Kocham Mass Effect, ale Legendary Edition wciąż leży i kurzy się na dysku

Kocham Mass Effect, ale Legendary Edition wciąż leży i kurzy się na dysku

Mateusz Wróbel | 05.10.2021, 22:30

Pierwsze spotkanie z Mass Effect: Legendary Edition było czymś wyjątkowym. Wcale nie czułem, że już kiedyś w tę trylogię grałem aż do pewnego momentu...

Coroczne święto N7 niemalże zawsze przynosiło nowe, interesujące wieści dotyczące najpopularniejszej serii BioWare - Mass Effect. Dokładnie 7 listopada 2020 roku kanadyjska ekipa postanowiła potwierdzić wszystkie dotychczasowe doniesienia, zapowiadając Mass Effect: Edycja Legendarna. W tym dniu dosłownie wszyscy fani komandora Sheparda byli przepełnieni radością.

Dalsza część tekstu pod wideo

Czy to na pewno dobry pomysł?

Kocham Mass Effect, ale Legendary Edition wciąż leży i kurzy się na dysku

Uśmiech na twarzy zaczął schodzić z twarzy odbiorców z każdym kolejnym tygodniem, ponieważ zaczęły się debaty nt. tego, czy BioWare we współpracy z EA przygotują remaster prezentujący wysoką jakość. Po ogólnie chłodnym przyjęciu Need for Speed: Hot Pursuit Remastered, który otrzymał wyłącznie podbitą rozdzielczość i zwiększenie limitu klatek na sekundę, nastroje i uzasadnione obawy nie były aż tak wysokie po N7 Day 2020, jak zapewne wyobrażali sobie to twórcy.

Trudno dziwić się takiemu obrotowi spraw - pierwszy Mass Effect był grą przestarzałą, bo na karku liczył - w chwili ujawnienia remastera - ponad 13 lat. Większość mechanik, począwszy od systemu strzelania, poprzez model jazdy pojazdem bojowym Mako, a skończywszy na przegrzewaniu się broni, to rozwiązania, dla których nie ma już miejsca w dzisiejszych grach wideo. Niezmiernie cieszę się, że zauważyło to także BioWare, które początek przygody pierwszego ludzkiego Widma postanowiła "odmłodzić", dodając wiele funkcji ulepszających grę.

To właśnie dzięki nim tak mocno wyczekiwałem hucznej premiery Mass Effect: Edycja Legendarna. Gdy tylko gra pojawiła się na moim koncie Origin, od razu zacząłem ją pobierać, a po zainstalowaniu wszystkich plików i stworzenia niestandardowej postaci (warto wspomnieć, że kreator postaci również został znacząco przebudowany), ruszyłem ponownie sprawdzić proteański nadajnik na Eden Prime. Ponownie, bo już bodajże 6-7 raz - w pewnym momencie pogubiłem się w liczeniu, ile razy udało mi się stawić czoła Żniwiarzom.

Komandor Shepard ponownie w akcji

Kocham Mass Effect, ale Legendary Edition wciąż leży i kurzy się na dysku

Uwielbiam trylogię Mass Effect i nie przeszkadzał mi fakt, że ukończyłem ją od A do Z już kilka razy. Zazwyczaj po pierwszym ukończeniu danej gry odinstalowuję ją z dysku i nigdy do niej nie wracam - czy to przez brak czasu, czy też samych chęci, bo słuchanie tych samych dialogów, a przede wszystkim oglądanie identycznych filmików przerywnikowych, mocno mnie zniechęca. Wyjątkiem jest przywołana już w tytule wpisu seria oraz Wiedźmin 3: Dziki Gon, który zarezerwował w moim sercu naprawdę sporo miejsca. 

Powracając do sedna tematu, zabawa w odrestaurowaną jedynkę była przednia. W pewnym momencie czułem, jakbym ogrywał nieznaną mi dotąd grę, bo przyjemniejszy dla oka interfejs, bardziej zrozumiały system biegania oraz wysokiej jakości oprawa graficzna dawały radę i pozwalały zapomnieć o innych archaicznych funkcjach. Szczerze powiedziawszy, gdy tylko miałem chwilę wolnego czasu, odpalałem pierwszego ME i zwiedzałem Noverię, Feros czy Cytadelę w poszukiwaniu nowych zajęć. 

Ukończenie "jedynki" nie zajęło mi sporo czasu, bo napisy końcowe ujrzałem już 10 dni po premierze. Licznik godzin pokazywał ponad 32 godziny, więc prosta matematyka sugeruje, iż w świecie wykreowanym przez BioWare spędzałem codziennie mniej więcej 190/200 minut. To naprawdę "gruba" liczba, zważywszy na to, że z omawianą dzisiaj trylogią mam do czynienia już szósty lub siódmy raz.

Kolejny "romans" z Mass Effect 2 rozpoczął się tuż po odhaczeniu "jedynki". Przeszedłem prolog i niczym kudłaty, czworonożny przyjaciel będący na spacerze w parku, zacząłem z uśmiechem na twarzy rekrutować ludzi do misji samobójczej, w międzyczasie wykonując misje poboczne oraz zadania lojalnościowe. Podobnie, jak w przypadku początku historii komandora Sheparda, wcale nie czułem, że w tę grę grałem już kilka razy. To było nowe, niezapomniane doświadczenia aż do pewnego czasu...

Zagubiony promyk

Kocham Mass Effect, ale Legendary Edition wciąż leży i kurzy się na dysku

W niespodziewanym momencie iskierka zainteresowania Mass Effect Legendary Edition nagle zgasła i do tej pory nie wiem, co może być tego przyczyną. Po zebraniu wszystkich członków załogi (nie licząc Legiona, z którym mamy możliwość się zapoznać dopiero pod koniec zabawy) i wykonaniu niemalże wszystkich misji lojalnościowych, moja ochota na zabranie się ze fabularne dodatki świetnie uzupełniające wiedzę nt. świata gry, jak i wykonanie misji samobójczej, po prostu wyparowała.

Wciąż szukam przyczyny, dlaczego tak się stało. Ostatni raz odpaliłem remaster Mass Effect w pierwszej połowie czerwca i nic nie wskazuje na to, aby coś się w tym temacie zmieniło przynajmniej do końca roku. Do tej pory myślałem, że to może przez nawał premier, wszak tegoroczny czerwiec zaserwował nam , Sniper: Ghost Warrior Contracts 2, czy nawet Chivalry 2. A były to produkcje, w których spędziłem sporo czasu. Jednakże, patrząc na lipiec, kolejne debiuty tytułów na rynku nie były powodem, przez który przestałem grać w Mass Effect Legendary Edition. Miesiąc otwierający coroczny sezon ogórkowy sprawił, że jedynym interesującym mnie tytułem było rodzime Chernobylite, które z przyjemnością ukończyłem w parę nocek.

Czyżby przejście tej samej trylogii po raz szósty lub siódmy było zbyt wycieńczające przez dające się we znaki przejedzenie materiałem? Premierowy hype, spowodowanymi przede wszystkim nowościami zaimplementowanymi do pierwszego Mass Effect, przeminął szybciej, niż sądziłem? Bardzo chciałbym odhaczyć zestaw przygotowany przez BioWare, bo nie cierpię mieć na dysku kurzących się produkcji, ale obecnie nie potrafię znaleźć żadnych powodów, które zachęciłyby mnie do ponownego wskoczenia w buty komandora Sheparda.

A jak to wygląda u Was, nowych graczy, jak i zagorzałych fanów Mass Effect? Zapoznaliście się z trylogią bez większych przeszkód, czy też wystąpiły jakieś komplikacje?

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Mass Effect: Edycja Legendarna.

Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper