Wielkie gry odchodzą w cień. Ich zabójcę nosisz przy sobie każdego dnia

Wielkie gry odchodzą w cień. Ich zabójcę nosisz przy sobie każdego dnia

Łukasz Musialik | Dzisiaj, 14:00

Social gaming jako taki zabija tradycyjne gry i wszyscy to widzą. To proces, który dzieje się na naszych oczach. Jest cichy, lecz bezwzględny. W kieszeni każdego z nas tyka bomba, która zdetonowała stary porządek, a jej odłamki powoli zmieniły rynek cyfrowej rozrywki. Tą bombą jest smartfon.

Rewolucja nie przyszła z hukiem nowej konsoli czy przełomowej karty graficznej. Przyszła w formie darmowej aplikacji, którą można pobrać w minutę, czekając na autobus. Gry społecznościowe, bo o nich mowa, dokonały czegoś, co nie udało się żadnemu innemu segmentowi rynku, tworząc gracza z niemal każdego.

Dalsza część tekstu pod wideo

Call of Duty: Modern Warfare 3 - uśmiech
resize icon

Statystyki są nieubłagane

Jeszcze kilka lat temu rynek był zdominowany przez produkcje tworzone z myślą o PC i konsolach. Dziś, według najnowszych raportów rynkowych, segment gier mobilnych (będący w dużej mierze tożsamy z grami społecznościowymi) generuje ponad 50% globalnych przychodów całej branży, zostawiając daleko w tyle tradycyjnych gigantów.

Tytuły takie jak Candy Crush Saga, Roblox czy Coin Master to nie tylko gry, a globalne platformy społecznościowe z setkami milionów aktywnych użytkowników dziennie. Ich siła nie leży w fotorealistycznej grafice czy głębokiej fabule, ale w dostępności, prostych mechanikach i mistrzowskim wpleceniu w naszą codzienną potrzebę interakcji ze światem rozrywki.

Możliwość rywalizacji ze znajomymi, wysyłania sobie wirtualnych prezentów czy budowania wspólnoty stała się potężniejszym magnesem niż najbardziej wciągająca historia dla jednego gracza. Model biznesowy free-to-play, oparty na dobrowolnych mikropłatnościach, okazał się strzałem w dziesiątkę, otwierając portfele milionów ludzi, którzy nigdy nie wydaliby nawet kilkuset złotych na „pudełkową” grę, co na „wirtualne gadżety”.

Black Myth: Wukong na smartfonie
resize icon

Stary porządek

Produkcja wysokobudżetowej gry AAA na konsole i PC to dziś proces trwający lata i pochłaniający setki milionów, o ile nie miliardów dolarów. Ryzyko finansowej klapy jest ogromne, a oczekiwania graczy wyśrubowane do granic możliwości. Tradycyjne gry, oparte na jednorazowym zakupie, muszą walczyć o ograniczony czas i uwagę konsumenta, który ma do dyspozycji nieskończoną liczbę darmowych gier w swoim telefonie.

Wydawcy, widząc odpływ kapitału w stronę segmentu mobilnego, sami próbują implementować jego mechanizmy do swoich flagowych tytułów. Skutkiem są gry-usługi, przepustki sezonowe, i tak krytykowane przez hardkorowych graczy skrzynki z losową zawartością (lootboxy). To rozpaczliwa próba adaptacji, która często prowadzi do rozmycia DNA produktu.

Opowiadanie angażujących, zamkniętych historii staje się coraz mniej opłacalne w świecie, gdzie liczy się nieustanne utrzymywanie uwagi gracza i zachęcanie go do regularnych, drobnych wydatków. Weterani branży z nostalgią wspominają czasy, gdy gra była kompletnym, skończonym dziełem. Dziś coraz częściej jest platformą do monetyzacji, a gracz staje się nie tyle odbiorcą, co zasobem. Czy oznacza to jednak definitywny koniec gier, jakie znaliśmy i kochaliśmy przez dekady? Ogłoszenie zgonu byłoby przedwczesne, ale naiwnością byłoby ignorowanie widocznej transformacji. To nie tyle śmierć, co brutalna zmiana ekosystemu. 

Wciąż jest i będzie miejsce na wielkie, filmowe doświadczenia dla jednego gracza, czego dowodzą spektakularne sukcesy takich tytułów jak Baldur’s Gate 3 czy odsłony serii The Last of Us. Tego typu produkcje stają się jednak odpowiednikiem kina artystycznego. Są doceniane przez koneserów, nagradzane, ale stanowiące jedynie wycinek potężnego rynku zdominowanego przez cyfrowy „fast food”. Zmieniła się definicja gracza. Dziś jest nim zarówno nastolatek z najnowszą konsolą, jak i jego mama, układająca kolorowe cukierki na smartfonie w drodze do pracy. Rynek po prostu dojrzał i podzielił się na nisze. Social gaming nie tyle zabił tradycyjną rozrywkę, co przejął masową publiczność, spychając dotychczasowych liderów do narożnika i zmuszając ich do walki o bardziej wymagającego, ale i mniej licznego odbiorcę.

Apple / Hity AAA
resize icon

Podsumowanie

Nie ma wątpliwości, że gry społecznościowe zdominowały rynek pod względem zasięgów i przychodów, rewolucjonizując model biznesowy branży. Ich dostępność i mechanizmy socjalne przyciągnęły setki milionów nowych odbiorców, spychając tradycyjne, wysokobudżetowe produkcje na drugi plan. Choć nie jest to całkowita anihilacja, jesteśmy świadkami głębokiej transformacji, w której gry dla jednego gracza stają się ekskluzywnym doświadczeniem dla koneserów, podczas gdy masowy rynek należy już niepodzielnie do prostych, angażujących i wszechobecnych aplikacji w naszych telefonach. Stara gwardia nie umarła, ale musi podzielić się koroną, a w przyszłości być może będzie musiała ją całkowicie oddać.

Łukasz Musialik Strona autora
Pasjonat gier od samego dzieciństwa, kiedy to swoją pierwszą konsolę dostał od rodziców. Od tamtej pory zafascynowany grami i ich światem, ponieważ jako dorosły uważa, że to nie tylko rozrywka, ale także sztuka, która może nas uczyć, inspirować i poruszać emocje. Nieustannie poszerza swoją wiedzę i doświadczenie w dziedzinie gier i konsol, aby móc dostarczać innym jak najbardziej wartościowe treści.
cropper