DNA (2019)

DNA (2019) - recenzja, opinia po połowie 2 sezonu serialu [Canal+]. Był handel dziećmi, to teraz narządami

Piotrek Kamiński | 28.04.2023, 21:00

Rolfowi udaje się odzyskać posadę w policji, po tym jak pobił niemal na śmierć jednego ze swoich kolegów. Przypadkiem trafia na trop szajki handlującej ludzkimi organami, który raz jeszcze zaprowadzi go do samego źródła szeroko zakrojonego spisku, zorganizowanego przez bandytów czerpiących korzyści z ludzkiego nieszczęścia. Czyli trochę powtórka z rozrywki!

Pierwszy sezon "DNA" zakończył się w bardzo trudny emocjonalnie, ale przy tym piękny sposób. Twórcy serialu wykazali się wyczuciem i wstrzemięźliwością, nie idąc w prosty, hollywoodzki happy end, oferując za to rozwiązanie bardziej życiowe, zachęcające do rozmowy. Jak więc do tamtej sytuacji odnoszą się odcinki drugiego sezonu? Czy temat został zamknięty, tak więc skupiamy się na zupełnie nowej historii? A gdzie tam, przecież ten wątek, to jest istna kopalnia emocji! Oczywiście, że twórca serialu, Torleif Hoppe, postanowił wydoić go do ostatniej kropelki, przy okazji rujnując przekaz finałowego odcinka poprzedniej serii i robiąc z Rolfa lekkiego świra. Przyjrzyj się uważnie, oto rzadki przypadek, kiedy kolejny sezon retroaktywnie psuje poprzedni. Trochę.

Dalsza część tekstu pod wideo

DNA (2019) - recenzja, opinia po połowie 2 sezonu serialu [Canal+]. Ale to już było...

Rolf i jego koleżanka z pracy

W poprzednim sezonie duńskiego serialu, widzowie mogli regularnie słyszeć nasz piękny język, jako że spora część wydarzeń miała miejsce właśnie w Polsce. Ciekawa kooperacja, która na pewno sprawiła, że serial jest bardziej intrygujący zarówno dla widzów z Danii, jak i Polski. Drugi sezon jedzie na podobnym patencie, tyle że tym razem Rolf, w pogoni za prawdą, odwiedzi Rumunię. Fabuła do pewnego stopnia powtarza niektóre rozwiązania zaczerpnięte z pierwszej paczki odcinków, choć wrzuca je w na tyle świeży kontekst, aby widz nie miał wrażenia, że ogląda drugi raz to samo.

Raz jeszcze prywatne życie głównego bohatera miesza się z tym zawodowym. Czystym przypadkiem pan detektyw trafia na trop handlarzy organami wewnętrznymi, wcale nie zawsze pobranymi od chętnych dawców i raczej za każdym razem z pominięciem odpowiednich procedur i środków bezpieczeństwa. Śledztwo szybko nabiera tempa, ujawniając istnienie sporej siatki przestępczej, o międzynarodowym zasięgu. Podobnie jak ostatnio, prócz Rolfa oglądamy też perypetie młodych ludzi bezpośrednio dotkniętych, że tak powiem, głównym tematem tego sezonu. Są to Mario i Nicoleta Zaharia, młode rodzeństwo, które ruszyło zagranicę za pieniędzmi. Ich podróż to, podobnie jak w przypadku Julity z pierwszego sezonu, absolutny rollercoaster wypadków, przypadków, małych sukcesów i wielkich porażek. Scenarzyści serialu mają spory talent do budowania historii w taki sposób, że kiedy widzowi zaczyna wydawać się, że bohaterom wreszcie udaje się złapać drugi oddech, sekundę później okazuje się, że znaleźli się w jeszcze większych tarapatach...

DNA (2019) - recenzja, opinia po połowie 2 sezonu serialu [Canal+]. Bardzo wciągający, choć miejscami naiwny

Sprawa w toku

Po tym, co zobaczyłem w pierwszej połowie sezonu, zaczynam mieć pewne obawy co do ostatecznego kształtu drugiej serii. Pierwszy sezon również mylił tropy, zaskakiwał regularnie i wyciągał przysłowiowy dywan spod nóg widza. Niestety, często odbywało się to kosztem logiki i wiarygodności. Cały sezon był jednym, wielkim festiwalem zbiegów okoliczności i tak jak same przypadkowe odkrycie poszlaki, czy salwowanie się ucieczką, kiedy wystarczyło zaczekać i sprawa rozwiązałaby się sama, niczym złym nie są, tak nie można budować głównie na nich całej osi fabuły. Drugi sezon już teraz, po czterech udostępnionych nam odcinkach, również zapowiada się w ten sam sposób. Sytuacje jak Rolf dosłownie o włos mijający się z ludźmi których szuka dobrze podnoszą ciśnienie w trakcie seansu, ale podobnych zagrywek jest w serialu zwyczajnie za dużo. 

W pierwszym sezonie przeszkadzało mi miejscami aktorstwo. Nie ze strony głównego bohatera, absolutnie. Anders Berthelsen jest bardzo przekonujący jako Rolf - widz szybko i mocno zaczyna sympatyzować z jego postacią, czując ból kryjący się za oczami. Mówi zazwyczaj raczej spokojnie (z kilkoma mocnymi wyjątkami), ale to w jego reakcjach, drobnej gestykulacji i mimice tkwi cała głębia i niuans tej postaci. Podobnie mocno, a miejscami wręcz nieskończenie lepiej, wypada Zofia Wichłacz jako Julita. Scenariusz każe jej od czasu do czasu mówić dziwne rzeczy i podejmować raczej specyficzne decyzje, ale to już nie wina aktorki - części z tych dialogów nie dźwignęłaby nawet najlepsza aktorka świata. Są za to momenty, jak kiedy do Julity dociera prawda na temat jej córki, kiedy emocjonalnie Wichłacz wspina się na takie wyżyny, że nawet kamień uroniłby łzę. Także główni bohaterowie wypadają jak najbardziej satysfakcjonująco. Znacznie słabiej natomiast prezentowali się inni polscy aktorzy, nierzadko podając tekst w tak mdły, pozbawiony wyrazu sposób, jakby wcale nie byli grani przez Polaków, tylko ktoś nauczył Duńczyków kilku zdań do rzucenia przed kamerą i stwierdził, że wystarczy. Może na duński rynek faktycznie... Nie znam rumuńskiego, więc ciężko powiedzieć, czy i tu mamy do czynienia z podobną sytuacją, ale w kilku miejscach miałem wrażenie, że aktorzy słabo oddają dramaturgię sytuacji, w której się znaleźli, więc coś może być na rzeczy.

"DNA" to taki trochę serial typu 'guilty pleasure'. Traktuje o bardzo poważnych sprawach i okazjonalnie robi to z naprawdę podziwu godnym wyczuciem, ale jest też najeżony absurdami, niesamowitymi zwrotami akcji, wygodnymi zbiegami okoliczności i tym podobnymi kwiatkami, przez które ciężko jest traktować go poważnie. Można jednak po prostu tego nie robić - można podejść do tematu bardziej rozrywkowo i dać się ponieść opowiadanej historii, bo ta jest na tyle żwawa i pełna chwytających za serce, otwierających szerzej oczy momentów, że mimo wymienionych problemów, dobrze się ją ogląda. Jeszcze nie widziałem finału, a już jestem pewien, że sytuacja w nim będzie się zmieniała z minuty na minutę, cały czas każąc widzowi zgadywać kto, co i dlaczego. Przyznam, że trochę nie mogę się doczekać.

Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper