Fortnite

Fortnite pokazał siłę nostalgii w branży gier wideo. Remastery nie mogą już dziwić…

Kajetan Węsierski | 01.12.2023, 21:30

Odświeżenia w grach wideo są czymś normalnym i w gruncie rzeczy mamy z nimi do czynienia od wielu lat. Sprawia to oczywiście, że pojawiają się dwa skrajne obozy z zupełnie różnymi perspektywami na tę sprawę. Mamy grupę fanów takich rozwiązań i wielbicieli powracania do poprawionej wizji tego, co znają sprzed lat, a mamy także grupę krytyków takich działań, którzy uważają, że to recykling i podawanie niemal tego samego w podobnej oprawie. 

Obie te grupy łączy jednak jedno - niezależnie od podejścia, przedstawiciele skrajności sięgają po odświeżenia. Jedni z fascynacji, drudzy z ciekawości. Jedyni, by znaleźć powody do radości, a inni, by doszukać się wpadek. Niezależnie od powodu, gracze sięgają po te gry. A gdy są odpowiednio dobrze odrestaurowane - najczęściej mówimy tu o remake’ach, a nie remasterach - to okazują się ogromnymi hitami. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Dlaczego? Cóż, bardzo często wiążę się to z nostalgią. Potężnym uczuciem, które definiowane jest jako tęsknota za czymś przeszłym, co mocno utrwaliło nam się w pamięci (często w kontekście tęsknoty za ojczyzną). A faktem jest, że gry mają ogromną moc i potrafią bawić się naszymi uczuciami i wpływać na emocje. Jakby nie patrzeć, każdy z nas pamięta swoje ulubione przygody w grach. 

OG Fortnite 

Pięć milionów osiemset osiemdziesiąt osiem tysięcy sześćset osiemdziesiąt sześć. Ułatwiając odczytanie - 5 888 686. Dokładnie tylu graczy odnotowano w jednym momencie na serwerach Fortnite w pierwszym dniu odpalenia eventu przywracającego oryginalną mapę. Mało liczb? Dorzucę jeszcze dwie. W przeciągu pierwszych 24 godzin zalogowało się ponad 44,7 miliona graczy, którzy łącznie spędzili w tym czasie w grze 102 miliony godzin. 

Absurdalne liczby, prawda? I tylko potwierdzają, z jak wielkim wydarzeniem mieliśmy do czynienia. Coś, co miało być miłą niespodzianką dla wiernych fanów, okazało się jednym z największych eventów w branży gier wideo roku 2023. I to bez większych zapowiedzi czy rozbudowanego marketingu. Wystarczyło bazować na sile wspomnianej we wstępie nostalgii. Tylko tyle i aż tyle - byle skutecznie. 

I choć oczywiście wyniki nieco wyhamowały, a obecnie Fortnite nie może pochwalić się tak ogromnymi rezultatami, to wciąż mamy do czynienia z najwyższymi liczbami od lat. Oczywiście wiąże się to z faktem, że event trwa, choć oferuje nam opcje znane z kolejnych sezonów. I nawet jeśli masa nowości mogła sprawić, że gra została na wielu polach poprawiona, to jednak oryginalna mapa wywołała u fanów masę emocji. 

To tylko dowiodło, jak ważnym czynnikiem jest nostalgia i jak wiele może ze sobą nieść. Jestem pewien, że po wydeptanej (na swój sposób) ścieżce przez Epic Games pójdzie teraz więcej gier multiplayer, które od lat utrzymują się na rynku. Kto wie, może za jakiś czas trafi na PUBG? Może Fall Guys? A może coś zupełnie innego, ale w podobnym stylu? Jak dodane przy okazji minionego Mundialu klasyczne utwory do menu FIFY 23? Opcji jest mnóstwo. 

Nostalgia to potężna broń 

Sam nie byłem nigdy największym fanem Fortnite. Ba, powiem więcej, właściwie nie wyszedłem poza próg kilku rozegranych godzin. Nie potrafię jednak przejść obojętnie obok tak znakomitego wykorzystania siły wspomnień. Mało tego - mamy tu do czynienia z pokazaniem, dlaczego w branży gier tak często sięga się po remastery i remake’i. Skąd tak wiele odświeżeń - nawet stosunkowo młodych gier? 

Jeśli chodzi o mnie, mam dość klarowne wytłumaczenie tej sytuacji. Choć oczywiście jest to raczej osobista perspektywa niż coś, co próbowałbym narzucać szerszemu gronu odbiorców. W branży gier wideo tempo jest ogromne. Każdego roku dostajemy przynajmniej kilkanaście wysokobudżetowych produkcji z tego największego mainstreamu. To natomiast sprawia, że szybko otrzymujemy nowe bodźce, a czas zdaje się mijać jakby szybciej. 

Warto zerknąć, jakie gry debiutowały 10, 5, czy nawet 3 lata temu. Łatwo można się w ten sposób przekonać, że sami złapiemy się na rzuceniu wymownego „to było tak niedawno?!”. Wydaje się bowiem, że mijają wieki. To z kolei sprawia, że wiele osób odczuwa tęsknotę nawet do tytułów, które debiutowały relatywnie krótki czas temu. A o samym znaczeniu tęsknoty i sile, z jaką można ją wykorzystywać, wspominałem już wyżej. 

Branża gier wideo zaczyna przypominać tę filmową. Nie mamy problemu, by po kilku latach wracać do ulubionych tytułów. Ba - nie mamy żadnego problemu, by po kilku miesiącach zaserwować sobie ponowny seans, ale w lepszej jakości i z odpowiednio ogarniętym dźwiękiem. Gdy natomiast serwuje się nam odświeżone klasyki (jak na przykład znakomitą trylogię Władcy Pierścieni w 4K), to euforia sięga zenitu. 

Podsumowanie 

Wydaje mi się, że nie musiałbym kończyć tego tekstu w jakiś wyszukany sposób, albowiem sens tego, co chciałem przekazać, wybrzmiał w poprzednich akapitach. Pozwolę sobie mimo wszystko na małą konkluzję… Jakkolwiek mocne nie byłby nasze deklaracje na forach czy w mediach społecznościowych, odświeżone wersje gier dalej będą kręciły znakomite wyniki (przynajmniej w stosunku do nakładu włożonej w nie pracy). 

Bazują na emocjach tak silnych, że trudno jest się z nimi mierzyć. Każdy z nas ma przecież takie gry, które chciałby zobaczyć w nowym wydaniu. Każdy ma mapy, które pamięta z czasów dzieciństwa i każdy na pamięć przytoczy dialogi ulubionych scen. Z tego względu takich przedsięwzięć będzie coraz więcej. Zarówno w kontekście przypadków jak w Fortnicie, jak i tych związanych z grami singleplayer. Możemy albo korzystać, albo nie. 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper