstydu, ale szturmem zdobywają szczyty list przebojów na platformach streamingowych, bijąc rekordy oglądalności i zbierając nagrody.

Co takiego się zmieniło, że klątwa adaptacji gier wideo wreszcie prysła? Przede wszystkim Hollywood zrozumiało, że gracze to już nie jest wąska, niszowa grupka nastolatków zamkniętych w piwnicach. To potężna, globalna publiczność licząca miliardy ludzi, którzy wychowali się na interaktywnych opowieściach i są głęboko związani z grami, które znają od lat.

Dalsza część tekstu pod wideo

Zaangażowanie twórców gier kluczem do sukcesu

Platformy streamingowe, toczące ze sobą bezwzględną wojnę o subskrybenta, dostrzegły w grach wideo niewyczerpane źródło gotowych, przetestowanych rynkowo franczyz z lojalnymi fanami. Zmieniło się jednak nie tylko podejście biznesowe, ale i artystyczne. Zamiast traktować gry jako zbiór luźnych pomysłów, producenci zaczęli podchodzić do nich z szacunkiem, na jaki zasługują. Kluczem okazało się zaangażowanie samych twórców gier w proces produkcyjny.

Neil Druckmann, twórca „The Last of Us”, był showrunnerem serialu HBO, dbając o wierność narracyjną i fabularną. Todd Howard, mózg operacyjny serii „Fallout”, pełnił rolę producenta wykonawczego przy serialu Amazona, pilnując, aby satyryczny i absurdalny duch postapokaliptycznego świata został idealnie odwzorowany. To już nie są tanie skoki na kasę, ale wysokobudżetowe, prestiżowe produkcje, w które inwestuje się setki milionów dolarów. Efekt? Widzowie to oglądają. I to na skalę światową.

Liczby mówią same za siebie i nie pozostawiają złudzeń. Serial „Fallout” od Amazon Prime Video w ciągu zaledwie pierwszych 16 dni od premiery przyciągnął przed ekrany ponad 65 milionów widzów, stając się globalnym fenomenem i jedną z najchętniej oglądanych produkcji w historii platformy. Krytycy i fani byli zgodni - serial w mistrzowski sposób przeniósł unikalny, postapokaliptyczny klimat gry na mały ekran. Nie inaczej było z „The Last of Us” na HBO. Serial, opowiadający o podróży Joela i Ellie przez zniszczoną przez grzyba Amerykę, stał się drugim największym debiutem w historii stacji (tuż po „Rodzie Smoka”), gromadząc średnio ponad 30 milionów widzów na odcinek i zdobywając aż osiem nagród Emmy. Dodatkowo udowodnił, że opowieść z gry może być świetnym materiałem na serial.

Gry mogą być jak kura, która znosi złote jajko

Nie można też zapominać o „Arcane” od Netfliksa, bazujący na uniwersum „League of Legends”. Ta przepiękna wizualnie animacja nie tylko zachwyciła krytyków (zdobywając 100% pozytywnych recenzji na Rotten Tomatoes), ale stała się też pierwszym serialem streamingowym, który zdobył nagrodę Emmy dla najlepszego programu animowanego. Te przykłady to nie wyjątki - to już norma, która tylko udowadnia, że gry w streamingu mogą być przepisem na sukces. Wystarczy odpowiednie podejście i zaangażowanie.

Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że ta relacja działa w obie strony, tworząc potężną maszynę synergii. Sukces serialu „Fallout” spowodował prawdziwą eksplozję zainteresowania grami z tej serii. Sprzedaż „Fallout 4” (gry z 2015 roku) wzrosła o niewiarygodne 7500%, a starsze odsłony oraz sieciowy „Fallout 76” również wróciły na szczyty list bestsellerów. Podobnie było z „Cyberpunk 2077”, który po premierze świetnego serialu anime „Cyberpunk: Edgerunners” przeżył drugą młodość, odzyskując tym samym zaufanie graczy po nieudanej premierze zabugowanej gry.

Platformy streamingowe doskonale zdają sobie sprawę z tego potencjału. Dlatego kolejka nadchodzących adaptacji jest dłuższa niż kiedykolwiek. Amazon pracuje nad serialami na podstawie „God of War” i „Tomb Raider”, Netflix ma w planach ekranizacje „BioShocka” czy „Assassin’s Creed”, a HBO szykuje kolejny sezon „The Last of Us”. Gry wideo przestały być traktowane jako gorszy rodzaj rozrywki. Stały się nowym, dominującym źródłem własności intelektualnej (IP) dla Hollywood, przejmując pałeczkę, którą przez ostatnią dekadę dzierżyły komiksy.

Podsumowanie

Jesteśmy świadkami zmiany w popkulturze. Adaptacje gier wideo, niegdyś synonim porażki, dziś są najchętniej oglądanymi produkcjami na platformach streamingowych. Sukces ten wynika z połączenia trzech czynników - gigantycznej, globalnej widowni graczy, ogromnych budżetów produkcyjnych oraz, co najważniejsze, szacunku dla materiału źródłowego i zaangażowania twórców gier w proces adaptacji. Produkcje takie jak „Fallout” czy „The Last of Us” udowadniają, że gry oferują jedne z najciekawszych i najbardziej angażujących historii, z których Hollywood powinien czerpać całymi garściami.

Łukasz Musialik Strona autora
Pasjonat gier od samego dzieciństwa, kiedy to swoją pierwszą konsolę dostał od rodziców. Od tamtej pory zafascynowany grami i ich światem, ponieważ jako dorosły uważa, że to nie tylko rozrywka, ale także sztuka, która może nas uczyć, inspirować i poruszać emocje. Nieustannie poszerza swoją wiedzę i doświadczenie w dziedzinie gier i konsol, aby móc dostarczać innym jak najbardziej wartościowe treści.
cropper