Turbulencje (2018) – recenzja 3 sezonu serialu [HBO]. Najbardziej intensywny nauczyciel matematyki powraca

Turbulencje (2018) – recenzja 3 sezonu serialu [HBO]. Najbardziej intensywny nauczyciel matematyki powraca

Piotrek Kamiński | 25.10.2021, 21:30

W trzecim sezonie serialu o pasażerach lotu 828 poznamy nowych bohaterów, którzy jakimś cudem są jeszcze mniej wiarygodni, od tych oryginalnych. Autorom pozostał jeszcze jeden sezon, aby zamknąć swoją historię we względnie porządny i satysfakcjonujący sposób, ale na ten moment jakoś tego nie widzę...

"Turbulencje" to strasznie dziwny serial. Nijako nakręcony, tak sobie zagrany, raczej powolny, pełen kosmicznie głupich decyzji bohaterów. A mimo to na tyle wciągający, że wciąż chce mi się go oglądać. Pytanie tylko, czy to dlatego, że mimo pewnych niedociągnięć oferuje interesującą intrygę, czy po prostu jestem masochistą i lubię marnować jedyne życie jakie mam na mało ciekawe produkcje, które ciężko komukolwiek polecić z czystym sumieniem? Kto wie? Będą lekkie spoilery.

Dalsza część tekstu pod wideo

Turbulencje (2018) – recenzja 3 sezonu serialu [HBO]. Najbardziej intensywny nauczyciel matematyki powraca

Turbulencje (2018) – recenzja 3 sezonu serialu [HBO]. Zmartwychwstanie

Pod koniec poprzedniego sezonu Saanvi trochę przypadkiem, trochę z zimną krwią zamordowała Major, ćpuny, które uprowadziły Cala utopiły się w jeziorze, a jacyś przypadkowi rybacy znaleźli w wodzie fragment samolotu lotu 828. Wszystko wskazuje na to, że od kilku lat leżał w wodzie. Co to oznacza? Czy Ben Stone i ekipa wylądowali w innej rzeczywistości, w której ich samolot zasadniczo rozbił się, więc teraz świat próbuje sam się naprawić i posłać pasażerów do piachu, gdzie ich miejsce? Specyficzna mieszanka minerałów zarówno na pasażerach, jak i na fragmentach samolotu łączy wydarzenia z 2013 roku z... biblijną arką Noego. Czy oznacza to boską interwencję? I przy okazji potwierdza, że historie opisane w Starym Testamencie są prawdą? Jakby tego było mało, narkomani, którzy poszli na dno w finale drugiego sezonu wrócili do życia. Czy uda im się pokonać datę śmierci? Czy cudowne ocalenie zmieni ich na lepsze? I jaką rolę do odegrania w tym wszystkim na nowa bohaterka, Angelina (Holly Taylor)? Być może będzie nam dane przekonać się o tym na przestrzeni kolejnych 13 odcinków 3 sezonu. Lecz ostrzegam - odpowiedzi mogą okazać się zbyt głupie na ludzki umysł.

Josh Dallas nie jest świetnym aktorem. Jego Ben Stone zawsze ma uniesione brwi, posiada absurdalnie rozległą wiedzę i jest bodaj najbardziej intensywnym rozmówcą w historii konwersacji. Nie inaczej jest i w tym sezonie, lecz teraz do równania dochodzą jeszcze motywy religijne, przez co długowłosy Ben zaczyna coraz bardziej przypominać Jezusa. I nie piszę tego w formie komplementu. Reszta obsady też nie stała się nagle magicznie lepsza. Melissa Roxburgh wciąż gra jedną miną i tym samym, płaskim tonem głosu, ale akurat do jej postaci takie podejście nawet pasuje. Jack Messina jest już trochę mniejszym drewnem, ale wciąż ciężko nazwać go dobrym aktorem. Najlepsze wrażenie w dalszym ciągu robią J.R Ramirez jako Jared, Parveen Kaur jako Saanvi i Martt Long w roli Zeke'a. Nie są może przesadnie świetni, ale przynajmniej widać po nich emocje i da się z nimi sympatyzować. Na bezrybiu i rak ryba.

Turbulencje (2018) – recenzja 3 sezonu serialu [HBO]. Okropnie naiwny scenariusz

Scenariusz trzeciego sezonu składa się z kilku wątków, następujących po sobie. Pierwszy to historia ożywionych ćpunków i to, w jaki sposób interpretują wizję, którą zobaczyli. Ogólnie wyszła z tego całkiem niezła, krótka historyjka zakończona kolejną rewelacją na temat natury wizji. Autorzy próbowali nawet dodać wydarzeniom stawkę emocjonalną, łącząc romantycznie jednego z narkomanów z nową postacią, Angeliną. Problem w tym, że kompletnie pokpili sprawę, spiesząc się jak diabli i nie motywując w żaden sensowny sposób ich wzajemnej fascynacji. Ot, tak się składa, że przypadkiem znaleźli się kiedyś na tym samym zdjęciu, a że oboje są zepsuci do granic możliwości, samo to wystarcza aby zapałali do siebie wielkim uczuciem. Finał ich wspólnej przygody miał pewnie w teorii chwycić za serce, ale prywatnie nie potrafiłem potraktować go poważnie.

Jeszcze gorzej natomiast zrobiło się później, jako że Stone'owie - całkiem trzeźwo - zauważyli, że Angelina potrzebuje pomocy, więc postanowili ją przygarnąć, po czym wywalić i kompletnie odtrącić, kiedy tylko ta zrobiła coś dziwnego. Decyzje bohaterów "Turbulencji" zawsze były raczej dziwne i trudne do zaakceptowania, ale ta zdecydowanie zgarnia pierwsze miejsce za największe nieporozumienie. Z jednej strony Stone'owie przedstawiani są jako ultra inteligentni i empatyczni, z drugiej zachowują się jak samolubne łajzy, tylko dlatego, że scenarzyści chcieli popchnąć fabułę w konkretnym kierunku. Nie zgrywa się to. Ani trochę.

Kolejne odcinki wciąż opierają się na tym samym mechanizmie - ktoś dostaje wizję, po czym przez 45 minut próbuje odgadnąć jej znaczenie i komuś pomóc. Zagadki wciąż są raczej kiepsko napisane i nie dają za dużego pola do popisu widzowi, który zmuszony jest biernie przyglądać się jak błądzący po omacku bohaterowie w końcu (zwykle w ostatniej chwili) trafiają na rozwiązanie zagadki i ratują sytuację. W międzyczasie w każdym odcinku dostajemy przynajmniej kilka elementów pchających do przodu główną oś fabularną serialu, lecz nawet ona zaczyna się już robić nudna. To całkiem zabawne, że serial, w którym grupa ludzi zostaje niejako "ocalona przed śmiercią", sam został ocalony przed podobnym losem. Czwarty, finałowy, sezon zostanie wyprodukowany już przez Netflixa. Mam nadzieję, że twórca "Turbulencji", Jeff Rake, ma jakiś konkretny plan na finał i nie okaże się, że widzowie stracili dobrych kilka dni życia na coś, co od samego początku nie zapowiadało się na hit sezonu. Wjechanie w tematy religijne nie zwiastuje niczego dobrego, lecz kto wie. Nadzieja umiera ostatnia.

Atuty

  • Efekty specjalne nie są już tak cienkie, jak w pierwszym sezonie;
  • Kilka potencjalnie ciekawych wątków, których zakończenie poznamy w przyszłym sezonie.

Wady

  • Wciąż dziwnie prowadzony scenariusz;
  • Boleśnie zepsuty wątek Angeliny;
  • Arka Noego? Serio?

"Turbulencje" powoli zmierzają w stronę końca. Czy serialowi uda się wylądować, czy rozbije się gdzieś na morzu? Przekonamy się, ale na razie jest słabiej, niż rok temu.

5,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper