AAA vs AA

Dlaczego wolę grać w tytuły o mniejszym budżecie niż w topowe pozycje „AAA”

Łukasz Musialik | 18.12.2023, 22:00

Gry wideo to jedna z moich największych pasji, nie licząc godzin, jakie spędzam na oglądaniu filmów, seriali i dokumentów. Niemniej lubię spędzać czas z padem w ręku, zagłębiając się w wirtualne światy, eksplorując, walcząc, rozwiązywać zagadki i przeżywać emocjonujące historie. 

Nie jestem jednak fanem tzw. gier AAA, czyli tych najdroższych, najbardziej rozbudowanych i najbardziej reklamowanych produkcji - poza niektórymi wyjątkami. Nie dlatego, że są złe, ale dlatego, że są… a no właśnie - zbyt przereklamowane. Tak, to odpowiednie słowo, nie licząc już licznych błędów, które jak na tak duże tytuły, z wielkim budżetem, powinny być wyeliminowane. Dlaczego tak uważam? 

Dalsza część tekstu pod wideo

Odpowiem na to pytanie, podając przykłady gier z mniejszym budżetem, które są dla mnie znacznie bardziej atrakcyjne od topowych tytułów na zarówno na PS5, Xbox Series S/X, jak i starym dobrym Nintendo Switch.

PS5: Returnal zamiast Ratchet & Clank: Rift Apart

Returnal

PS5 to już co prawda nie aż tak nowa konsola na rynku, bo pyknęło jej już 3 lata. Od początku miała zachwycić graczy swoją mocą, szybkością i innowacyjnością. Zadanie wykonane? No nie do końca, ale to niech każdy oceni sobie sam. Jednym z flagowych tytułów na tę platformę był Ratchet & Clank: Rift Apart, kontynuacja popularnej serii platformowo-strzelankowej. Gra ta ma niesamowitą grafikę, płynną animację, dynamiczną akcję i humorystyczną fabułę. Brzmi świetnie, prawda? No właśnie nie. Dla mnie ta gra jest zbyt infantylna, liniowa, przewidywalna i łatwa. Nie czuję żadnego wyzwania, żadnej satysfakcji, żadnej niespodzianki. To po prostu kolejna odsłona tej samej formuły, która ma zadowolić masową publiczność. Takie są moje odczucia po ograniu tej gry.

Zamiast niej dużo bardziej podobała mi się zabawa w Returnal, gry z gatunku roguelike, w której wcielamy się w astronautkę, która rozbija się na tajemniczej planecie i musi walczyć o przetrwanie w nieustannie zmieniającym się środowisku. Ma dobrą grafikę (nie tak piękną i bajkową co nowy Ratchet), ale nie samą grafiką człowiek żyje, zwłaszcza gdy opadnie pierwszy kurz, a oczy się przyzwyczają. Returnal jest znacznie trudniejszy, bardziej zróżnicowany i dość intrygujący. Każda śmierć oznacza nowy początek, nowe wyzwanie, nowe odkrycie. Wymaga więc od gracza umiejętności, refleksu, strategii i cierpliwości. Kiedy w nią grałem, czułem się lepiej jako gracz, prawdziwy odkrywca i „wojownik”. Produkcja o zdecydowanie mniejszym budżecie, a lepsza z mojego punktu widzenia.

Xbox Series S/X: Psychonauts 2 zamiast Halo Infinite

Psychonaut 2

Xbox Series S/X (oczywiście ten drugi bardziej) konkuruje z PS5 i choć sprzedaż jest gorsza, to Microsoft ma swoją wierną grupę odbiorców. Jednym z flagowych tytułów na platformę „zielonych” był Halo Infinite (choć bardzo spóźniony), kontynuacja kultowej serii FPS, gdzie ponownie musimy bronić ludzkości zagrożeniem. Ponownie gra ma imponującą grafikę, rozbudowany tryb multiplayer, dobrą kampanię i mnóstwo fanowskich nawiązań (na PC). Brzmi świetnie, prawda? No znów mam problem. Dla mnie ten tytuł, odnosząc się do tej konkretnej części, był mega słaby. Dużo reklamy nie załatwiło problemu, który „toczył się” w firmie po zwolnieniach. Zresztą początkowo tryb dla wielu graczy też nie zachwycał. Oczywiście teraz wszystko właściwie hula i gra, ale czemu już od początku nie mogliśmy dostać gry dopracowanej? Poza tym mało tu oryginalności, jakieś różnorodności, czy głębi. To po prostu kolejna odsłona tej samej formuły, która ma zaspokoić oczekiwania fanów. A fanów serii nawet jakby ubyło.

Tutaj z kolei porównam grę z ogranym przeze mnie Psychonauts 2, grę z gatunku platformowo-przygodowego, w której wcielamy się w młodego adepta psychonauty, który potrafi wchodzić w umysły innych ludzi i przeżywać ich marzenia, lęki i wspomnienia. Gra ta ma również świetną grafikę, ale jest znacznie bardziej kreatywna, zaskakująca i bardziej emocjonalna. Każdy umysł to inny świat, inna historia, inna zagadka. Gra wymaga od gracza wyobraźni i użycia łepetyny. Zresztą dużo tu zręczności i fajnego, choć specyficznego humoru. Można poczuć się jak psycholog na kwasie, bo to, co przyjdzie nam przeżyć, to istna paleta świetnych i świeżych pomysłów, czasem wieloaspektowych jak świat po psychodelikach. Zarówno pierwsza, jak i druga odsłona skradła moje serce. Szkoda, że nie starczyło budżetu (a przynajmniej tak stwierdzili twórcy) na polską lokalizację, bo w grze jest sporo czytania, więc trzeba znać dość dobrze angielski, aby czerpać z tytułu właściwą przyjemność. Rozumiem, że niektórzy gracze mogą się od psychonauty odbić, właśnie przez brak napisów w naszym ojczystym języku, o dubbingu już nie mówiąc. To przykład gry o mniejszym budżecie, zbierającej lepsze oceny od gier droższych i bardziej rozreklamowanych. 

Nintendo Switch: Hades zamiast Animal Crossing: New Horizons

Hades

Nintendo Switch zachwyciła mnie swoją mobilnością, uniwersalnością i różnorodnością. Jednym z tytułów, który napędzał milionową sprzedaż konsoli, to Animal Crossing: New Horizons, gra z gatunku symulacji życia, w której tworzymy własną wyspę, zaprzyjaźniamy się z mieszkańcami, zbieramy przedmioty i dekorujemy otoczenie. Gra ma uroczą grafikę, relaksującą atmosferę, przyjazną społeczność i wiele możliwości ogrywania. Nigdy nie zrozumiałem fenomenu tej gry, ale rozumiem fakt, że ludzie odnajdują w tym przyjemność. Dla mnie ta gra jest zbyt cukierkowa, zbyt powolna, a przez to nudna i odniosłem wrażenie, że nie ma w niej jakiegoś celu, oprócz spłacania kredytu, który dostajemy na dzień dobry. Nie czułem tu adrenaliny, żadnej rywalizacji. No i może tytuł nie pochłonął ogromu pieniędzy (porównując go choćby do Zeldy), ale też i jego wydanie nie było tanie, ponieważ sporo pieniędzy poszło nie dość, że na reklamę samej gry, to na specjalne edycje konsol lub akcesoria.

Porównajmy to do Hadesa, grę z gatunku roguelike, w której wcielamy się w syna boga śmierci, który próbuje uciec z podziemi i dotrzeć do Olimpu. Bardzo łada grafika, znacznie szybsza rozgrywka, dużo bardziej ekscytująca, wciągająca i satysfakcjonująca. No wsiąkłem od razu. Każda próba ucieczki kończąca się śmiercią, to świetna lekcja dla gracza, ale też i nowa przygoda. Hades wymaga od gracza zręczności, podejmowania ryzyka, wytrwałości i charyzmy. Gra stylowa i ambitna, a na jej produkcję przeznaczono znacznie mniej pieniędzy, nie wspominając już o marketingu. Hades od początku musiał bronić się sam, swoją rozgrywką i pomysłem, zyskując wielu fanów, co zrobiło mu niezłą reklamę - świetne recenzje i opinie robią swoje. 

Podsumowanie

Indie

Jak widzicie, gry z mniejszym budżetem nie muszą być gorsze od tych najdroższych i najbardziej wyczekiwanych / oczekiwanych. Wręcz przeciwnie, często są one znacznie lepsze pod względem fabuły, rozgrywki, klimatu i oryginalności. Nie dajcie się zwieść marketingowi i hype’owi. Spróbujcie pozycji z segmentu „AA”. Co więcej, prawdziwe perełki są zwłaszcza wśród gier indie, o jeszcze mniejszym, właściwie mikro budżecie. Jeśli znacie jakieś gry z mniejszym budżetem, które są dla Was atrakcyjniejsze od topowych tytułów, to podzielcie się nimi w komentarzach. Chętnie poznam wasze opinie i rekomendacje. 

Źródło: własne
Łukasz Musialik Strona autora
Pasjonat gier od samego dzieciństwa, kiedy to swoją pierwszą konsolę dostał od rodziców. Od tamtej pory zafascynowany grami i ich światem, ponieważ jako dorosły uważa, że to nie tylko rozrywka, ale także sztuka, która może nas uczyć, inspirować i poruszać emocje. Nieustannie poszerza swoją wiedzę i doświadczenie w dziedzinie gier i konsol, aby móc dostarczać innym jak najbardziej wartościowe treści.
cropper