Dzieciak z Asakusy (2021) - recenzja filmu [Netflix]. Jestem Takeshi Kitano, co (...) niemało

Dzieciak z Asakusy (2021) - recenzja filmu [Netflix]. Jestem Takeshi Kitano, co (...) niemało

Piotrek Kamiński | 10.12.2021, 21:00

Zanim Beat Takeshi stał się najbardziej popularnym komikiem Japonii, zanim wyzwał chętnych aby podbili jego zamek, zanim został uznanym reżyserem, a nawet twarzą jednej z postaci w serii gier "Yakuza", młody Take był pracownikiem klubu ze striptizem i uczniem legendy japońskiej komedii, Senzaburo Fukamiego. Jak to się stało, że z czasem został królem japońskiej komedii?

Ręka w górę kto lubi filmy biograficzne! Temat bardzo popularny i jednocześnie ryzykowny, ponieważ z jednej strony trzeba przyciągnąć przed ekran jak największą ilość ludzi, z drugiej każde jedno odstępstwo od prawdziwych wydarzeń zostanie boleśnie wytknięte przez największych psychofanów, którzy w najgorszym wypadku stwierdzą, że film jest kpiną, a nie historią ich ukochanej gwiazdy i, zależnie od siły przebicia, mogą wręcz pogrążyć całą produkcję. Chyba jeszcze nigdy nie spotkałem się z produkcją biograficzną, która zadowoliłaby fanów, nie rozumiejących, że dwugodzinny film musi pójść na pewne kompromisy, tu coś skrócić, tam uprościć, przesunąć pewne wydarzenia w czasie w celach dramaturgicznych. Pół biedy, kiedy są to jedyne mankamenty filmu. Gorzej, jeśli scenarzyści wybielają głównego bohatera, aby postawić go w jak najlepszym świetle, mimo że wszyscy dobrze wiedzą, że swoje za uszami miał, jak w przypadku "Skazanego na bluesa", czy "Bohemian rhapsody".

Dalsza część tekstu pod wideo

W przypadku dzisiejszego filmu, Takeshi Kitano wciąż żyje, więc z jednej strony mógł pomóc twórcom filmu zaadaptować swoją książkę, z drugiej nic nie stoi na przeszkodzie, aby opowiedział historię ze swojej własnej, wybielonej perspektywy. Osobiście mi to nie przeszkadza, dopóki film jest zwyczajnie dobry. Miej to na uwadze, jeśli jesteś wielkim fanem Takeshiego.

Dzieciak z Asakusy (2021) - recenzja filmu [Netflix]. "Jestem komikiem, głupcze!"

Dzieciak z Asakusy (2021) - recenzja filmu [Netflix]. Jestem Takeshi Kitano, co (...) niemało

Młody Takeshi Kitano (Yuya Yagira) opuścił rodzinny dom w Tokyo w 1972 i zamieszkał w dzielnicy Asakusa, aby zostać komikiem. Podjął pracę w klubie ze striptizem, w którym między występami dziewczyn, swoje skecze prezentuje legenda japońskiej komedii, mistrz Senzaburo Fukami (Feodor Chin). Tym, co go powstrzymuje jest brak pewności siebie, ale nawet z pozoru niezainteresowany nim mistrz dostrzega drzemiący w chłopaku potencjał. Z czasem zaczyna pokazywać mu podstawy fachu, a nawet zaprasza do wzięcia udziału w swoim pokazie, kiedy jego standardowy partner nie mógł się zjawić. W międzyczasie kwitnie też jego przyjaźń z jedną z tancerek, Chiharu (Mugi Kadowaki), która każdą rozmowę z młodym Take rozpoczyna od przypomnienia mu, że nie da mu się przelecieć. Subtelne. Czas mija, a Kitano staje się coraz lepszy, lecz czasy się zmieniają. W domach ludzi pojawiły się telewizory, przeciętny Japończyk szuka teraz innego rodzaju komedii, a kluby komediowe i striptizowe zaczynają umierać. Take zaczyna więc spoglądać w kierunku manzai - specyficznego, japońskiego stand-upu, w którym dwóch komików wciela się w rolę "tego poważnego" i "tego zabawnego".

Historia w "Dzieciaku z Asakusy" jest niezaprzeczalnie podciągnięta w paru miejscach tak, aby być prostą, pozbawioną właściwie wybojów drogą Kitano na szczyt. Czego się chłopak nie dotknie, udaje mu się odnieść sukces. Zaczyna uczyć się stepowania, naprawia sprzęt sceniczny (bo był miesiąc na uniwersytecie), jest naturalnie zabawny, a później wpada na doskonały pomysł skopiowania znanego w tamtym okresie amerykańskiego komika i ciśnięcia po wszystkim i wszystkich bez wyjątków. Bliżej końca scenarzyści zjeżdżają na chwilę z pasma nieprzerwanych sukcesów aby złapać widza za serce i wycisnąć z niego kilka łez. Podskórnie wiem, że jest to zestaw raczej tanich zagrywek mających na celu wywołanie emocji, ale na takiego mięczaka jak ja, działa to jak cholera. Reżyserowi udało się zbudować w niecałe dwie godziny świat, z którym zżyłem się na tyle, że podczas końcowego montażu czułem coś na kształt nostalgii. Może i film jest zasadniczo pieśnią pochwalną Kitano, ale przynajmniej od początku do końca jest pogodny i, mimo paru smutnych sytuacji, zostawia widza w dobrym miejscu, z uśmiechem na ustach. Takich filmów też nam trzeba.

Dzieciak z Asakusy (2021) - recenzja filmu [Netflix]. "To ty decydujesz, kiedy mają się śmiać, nie oni" 

Dzieciak z Asakusy (2021) - recenzja filmu [Netflix]. Jestem Takeshi Kitano, co (...) niemało

Problemem części widzów może okazać się być raczej specyficzny humor Japończyków. Kiedy zdezorientowany Takeshi zaczyna udawać głupiutką kobietę śmiejemy się pewnie bardziej z tego, jak przerażony jest główny bohater i jak na szybko próbuje skleić coś z materiału, którego miał zasadniczo nie ruszać. Niemała w tym zasługa aktorów grających główne role. Zarówno Yagira jak i Chin spisują się doskonale z materiałem, który przyszło im grać. Młody komik robi raz za razem głupie miny i targają nim tiki nerwowe, tak jak prawdziwym Kitano, ale jest w nim również i ukryta powaga i determinacja, na której Takeshi zbudował swoją sceniczną osobowość w późniejszych latach. 

Niestety, nie do końca udało się pokazać przejście między bardziej kinetycznym, głupkowatym Kitano, a tym którego znamy teraz. W pewnym momencie załącza się po prostu epilog i ten wesoły dzieciak jest już w stu procentach opanowanym dorosłym. Wprowadza to lekki dysonans. Chin natomiast to po prostu klasyczny mistrz o twardej ręce, ale miękkim sercu, z tym że zagrany do perfekcji. Nic odkrywczego, ale i rola nie wymagała wynajdowania koła na nowo. Pozostała część obsady również spisuje się poprawnie, a ich historie mają swoje własne, małe zakończenia, ale nie są jakoś przesadnie ciekawe. Dało by się pewnie zrobić z nimi coś więcej, chociaż to co dostaliśmy i tak nie jest złe.

Na uznanie zasługuje również warstwa audiowizualna. Sceny występów i treningów pociągnięto artystycznym pędzlem, jeszcze bardziej uwydatniając ich wysoki poziom. Mamy tu wygaszenie świata poza aktorem i sceną, montaż równoległy, czy nawet kompletny brak jakiejkolwiek ingerencji ze strony operatora, co samo w sobie również jest bardzo znaczące, kiedy przez cały film kamera właściwie zawsze znajduje się w ruchu. Majstersztykiem jest również finałowy long take, w trakcie którego prawdziwy Takeshi spaceruje po klubie, od którego zaczęła się jego kariera, a wszyscy bohaterowie filmu mówią do niego, jak gdyby wciąż był młody. Poezja. I nie rozumiem tylko jak można było zrobić film dziejący się w znacznej mierze w klubie ze striptizem i nie dać widowni ani jednej pięknej Japonki bez... no. Wiesz. 
 

Atuty

  • Relacja mistrz-uczeń;
  • Kilka pomysłowych technicznie ujęć;
  • Dosyć prosta, ale satysfakcjonująca historia;
  • To przecież Takeshi Kitano!

Wady

  • Mało konkretów jak na biografię;
  • Japoński humor sprzed 50 lat może być ciężkostrawny dla dzisiejszego widza;
  • Nie wyczerpuje tematu.

Historia Takeshiego Kitano z całą pewnością nadaje się na doskonały film biograficzny. "Dzieciakowi z Asakusy" trochę do tego miana brakuje, ale to wciąż ciekawy, dobrze zrealizowany film pełen emocji, nie tylko dla fanów.

7,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper