The Last of Us Remake

Wiedźmin 3, The Last of Us Remake, GTA 5... - czy granie po raz 3 w ten sam tytuł ma sens?

Mateusz Wróbel | 27.12.2022, 11:00

W ostatnich 2, a nawet i 3 latach możemy z wielką łatwością zauważyć, że branża zatrzymała się w miejscu. Gier odbiegających od pospolitych schematów jest jak na lekarstwo, deweloperzy boją się tworzyć coś nowego, bo może zostać to chłodno przyjęte, a tym samym słupki w arkuszach Excel wydawców nie będą tak wysokie, jak dana firma sobie wyobrażała.

Dlatego też coraz częściej widzimy kontynuacje doskonale znanych produkcji czy też rozmaite remastery/remake'i hitów z poprzednich kilkunastu lat (a ostatnie miesiące pokazały, że także z ostatnich kilku lat). Co więcej, od startu dziewiątej generacji konsol deweloperzy hucznie zapowiadają "next-genowe aktualizacje" swoich przygód z PS4 czy Xbox One, co przecież między generacją z PS3/X360 a PS4/XONE nie było aż tak częstym zjawiskiem.

Dalsza część tekstu pod wideo

Warto w tym momencie zastanowić się nad tym, czy przechodzenie po raz któryś wybranych tytułów ma jakikolwiek sens? Czy pokazywanie deweloperom, że rzeczone "next-genowe" łatki są przez nas pożądane i wykonują oni solidną robotę, zajmując się nimi w przerwie od tworzenia nowych blockbusterowych pozycji? Jestem pewny, że każdy z nas ma swoje za i przeciw w tym aspekcie, a osobiste przemyślenia na ten temat przedstawiam poniżej.

Płatnym patchom mówię NIE

GTA 5

Najważniejszą kwestią w mojej opinii jest to, czy za udostępnienie odbiorcom poszczególnych odświeżeń wydawca ma chęć pobrać od nas daną sumę pieniędzy - najczęściej jest to 10 dolarów. Kiedy któraś z firm ma zamiar żądać ode mnie opłatę za zwykły remaster, który zmienia naprawdę niewiele, to już na samym starcie mam ogromną niechęć do powrócenia do danej produkcji w nowej jakości. Szczególnie piję tutaj do Grand Theft Auto V, za które Rockstar Games zażądał w okolicach premiery 42,50 zł (na PS5) lub 84,50 zł (na XSX|S). Grę nabyłem na PS5 i nie zauważyłem tam żadnych znaczących zmian (także graficznych), których nie poczułbym w wersji PC-towej kilka lat temu. Ot, zwykły skok na kasę - zauważymy go jeszcze przy Red Dead Redemption 2, które na pewno zostanie w niedalekiej przyszłości dostosowane pod obecną generację konsol.

Z szerokim uśmiechem na twarzy przychodzę natomiast do aktualizacji, które są wrzucane na serwery Microsoftu czy Sony bez dodatkowych opłat. Szczególnie warto pochwalić tutaj CD Projekt RED, które dodało sporo nowości nie tylko wizualnych, ale także gameplayowych. Ba, nie zabrakło przecież nowego zadania pobocznego, które otworzyło nam drogę do nieznanego rynsztunku, a więc polscy twórcy łącznie zaserwowali swoim odbiorcom nawet ponad godzinę soczystej zabawy. Dodatkowo RED-zi nie pobrali za to żadnej opłaty, więc powrót do Geralta z Rivii smakował tak dobrze, jak przy pierwszym uruchomieniu Wiedźmina 3.

Moda na pełne odświeżenia hitów z poprzednich kilkunastu lub kilku lat

The last of us

Zostawiając już za sobą kwestię darmowych/płatnych patchów, pozostaje jeszcze temat remake'ów. Te oczywiście nie są i nigdy nie będą udostępniane na premierę za darmo, bo deweloperzy, mając wyłącznie przygotowaną fabułę czy zarys lokacji, tworzą lub dostosowują mechaniki, projektują system walki i pracują oczywiście na nowym silniku graficznym, gdzie niemalże wszystkie elementy trzeba przygotować od zera. Najlepiej do tego zestawienia pasuje Resident Evil 2 (2019) (mocno zapoczątkowujący manię na pełne odświeżenia starych hitów), Final Fantasy VII Remake, Demon's Souls (PS5) czy Mafia: Edycja Ostateczna.

Wymienione wyżej gry miały na karku tyle wiosenek, że i niedoświadczeni w danej historii gracze, jak i ci znający oryginał bardzo chętnie do nich powrócili. Więcej szumu - najczęściej negatywnego - pojawia się przy remake'ach gier, które w swoich pierwszych wersjach wciąż są grywalne i obowiązkowo przywołać trzeba tutaj tegoroczną premierę, jaką było The Last of Us Part I. Czy to odświeżenie było potrzebne? W mojej opinii nie. Natomiast czy owe odświeżenie zostało zrobione z ogromną dokładnością? Oczywiście, że tak! Ciężko więc wrzucić TLOU Remake do wora z udanymi/nieudanymi remake'ami.

Przy ponownym przechodzeniu gry najczęściej... odpadam w połowie

Wiedźmin 3

Ostatnią i dla wielu najważniejszą kwestią jest to, czy lubi się ponownie wkraczać do światów i raz jeszcze przeżywać przygody, które zna się na wylot? Czy po ograniu The Last of Us choćby raz czy dwukrotnie w ostatnich kilku latach, po premierze The Last of Us Remake ponownie chcemy wcielić się w Ellie i Joela, skoro doskonale wiemy, co gdzie i kiedy się wydarzy? Czy Wiedźmin 3 - mimo wyborów, które rzeczywiście wpływają na wiele wątków głównych oraz pobocznych - zainteresuje nas ponownie, skoro i tak wiemy, na jakie sposoby może zakończyć się historia Ciri, wojny Nilfgaardu z Redanią, życia miłosnego Geralta i jego czarodziejek... Można by wymieniać bez końca.

Jest to zdecydowanie kwestia sporna i osobiście do zwykłych remasterów podchodzę dość sceptycznie. GTA 5 nie udało mi się ukończyć i gra jest zainstalowana na konsoli PS5 już od kilku miesięcy - zatrzymałem się na momencie, gdy w końcu wróciłem Trevorem do miasta, więc nie dobrnąłem nawet do połowy opowieści. W Mass Effect Legendary Edition poddałem się w okolicach premiery na ostatnich misjach lojalnościowych w ME2, a po sięgnięciu po edycję na konsolę udało mi się wymaksować pierwszego ME i zaledwie ukończyć Pochód Wolności w ME2. Iść dalej nie mam ochoty. Obecnie natomiast dobrze czuję się w odnowionym Wiedźminie 3, gdzie kończę wątki poboczne na Skellige i będę zmierzał do Kaer Morhen. Najlepsze elementy fabularne dopiero przede mną, więc w tym przypadku mam nadzieję, że uda się dotrzeć do napisów końcowych.

Odpowiadając więc na pytanie zadane w tytule, granie w dane gry po raz 3, a może w niektórych przypadkach po raz 4 czy 5 w mojej opinii nie ma większego sensu, jeśli za daną opowieścią bardzo mocno się nie stęskniliśmy. The Last of Us, GTA 5 czy Mass Effect to wyśmienite pozycje, ale z racji tego, że nie czułem potrzeby na ponowne przechodzenie tychże historii, nawet zmiany w oprawie wizualnej (niezależnie od tego, czy zostały one udostępnione za darmo, czy odpłatnie) nie były w stanie sprawić, abym poczuł chęć przypomnienia sobie wydarzeń w rzeczonych produkcjach. Dla mnie lepsza oprawa wizualna to za mało.

Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper