
Nie tylko Titanic. Dziesięć filmów o katastrofach statków
Jedną z najciekawszych premier Netflixa pod koniec tego roku jest bez wątpienia miniserial “Heweliusz”. Pięcioodcinkowa produkcja w reżyserii Jana Holoubka opowiada o tragedii pasażerów tytułowego promu, który w 1993 roku wpadł w sam środek potężnego sztormu i zatonął, pochłaniając życie 56 osób oraz prowokując pytania o to, kto ponosi odpowiedzialność za tę katastrofę.
Podstawą scenariusza, napisanego przez Kaspera Bajona, stał się reportaż Adama Zadwornego “Heweliusz. Tajemnica katastrofy na Bałtyku”, w którym autor spojrzał na feralny incydent z 1993 roku z wielu perspektyw. W pierwszej części odtworzył dramatyczne wydarzenia na pokładzie promu, który wpadł w potężny sztorm o sile 12 stopni w skali Beauforta, szybko zaczął się przechylać, a następnie obrócił do góry dnem. Zadworny opisuje też nieudaną akcję ratunkową, po czym przechodzi do analizy przyczyn tragedii. Sięga do dawnych akt sprawy, rozmawia ze świadkami, ekspertami, a nawet z ówczesnymi urzędnikami – odpowiedzialnymi nie tylko za koordynację akcji ratunkowej, ale również za dopuszczenie promu do użytku. W ten sposób próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie, co tak naprawdę doprowadziło do katastrofy, która naznaczyła życie rodzin ofiar na długie lata.
Im bliżej premiery serialu Jana Holoubka, tym więcej — rzecz jasna — porównań do słynnego “Titanica” Jamesa Camerona, którego tragedia również obrosła wieloma mitami i nawet kilka dekad później wciąż budziła emocje. Nic więc dziwnego, że superprodukcja z 1997 roku cieszyła się tak ogromną popularnością. Nie był to oczywiście pierwszy, ani też ostatni film o katastrofie wielkiego okrętu — większość z nich oparto na faktach. Produkcje te zwykle przyciągały do kin tłumy widzów, co można tłumaczyć z jednej strony mechanizmem podobnym do tego, który działa w przypadku horrorów, z drugiej zaś – ich ogromną widowiskowością. To jednak także najbardziej jaskrawy przykład zderzenia potęgi natury z ludzką technologią, która, zwłaszcza w poprzednich dekadach, od początku stała w tym starciu na straconej pozycji. Wybraliśmy dziesięć najciekawszych filmów opowiadających o katastrofach morskich.




SOS Titanic
Brytyjski film z 1958 roku, którego scenariusz został oparty na książce Waltera Lorda, starającej się zrekonstruować przebieg najsłynniejszej katastrofy statku, którą dekady później zajmie się również James Cameron. Obraz Roya Warda Bakera długo uchodził za najbardziej precyzyjną próbę zrekonstruowania dziejów feralnego rejsu, będąc najdroższym angielskim filmem tych czasów, z budżetem sięgającym zawrotne wtedy 600000 funtów. Mimo bardzo dobrych recenzji nie cieszył się jednak wielkim zainteresowaniem samych widzów.
Ostatnia podróż
Głośny film z 1960 roku opowiada o katastrofie luksusowego liniowca, do której dochodzi po poważnej awarii w kotłowni. Z dzisiejszej perspektywy wygląda on dość nieporadnie, ale wiele można mu wybaczyć, bo był to jeden z pierwszych obrazów katastroficznych, zrealizowanych w USA. Początkowo w rolę Hanka Lawsona miał się tu wcielił słynny Sidney Poitier, ale ostatecznie został zastąpiony przez Woody Strode’a. Ekipa realizująca film używa tu statku SS Ile de France, czego mocno obawiać - ze względów marketingowych - miała się sama francuska linia, dokładając wszelkich starań, by z dziobu maszyny usunąć jej nazwę i nie używać jej w żaden sposób w trakcie filmu.
Tragedia Posejdona
O ile do realizacji poprzedniego filmu można było mieć sporo zastrzeżeń, o tyle już widowisko Ronalda Neame’a z 1972 roku jest niezwykle efektowne i do dziś ogląda je się znakomicie. Lekko komediowy początek może wprawić w lekką konfuzję, później jednak już mamy do czynienia z rasowym kinem katastroficznym, ze świetną rolą nieodżałowanego Gene’a Hackmana, który wciela się tu w postać wielebnego Franka Scotta.
Posejdon
Ponad trzy dekady po premierze wspominanego już wcześniej, wciąż bardzo dobrego filmu Neame’a, do tematu powrócił reżyser zdecydowanie najmocniej kojarzony z tymi motywami, czyli Wolfgang Petersen, realizując zwyczajny remake tamtego filmu. Pomimo okazałego budżetu, który wyniósł ponad 160 milionów dolarów, a także grupy dobrych aktorów, na czele z Kurtem Russellem i Richardem Dreyfussem film nie zrobił wielkiego wrażenia na widzach i krytykach, choć zdołał zwrócić koszty produkcji.
Gniew Oceanu
Sześć lat wcześniej niemiecki reżyser, który dał się poznać przede wszystkim za sprawą słynnego “Okrętu”, zrealizował inny film, toczący się na morzu, podczas obfitego sztormu, biorąc za podstawę scenariusza książkę Sebastiana Jungera. Obraz był w swoim czasie jedną z najdroższych superprodukcji w Hollywood, ale na szczęście dla studia Warner Bros. Pictures, przyniósł ponad dwukrotnie większe pieniądze z samych wpływów z box office, co zawdzięcza również solidnej obsadzie, z George’m Clooneyem i Markiem Wahlbergiem na czele.
Sztorm
Scenariusz tego filmu Ridleya Scotta został oparty na faktach. Relacjonuje on dzieje grupy trzynastu nieopierzonych kadetów, których zabiera na kilkumiesięczny rejs szkoleniowy kapitan żaglowca “Albatros”, grany przez Jeffa Bridgesa. Podczas tej podróży grupa musi się skonfrontować z potężnym sztormem, z którego nie wszyscy wyjdą cało i zdrowo, a nadzór kapitana nad grupką młodych żeglarzy stanie się później przedmiotem zainteresowania ławy przysięgłych. W wielu opracowaniach pojawia się porównanie tego filmu do “Stowarzyszenia umarłych poetów”, głównie ze względu na samą końcówkę.
Śmiertelny rejs
Nie wszystkie filmy katastroficzne, rozgrywające się na łodziach, muszą być z konieczności zapisem zmagań załogi i pasażerów o przetrwanie. Katastrofa statku często służy jako motyw do przeróżnych wariacji gatunkowych i tak jest właśnie w tym przypadku. Bohaterami obrazu jest grupa piratów, która postanawia wejść na pokład ekskluzywnej Argonautiki, by obrabować przebywających tam bogaczy. Na miejscu, zamiast kosztowności, zastają jednak głównie ich zmasakrowane ciała, a wkrótce sami przekonują się o tym kto tak naprawdę jest odpowiedzialny za tą krwawą łaźnię. Film z Treatem Williamsem i Femke Janssen nie okazał się wielkim wygranym w box office, ale później doczekał się uznania, a nawet status dzieła kultowego, łączącego horror z kinem akcji.
Sztorm na Bałtyku
Zdecydowanie słabiej pamiętany jest dziś film z 2003 roku, w którym zagrali m.in. Donald Sutherland i Jurgen Prochnow. W centrum wielkiego śledztwa, prowadzonego przez pewnego dziennikarza jest tu przypadek zatonięcia promu Estonia w 1994 roku, który spowodował śmierć 852 osób. Ów dziennikarz odkrywa nieznane fakty, mające świadczyć o tym, że nie był to żaden przypadek, a raczej precyzyjna akcja agentów wywiadu, która miała zapobiec przemytowi zaawansowanej broni do USA.
Czas próby
Film Walta Disneya, w reżyserii Craiga Gillespie ma świetną obsadę. Głównego bohatera, pracownika straży przybrzeżnej, który rusza na ratunek ludziom uwięzionym na tankowcu, podczas ogromnego sztormu, gra Chris Pine, a obok niego występują tu m.in. Casey Affleck, Ben Foster, Eric Bana, Holliday Granger, Kyle Gallner i Rachel Brosnahan. Scenariusz do tego filmu został oparty na książce Michaela Tougiasa i Casey Shermana, opowiadającej o akcji ratunkowej załogi SS Pendleton, prowadzonej przez Straż Przybrzeżną Stanów Zjednoczonych w 1952 roku.
Wszystko stracone
W kontekście filmu z 2013 roku zdecydowanie zbyt często przywoływano tytuł jednego z najbardziej znanych dzieł Ernesta Hemingwaya, od którego jednak bardzo ciężko się uwolnić. Rzeczywiście bowiem mamy tu do czynienia z prawdziwym jednoosobowym widowiskiem, filmem w którym wypowiadający niewiele słów bohater - grany przez zmarłego przed miesiącem Roberta Redforda - zmaga się zarówno ze swą przeszłością, jak i bezwzględnymi siłami natury, będąc zmuszonym do walki o życie, po tym gdy jego jacht uderza w kontener i zaczyna nabierać wody. Kręcony po części na morzu obraz wciąga jak najlepszy film akcji, a sam Redford udowadnia, że bez wątpienia był jednym z największych aktorów wszech czasów, potrafiąc utrzymać widza w napięciu do samego końca.
Przeczytaj również






Komentarze (21)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych