Gry, przy których się wzruszyłem

Gry, przy których się wzruszyłem

Mateusz Wróbel | 16.02.2021, 22:30

Szukacie gry, przy której uronicie parę, a może i kilkadziesiąt łez? Dobrze trafiliście, ponieważ dzisiaj opowiadam o dziesięciu tytułach, przy których się wzruszyłem.

Uwielbiam zapoznawać się z przepięknymi historiami, które zostały napisane przez ludzi zatopionych w swoich wirtualnych, wykreowanych na potrzeby gry światach. To dzięki takim osobom fabuła w niektórych pozycjach chwyta za serce, zmusza do przemyśleń, a w niektórych przypadkach wywołuje nawet wzruszenie. O dziesięciu takowych produkcjach (kolejność przypadkowa) piszę poniżej - zaznaczam, że tekst jest przepełniony spoilerami, więc jeśli jakiś tytuł macie jeszcze przed sobą, odpuście akapit z nim związany. Nie zerkajcie także w żadnym wypadku na tytuł filmiku zaczerpniętego z YouTube'a!

Dalsza część tekstu pod wideo

The Last of Us

Już na wstępie wspomnę, że nie chodzi tutaj o śmierć córki Joela, mimo tego, iż została ona świetnie wyreżyserowana. W trakcie ogrywania pierwszego The Last of Us najbardziej zabolała mnie końcówka jednej z sekwencji Ellie, która rozgrywała się w sklepie spożywczym. Trudno wyobrazić sobie, co musiała czuć - można rzec - bezbronna dziewczyna chcąca jedynie pomóc osobie, która do tej pory była dla niej dosyć oschła i próbowała się jej pozbyć, traktując ją jedynie jako "ładunek". Dobroć Ellie wykorzystały inne osoby i niezmiernie cieszę się, że Joel zdążył dobiec do dziewczyny - tuż po zabiciu przez nią Davida - bo nie wiadomo, czy nie zrobiłaby sobie przez tę sytuację, o której już nigdy nie zapomni, krzywdy.

A Way Out

A Way Out było majstersztykiem pod względem fabuły, którą mogliśmy poznać wraz ze swoją drugą połówką/znajomym. To, jak scenarzyści ukryli fakt, iż jeden z więźniów jest policjantem pod przykrywką, zrobiło na mnie ogromne wrażenie, a zakończenie wcisnęło w fotel. Nie wymieniłem ze swoim przyjacielem żadnego słowa, nikt z nas nie poszedł na jakiekolwiek ustępstwa, bo każdy z nas przywiązał się do swojego bohatera i nie chciał dać mu zginąć. Po zabiciu jednej postaci po prostu zamilkliśmy i wycieraliśmy łzy chusteczkami. 

What Remains of Edith Finch

What Remains of Edith Finch od początku stanowi sporą zagadkę. Twórcy postanowili przedstawić nam zbiór kilku, kilkunastuminutowych przygód, które opowiadają o losach poszczególnych członków rodziny - z pozoru prosta historia zaczyna grać nam na emocjach już przy pierwszym opowiadaniu, a wraz z odkrywaniem kolejnych niewiadomych, nasila się współczucie. Dobiciem było zakończenie, które powiedziało nam, iż cała gra była jedynie wspomnieniem Edith zapisanym w dzienniku.

Mass Effect 3

Mass Effect 3 był zakończeniem trylogii, więc już na samym początku jasne było, że nie zabraknie w nim dziesiątek śmierci ważnych bohaterów. W końcu historia dobiegała ku końcowi, a to zawsze jest równoznaczne z emocjonalnymi momentami. Śmierć Thane'a i Mordina (można było nie tykać się tematu genofagium, ale czy jest na sali ktoś, kto tak postąpił?) była nieunikniona, ale gdy do zestawienia dodamy opcjonalne pożegnanie się z Gruntem, Mirandą, Tali, Ashley/Kaidanem, czy nawet synem turiańskiego prymarchy, to śmiało można uznać, że BioWare nie miało zamiaru oszczędzać swoich odbiorców. Osobiście najbardziej wzruszyła mnie śmierć salariańskiego przyjaciela, którego jedynym celem było naprawienie błędów swoich poprzedników.

Red Dead Redemption 2

Rockstar Games bardzo dobrze przedstawiło członków gangu Van Der Linde - szczególnie podobała mi się kreacja głównego bohatera, który początkowo był bezwzględnym zabójcą, a gdy jego życie wywróciło się o 180 stopni, stał się swoim przeciwieństwem. Zaczął pomagać potrzebującym, chciał ochronić swoich bliskich wierząc, że przed oddaniem ostatniego oddechu zrealizuje swoje cele. Twórcy małymi kroczkami przygotowywali nas do śmierci Arthura Morgana - gdyby nie ta zagrywka, to myślę, że pożegnanie się z owym bohaterem nie byłoby aż tak smutne, jak to widoczne w finałowej wersji gry.

Detroit: Become Human

Jestem pewny, że nie tylko ja przy pierwszym podejściu do Detroit: Become Human doświadczyłem najlepszego zakończenia z kilkunastu możliwych. Walki między ludźmi a zbuntowanymi androidami nie były niczym przyjemnym, a przy przerwaniu ataku - na widok całujących się "robotów" - przez panią prezydent, coś we mnie pękło - to była naprawdę mocna scena. Nawet nie wiem jak opisać uczucie, które towarzyszyło mi podczas widoku Connora wyciągającego broń, gdy już byłem pewny, że wszystko ułożyło się tak, jak chciałem od samego początku. Na szczęście udało mi się odłączyć grywalnego bohatera od sieci i nie wzniecił on krwawej, niepotrzebnej jatki.

Metro Exodus

Metro Exodus w tym zestawieniu może wielu zdziwić, ale zakończenie najnowszej historii Artema wcisnęło mnie w fotel. A dokładniej to całe ostatnie zadanie, w którym musieliśmy znaleźć lek, dzięki któremu żona głównego bohatera - Anna - mogłaby żyć. Większość osób z naszej załogi zostało rannych w trakcie poprzednich wypraw, więc do mocno napromieniowanego Nowosybirsku udał się Artem i ojciec Anny, który postanowił uratować młodszego od siebie żołnierza powierzając mu dowództwo nad Zakonem Sparty. Ten etap pokazał, że czasami miększe serce mają osoby zamknięte w sobie, na pierwszy rzut oka - bezuczuciowe, aniżeli ci, którym buzia nie zamyka się choć na minutę.

Gears of War 3

Największy przyjaciel Marcusa - Dom - był zagubiony już od drugiej części marki Microsoftu. Często nie potrafił się skupić i można było odczuć, że chce już opuścić ten świat i spotkać się ze swoją żoną i dziećmi "na górze". Postać odeszła w chwale, bowiem poświęcając swoje życie - wjeżdżając w łatwopalne materiały ciężarówką - uratował oddział Feniksa.

Life is Strange

Bardzo mocno zżyłem się z Max i Chloe, czyli głównymi bohaterkami Life is Strange. Ta pierwsza była bardzo spokojną osobą, a ta druga - można rzec - jej przeciwieństwem. Dziewczyny wiele ze sobą przeszły, śledztwo dotyczące zniknięcia Rachel postawiło na ich drodze wiele przeszkód, ale nie było rzeczy, z którą by sobie nie poradziły, więc na widok zakończenia, w którym wracamy do punktu wyjścia i jesteśmy zmuszeni nie rozpoczynać przyjaźni z Chloe, było mi bardzo smutno.

The Walking Dead: Season 1

Na sam koniec zostawiłem największą bombę, czyli The Walking Dead - Season One. Zdecydowanie to właśnie przez tę produkcję wylałem najwięcej łez, mimo tego, iż do końcówki ostatniego aktu ani raz nie przejąłem się śmiercią innego bohatera - były one dosyć nijakie. Jednakże to, co stało się na samym końcu, nigdy nie wyjdzie z mojej pamięci, bo tak mocnego finału nie widziałem w żadnej grze. Zresztą, co tutaj można więcej napisać... to trzeba po prostu ponownie obejrzeć i spróbować powstrzymać się od kolejnych łez.

Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper