Recenzja komiksu Wieczna wolność - kontynuacja jednej z najlepszych serii science fiction

Recenzja komiksu Wieczna wolność - kontynuacja jednej z najlepszych serii science fiction

Roger Żochowski | 11.02.2017, 00:41

Kontynuacje mają to do siebie, że czasami zbyt mocno próbują utrzymać poziom pierwowzoru bazując na jego sukcesie, by ostatecznie polec z kretesem. A jak jest z "Wieczną wolnością"?  

Na początek krótkie wprowadzenie. „Wieczna wolność” to kontynuacja „Wiecznej wojny” (recenzję znajdziecie tutaj), komiksowej adaptacji wielokrotnie nagradzanej książki autorstwa Joego Haldemana, której podjął się belgijski grafik Marvano. Największą zaletą zarówno powieści jak i komiksu było to, że jej autor przełożył swoje dramatyczne przeżycia z wojny w Wietnamie na historię science fiction, w której czuć było na każdym kroku jego osobisty wkład. To był manifest, apel antywojenny ukryty po płaszczykiem znakomitej historii opowiadającej kosmiczne perypetie szeregowego Mandelli i jego ukochanej Marygay, którzy trafili w sam środek wojny ludzi z obcą rasą i podróży w czasie. Po wielu latach Haldeman został namówiony do napisania kontynuacji książki, a Marvano ponownie przełożył ją na karty komiksu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Zacznę dość nieprzyjemnie, ale po prostu muszę. Fakt, że powieść powstała lata po pierwowzorze odbił się na jakości tak książki jak i komiksu. Scenariusz nie jest już obarczony traumatycznymi przeżyciami autora i to po prostu czuć. Czytając "Wieczną wojnę" potrafiłem się autentycznie wzruszyć, w kontynuacji takich momentów nie ma. Nie jest to wina rysownika, ale słabszej historii zaadaptowanej z kontynuacji książki. Daleki jestem jednak od stwierdzenia, że to słaby komiks. Wręcz przeciwnie. Jeśli nie czytaliście pierwszego tomu, to w dalszej części tego akapitu możecie trafić na pewne spoilery. Jak wspomniałem komiks opowiada dalsze losy pary bohaterów, która mocno się już postarzała, ale dzięki skokom w czasie i przestrzeni, przeżyła setki lat i w końcu doczekała się końca wojny ludzi z Bykarianami. "Ludzi" w cudzysłowie, bo rozwój cywilizacji doprowadził do tego, że miliardy mieszkańców Ziemi stały się częścią jednej zbiorowej świadomości nazwanej dość przewrotnie Człowiekiem. Innymi słowy - zamiast ludzi mamy klony pozbawione indywidualizmu, którymi dowodzi jedna jednostka. Dzięki temu ziemska cywilizacja upodobniła się do kosmicznej rasy, która, jak się okazało, też przynależy do gatunku klonów. W końcu pojawiło się zrozumienie i możliwa była wspólna egzystencja w kosmosie. Tylko czy ludzie nadal byli w tym wypadku ludźmi?  

Obecnie tylko niewielka liczba osób rozmnaża się kopulując, bo wśród klonów promowany jest wręcz homoseksualizm, a dzieci nie rodzą się w naturalny sposób. Są hodowane. Niewielka liczba ludzi - w tym William i Marygay - pozostała wierna tradycji, żyjąc na odległej i dość nieprzyjaznej planecie o nazwie Indeks, kontrolowanej przez ludzkiego klona i Bykarianów. Są jak zwierzęta w rezerwacie. W oczach klonów prymitywni i rozmnażający się jak dzikusy. Ziemia o nich już dawno zapomniała i to już nie jest ich świat. Wojna się skończyła, więc nie ma potrzeby ich zagłady, ale zarówno Człowiek jak i Bykarianie nie rozumieją znaczenia myślącej jednostki. Co gorsza dzieci ostatnich ludzi zaczynają się buntować. Nie chcą żyć w spartańskich warunkach, nie pamiętają "starego porządku świata" i odwracają się od swoich korzeni. A że klony dają im możliwość przejścia na drugą stronę, co wiąże się ze sterylizacją, następuje konflikt pokoleniowy, który może doprowadzić do całkowitego wyginięcia gatunku ludzkiego jaki znamy. Tylko jak walczyć o niezależność, gdy jedyną bronią zamkniętych w "zoo" ludzi są grabie w garażu?

Narratorem w kontynuacji "Wiecznej wojny" jest tym razem nie William a Marygay, co jest zaskakującym zabiegiem, ale nie do końca udanym. William był postacią znacznie ciekawszą, wzorowaną na autorze powieści, a przerzucenie całego ciężaru na jego partnerkę spowodowało, że motywacja postaci wydaje się momentami zbyt płytka. Z bohaterami nie zżywamy się już tak mocno jak w „Wiecznej wojnie”. Niemniej jednak wydarzenia, które mają miejsce na Indeksie, cały czas trzymają czytelnika w napięciu. Nie możemy się doczekać finału czerpiąc garściami ze wspaniałego klimatu jaki udało się wykreować. Tajemnica kosmosu, rola jednostki i tego, co przyniesie przyszłość sprawia, że całą opowieść zaliczamy za jednym posiedzeniem. Komiks porusza zupełnie inne wątki niż pierwowzór uciekając od wojny na rzecz tytułowej walki o wolność na wielu płaszczyznach. Ociera się momentami o absurd wymykający się wszelkim znanym nam prawom, ale jednocześnie zmusza do przemyśleń. Zakończenie, choć dość enigmatyczne, oferuje jeden z największych twistów w całej opowieści zostawiając nas z mnóstwem pytań bez odpowiedzi. Ale też niesamowicie fascynuje.

Niezmiennie zachwycają rysunki Marvano. To klasyka w najlepszym wydaniu, w której nie brakuje szczegółowych kadrów całostronicowych ukazujących piękno kosmosu, statków kosmicznych czy odwiedzanych planet. Wprawdzie trafimy na momenty, gdzie postacie wyglądają dość karykaturalnie, ale w tym konkretnym przypadku zupełnie to nie przeszkadza idealnie wpisując się w założenia scenariusza. A gdy dodamy specyficzną kolorystykę potęgującą aurę tajemniczości, naprawdę ciężko jest się do czegoś przyczepić.

"Wieczna wolność" to opowieść inna niż pierwowzór, ale wciąż na tyle elektryzująca, by bez zastanowienia po nią sięgnąć. Nie wszystko zagrało tak dobrze jak w „Wiecznej wojnie”, ale to wciąż kawał świetnego science fiction, które nie raz i nie dwa zmusza do refleksji.

Wydawca: Egmont
Scenariusz: Joe Haldeman
Rysunki: Marvano
Liczba stron: 168
Okładka: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Cena na okładce: 99 złotych

Atuty

  • Niesamowity klimat
  • Piękne kadry
  • Nietuzinkowa historia
  • Intrygujące zakończenie

Wady

  • Zmiana narratora
  • Nie wywołuje tak silnych emocji jak pierwowzór

Wieczna wolność nie wywołuje tak silnych emocji jak pierwowzór, ale wizja przyszłości intryguje, a historia trzyma w napięciu do samego końca.

8,0
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper