The Last of Us Part 1 Remake

The Last of Us Part 1 Remake dalej mnie nie kupuje. To powinna być zwykła, nowa edycja gry

Mateusz Wróbel | 10.06.2022, 22:00

Jason Schreier zaplusował u wielu: to on jako pierwszy przedstawił światu informacje o tym, jakoby w studiu Naughty Dog powstawało The Last of Us Part 1 Remake. Plotki się potwierdziły i to nawet chwilę przed planowanym, oficjalnym ujawnieniem gry podczas Summer Game Fest 2022.

Największa niespodzianka imprezy Geoffa Keighleya wyciekła dwie godziny przed eventem. Szczegóły o odświeżeniu historii Ellie oraz Joela dość mocno mnie zszokowały, ale nie dlatego, że zaprezentowane zrzuty ekranu prezentowały słabą jakość czy widoczne gołym okiem niedopracowanie produkcji, a tym, że Sony rzeczywiście dało zielone światło dla takiego projektu.

Dalsza część tekstu pod wideo

The Last of Us Part 1 Remake nie jest już jedynie plotką

The Last of Us Part 1 Remake Ellie i Joel

Czy gra, która ma na karku zaledwie 9 lat (technicznie 8, jeśli weźmiemy pod uwagę remaster na PS4) naprawdę potrzebowała remake'u? To w moim odczuciu już bardziej sprytne dojenie marki The Last of Us. Sam miałem styczność z pierwszym The Last of Us kilkanaście miesięcy temu i muszę przyznać, że ta pozycja - oczywiście w wersji remaster - wyglądała przyzwoicie, a do tego zapewniała świetne animacje postaci, idealnie współpracujące z przygotowanymi mechanikami. Śmiem twierdzić, że o takiej warstwie technicznej, jaką możemy zaobserwować w TLOU nawet dzisiaj może pomarzyć wielu deweloperów nisko, jak i wysokobudżetowych gier.

Cóż - stało się: The Last of Us Part 1 Remake powstaje, a grę pierwsi śmiałkowie będą mogli sprawdzić 2 września na konsolach PlayStation 5. Pierwsze porównania produkcji z oryginałem przedstawiają wiele poprawek graficznych i skłamałbym mówiąc, że odświeżenie prezentuje się dość słabo. Przez myśl przeszło mi nawet, aby sprawdzić tytuł po jego premierze, ale ochota na to przeszła mi tuż po tym, jak zobaczyłem, na ile Sony wyceniło sobie ów remake.

W wersji cyfrowej na PS Store The Last of Us Part 1 Remake kosztuje dokładnie 339 złotych. I mowa tutaj o zwykłej edycji (podstawce i dodatku Left Behind), a nie żadnym dopakowanym zestawie, który zaoferowałby, dla przykładu, dodatkowo chociażby The Last of Us Part II. Co więcej, na karcie gry znajdziemy także wersję Deluxe, 50 złotych droższą, bo wycenioną na równe 389 złotych, w której skład oprócz podstawki i DLC wejdą także skórki i dodatkowe moduły rozgrywki.

Jakość kosztuje?

The Last of Us Part 1 Remake Joel

Dla mnie cena 339 złotych za odświeżenie pierwszego TLOU i 2-godzinnego dodatku poprzedzającego wydarzenia z podstawowej wersji gry to za dużo. Na tyle samo zostało wycenione nowe, pachnące świeżością aż po dzisiaj Horizon Forbidden West, którego koszta produkcji z pewnością były kilkukrotnie większe niż remake'u TLOU. Nie chcę pisać tutaj żadnych czarnych scenariuszy, ale dla mnie to wygląda tak, jakby Sony chciało szykować się do nowego pułapu cenowego, w którym za next-genowe, powstające wyłącznie z myślą o PS5 tytuły mielibyśmy zapłacić nie mniej więcej, a minimum 339 złotych.

Co najciekawsze, The Last of Us Part 1 Remake trafi w późniejszym terminie na komputery osobiste. Ekspedycja największych marek PlayStation na kolejną platformę trwa w najlepsze i domyślam się, że stworzenie odświeżenia było zapewne podyktowane tym, aby spełnić nadzieje fanów PC-tów, oferując im jak najlepszą jakość. Dla mnie jednak wciąż nie jest to wytłumaczenie, dlaczego remake jest wyceniany na konsolach na aż 339 złotych.

(Nie)ciekawa ekspedycja na PC

The Last of Us Part 1 Remake Ellie Strzelba

Od początku unoszenia się w powietrzu plotek o odświeżeniu historii Ellie i Joela wspominałem, że jeśli deweloperom oraz wydawcy zależy tak bardzo na odnowieniu tejże przygody, to powinni - tak jak miało to miejsce 8 lat temu - stworzyć remaster podbijający rozdzielczość oraz jakość tekstur, a w dodatku przygotować port na PC, w którym zapewniliby jeszcze więcej opcji graficznych. Jestem zdania, że posiadacze oryginalnej kopii gry na PlayStation 4 powinni móc zaktualizować pozycję za przyjęte już 40 złotych (mogliśmy je zaobserwować w przypadku innych aktualizacji tytułów Sony), a nie płacić po raz drugi tak spore, a teraz to i nawet większe kwoty.

Polityka Sony, jak i sam pomysł na wdrożenie marki The Last of Us jest natomiast całkowicie inny. Japońska korporacja dzięki temu na pewno więcej zarobi, bo co do tego nie mam żadnych wątpliwości, ale jednocześnie straci wiele w oczach wierniej społeczności, która po raz kolejny musi płacić sporo pieniędzy za to, aby móc zagrać w odświeżony, większości znany na wylot projekt. To nie powinno tak wyglądać.

Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper