Temat Tygodnia - Fallout 76 i Battlefield 5 - zmierzch tytanów?

Temat Tygodnia - Fallout 76 i Battlefield 5 - zmierzch tytanów?

Rozbo | 01.12.2018, 13:00

Kiedy nową, wyczekiwaną grę z najwyższej półki szybko dopadają zniżki cenowe, to wiedz, że coś się dzieje. I to nic dobrego. Kiedy nową, wyczekiwaną grę z uznanej serii szybko dopadają zniżki cenowe, to wiedz, że jej przyszłość stanie pod znakiem zapytania.

Sieć obiegły w tym tygodniu dwie dość istotne informacje. Ceny dwóch dużych tytułów tej jesieni - Fallouta 76 oraz Battlefielda V - zadziwiająco szybko poszły pod nóż. To wyraźny sygnał słabej sprzedaży obu gier i żółta kartka dla obu firm, która w efekcie nie tylko da im zdrowo po kieszeniach, ale może mieć też wpływ na przyszłość tych IP. Warto się chwilę zastanowić zarówno nad przyczynami, jak i skutkami tej sytuacji.

Dalsza część tekstu pod wideo

Więcej na ten temat w:

Fallout 76 się nie sprzedaje. Gra przeceniona o ponad 30% przez samą Bethesdę

Battlefield 5 się nie sprzedaje? Gra przeceniona już o 50% w amerykańskich sklepach

Fallout 76. Bethesda odmawia zwrotu pieniędzy. Kancelaria już szykuje pozew zbiorowy

O Falloucie 76 pisałem już niejednokrotnie. Nie tylko zresztą ja i wszyscy wiemy, co się stało. Nie ma tu żadnej filozofii, bowiem wielki producent gier zagrał na nosie fanów i wydał niedokończoną grę, sygnując ją znanym IP. W przypadku Battlefielda V sprawa jest jednak o wiele ciekawsza i zniuansowana. Stanowi świetne studium przypadku, który lata temu przytrafił się Microsoftowi wraz z pierwszym pokazem Xboksa One. Tutaj również pierwszy trailer nowego BF-a nakręcił spiralę krytyki (a czy uzasadnionej lub nie - to już nie ma znaczenia), którą później bardzo trudno było opanować. Oba przypadki łączy jednak jedno - zaskoczenie.

Dzwon z zaskoczenia

Mam wrażenie, że zarówno DICE, jak i Bethesda (a ostatnio również Blizzard) całkowicie nie doceniły siły internetu. To truizm, bo przecież mityczna "siła internetu" zadziwia nas od lat, kształtując społeczeństwa, wpływając na wybory czy wzniecając rewolucje. A jednak w przypadku obu firm zajmujących się dość trywialną rzeczą, jaką jest elektroniczna rozrywka, ów truizm zdaje się zyskiwać zupełnie nowy wymiar. To rewolucja na linii producent-klient, która sprawia, że Ci drudzy zaczynają fundamentalnie wpływać na ostateczny kształt produktu nawet przed jego premierą. Mają siłę oddziaływania większą niż misternie przygotowana przez producenta akcja marketingowa, bowiem działają spontanicznie i autentycznie. W efekcie niefortunny trailer Battlefielda V był jedynie katalizatorem. Niezależnie od tego, jak wiele prawdy było w tym, czy nowa gra z serii jest dobrym kodem, czy nie (a ostatecznie okazała się grą co najmniej dobrą), od momentu pierwszego zwiastuna, narrację dotyczącą gry z rąk specjalistów od promocji niemal całkowicie przejęły media, youtuberzy a przede wszystkim - klienci. Widać było początkową nieporadność w radzeniu sobie z kryzysem ze strony przedstawicieli DICE oraz EA. Firmy wreszcie się przegrupowały, zmieniły taktykę odnośnie promocji gry oraz kampanii informacyjnej, jednak - jak wskazują obecne zniżki gry - najwyraźniej nie przyniosło to skutku. Wszystko zadziało się po prostu za późno. 

Identyczny mechanizm można było zauważyć w przypadku Blizzarda oraz Diablo Immortal, które w pierwszym tygodniu w ogóle nie było przygotowane na napór hejtu, bardzo nieporadnie próbując choćby tłumaczyć ideę stojącą za stworzeniem mobilnej gry z serii, albo wręcz kasując nieprzychylne komentarze pod zwiastunem produkcji na YT. Dopiero w tym tygodniu zauważyłem, że Blizzard powoli zmienia tok narracji względem swojej marki "Pracujemy nad wieloma grami z serii Diablio, w ciągu roku coś tam Wam ogłosimy" - tak mniej więcej brzmi obecny przekaz. Za późno i za mało, ale w przypadku Blizzarda jest to jeszcze wszystko do odratowania. Do czasu ewentualnej premiery Diablo 4 będzie przecież mnóstwo czasu na przygotowanie sobie odpowiedniego gruntu oraz "wytresowanie" publiczności (o ile firma nie zaliczy kolejnej wpadki).

Takiego czasu nie miał na pewno Fallout 76. Beta przeprowadzona tuż przed premierą ujawniła tak naprawdę, że z grą dzieje się naprawdę źle. Bethesda przyjęła najgorszą - jak się miało okazać - taktykę, udając, że nic się nie stało i dalej przygotowując się do standardowych działań promocyjnych przed wypuszczeniem gry z segmentu AAA na rynek. W tym przypadku wprawdzie i tak niewiele dało się zrobić, jednak nastawienie firmy przed i po premierze tylko rozjuszyło niezadowolonych fanów. Pojawiły się uzasadnione podejrzenia o jawne oszustwo, czego efektem ma być prawdopodobnie pozew zbiorowy. Jednak najistotniejsze jest to, że Bethesda całkowicie zniknęła (jako producent i podmiot odpowiedzialny za swój produkt) w morzu negatywnych recenzji, zabójczego kontetnu na YouTubie oraz ostrych jak brzytwa komentarzy na fanpage'ach gry. Tu akurat trudno nawet oczekiwać od Bethesdy błyskawicznej reakcji, bo żeby choć trochę podreperować swoją reputację, firma musiałaby chyba... napisać grę od nowa.

Ponura przyszłość

Spektakularny hejt oraz krytyka przykleiły się do tych firm na dobre. Przede wszystkim - przykleiły się jednak do wszystkich trzech wymienionych IP. O ile - jak wspomniałem - Diablo ma przed sobą jeszcze długą drogę i możemy na chwilę zostawić ten temat, o tyle reperkusje dla marki Battlefield oraz Fallout mogą być znacznie bardziej poważne.

W tym pierwszym przypadku należy zwrócić uwagę na kilka ostatnich lat, w tym drugim - na kilka kolejnych. Szwedzkie studio DICE ma złą passę już od zeszłorocznego Star Wars Battlefront II, które z uwagi na podobnie wywołaną aferę zw. z lootboxami, nie osiągnęło zadowalającej sprzedaży. Jeśli w dłuższej perspektywie będzie podobnie z Battlefieldem V, to może to oznaczać spore kłopoty dla firmy. DICE to wciąż jedno z kluczowych zespołów należących do Electronic Arts, jednak obawiam się sytuacji, w której w wyniku wpadek straci swoją niezależność i gigant wydawniczy zacznie dyktować coraz bardziej surowe warunki - w tym zredukowanie marki Battlefield do niezbędnego minimum opierającego się na trybie multiplayer oraz monetyzacji zbliżonej do praktyk uskutecznionych przez konkurencyjne Call of Duty: Black Ops 4. Jasne, wielu fanów BF-a przyklaśnie zapewne idei wywalenia miernego trybu single player, jednak dla mnie oznacza to ewidentny regres. EA oraz DICE skupią się jedynie na efektywnym wykorzystaniu najbardziej skutecznej formuły. A to nigdy nie prowadzi do powstawania ambitnych gier. Bo nie oszukujmy się - Black Ops 4 ma w sobie niemal zerowe ambicje.

W przypadku marki Fallout sytuacja jest jeszcze bardziej ponura. Tu warto spojrzeć na nadchodzącą przyszłość. Bethesda miała zapewne w planach wieloletnie wsparcie dla F76 oraz skupienie sił na nowej części The Elder Scrolls i Starfield. Kolejna, pełnoprawna część Fallouta? Nie ma szans, na pewno nie w ciągu 4-5 najbliższych lat. To najlepsza droga do wrzucenia całej serii do zamrażalnika i ewidentnego spadku zainteresowania marką. Chyba że jakimś cudem w najbliższych latach twórcom uda się wyprowadzić F76 na prostą i tytanicznym wysiłkiem odzyskać zaufanie fanów (wystarczy spojrzeć na Destiny 2, by przekonać się, jak bardzo jest to trudne). Nie wykluczam tego, bowiem niczego w tej branży nie można wykluczać, ale z uwagi na nagromadzenie szeregu problemów związanych z tą grą wydaje mi się to po prostu mało prawdopodobne. Tak czy inaczej, odpowiedź na ten temat przyniesie nam przyszłość.

Zmiany na szczycie

Niezależnie jednak od tej przyszłości nie da się ukryć, że na rynku ponownie dochodzi do przetasowania. Nie jednego zresztą, ale dla nas - fanów klasycznych gier - dość znamiennego. Activision wraz z Black Ops 4 rzutem na taśmę zdołało pozostać na powierzchni i dostosować się do bieżących trendów na battle royale (Fortnite), dynamiczne wsparcie poprzez nową zawartość (Warframe) oraz nastawienie na społeczność (oba te tytuły i nie tylko). Battlefield V oraz Fallout 76 przegrały w pewnym sensie z postępem i nie zdołały dostosować się do współczesnych zasad komunikacji z klientem. Zabrakło zarówno elastyczności i wyczucia nastrojów (DICE), jak i elementarnej uczciwości, której brak bardziej niż kiedykolwiek staje się we współczesnej branży piętnowany (Bethesda). W efekcie starzy tytani rynku chwieją się na swych potężnych nogach i - jeśli całkowicie nie upadną - to na pewno z czasem usuną się w cień. Szkoda mi w tym wszystkim najbardziej Fallouta...

cropper