Recenzja komiksu Wieczny Batman Tom 1 - upadek Mrocznego Rycerza

Recenzja komiksu Wieczny Batman Tom 1 - upadek Mrocznego Rycerza

Roger Żochowski | 23.04.2016, 08:00

Pierwszy tom historii zatytułowanej "Wieczny Batman" to prawdziwa cegła licząca sobie blisko 500 stron. Niestety tym razem ilość nie idzie w parze z jakością. Choć komiks poniżej pewnego poziomu nie schodzi, to nie będzie to raczej najbardziej udana opowieść w uniwersum Batmana. Dlaczego?

Początek zapowiada się bardzo ciekawie, bo od ukazania Bruce’a Wayne’a skatowanego i przywiązanego do słynnego sygnalizatora Batmana. A wszystko to na tle płonącego Gotham i w akompaniamencie słów wypowiadanych przez tajemniczego wroga – „Twoich sojuszników wyrżnięto, Twoje miasto płonie, odebrałem ci wszystko kawałek po kawałku”. Prawda, że zrobiło się ciekawie? Zanim jednak dowiemy się co tak naprawdę się stało i kto tak urządził biednego Bruce’a, będziemy musieli cofnąć się czasie do samego początku. Jim Gordon - słynny komisarz Gotham - sprowadza do miasta młodego wilka mającego pomóc mu walczyć z przestępcami. Porucznik Bard - bo o nim mowa - wciąż ma kręgosłup moralny i w przeciwieństwie do wielu swoich kolegów po fachu, myśli samodzielnie i nie daje się skusić korupcji. To właśnie on zaczyna współpracować z Batmanem, gdy Gordon popełnia fatalny błąd i doprowadza do śmierci kilkudziesięciu cywili. Ale to wydarzenie uruchamia lawinę kolejnych, niekoniecznie dobrych dla Gotham.

Dalsza część tekstu pod wideo

Sprawa śmierdzi na kilometr ukartowanym spiskiem, ale aby oczyścić Gordona z zarzutów i wyciągnąć go z pierdla potrzebne będzie przeprowadzenie wielowątkowego śledztwa. W tym czasie Gotham znów staje się areną walki konkurencyjnych sił, w co wplątują się także nowi szefowie Policji, którzy po zamknięciu Gordona chcą wcielić w życie plan zagrażający dotychczasowemu porządkowi w mieście. Po jednej stronie barykady staje Pingwin ze swoją armią złoczyńców próbujący utrzymać zbrodnicze, ale działające wedle pewnych zasad imperium, po drugiej zaś powracający po 5 latach gangster Carmine Falcone planujący stworzenie przestępczego mocarstwa i skrywający dość mroczną tajemnicę.

Początkowo cała historia jest naprawdę świetnie prowadzona i pochłania się ją błyskawicznie. Widzimy nie tylko wojnę dwóch mafiosów, ale też działania Policji, zwykłych ludzi oraz samego Batmana, który próbuje zapanować nad chaosem. Jednak z czasem pojawia się coraz więcej postaci i wątków, a całość zaczyna się rozmywać. Po jasnej stronie mocy przewijają się nie tylko Gacek, ale również Red Robin, Batgirl, Jim Corrigan, Batwing, Batwoman, Catwoman czy Alfred. Jakby tego było mało akcja skacze po różnych miastach wciągając w intrygę gościnne postacie, że wspomnę chociażby o Jiro i Gaucho, Batmanach strzegących porządku w Japonii i Argentynie (Batman Incorporated). Po drugiej stronie barykady wcale nie jest mniej tłoczno. Poza wspomnianym Pingwinem i Falconem na drodze Batmana i jego armii staną choćby Profesor Pyg, Killer Croc, Tiger Shark czy córka samego Jokera. Gdy dodamy do tego drugoligowych baddasów, wątek rodziny Alfreda czy wścibskiej dziennikarski chcącej poznać kulisy wtrącenia Jima Gordona do więzienia, można się w pewnym momencie naprawdę pogubić. 

Taka karuzela wątków robi się jeszcze bardziej chaotyczna gdy dodamy, że za całość odpowiada kilkudziesięciu artystów w tym tak uznane nazwiska jak Jason Fabok, Scott Snyder, John Layman czy James Tynion IV. Na kartach kolejnych odcinków zmienia się więc również kreska i stylistyka opowiadanej historii, czasami dość drastycznie. Skłamałbym jednak pisząc, że prace aż jedenastu ilustratorów nie przypadły mi do gustu. Kadry są efektowne i kolorowe, nie brakuje inspiracji klasyką, motywów karykaturalnych jak i współczesnych wzorców.

Z drugiej strony wspomniane nagromadzenie postaci i stylów sprawia, że klimat opowieści ciągle się zmienia. Raz na lepsze raz na gorsze. Dramat, kryminał, czarna komedia, wątki miłosne, klasyczna zemsta, akcja, horror - jest tutaj praktycznie wszystko. Tak jak jednak wspomniałem - niektóre historie śledzi się z zapartych tchem czekając na ich dalszy rozwój, a niektóre sprawiają wrażenie ciągniętych na siłę. Z tego też względu pierwszy tom Wiecznego Batmana jest bardzo nierówny. Rozumiem zamysł - dzięki różnorodnej ekipie autorów historia miała uniknąć monotonii. Nie wszystko jednak poszło zgodnie z planem przy tak gnającej do przodu i niespójnej opowieści.   

Oczywiście komiks ma swoje momenty i kilka niespodziewanych zwrotów akcji, które rzucają nowe światło na wydarzenia, ale nie unika też pewnej naiwności i śmieszności. Zwłaszcza wtedy gdy próbuje poruszyć problemy współczesnego świata czy chwytać się wątków nadprzyrodzonych. Jest tego po prostu za dużo jak na jedną historię. Szkoda, bo samo wydanie Wiecznego Batmana zachwyca. Świetny kredowy papier, twarda oprawa i 480 niezwykle barwnych stron. Fani Uszatego mimo wszystko powinni zapoznać się z komiksem, bo nie sposób odmówić mu rozmachu. Trzeba się jednak przygotować na kilka słabszych momentów.

Scenariusz: Scott Snyder, James Tynion IV, John Layman 
Rysunki: Jason Fabok, Dustin Nguyen, Mikel Janin 
Oprawa: twarda 
Liczba stron: 480
Cena: 89,99

Atuty

  • Świetny początek
  • Efektowna kreska
  • Wątki kryminalne
  • Wojna w Gotham

Wady

  • Nagromadzenie postaci
  • Chaotyczny scenariusz
  • Wątki paranormalne
  • Żonglowanie klimatem

Liczba postaci i wątków jest imponująca, ale historia przez taki miszmasz rozmienia się na drobne i traci swój początkowy impet.

6,5
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper