
Odkopałem Xboksa 360 z piwnicy, żeby sprawdzić tę serię. I nie żałuję!
Zdarza się, że wystarczy jeden impuls, by odkurzyć dawne sprzęty i poczuć ten specyficzny dreszcz powrotu do przeszłości. Dla mnie takim impulsem była chęć sprawdzenia serii, o którą się otarłem, ale której nigdy nie miałem okazji jej porządnie ograć. Wystarczyło zejść do piwnicy, wydobyć zakurzone pudełko z logiem Xboksa 360 i podpiąć konsolę, by już po chwili przenieść się do czasów, gdy wrestlingowe emocje były częścią codzienności wielu graczy.
I choć od premiery tych gier minęło już sporo lat, zaskoczyło mnie, jak szybko dałem się wciągnąć w świat potężnych ciosów, dramatycznych wejść na arenę i rywalizacji, która momentami wydaje się bardziej filmem niż sportem. THQ stworzyło coś, co dla fanów wrestlingu było spełnieniem marzeń, a ja dopiero teraz zrozumiałem, dlaczego ta seria budziła tak ogromne emocje.
Wrestlingowe szaleństwo
Ostatnio postawiłem sobie mały cel - skompletować całą kolekcję gier wrestlingowych od THQ i później 2K. I muszę przyznać, że jestem już naprawdę blisko mety. To zadanie szybko przerodziło się w świetną okazję, by wrócić do kilku odsłon, których wcześniej nie miałem okazji ograć. W moje ręce trafiły więc m.in. WWE 12, WWE 13, WWE 2K14, czy SmackDown vs Raw 2011. Te ostatnie szczególnie przypomniały mi czasy, gdy jeszcze na PS2 zagrywałem się w starsze części i odkrywałem magię interaktywnego wrestlingu.
Seria SmackDown vs Raw była przez długie lata fundamentem całego gatunku. To tutaj dostaliśmy rozbudowane tryby kariery, możliwość toczenia widowiskowych pojedynków na największych arenach, a także wcielania się w prawdziwe legendy tego sportu. To właśnie ona dała początek wielu mechanikom, które później były rozwijane w kolejnych częściach.
Po SmackDown vs Raw nadszedł czas zmian. WWE 12 i WWE 13 otworzyły nowy rozdział, odświeżając oprawę i wprowadzając narracyjne elementy w kampaniach, które bardziej niż kiedykolwiek przypominały telewizyjne show. Było to też wyraźne przygotowanie gruntu pod erę WWE 2K, gdzie seria zaczęła zmierzać w stronę bardziej symulacyjnego podejścia. I choć nie każdemu ta droga przypadła do gustu, trudno odmówić jej odwagi w szukaniu nowego kierunku.
Dziś, patrząc z perspektywy całej kolekcji, widać wyraźnie, że SmackDown vs Raw to fundament, na którym zbudowano późniejsze odsłony. To seria, która nie tylko oddała klimat wrestlingu, ale też na lata ustawiła poprzeczkę dla gier sportowych w ogóle. Choć marka zmieniała nazwy i przechodziła różne transformacje, jej rdzeń - widowisko, emocje i unikalny charakter wrestlingu - pozostał nienaruszony.
Dobrze, że poszedłem po Xboksa!
Muszę przyznać, że powrót do tych gier był dla mnie ogromną frajdą. Już samo odpalenie WWE 12 czy WWE 13 sprawiło, że poczułem się, jakbym cofnął się w czasie do epoki, kiedy wrestling przeżywał swój kolejny złoty okres. Tryb ShowCase w WWE 13 i WWE 2K14 okazał się prawdziwą perełką - możliwość przeżycia na nowo najbardziej ikonicznych momentów historii WWE była czymś, co nie tylko dawało masę zabawy, ale też przypominało, jak wiele emocji kryło się w tym sporcie.
Oczywiście, graficznie te produkcje nie mają już podejścia do współczesnych odsłon - widać kwadratowe modele postaci, nieco toporne animacje i pewne uproszczenia. Ale to wcale nie przeszkadzało, bo nadrabiały one czymś, czego czasem brakuje dzisiejszym produkcjom. Czuć, że twórcy wiedzieli, jak ważne są nie tylko same walki, ale też cała otoczka – wejścia, komentarze, narracja i klimat, który przyciągał miliony fanów przed telewizory.
Co ciekawe, im dłużej grałem, tym bardziej doceniałem, jak rozwijała się sama seria. SmackDown vs Raw 2011, które jeszcze mocno trzymało się arcade’owej formuły, świetnie kontrastowało z bardziej narracyjnym podejściem WWE 13 i symulacyjnym sznytem WWE 2K14. To trochę tak, jakby obserwować ewolucję dyscypliny - od czystej zabawy i spektaklu po coraz głębsze próby odwzorowania telewizyjnego show.
Finalnie te gry zostawiły mnie z naprawdę ciepłymi wrażeniami. Mimo upływu lat wciąż bawią, a dodatkowo pozwalają zrozumieć, jak wyglądała droga do dzisiejszych odsłon. To była dla mnie mała podróż sentymentalna, ale też przypomnienie, że wrestling w grach wideo ma swoją duszę - i że nawet jeśli grafika się starzeje, emocje pozostają takie same.
Przed ostatnim gongiem
Zanurzenie się w starsze odsłony serii pozwoliło mi docenić, jak wiele fundamentów podłożyły one pod współczesne WWE 2K. To właśnie tam kształtowały się tryby, które dziś uznajemy za standard, a także narracyjne podejście, które dawało graczom coś więcej niż tylko zwykłe pojedynki na ringu. Widać wyraźnie, że choć minęło już sporo lat, serce i pasja do wrestlingu wciąż biją w tych produkcjach, a ich klimat pozostaje absolutnie wyjątkowy.
Dlatego też nie żałuję ani chwili spędzonej przy kompletowaniu tej kolekcji. Te gry pokazują, że wrestling to nie tylko sport czy show - to opowieść, emocje i spektakl w najczystszej formie. I choć seria przez lata zmieniała nazwę i podejście, jedno pozostało niezmienne: uczucie, że każdy mecz na wirtualnym ringu to coś więcej niż walka - to celebracja całej dyscypliny. Tak więc… Wracam do gry!
Przeczytaj również






Komentarze (8)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych