Recenzja Batman Detective Comics 5: Gothtopia - Jim Gordon "ratuje" Batmana

Recenzja Batman Detective Comics 5: Gothtopia - Jim Gordon "ratuje" Batmana

Roger Żochowski | 09.02.2016, 12:42

Przyznam się, że miałem problem z obiektywną oceną Gothtopii z prostego względu - jest to publikacja bardzo nierówna, która nakręca nas genialną przystawką, studzi emocje przeciętnym daniem głównym, by na koniec rozpalić apetyt deserem. 

W drodze wprowadzenia przypomnijmy, że Gothtopia to piąty tom serii będącej zbiorem różnych opowiadań, zazwyczaj tylko luźno ze sobą powiązanych. Ale miejmy to już za sobą. Gothtopia z pewnością nie będzie moją ulubioną historią z Batmanem w roli głównej. Ba, nie ma szans trafić nawet do pierwszej pięćdziesiątki. Gdy John Layman przejmował piecze nad serią Detective Comics byłem raczej dobrej myśli, jednak nie wszystko poszło tak, jakbym sobie tego życzył. Po całkiem niezłym, ale nie wybitnym czwartym tomie zbiorczym, forma wyraźnie spadła, co trochę dziwi patrząc na świetne recenzje serii Chew, za którą odpowiada.

Dalsza część tekstu pod wideo

Niestety tym razem kolejne historie są bardzo nierówne. Od świetnych, mrocznych opowieści, po bijące sztampą i przeciętnością. Początek piątego tomu jest znakomity. Przenosimy się bowiem do roku zerowego (czyli początków Batmana) i śledzimy losy detektywa Jamesa Gordona. Gacek pełni tu rolę epizodyczną, jest tylko tłem dla dramatu słynnego detektywa i w późniejszym czasie komisarza policji. Historia ocieka mrokiem, czuć brudny, kryminalny sznyt, nie brakuje też kilku fajnych nawiązań do kanonu. Tajemnicze śledztwo, korupcja w policji, gdzieś w tle stawiający swoje pierwsze kroki Batman. Gdyby reszta tomu utrzymała ten poziom byłbym naprawdę usatysfakcjonowany. Zwłaszcza, że całość okraszona jest świetnymi rysunkami Jasona Faboka. Druga z kolei opowieść  kontynuuje wątek starcia Batmana z Man-batem obecny we wcześniejszych tomach. O ile w pierwszej części tej historii Jorge Lucas utrzymał swoimi rysunkami ociekający mrokiem klimat perypetii Gordona, tak już przejmujący pałeczkę Aaron Lopresti wyraźnie stonował. Dostaliśmy bardziej kolorowe, radosne i odstające poziomem grozy od reszty szkice. Scenariusz również nie jest wybitny, ale wprowadza do dramatu kolejną postać, co w konsekwencji prowadzi do ciekawego starcia Batmana z nietoperzastym przeciwnikiem.

Tym sposobem dochodzimy do głównego mięska, czyli tytułowej Gothtopii. To najdłuższa opowieść zaprezentowana w piątym tomie i tło fabularne początkowo naprawdę intryguje. Przedstawiono tu bowiem pewną utopię - w Gotham City przestępczość spada do minimum. Miasto staje się niemalże rajem dla swoich obywateli. Batman czuje się powoli niepotrzebny, podobnie jak Catwomen, z którą gacek nawiązuje romans myśląc o stałym związku. Zamiast łapać przestępców zamaskowany bohater ratuje ludzi z pożarów i zaczyna zastanawiać się czy jego krucjata ma dalej sens. W całej tej sielance niepokoi jednak fakt, że w lawinowym tempie wzrasta liczba samobójstw. Po takim wprowadzeniu liczyłem na naprawdę mocnego kopa scenariuszowego. Niestety z każdą kolejną kartką odnosiłem wrażenie, że John Layman chce po prostu doprowadzić wszystko do końca idąc po linii najmniejszego oporu.

O ile rysunki duetu Fabok & Lopresti jak najbardziej mogą się podobać i nie raz zatrzymywałem się na chwilę na jakimś kadrze, tak sama historia pozbawiona została zwrotów akcji czy większej dawki dramatyzmu. Nawet nie wspominam o pewnych lukach fabularnych. Wszystko jest bardzo przewidywalne i chyba jedynym fajnym akcentem jest dość ciekawie przedstawiona współpraca Batmana z jego odwiecznym wrogiem. Tym samym dla mnie najbardziej wartościową częścią piątego tomu Detective Comics nie była Gothtopia, ale otwierająca wydawnictwo historia Jima Gordona. Zdecydowanie wolałbym rozszerzyć ten wątek, a historię utopijnego Gotham ograniczyć o kilka stron.  

Na sam koniec DC Comics z okazji świętowania 75 lat Batmana dorzuciło kilka krótszych historii, które nie mają ze sobą związku, ale są nie lada gratką dla wszystkich fanów "Uszastego". Głównie dlatego, że odpowiadają za nie świetni twórcy tacy jak Scott Snyder, Sean Murphy, Brad Meltzer, Francesco Francavilla czy Neal Adams. Są to dość krótkie opowiadania, często nawiązujące do klasyki jak chocby „Stara szkoła” będąca niejako pastiszem przygód Batmana z dawnych lat, również  pod kątem przedstawionego scenariusza. Mamy tu także niezwykle oryginalną historię nawiązującą do przyszłości i klonowania Mrocznego Rycerza, który dzięki temu może niejako "żyć wiecznie". Jest humorystyczny epizod pokazujący jak wyglądają urodziny Nietoperza czy alternatywna wersja wydarzeń, w których rodzice Wayne'a przeżyli. Rozśmieszyła mnie opowieść o 75-letnim Waynie na "emeryturze", a z sentymentem spojrzałem na „Sprawę syndykatu chemicznego”, czyli kolejną wersję oryginalnej historii autorstwa Boba Kane'a i Billa Fingera z 1939 roku, kiedy to Mroczny Rycerz po raz pierwszy zadebiutował na kartach komiksu. Nowelki niemal na każdym kroku puszczają do najbardziej oddanych fanów Batmana przysłowiowe oczko i to zarówno w kwestii scenariusza jak i żonglowania kreską. Nie obraziłbym się, gdyby niektóre motywy były w przyszłości w jakiejś formie rozwinięte.

Piąta seria zawiera też kilka bardzo fajnych okładek alternatywnych i prace znanych rysowników, które świetnie prezentują się na lamach jak zwykle nienagannie wydanego tomu. Twarda oprawa robi solidne wrażenie i z dumą można postawić tomik na półce. Pytanie czy warto zainwestować w Gothtopię swoje pieniądze? Jeśli macie poprzednie cztery tomy to myślę, że szkoda byłoby nie domknąć kolekcji. Choćby dla świetnej historii Jima Gordona, sporej ilości rysunków na wysokim poziomie i rzecz jasna krótkich, ale oryginalnych nowelek zabierających nas w dość sentymentalną podróż. Wielka szkoda, że zawiodła tak naprawdę główna atrakcja, ale jakby na to nie patrzeć to wciąż przyzwoita choć pozbawiona fajerwerków robota. Osobiście jednak cieszę się, że był to ostatni Detective Comics, którym "opiekował" się John Layman. Wygląda bowiem na to, że był już trochę zmęczony tak Batmanem jak i samym Gotham.

Tytuł komiksu: Batman Detective Comics 5: Gothtopia
Numer tomu: 5
Scenariusz: John Layman
Rysunki: Jason Fabok i Aaron Lopresti (obaj główne historie)
Przekład: Tomasz Sidorkiewicz
Oprawa: twarda
Liczba stron: 208
Cena: 67,50
Format: 170x260 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor

Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper