Graliśmy w Lost in Random - rzucanie kością nigdy nie było tak fajne!

Graliśmy w Lost in Random - rzucanie kością nigdy nie było tak fajne!

Igor Chrzanowski | 01.09.2021, 17:04

Lost in Random zapowiada się na jedną z najciekawszych produkcji spod skrzydeł EA Originals od czasów Unravel Two i It Takes Two. Ostatnio mieliśmy okazję samemu zagrać w nowe dzieło Zoink Games i mamy kilka ciekawych przemyśleń.

Od kiedy Electronic Arts uruchomiło swój program EA Originals, niemalże każdy wychodzący w jego ramach tytuł to istna perełka wśród perełek, dzięki którym nasza branża pozyskuje naprawdę przepiękne tytuły. Dziś mamy przyjemność podzielić się z Wami naszymi wrażeniami z nachodzącego już 10 września Lost in Random od autorów Fe oraz Stick it to the Man!.

Dalsza część tekstu pod wideo

To będzie mroczna opowieść

Oprócz spędzenia kilku pierwszych godzin z najnowszym dziełem Zoink Games, mieliśmy również okazję porozmawiać z twórcami gry o jej mechanikach, klimacie czy też muzyce. Już na samym początku okazuje się, że fabuła jaką twórcy zamierzają zaserwować nam w ramach swojego nadciągającego hiciora ma być naprawdę dość mroczna - jak określił to sam scenarzysta, niektóre zwroty akcji i sceny podchodzą swoim impetem i mrokiem pod dwa ostatnie filmy o Harrym Potterze. Możemy zatem spodziewać się tu zapewne jakichś śmierci i innych mocnych dramatów.

Oczywiście zbyt wiele na temat samej historii zdradzić Wam nie możemy, ale początki są naprawdę intrygujące i z miejsca pokazują, że to nie będzie jakaś tam banalna opowiastka dla maluszków. W królestwie Random podzielonym na sześć światów króluje zła władczyni, która to losy każdego z mieszkańców mającego więcej niż 12 lat poddaje rzutowi kością do gry. Niestety przed okrutnym losem nie ma ratunku i nawet jak chcesz skryć swoje dziecko przed wzrokiem złej Pani, jej pomagierzy na pewno cię znajdą - ją jak milicja wparowująca do mieszkania o 6 nad ranem. Biorą cię przed jej oblicze, ona rzuca kostką, a ty lądujesz w regionie przypisanym do wylosowanej liczby. Jak jesteś "jedynką" trafiasz do najgorszych slumsów (gdzie swoją drogą zaczynamy zabawę), gdy jesteś "szóstką" możesz trafić do pałacu Królowej i żyć w luksusie - tak przynajmniej jest to przez nią przedstawiane.

My jako gracze wcielamy się w jedną z sióstr będących głównymi bohaterkami szykowanego przedstawienia. Jako młodsza Odd jesteśmy świadkami jak królowa zabiera Even do legendarnych "szóstek". Po roku od tego zdarzenia widzimy tajemniczego ducha i lecimy za nim w pogoń. Tak oto poznajemy naszego kostka i wyruszamy w wielką podróż po wszystkich sześciu regionach Random, aby odnaleźć Even. Mam jednak nadzieję, że w polskiej wersji nie przetłumaczą ich imion, bo po naszemu nazywałyby się jakoś mniej więcej "Niepatrzysta" i "Parzysta".

Składamy hołd planszówkom!

Graficzny styl Lost in Random może kojarzyć się ze swego rodzaju maskotkami, laleczkami i innymi figurkami przywodzącymi na myśl świat zabawek. Okazuje się jednak, że główną inspiracją twórców były figurkowe gry planszowe, dzięki czemu całą koncepcją jest po prostu ożywienie takiej magicznej planszówki i wciągnięcie nas w jej przepiękny świat. Ma to swoje odzwierciedlenie również w tym jak poruszamy się zarówno my jak i cała gromada innych postaci - wszystko utrzymano w lekko nieporadnym, takim figurkowym stylu. Dodatkowo całość przywodzi również na myśl kreacje Tima Burtona, Psychonauts czy chociażby Alice Madness Returns - chyba trudno o lepszą rekomendację niż ta. 

Jeśli zaś chodzi o rozgrywkę, ta jest niezwykle interesująca. Po pierwsze każdy odwiedzany przez nas świat będzie miał swego rodzaju mini hub, czyli jakąś osadę w jakiej znajdziemy mnóstwo ciekawych NPC do rozmowy oraz kilka okazji do zgarnięcia zadań pobocznych. Każdy z tych bardziej rozmownych przechodniów będzie miał ciekawą historię do przekazania, a co za tym idzie lore gry oraz jej głębia znacząco na tym zyskają - nierzadko usłyszymy o rodzinnych dramatach, rozłąkach, a nawet o tych szczęśliwy historiach, dzięki którym ktoś z biedy wyrwał się do lepszego życia.

Oczywiście zwiedzając daną lokację będziemy mogli wykorzystać swoją procę do ustrzelenia pojemników z monetami, za które kupimy karty wykorzystywane podczas walki. W tej fazie rozgrywki możemy poczuć się jak w typowej platformówce ze znajdźkami. Dalej mamy fazę rozwój i wykonywania questów pobocznych, co wprowadza ciekawą narracyjną różnorodność, aczkolwiek nasze wybory nie mają żadnego wpływu na zakończenie gry. Dalej zaś mamy fazę bojową i to ta odgrywa tu chyba najważniejszą rolę. Dlaczego?

Oprócz wciągającej narracji Lost in Random może poszczycić się szalenie wciągającym systemem bojowym łączącym w sobie dynamiczną walkę rodem z Wiedźmina czy innych gier akcji z karcianką. Dzięki kartom nasz kostek może wykonywać specjalne ataki, leczyć nas czy wspomagać w jeszcze inny sposób - oczywiście przez  te 2-3 godziny nie poznałem wszystkich zasad rozgrywki, ale póki co wydają się być bardzo intuicyjne, chociaż różnorodność kart mogłaby być na początek nieco większa.

Na ostatnią już pochwałę zasługuje również fenomenalna ścieżka dźwiękowa autorstwa Blake'a Robinsona - jegomościa odpowiedzialnego za soundtrack ze The Stanley Parable oraz Portal Knights. Tutaj melodie mogą nasunąć wam na myśl klimaty rodem z Harry'ego Pottera. Reasumując Lost in Random zapowiada się na naprawdę genialną produkcję i nie zdziwię się, jak będzie czarnym koniem w tegorocznych nagrodach najlepszej gry niezależnej.

Igor Chrzanowski Strona autora
Z grami związany jest praktycznie od czwartego roku życia, a jego sercem władają głównie konsole. Na PPE od listopada 2013 roku, a obecnie pracuje również jako game designer.
cropper