Superbohaterowie, czy chłopcy do bicia? Z czego wynika takie zaniżanie superbohaterskiej siły?

Superbohaterowie, czy chłopcy do bicia? Z czego wynika takie zaniżanie superbohaterskiej siły?

Krzysztof Grabarczyk | Dzisiaj, 11:00

Pojawił się ciekawy trend (głównie) w kinie superbohaterskim. Ikony walki dobra ze złem przestały mieć posągowe charaktery. Wszyscy nagle zaczęli celować w autentyczność. Z czego wynika to współczesne podejście reżyserów? Dlaczego dzisiaj oglądając nowość z udziałem np. Supermana czy Batmana nie opuszcza mnie wrażenie, że te postaci stały się kruche? Nadawanie jak najbardziej ludzkich cech bohaterom komiksów jest po prostu modne?

Zacznę od filmu, który uratował pewne uniwersum na srebrnym ekranie. Bruce Wayne (Christian Bale) w Batman: Początek gra wciąż młodego dziedzica potężnej fortuny. Reżyser, Christopher Nolan wierzył w symbolikę nie w charakter. „Uznaliśmy, że nasza interpretacja Bruce'a i Batmana opiera się na symbolu” - przyznał dla Frobes'a w 2015 roku. Film nadal ogląda się z zaciekawieniem i podziwem dla reżysera odważnego na tyle, aby uczynić z Człowieka-Nietoperza...człowieka. Batman często tutaj obrywał, był spychany do defensywy, popełniał błędy, choć trudno mi określić film mianem dzieła zaniżającego siłę mściciela rozbijającego bandziorów po nocach. Łatwo zresztą usprawiedliwić Batmana w jego słabościach - to bohater słynący z niemal nieograniczonych zasobów, nie nadludzkiej siły. Prawdziwe załamanie postaci obserwujemy od finałowych chwil Mrocznego Rycerza (2008) aż po kres trylogii w Mroczny Rycerz Powstaje (2012).

Dalsza część tekstu pod wideo

Trylogia Nolana weszła w kinowy leksykon realistycznych opowieści o superbohaterach. Od tamtej chwili zasiane przez Nolana ziarenko wyrosło na powszechny trend. Trudno ocenić, z czego wynika odbieranie superbohaterom ich mocy w kontekście tego, jak popkultura prezentowała ich dawniej. Skupię uwagę na kinie, bo poprzez obiektyw kamery i następnie filmową kliszę dostajemy najbardziej autentyczne iteracje posągów popkultury. Posłużę się przykładem ostatniego Supermena, który różni się od poprzednich, filmowych wcieleń.

Symbole ludzkości

undefined

James Gunn przywrócił postać Clarka Kenta, szerzej znanego pokoleniom jako Superman. To zupełnie odmienna interpretacja postaci od tej, którą widzieliśmy u Zacka Snydera, w Człowieku ze Stali (2013). Aktor Henry Cavill zadbał o posągowy charakter postaci, nie siląc się na zbyt skomplikowany portret psychologiczny znanego z amerykańskich komiksów herosa. Nadawanie głębszej osobowości ikonom walki dobra ze złem sprawdziło się w niektórych przypadkach jak u wspomnianej trylogii z Batmanem w reżyserii Christophera Nolana. Zupełnie inaczej podeszli do tematu scenarzyści Batmana (2022) z Robertem Pattisonem w roli głównej. To aspołeczna wersja kultowej postaci, podatna na błędy, pozostająca w cieniu, choć film ten uratowała głównie estetyka noir.

Nowy Superman wydaje się postacią słabszą, niż go znaliśmy z poprzednich, filmowych wcieleń. James Gunn w 2022 wyreżyserował ciekawych Strażników Galaktyki. Wtedy zarząd Warnera podjął decyzję o kreacji nowego filmu z udziałem ostatniego Kryptończyka. Gunn chciał, aby z ust Supermana skapnęło trochę krwi. Jego podatność na fizyczne obrażenia wywołuje dyskusje w fandomie. „Bardzo często jest to portret boga. Nie sądzę, aby Superman był bogiem” - uważa James Gunn. W filmie sprzed niespełna miesiąca prezentuje Supermana z perspektywy nowicjusza. Mniej jest opowieści z udziałem Clarka Kenta na rzecz obrywającego Kryptończyka, przynajmniej do pierwszej połowy trwania historii.

Być underdogiem

undefined

Uderzę teraz na drugi front. Na front antybohaterów. Dan Trachtenberg zbratał się z uniwersum Predatora. W swoim ostatnim filmie, Prey, powrócił do zwyczajów klasyki z 1987 roku. Był to film o polowaniu na terenach łowieckich Komanczów. Ten koncept się po prostu udał i spodziewaliśmy się kolejnego polowania na dużym ekranie. Tymczasem Predator: Badlands stawia kultowego łowcę w roli underdoga. Bohater, przedstawiciel rasy Yautja o imieniu Dek wyrusza na pierwsze polowanie. Nietrudno zatem odgadnąć, że scenariusz obfituje w niekorzystne dla bohatera zwroty akcji. Jako najsłabsze ogniwo klanu, Dek pragnie udowodnić swoją wartość w obliczu mocniejszych od niego.

Kontynuując motyw „kruchości” współczesnych superbohaterów trudno nie odnieść się do postaci z uniwersum Marvela. Już w 2010 roku profesor Sharon Lamb z Uniwersytetu Massachuttes zauważyła, że postać np. Iron-mana stała się błędnym wzorcem dla nastoletnich chłopców. Jako przykład wskazała brak problemów w przypadku Tony'ego Starka i zestawiła ten model postaci z komiksowym Supermanem, czyli „Clarkiem Kentem z typowymi, ludzkimi problemami” - można się zgodzić lub nie, ale tendencja do zaniżania superbohaterskiej siły uwydatniła się. Czy uważacie, że ikony komiksów są portretowane w filmach jako słabsze?

Źródło: PPE
Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper