Muzyka ma znaczenie - wybieram 10 najlepszych ścieżek dźwiękowych w historii gier wideo

Muzyka ma znaczenie - wybieram 10 najlepszych ścieżek dźwiękowych w historii gier wideo

Maciej Zabłocki | Wczoraj, 21:30

Są gry, które wspominamy ze względu na fabułę. Są takie, które pamiętamy za kosmiczne mechaniki. Ale są też takie, które zostają w naszych sercach również dzięki muzyce. Wystarczy jedna fraza z głównego motywu, a czujemy się znów w tym samym miejscu i czasie – choćby minęły dekady. Melodia z menu, która automatycznie przenosi nas do lat młodości. Motyw bitewny, który podnosi ciśnienie niczym najlepsza kawa. Ballada, która wbija w fotel mocniej niż najbardziej szokujący zwrot akcji.

Stworzenie dobrego soundtracku to zadanie trudniejsze, niż się pozornie wydaje. Kompozytor nie może po prostu napisać kilku ładnych melodii i liczyć, że będą pasować. Musi doskonale znać tempo gry, wyczuć charakter postaci i zrozumieć dynamikę wirtualnych lokacji – ich klimat, barwę, a nawet to, jak „oddychają” w rytmie rozgrywki. Powinien przewidzieć, ile czasu gracz spędzi na spokojnej eksploracji, kiedy nastąpi dramatyczny zwrot akcji, a kiedy cisza będzie miała większą siłę niż najbardziej podniosły motyw. To wymaga nie tylko talentu muzycznego, ale też umiejętności opowiadania historii dźwiękiem – tak, by w odpowiednim momencie potrafił on wznieść emocje na wyższy poziom lub subtelnie je wygasić.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ścieżka dźwiękowa w grze nie powinna być jedynie tłem – musi stać się równorzędnym bohaterem, który wchodzi w interakcję z graczem. Najlepsze soundtracki nie tylko towarzyszą wydarzeniom, ale je kształtują, nadając scenom ciężar, dramatyzm lub lekkość. Potrafią zmienić zwykłą walkę w epicką bitwę, a prosty spacer po lesie w mistyczną wędrówkę. W tym zestawieniu wybrałem dziesięć ścieżek dźwiękowych, które w moim przekonaniu są prawdziwymi arcydziełami – dziełami, które pokazują, że muzyka w grach jest pełnoprawną sztuką, zdolną poruszać, inspirować i zostać z nami na całe życie. Lecimy od miejsca dziesiątego.

10. Journey (2012) – Austin Wintory

Zaczynamy od mocnego soundtracku, ale też nieco magicznego. Te brzmienia to potężny dowód na to, że soundtrack może być pełnoprawną, samodzielną opowieścią – historią opowiedzianą wyłącznie dźwiękiem. Austin Wintory stworzył muzykę, która rośnie i ewoluuje wraz z graczem. Od subtelnych smyczków i delikatnych tonów w początkowych, spokojnych etapach, po majestatyczne, niemal symfoniczne eksplozje w finałowych scenach. Każdy utwór jest przypisany do konkretnego momentu wędrówki bohatera, a ich kolejność i dynamika sprawiają, że odbiorca czuje emocje nawet wtedy, gdy odłoży pad i zamknie oczy. Wintory nadał muzyce strukturę narracyjną, w której motywy powracają i rozwijają się tak, jak rozwija się postać gracza, tworząc poczucie spójnej, muzycznej podróży.

To pierwsza w historii ścieżka dźwiękowa z gry wideo nominowana do nagrody Grammy w kategorii „Best Score Soundtrack for Visual Media” – obok gigantów pokroju Johna Williamsa czy Hansa Zimmera. Sama gra trwa zaledwie 2–3 godziny, ale muzyka działa niczym emocjonalny kompas, prowadząc przez doświadczenie, które trudno zapomnieć. Co ciekawe, Wintory nie komponował utworów w kolejności scen – układał je według emocjonalnego rytmu całej podróży, a dopiero później dopasowywał do konkretnych wydarzeń w grze.

Twórcy Journey dali mu niemal całkowitą wolność artystyczną, bez ograniczeń gatunkowych czy odgórnych wymagań co do instrumentarium. Dzięki temu partytura wymyka się prostym definicjom – łączy elementy muzyki filmowej, ambientu i kameralnych koncertów smyczkowych, a w kluczowych momentach potrafi wznieść się na poziom monumentalnych aranżacji symfonicznych. To muzyka, która nie tylko podkreśla wrażenia z gry, ale sama w sobie jest przeżyciem, zdolnym poruszyć słuchacza bez względu na to, czy kiedykolwiek przemierzał pustynne krajobrazy Journey.

9. Doom (2016) – Mick Gordon

Mick Gordon udowodnił, że gitarowy riff może być bronią masowego rażenia – dosłownie. Jego soundtrack do Dooma z 2016 roku to czysta adrenalina przelana na dźwięki. Energetyczna, agresywna, ale perfekcyjnie kontrolowana. Każdy takt współgra z intensywnością walki, a konstrukcja utworów odpowiada rytmowi starć i nagłym zmianom sytuacji na polu bitwy. To nie jest po prostu hałas ubrany w metalową estetykę – to kompozycje precyzyjnie zaplanowane, w których moment kulminacyjny zawsze zbiega się z chwilą, gdy gracz przejmuje inicjatywę lub staje naprzeciw fali przeciwników.

Proces tworzenia tego soundtracku był niemal eksperymentalny. Gordon nagrywał gitary przepuszczone przez przemysłowe maszyny, deformował brzmienia cyfrowo i łączył je z elektronicznymi pulsami. W rezultacie powstała muzyka, która nie tylko bije po uszach, ale też działa na poziomie instynktów – przyspiesza tętno, utrzymuje napięcie i motywuje do dalszej walki. Soundtrack zdobył nagrodę BAFTA, a występ Gordona na gali The Game Awards 2016, gdzie zagrał na żywo kilka najbardziej kultowych utworów, przeszedł do historii jako jeden z najmocniejszych muzycznych momentów w branży gier.

Doom z 2016 roku udowodnił również coś, co rzadko się zdarza – że muzyka w odpowiednim kontekście może kształtować sam odbiór gry. Wielu graczy przyznaje, że bez tego soundtracku rozgrywka byłaby mniej intensywna, a mechanika pchania rozgrywki do przodu, czyli nastawiona na agresywny, nieustanny atak, nie miałaby tak potężnego wsparcia emocjonalnego. W tym przypadku dźwięk stał się nie tylko tłem, ale równorzędnym elementem gameplayu, podnoszącym go na wyższy poziom.

8. Chrono Trigger (1995) – Yasunori Mitsuda, Nobuo Uematsu

Chrono Trigger to legenda nie tylko w świecie JRPG-ów, ale i całej branży gier wideo – tytuł, który dla wielu graczy stał się synonimem idealnego połączenia fabuły, mechaniki i muzyki. Yasunori Mitsuda, wówczas początkujący kompozytor w Square, postawił sobie ambitny cel: stworzyć ścieżkę dźwiękową, która będzie podróżą w czasie tak samo, jak gra. Od eterycznego, pełnego melancholii „Corridors of Time” po dramatyczne, porywające „Battle with Magus” – każda nuta jest esencją epoki 16-bitów i dowodem, że ograniczenia technologiczne nie muszą być przeszkodą dla kreatywności. Mitsuda z uporem szukał nowych brzmień, chcąc, by każda lokacja i epoka w grze miały unikalny, rozpoznawalny klimat.

Historia powstawania tego soundtracku jest niemal legendarna. Mitsuda pracował nad nim tak intensywnie, że wyczerpanie organizmu doprowadziło go do szpitala z powodu wrzodów żołądka. W tym momencie jego obowiązki przejął Nobuo Uematsu – już wtedy mistrz w dziedzinie muzyki do gier – który dokończył kilka kluczowych utworów. Ten przymusowy duet połączył świeżość i odwagę młodego twórcy z doświadczeniem oraz wyczuciem weterana, dając w efekcie ścieżkę dźwiękową, która zachowała świeżość i unikalność przez niemal trzy dekady.

Do dziś fani organizują koncerty poświęcone wyłącznie muzyce z Chrono Triggera, a aranżacje orkiestrowe czy jazzowe interpretacje utworów regularnie trafiają na płyty i kanały YouTube. Wielu graczy uważa tę ścieżkę za najlepiej starzejący się soundtrack w historii gier – nie bez powodu. Melodie Mitsudy i Uematsu łączą w sobie coś z klasycznej orkiestracji, prostoty dawnych gier i emocjonalnej siły, która pozostaje uniwersalna niezależnie od upływu czasu czy technologicznych rewolucji.

7. Wiedźmin 3: Dziki Gon (2015) – Marcin Przybyłowicz, Mikołaj Stroiński, Percival

Wiedźmin 3: Dziki Gon to polska duma narodowa, ale jego muzyka szybko wykroczyła poza lokalny folklor, trafiając na salony największych scen koncertowych świata. Marcin Przybyłowicz i Mikołaj Stroiński, we współpracy z folkowym zespołem Percival Schuttenbach, stworzyli ścieżkę, która potrafi być dzika, pierwotna i surowa, a jednocześnie przepełniona melancholią i epicką energią. Utwory takie jak „Steel for Humans” czy „The Fields of Ard Skellig” nie tylko odmalowują świat gry, ale niemal pozwalają poczuć chłód północnych wysp, zapach mokrej ziemi po deszczu czy napięcie przed walką. To muzyka, która żyje w rytmie uniwersum Sapkowskiego i potrafi wciągnąć słuchacza nawet wtedy, gdy ten nie widzi na oczy ekranu.

Twórcy sięgnęli po autentyczne instrumenty ludowe z różnych zakątków Europy Wschodniej – od lir korbowych i fidli po bębny obręczowe – i nagrywali je w warunkach pozwalających uchwycić naturalny pogłos i brzmienie. Dzięki temu muzyka w Wiedźminie 3 nie jest jedynie stylizacją czy imitacją folkloru, lecz jego organiczną, żywą częścią. Ten autentyzm sprawił, że ścieżka dźwiękowa zdobyła dziesiątki nagród i zyskała uznanie zarówno w branży gier, jak i wśród melomanów.

Wpływ tej muzyki na gatunek RPG jest nie do przecenienia – Wiedźmin 3 wyznaczył nowy standard w łączeniu narracji z oprawą dźwiękową, pokazując, że w grach fantasy można odważnie sięgać po regionalne brzmienia i tworzyć z nich coś uniwersalnego. Podczas koncertów „Video Games Live” fragmenty ścieżki z Wiedźmina 3 wywołują gromkie owacje, a niektóre motywy doczekały się aranżacji symfonicznych, które z powodzeniem funkcjonują niezależnie od gry. To nie tylko świetny soundtrack – to przykład, jak muzyka w grze może stać się ambasadorem kultury, przekraczając granice medium i łącząc fanów z całego świata.

6. Halo 3 (2007) – Martin O’Donnell, Michael Salvatori

„Finish the Fight” – hasło promujące Halo 3 – znalazło swoje idealne odbicie w muzyce, która towarzyszyła graczom w tym długo oczekiwanym finale trylogii. Martin O’Donnell i Michael Salvatori połączyli orkiestralny rozmach z eterycznymi chórami, tworząc ścieżkę dźwiękową, która jednocześnie budowała napięcie i niosła poczucie heroizmu. Główny motyw serii, z charakterystycznym gregoriańskim chórem, w trzeciej odsłonie osiągnął absolutną pełnię swojej mocy, stając się niemal hymnem całej społeczności fanów Master Chiefa. To muzyka, która nie tylko towarzyszyła finałowej bitwie o losy galaktyki, ale też nadawała jej podniosły, wręcz sakralny charakter.

Nagrania chóralne realizowano w Seattle z udziałem lokalnych chórów kościelnych, co nadało całości autentycznego, liturgicznego brzmienia. Dźwięk ten został następnie wzbogacony o rozbudowane aranżacje orkiestrowe, które perfekcyjnie wpasowały się w epicką skalę wydarzeń na ekranie. OST sprzedał się w setkach tysięcy egzemplarzy, co w przypadku muzyki do gry wideo jest wynikiem imponującym, a wielu graczy wspomina, że to właśnie dźwięki z Halo 3 sprawiały, że stawka w grze wydawała się jeszcze większa, a każdy moment – ważniejszy.

Do dziś fragmenty soundtracku z Halo 3 są używane w trailerach, fanowskich montażach i materiałach e-sportowych, bo ta muzyka niesie w sobie czystą esencję heroizmu. Jest czymś więcej niż akompaniamentem – stała się częścią tożsamości marki Halo, a jej wpływ na sposób, w jaki gracze zapamiętują tę serię, jest nie do przecenienia.

5. Red Dead Redemption 2 (2018) – Woody Jackson, Daniel Lanois

Red Dead Redemption 2 to muzyczna podróż przez historię Ameryki końca XIX wieku – opowieść o wolności, przemijaniu i ostatnich dniach Dzikiego Zachodu. Woody Jackson, znany z pracy przy pierwszej części, połączył elementy bluesa, country, folku i ambientu, tworząc pejzaż dźwiękowy tak rozległy jak prerie, po których wędrujemy. Jego kompozycje są nierozerwalnie związane z tempem gry – potrafią milczeć przez długie minuty, pozwalając graczowi wsłuchać się w szum wiatru i stukot kopyt, by nagle, w momencie kulminacyjnym, wejść pełnym brzmieniem i nadać scenie niemal filmową intensywność.

Jednym z najbardziej pamiętnych momentów jest wjazd Arthura do Saint Denis – przejście od prostych, polnych akordów do złożonej, miejskiej orkiestracji jest pokazem mistrzostwa montażu dźwięku. OST zdobył nagrodę BAFTA, a utwór „May I Stand Unshaken” w wykonaniu D’Angelo stał się nieformalnym hymnem graczy, symbolizującym wewnętrzną przemianę głównego bohatera. Co więcej, ścieżka dźwiękowa nie jest statyczna – jej ton zmienia się w zależności od stanu zdrowia Arthura i postępu fabuły, co sprawia, że muzyka odzwierciedla jego psychikę i fizyczny upadek.

To przykład perfekcyjnego mariażu muzyki z narracją – kompozycje Jacksona i zaproszonych artystów działają jak wewnętrzny monolog bohatera, subtelnie komentując jego wybory i sytuacje, w których się znajduje. RDR2 udowadnia, że w grach wideo muzyka może nie tylko ilustrować świat, ale też opowiadać własną, równoległą historię.

4. Shadow of the Colossus (2005) – Kow Otani

Kow Otani stworzył muzykę, która jest jednocześnie monumentalna i niezwykle intymna – a to dość rzadko spotykane połączenie w świecie gier wideo. Każda walka z kolosem otrzymała swój unikalny muzyczny scenariusz, starannie budowany od pierwszych, niepewnych dźwięków aż po eksplozję orkiestralnej potęgi w kulminacyjnym momencie. To właśnie te kontrasty – od ciszy i delikatnych akordów po triumfalne, pełne brzmienie sekcji smyczkowej i dętej – sprawiają, że każda konfrontacja nabiera epickiego wymiaru. W Shadow of the Colossus muzyka nie jest jedynie dodatkiem, lecz narzędziem narracyjnym, które prowadzi gracza przez emocjonalne spektrum – od zachwytu nad rozmiarem przeciwnika, przez napięcie walki, po smutek i refleksję po jej zakończeniu.

Paradoksalnie, w tej grze muzyki jest niewiele – cisza wypełnia niemal połowę rozgrywki. To świadomy wybór Otaniego i zespołu Fumito Uedy, który nadaje każdemu dźwiękowemu wejściu większą wagę. Kiedy orkiestra w końcu rozbrzmiewa w pełnej krasie, efekt jest piorunujący – tym mocniejszy, że poprzedza go cisza przerywana jedynie odgłosem kroków bohatera czy szelestem wiatru. OST doczekał się licznych remasterów i reedycji, a krytycy regularnie umieszczają go w zestawieniach najlepszych ścieżek dźwiękowych wszech czasów. Shadow of the Colossus pozostaje dowodem na to, że w muzyce do gier czasem mniej znaczy więcej – a dobrze dobrana nuta w odpowiednim momencie potrafi wyrazić więcej niż całe strony dialogów.

3. Final Fantasy VII (1997) – Nobuo Uematsu

„One-Winged Angel” to utwór-ikona, który w 1997 roku zdefiniował, jak daleko może sięgnąć muzyka w grach wideo. Nobuo Uematsu odważył się połączyć pełną orkiestrę symfoniczną, monumentalny chór i elementy rocka, tworząc kompozycję, która w tamtym czasie była absolutnym przełomem na konsoli PlayStation. Co istotne, nie była to muzyka „ozdobnik” – partytura Uematsu stała się integralnym elementem narracji, budując napięcie i emocje w kluczowych momentach. Niektóre sceny w Final Fantasy VII swoją siłę zawdzięczają właśnie muzyce – to ona dyktowała tempo, wzmacniała dramaturgię i nadawała wydarzeniom filmową skalę.

Przy tworzeniu ścieżki dźwiękowej Uematsu skomponował ponad 85 utworów, z których każdy miał wyraźną tożsamość. Bohaterowie otrzymywali swoje własne motywy przewodnie, a poszczególne lokacje – unikalne aranżacje, oddające klimat danego miejsca, od futurystycznego Midgaru po spokojne wioski na uboczu. OST sprzedał się w milionach egzemplarzy, a jego wpływ widać do dziś. Koncerty „Distant Worlds” czy „Final Symphony” wyprzedają największe sale koncertowe na świecie, a aranżacje utworów z FFVII regularnie pojawiają się w repertuarach orkiestr symfonicznych.

Final Fantasy VII udowodniło, że muzyka w grach może być tak samo wielka, złożona i ambitna jak w najlepszych produkcjach filmowych – a w niektórych przypadkach nawet je przewyższać. To dzieło, które nie tylko podniosło poprzeczkę dla całej branży, ale i stało się inspiracją dla kolejnych pokoleń kompozytorów, pokazując, że wirtualne światy zasługują na muzykę najwyższej próby.

2. The Legend of Zelda: Ocarina of Time (1998) – Koji Kondo

Koji Kondo nauczył całe pokolenie graczy, że gra na flecie może uratować świat – dosłownie. W The Legend of Zelda: Ocarina of Time muzyka została zintegrowana z samą mechaniką rozgrywki w sposób, którego wcześniej w grach nie widziano. Gracz nie był jedynie biernym słuchaczem – sam odgrywał melodie na tytułowej okarinie, a każda z nich miała realny, magiczny wpływ na świat. Przywoływała deszcz, zmieniała porę dnia, otwierała tajemne przejścia czy wzywała wierzchowca. Ta interaktywność sprawiła, że muzyka stała się nie tylko tłem fabularnym, ale i narzędziem gameplayu, co w 1998 roku było absolutnym novum.

Kondo czerpał inspiracje z muzyki celtyckiej, klasycznej i ludowej, łącząc je w brzmienie pełne uroku i ponadczasowej prostoty. Utwory takie jak „Gerudo Valley” z hiszpańską gitarą czy hipnotyzujący „Song of Storms” na stałe wpisały się do popkulturowego kanonu, a ich motywy rozpoznają nawet ci, którzy nigdy nie mieli w rękach pada od Nintendo 64. OST do dziś jest uznawany za wzór, jak perfekcyjnie można połączyć muzykę z narracją i światem gry, a koncerty ze ścieżką dźwiękową z tej Zeldy regularnie wyprzedają największe sale na świecie. To soundtrack, który jest jednocześnie częścią gry, mechanicznym narzędziem i emocjonalnym przewodnikiem po fantastycznym Hyrule – dzieło, które łączy pokolenia graczy tak samo jak opowieści o Linku i księżniczce Zeldzie.

1. The Elder Scrolls V: Skyrim (2011) – Jeremy Soule

„Dragonborn” – monumentalny chór w języku Dovahzul – już w pierwszych sekundach ustawia ton całej przygody. Nie ma tu miejsca na subtelne wprowadzenie – od razu wiemy, że wkraczamy w świat, w którym wszystko jest większe, potężniejsze i bardziej epickie niż gdziekolwiek indziej. Jeremy Soule stworzył muzykę równie rozległą i pełną możliwości jak sama gra, komponując ją tak, by naturalnie rosła wraz z doświadczeniem gracza. Od cichych, niemal intymnych melodii, które towarzyszą nocnym wędrówkom po górskich szlakach, po bitewne hymny, które sprawiają, że każda potyczka ze smokiem wydaje się starciem o losy świata – każdy dźwięk w Skyrimie jest fundamentem, na którym opiera się immersja.

Sam proces nagrań również był wyjątkowy. Soule zebrał 30-osobowy chór i nagrał go w taki sposób, by brzmiał jak stuosobowa formacja – nakładając kolejne warstwy wokali i modulując je w postprodukcji. Dodatkowo, wszystkie teksty w języku smoków powstały we współpracy z twórcami gry, dzięki czemu nie są przypadkowym zlepkiem sylab, lecz pełnoprawnym, funkcjonującym językiem. OST zdobył tytuły „Best Video Game Music” od BAFTA i Spike VGAs, a jego motywy stały się integralną częścią popkultury – od niezliczonych coverów na YouTube, przez memy, po koncertowe aranżacje w salach filharmonii. To muzyka, która nie tylko powoduje gęsią skórkę, ale zostaje w pamięci na lata, przypominając, że w grach wideo ścieżka dźwiękowa może być ikoną na równi z największymi arcydziełami kina. Dla mnie ikoniczny, najlepszy soundtrack jaki słyszałem i do dzisiaj, gdy leci motyw przewodni, mam ciary na plecach. Muzyka ze Skyrima kojarzy mi się tak dobrze również dlatego, że w 2011 roku, gdy gra debiutowała, odwiedziłem swoje pierwsze w życiu targi Gamescom, na których główny motyw muzyczny rozbrzmiewał z ogromną siłą. 

Źródło: Opracowanie własne
Maciej Zabłocki Strona autora
Swoją przygodę z recenzowaniem gier rozpoczął w 2005 roku. Z wykształcenia dziennikarz, ale zawodowo pracujący też w marketingu. Na PPE odpowiada głównie za testy sprzętów i dział tech. Gatunkowo uwielbia RPG, strategie i wyścigi. Uzależniony od codziennego czytania newsów i oglądania konferencji.
cropper