Rick and Morty 6

Rick & Morty nie schodzą ze sceny. Oto najbardziej kultowe z dotychczasowych odcinków

Kajetan Węsierski | 03.09.2023, 14:00

Trudno znaleźć dziś kogoś, kto nigdy nie słyszał o „Ricku & Mortym”. Swego czasu był to serial, który bił wszelakie rekordy popularności i właściwie do dziś jest o nim głośno. Choć oczywiście nie znajduje się obecnie na ustach tak wielu osób, to wciąż ma się dobrze, a premier kolejnych sezonów wyczekują spore grupy największych fanów tej kontrowersyjnej animowanej komedii dla dorosłych.

Co więcej, coraz bardziej zbliżamy się do debiutu siódmego sezonu serialu. I będzie to na pewno ciekawe doświadczenie, albowiem biorąc pod uwagę opinie wielu osób, poprzednia pula odcinków znów odznaczyła się skokiem jakości. Wszystko pójdzie teraz w dół, czy poziom zostanie przynajmniej podtrzymany? Cóż - o tym przekonamy się już za kilka tygodni, gdy odcinki wylądują na streamingu. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Jakby tego było mało, twórcy w pewnym sensie puścili oczko do wielbicieli, sugerując, że doczekamy jeszcze przynajmniej kilku sezonów. Serial nie skończy się przynajmniej do dziesiątego, więc jeszcze wiele zwariowanych przygód przed nami. A to dobra okazja, aby przypomnieć sobie te dziesięć epizodów, które najbardziej zapadały w pamięć, były najlepiej odbierane i najdłużej będą funkcjonowały w popkulturze

Auto Erotic Assimilation (S2E03)

Wspomnę o tym jeszcze później, ale lubię odcinki, które pozwalają nam bliżej poznać pozornie zamknięte postacie. Tak było w tym przypadku, gdy przedstawiono nam dawną wybrankę Ricka, Unity. Najpierw mogliśmy zobaczyć, co ich połączyło, a później przekonać się, że gdy magnesy przyciągają się zbyt mocno, to może dojść do zderzenia. Takiego, które pod koniec epizodu zostawia nas z płaczem na końcu nosa. 

Meeseeks and Destroy (S1E05)

Postać Meeseeksa pojawia się w serialu chyba w każdym sezonie. Nie pamiętam dokładnie, czy była w piątym, ale wydaje mi się, że tak! W każdym razie jest to jedna z najpopularniejszych postaci, które nie należą do głównej osi fabularnej, więc należy wyszczególnić odcinek, w którym pojawiła się ona pierwszy raz. Co więcej, rodzaj humoru był tu trochę inny, niż wcześniej, więc mieliśmy do czynienia z ciekawym odświeżeniem. 

Rick Potion #9 (S1E06)

Na łamach tego tekstu jeszcze pewnie niejednokrotnie wspomnę o formule multiwersum, bo ma ona spore znaczenie dla późniejszych losów serialu i wielu przygód, w które wpakowuje się dwójka głównych bohaterów oraz ich bliscy. W tym odcinku wszystko się niejako zaczęło, a wątek z uśmierceniem swoich alternatywnych wersji był zdecydowanie dowodem na to, że twórcy nie boją się jakichkolwiek ruchów. 

The Old Man and The Seat (S4E02)

Każdy serial, który ciągnie się przez wiele sezonów, ma pojedyncze odcinki, które wyróżniają się na tle całości. Czasem przez ich budowę, kiedy indziej wynika to z chęci eksperymentowania z gatunkiem, a jeszcze w innych przypadkach ma to po prostu na celu skupienie się na innych motywach. Przy drugim odcinku czwartego sezonu R&M dostaliśmy wszystkiego po trochu i wreszcie mogliśmy zajrzeć głębiej do głowy Ricka. 

Total Rickall (S2E04)

Ależ to było pokręcone! Największą niespodzianką tego odcinka był fakt, że wszystko rozgrywało się w domu głównych bohaterów - nie w kosmosie, czy innych wymiarach, jak w wielu odcinkach. Tutaj brakowało podróży, ale na pewno nie zabrakło nowych postaci. Właściwie cały czas pojawiały się kolejne, a każda była jeszcze bardziej zwariowana, niż poprzednia. Można było odnieść wrażenie, że kreatywność twórców nie ma końca. 

Rickmurai Jack (S5E10)

Masa nawiązań do kultury popularnej (zresztą, sam tytuł pewnie wiele Wam mówi), opening w stylu anime, zagłębienie się w postać Evil Morty’ego… Było tego naprawdę sporo i pokuszę się o odważną tezę, że biorąc pod uwagę dwa ostatnie sezony, to zdecydowanie najwyższy punkt, jaki udało się osiągnąć pod względem jakości. Jeśli jakimś cudem nie dotrwaliście do tego momentu, to warto nadrobić! 

The Wedding Squanchers (S2E10)

To miał być zwykły, miły odcinek. Zjazd dawnych znajomych, rozterki związane z sensem przyjaźni i jej trwałością, mnóstwo śmiechu, weselne tańce i… Zwrot akcji, którego nie powstydziliby się najwięksi twórcy kina. Jeśli ktoś z Was spodziewał się tego, co zaczęło dziać się w pewnym momencie odcinka, to chapeau bas! Ja jeszcze długo po seansie dochodziłem do siebie. A to najlepsza laurka dla serii, jaką jest „Rick & Morty”! 

Close Rick-Counters of the Rick Kind (S1E10)

Chyba pierwszy raz w serialu, gdy na tak dużą skalę zaprezentowano nam tamtejszy koncept multiwersum i zdarzeń związanych z wieloma wymiarami. Co więcej, pierwszy raz spotkaliśmy w tym odcinku „Złego Morty’ego”, który później przewijał się w mniejszym lub większym stopniu. Fantastyczny wstęp do czegoś większego i jednocześnie epizod, który naprawdę trzymał w napięciu. 

The Ricks Must Be Crazy (S2E06)

Jeden z moich osobistych faworytów, zdecydowanie! Gdy okazuje się bowiem, że Rick stworzył całkowiście nową cywilizację, która, nie będąc niczego świadomą, żyje i funkcjonuje wyłącznie w celu wytwarzania elektryczności na potrzeby starego naukowca, można się złapać za głowę. Cóż, nie żeby było to wielkim zaskoczeniem - gość robi sporo złych rzeczy. Niemniej, to jakiś wyższy poziom absurdu! 

Pickle Rick (S3E03)

Każdy z nas przynajmniej raz w życiu próbował zrobić coś, aby uniknąć rzeczy, na którą niekoniecznie ma ochotę. I bywało tak, że później bardzo mocno żałowaliśmy takich decyzji. Nigdy jednak nie zamieniliśmy się w celu ucieczki w ogórka (chyba…), więc nie musieliśmy też zmagać się z odzyskaniem ludzkiej formy. Cóż, Pickle Rick stał się jedną z maskotek serialu, więc to chyba najlepiej świadczy o kultowości tego epizodu. 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper