Nie tylko Norymberga. Dziesięć największych ról Russella Crowe
Do kin trafiła ostatnio “Norymberga” w reżyserii Jamesa Vanderbilta. Historyczny dramat, opowiadający o procesie nazistowskich zbrodniarzy niemieckich, wśród których był również Hermann Göring. Choć obraz ten w powszechnej opinii zawodzi, zarówno jako kalendarium tamtych wydarzeń, jak i psychologiczna rozgrywka pomiędzy dwoma godnymi siebie rywalami nikt nie ma wątpliwości co do tego, że mamy tu do czynienia z kolejną wielką rolą Russella Crowe.
Swą wielką międzynarodową karierę Russell Crowe rozpoczął w wieku zaledwie siedmiu lat, od występu w australijskim serialu “Spyforce”, realizowanym przez ojca chrzestnego jego matki, Jocelyn, zajmującej się dostarczaniem jedzenia na plany filmowe. Początkowo jednak wydawało się, że nie zostanie aktorem, a muzykiem. We wczesnych latach 80’ występował bowiem w Nowej Zelandii pod pseudonimem “Russ Le Roq”, a jednym z jego pierwszych singli był kawałek o wiele mówiącym tytule: "I Just Wanna Be Like Marlon Brando". Po przeprowadzce do Australii nosił się z zamiarem studiowania na National Institute of Dramatic Arts; za namową jednego z członków ekipy pracującej w teatrze, będącego szefem wsparcia technicznego uczelni, który powiedział mu, że byłaby to dla niego strata czasu, zrezygnował z formalnego aktorskiego wykształcenia, angażując się w pracę przy wielu produkcjach filmowych.
Okazał się to strzał w dziesiątkę, bowiem przełom w jego karierze nastąpił bardzo szybko — już na początku lat 90., kiedy zwrócił na siebie uwagę jedną, wyjątkowo wyrazistą kreacją w dziś już kultowym filmie Geoffreya Wrighta. Po kilku rolach w australijskich produkcjach błyskawicznie przeniósł się do USA, gdzie na przełomie wieków święcił największe triumfy, stając się jednym z najbardziej rozpoznawalnych i najwyżej cenionych aktorów swojego pokolenia. Obecnie Crowe nie musi już przejmować się opiniami krytyków i, jak sam podkreśla, przyjmuje role, które interesują go zarówno artystycznie, jak i komercyjnie. Widać to po jego występach nie tylko w słabo ocenianych filmach superbohaterskich, ale także w podrzędnych horrorach — jak głośny „Egzorcysta papieża”, w którym mimo nienajlepszych recenzji widać, jak dobrze bawi się na planie. W najbliższym czasie Australijczyk ma zagrać zarówno w wielkim widowisku — remake’u klasycznego „Nieśmiertelnego”, przygotowywanym przez Chada Stahelskiego — jak i w planowanym na 2027 rok filmie „Rothko”, w którym wcielić ma się w rolę słynnego malarza-abstrakcjonisty.
Romper Stomper
Rola lidera australijski skinheadów podobno pierwotnie była pisana dla Bena Mendelsohna, który jednak - zdaniem twórców - nie wyglądał dość przerażająco po zgoleniu włosów. Ostatecznie więc postawiono na Russella Crowe, który - bodaj po raz pierwszy w swej karierze - pokazuje tu swój ogromny talent aktorski. Sam film zaś po latach wcale nie stracił na znaczeniu, nawet mimo tego, że subkultura skinheadów traktowana jest dziś jako element retro.
Tajemnice Los Angeles
Ponoć to właśnie rola charyzmatycznego lidera ruchu skinów Hando przekonała Curtisa Hansona do powierzenia Crowe’owi ważnej roli w swym klasycznym filmie “Tajemnice Los Angeles”. Roli - trzeba przyznać - zupełnie innej od tej, z której Australijczyk był dotąd najbardziej znany. Crowe wciela się tu bowiem w postać Wendella “Buda” White’a, często brutalnego, ale za to nieskorumpowanego gliniarza, ostatecznie odkrywającego kto stoi za większością zbrodni i manipulacji w mieście.
Informator
Australijczyk za swoją poprzednią rolę nie otrzymał nawet nominacji do Oscara, jednak jego kolejna kreacja nie mogła ujść uwadze członków Akademii. Przygotowania do wcielenia się w Jeffreya Wiganda, starszego od niego o piętnaście lat, kosztowały aktora wiele wyrzeczeń. Musiał przytyć około osiemnastu kilogramów, wyćwiczyć specyficzny tembr głosu, mowę ciała, nerwowe tiki, a także charakterystyczny sposób chodzenia, a nawet oddychania bohatera — w czym pomagał mu zresztą sam Wigand. Dzięki temu powstał jeden z najbardziej pamiętnych filmów przełomu wieków i jedna z klasycznych pozycji w filmografii Michaela Manna.
Gladiator
To tu zaczyna się moment, w którym Russell Crowe staje się jednym z najważniejszych aktorów przełomu wieków. Rzadko bowiem zdarza się film, który w tak mocny sposób połączyłby zarówno krytyków jak i widownię, wykorzystując zupełnie niemodny podgatunek peplum, oferując widzom jedną z najbardziej sugestywnych wizji starożytnego Rzymu w historii kinematografii. Z uwagi na to, że zdjęcia do widowiska Ridleya Scotta realizowano tuż po tych do “Informatora” Crowe musiał szybko zrzucić zbędne kilogramy, podczas realizacji nabawiając się licznych kontuzji, takich jak m.in. zwichnięcia kości biodrowej, naciągnięcie ścięgna Achillesa, a także 11 szwów. Absolutne poświęcenie tej roli przyniosło mu jednak całkowicie zasłużonego Oscara.
Piękny umysł
Kolejną statuetkę Crowe przegrał z Denzelem Washingtonem, co wielu - z całym szacunkiem dla klasy aktorskiej odtwórcy wielu znakomitych ról, grającego także z Crowe'em w “American Gangster” - uznało wtedy za niesprawiedliwe. Choć dziś obraz Rona Howarda, w świetle tego co wiemy schizofrenii, może się wydawać ckliwy i przesłodzony rola australijskiego aktora jest znakomita i broni się niezależnie od oceny samej produkcji.
Pan i władca: Na krańcu świata
Rola w niezwykle pieczołowicie przygotowywanym filmie wymagała od Australijczyka kolejnych poświęceń; a może należałoby powiedzieć raczej, że był on idealnym odtwórcą kapitana Jacka Aubreya. Współtworząc widowisko z 2003 roku obsada pracowała bowiem w zasadzie w reżimie marynarskim, a sam Crowe, prócz nauki gry na skrzypcach, uczestniczył we wszystkich praktycznych działaniach związanych z pływaniem na wielkiej łodzi, niejednokrotnie wykazując się tu graniczącą z brawurą odwagą. Za swe poświęcenia został sowicie wynagrodzony, zgarniając aż 20 milionów dolarów, mogąc jednocześnie w końcu współpracować ze swym wielkim rodakiem, Peterem Weirem, o czym zawsze marzył.
Człowiek Ringu
Długa praca nad poprzednim filmem sprawiła, że Crowe miał mocno opóźnić start przygotowań do kolejnego projektu, w którym w międzyczasie doszło do zmiany reżysera. Lasse Hallstroma zastąpił dobry znajomy Australijczyka, Ron Howard, a sam aktor potrzebował aż rok na przygotowanie się do roli wzorowanego na prawdziwym bokserze Jamesie J. Braddocku. Była to znów bardzo trudna praca, którą nazwał “pięć razy trudniejszą niż ta nad Gladiatorem”, w ramach której miał doznać kilkukrotnego wstrząśnienia mózgu i złamania zęba. Obraz lekko rozczarował w box office, ale do dziś jest wspominany jako jeden z najlepszych filmów w karierze tego aktora.
Na cały głos
Dowód na to, że i na małym ekranie Australijczyk wypada znakomicie. Miniserial Showtime, przygotowany przez twórcę “Spotlight” Toma McCarthy’ego, to kronika upadku Rogera Ailesa. Wieloletniego szefa stacji Fox News, skompromitowanego po serii oskarżeń o molestowanie seksualne pracowniczek swojej telewizji. Crowe kreuje tu postać władczą, której nikt nie jest w stanie się przeciwstawić, w pewnej mierze przypominającą głównego bohatera znakomitego serialu “Sukcesja”, granego przez Briana Coxa, Logana Roya.
Nice Guys, Równi goście
Mocno staroświecka buddy-komedia Shane’a Blacka, o dwóch detektywach, trafiających na ślady dużego spisku ujawnia spory potencjał komiczny australijskiego aktora, tworzącego wraz z Ryanem Goslingiem świetną parę. Jeden z dwóch filmów - obok “Tajemnic Los Angeles” - o których sam Crowe wspominał, że chętnie zagrałby w kontynuacji, ale ta nigdy nie doszła do skutku, wbrew wczesnym zapowiedziom, na co wpływ miał niewątpliwie umiarkowany sukces tego tytułu w kinach.
Prawdziwa historia gangu Kelly'ego
Mocno niedoceniony obraz Justina Kurzela, który fantazjuje w nim na temat słynnego gangu Neda Kelly’ego (tu granego głównie przez George’a McKaya). Przemierzającego Australię i dokonującego napadów rabunkowych głównie na banki. Ostatecznie schwytanego i powieszonego w 1880 roku. W filmie bohater zostaje za młodu sprzedany przez matkę gangsterowi, Harry’emu Powerowi, granemu właśnie przez Russella Crowe’a, który wprowadza go w przestępczy świat lat 60’ XIX wieku. Gwiazdor znakomicie wpasowuje się w ten przedziwny film, kreując tu zdecydowanie najlepszą postać do czasu premiery “Norymbergi”
Przeczytaj również
Komentarze (6)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych