Matchpoint playtest

Graliśmy w Matchpoint: Tennis Championships. Coś pomiędzy Virtua Tennis i Top Spin, z Hurkaczem w składzie

Roger Żochowski | 31.05.2022, 15:00

Tenis w Polsce nigdy chyba nie miał się tak dobrze. Iga Świątek jest obecnie liderką WTA bijąc kolejne rekordy, z kolei Hubert Hurkacz zajmuje 13 miejsce w światowym rankingu tenisistów dając kibicom w Polsce sporo radości. W Matchpoint: Tennis Championships, najnowszej produkcji Torus Games, Igi wprawdzie nie ma, ale jest Hubert. Czy jednak warto zainteresować się tytułem, za którym stoją twórcy znani w ostatnich latach z tworzenia gier na licencji Psiego Patrolu i Barbie?

Wirtualny tenis zawsze mnie przyciągał i to już w czasach Atari (Tennis) czy późniejszej Amigi (International Tennis). Choć najwięcej frajdy dały mi w tej materii Sega (seria Virtua Tennis), Namco (Smash Court Tennis) oraz 2K (bardziej symulacyjne Top Spin). Ostatnie lata nie były dla fanów tematu łaskawe, choć małym światełkiem w tunelu stały się dwie części średnio udanego Tennis World Tour czy totalnie arcade'owe Mario Tennis Aces. Matchpoint: Tennis Championships podąża w drugim kierunku, skupiając się na jak najwierniejszym odwzorowaniu pojedynków na korcie. A ja miałem okazję zagrać w wersję próbną i powiedzieć: sprawdzam.

Dalsza część tekstu pod wideo

Z licencją na bakier 

Matchpoint playtest

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że mamy tu wszystkie elementy znane z poprzednich gier o tenisie wliczając w to do bólu klasyczne tryby jak trening, tutorial, pojedynczy mecz czy kariera. Kreator zawodników nie jest zbyt zaawansowany, a po stworzeniu swojej postaci i wybraniu koloru koszulki, spodenek czy skarpetek, możemy zabrać się za prostą w swojej konstrukcji karierę właśnie, w której trenując i wygrywając kolejne turnieje, będziemy wspinali się po rankingowej drabince. Nie do wszystkich eventów od razu będziemy mieli dostęp, więc dotarcie na sam szczyt zajmie nam dłużej niż jeden sezon, choć warto dodać, że nagrodami za wygrane będą nie tylko punkty do rankingu, ale również lepsze rakiety czy nowe markowe ubrania pokroju butów zwiększających nasze statystyki. 

W trakcie zabawy spotkamy zarówno fikcyjnych tenisistów stworzonych przez twórców gry (w tę rolę wcielą się choćby deweloperzy studia) oraz prawdziwych zawodników, w tym wspominanego Huberta Hurkacza. W menu przewijały się też takie nazwiska jak Amanda Anisimova, Kei Nishikori, Carlos Alcaraz, Victoria Azarenka, Madison Keys czy Daniil Medvedev, niemniej jednak póki co w rosterze brakuje wielu znanych tenisistów. Zawodników na licencji jest zaledwie około 20, w tym również legendarnych graczy, którzy zakończyli już karierę jak choćby Tommy Haas.

Tytuł póki co nie ma też licencji na turnieje Wielkiego Szlema, więc weźmiemy jedynie udział w zawodach imitujących największe imprezy w tenisowym świecie. Trochę szkoda, bo zawsze dodaje to rywalizacji smaczku. Każdy event opisany będzie poziomem trudności od jednej do pięciu piłeczek tenisowych, w każdym też będą nieco inne kryteria rywalizacji. Poczynając od liczby zawodników biorących w nim udział (a co za tym idzie wygranych rund potrzebnych by dojść do finału), liczby setów, na które składać się będą mecze czy miejsca w rankingu pozwalającego wziąć udział w zawodach. Korty w tak pięknych zakątkach świata jak Brazylia, Australia, Indie, Francja, Anglia, Hiszpania, USA, Chile, Maroko, Nowa Zelandia, Emiraty Arabskie czy Argentyna będą obrandowane znanymi markami jak choćby Head, Wilson, czy Nike, a tenisiści na licencji skorzystają z rakiet i ubrań, w których faktycznie pokazują się na kortach. 

Wyginam śmiało ciało 

Matchpoint playtest

W trakcie przebijania się przez kolejne szczeble kariery przyjdzie nam również zatrudniać trenerów, z którymi będziemy mogli trenować w przerwach między zawodami (wzmacniamy w ten sposób jedną z sześciu statystyk opisujących postać), wszak w kalendarzu będzie trzeba robić sobie również przerwy nie tylko na trening, ale również regenerację czy pojedynki towarzyskie, tak zwykłe jak i w formie Super Tiebreaker ze znacznie wyżej notowanymi rywalami, za które zgarniemy nagrody i dodatkowe punkty do rankingu. Każdy trener będzie nas szkolił w nieco innym aspekcie gry (serwis, wolej, siła itd.), wzmacniając konkretne statystyki. Oczywiście wspomnianym treningom będą towarzyszyły przeróżne minigierki, dające nam oddech od klasycznych meczy. W menu gry pojawi się nawet specjalna sekcja z owymi wyzwaniami, gdzie poza karierą będziemy mogli pobijać w nich rekordy.

No dobra, a jak w to się gra? Choć, jak wspomniałem, studio w ostatnich latach tworzyło głównie tytuły dla dzieci, w ekipie znaleźli się twórcy, którzy pracowali nad grami sportowymi traktującymi o takich dyscyplinach jak hokej, rugby czy baseball. Wydaje mi się, że mimo bardziej realistycznego sznytu, produkcji bliżej do Virtua Tennis niż Top Spin, choć tempo gry jest wolniejsze niż w szalonych produkcjach Segi  Dostajemy więc coś pomiędzy obiema wspomnianymi produkcjami. Mamy oczywiście cały szereg zagrań począwszy od wolejów (przytrzymując spust podbiegamy do siatki), przez slajsy, loby na dropshotach i uderzeniach z rotacją kończąc. Do tego serwując możemy wykorzystać jeden z czterech przycisków by wykonać uderzenie innego typu (serwis płaski, wyrzucający a nawet spod ramienia). Animacje zawodników są całkiem niezłe i widać, że do tego elementu mocno się przyłożono. Jest sporo zróżnicowanych zachowań tenisistów na to, co dzieje się na korcie. W World Tour Tennis dla przykładu pokpiono ten temat i zawodnikom często brakowało klatek przy ruchach do niektórych zagrań. 

W Matchpoint zawodnicy poruszają się w miarę naturalnie (w miarę, bo przy niektórych uderzeniach widać "doślizgiwanie się" do zaplanowanej animacji), cieszy zwłaszcza praca nóg i stóp. Większe znaczenie ma odpowiednie ustawienie się do nadchodzącego piłki i ładowanie mocy przed uderzeniem niż timing, co w Top Spinie pozwalało wypracować sobie z czasem skilla. Oczywiście odpowiednia praca analogiem przy uderzaniach pozwala wyuczyć się precyzyjnych uderzeń w wybrane miejsce kortu - tam gdzie chcemy posłać piłkę widać zawsze jej cień, co znacznie ułatwia celowanie (nawet zbyt mocno jak na symulator). Top Spin 4, w którego wciąż potrafię szarpać, był w tym względzie bardziej dopracowany. Pochwalę za to fakt, że czuć różnicę w przypadku rodzaju kortu, więc trochę inaczej gra się na trawie, a inaczej na sztucznych nawierzchniach czy glinie. 

Naucz się rywala 

Matchpoint playtest

Trzeba przyznać, że same korty wyglądają przyzwoicie, publiczność cieszy się po udanych zagraniach, HUD jest minimalistyczny (sprzyja budowaniu wrażenia realizmu), kamerę można ustawić zza pleców postaci (co pozytywnie wpływa na immersję), a powtórki w efektowny sposób pokazują nasze zagrania. Na pewno warto byłoby trochę popracować nad twarzami, które nawet u licencjonowanych graczy pozostawiają trochę do życzenia, oraz zachowaniem koszulek, które tylko na intrze powiewają w rytm ruchów zawodnika. SI przeciwników ma zmieniać się w zależności od tego, co dzieje się na korcie, możliwe więc będą nagłe załamania formy, czy zmiana taktyki rywala, co ma sprawić, że pojedynki będą bliższe tym z prawdziwych kortów. Póki co fajnym patentem jest odkrywanie słabości przeciwnika - w trakcie meczu mogą np. pojawić się komunikaty, że rywal zazwyczaj zbliża się do siatki po kilku uderzeniach, jest zdecydowanie wolniejszy przy zagraniach danego typu, albo popełnia więcej niewymuszonych błędów, gdy zostanie raz przełamany, co możemy wykorzystać w trakcie meczu. Działa to zresztą w drugą stronę, bo możemy też odkryć mocne strony rywala, który zaczyna grać mocniejsze piłki, gdy wejdzie mu as serwisowy i czuje się wtedy bardziej pewny. 

Tytuł zaoferuje oczywiście mecze rankingowe i wspinanie się po online'owej drabince sławy, a pewnie część graczy ucieszy się z opcji crossplayu na kilku platformach. Humor psuje jedynie fakt, że grać przez sieć będziemy mogli jedynie w formacie 1 vs 1. Póki co gra nie wpiera pojedynków deblowych w opcji 2 vs 2. Ale mimo licencyjnych braków oraz dość standardowych trybów zabawy, wliczając w to schemat kariery, gameplayowo zapowiada się produkcja lepsza i zdecydowanie ciekawsza od Wolrd Tour. Czekam na pełną wersję. 

Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper