Impreza Namco Bandai Berlin 2014 - było sentymentalnie, było grane i było pite

Impreza Namco Bandai Berlin 2014 - było sentymentalnie, było grane i było pite

Roger Żochowski | 22.04.2014, 11:15

14 kwietnia o godzinie 9 ruszyliśmy wraz SoQiem do Berlina, na pokaz organizowany przez Namco Bandai. Dzięki uprzejmości Cenegi redakcje PPE i PSX Extreme miały okazję zagrać w kilkanaście tytułów, w tym kolejną odsłonę niezapowiedzianego jeszcze wówczas gry oraz zupełnie nowe IP. Przygód jak zawsze nie brakowało.

Naszą wycieczkę rozpoczęliśmy na lotnisku Szopena w Warszawie, gdzie dołączyła do nas ekipa z Cenegi - Przemek, którego mogliście zobaczyć na naszym materiale wideo z numeru jubileuszowego, oraz przeurocza pani Asia. Już lot samolotem przysporzył nam sporo wrażeń, bowiem przy lądowaniu w Berlinie maszyną zaczęło naprawdę mocno szarpać. Co bardziej wrażliwi na pokładzie mieli już morko w gaciach i trzymali się kurczowo siedzeń. Skoro jednak piszę te słowa wiecie już, że wszystko zakończyło się szczęśliwie. Na miejscu sprawdziliśmy jak prezentuje się niemiecka prasa growa i ze zdziwieniem odkryliśmy, że na półkach było blisko 15 różnych periodyków, w tym magazyny, które pisały tylko o konsolach Microsoftu czy Nintendo. Nieźle. Jadąc do hotelu po drodze zabraliśmy redaktorów z Rosji, którzy przez dwa dni targów nie byli niestety zbyt rozmowni i nawet się nie pożegnali.  

Dalsza część tekstu pod wideo

 
Po około 40 minutach przebijania się przez zakorkowany Berlin w końcu dotarliśmy do hotelu Radisson Blu. Pierwsze co rzucało się w oczy to ogromne, 6-piętrowe akwarium nad recepcją wypełnione rzecz jasna wodą, w której pływały różne egzotyczne ryby. Jadąc windą do naszych pokoi nie mogliśmy oderwać od niego oczu. SoQ miał o tyle dobrze, że widział akwarium z okien swojego pokoju, ja z kolei miałem niezbyt atrakcyjny widok na szare berlińskie blokowisko. Gruby jak zwykle miał więcej szczęścia niż rozumu :) 


 
Pierwszego dnia nie było żadnych pokazów, więc wraz z Przemkiem z Cenegi zaplanowaliśmy wypad do Computerspielemuseum. Przybytek znajduje się niedaleko Aleksanderplatz, czyli centrum Berlina, a w metrze można natknąć się na plakaty z Pac-Manem służące jako drogowskazy. To bez wątpienia raj dla wszystkich fanów retro. W środku można prześledzić całą historię gamingu poczynając od Brown Boksa, a na konsolach najnowszej generacji kończąc. Każdy eksponat jest opisany zarówno w języku niemieckim jak i angielskim. Znalazły się tu wszystkie najważniejsze konsole i komputery domowe, również te kultowe w naszym kraju jak Commodore 64 czy kolejne sprzęty Atari. 



 
Spore wrażenie robiło pomieszczenie wystylizowane na salon arcade. Można było tam zagrać na kultowych automatach jak Donkey Kong czy Centipede. Z SoQiem nie omieszkaliśmy też zasiąść przy stoliku z wbudowanym Pac-Manem, w którego można było zagrać w co-opie. Poezja. W małym pomieszczeniu panował naprawdę spory tłok, brakowało tylko papierosowego dymu i cwaniaków czyhających na żetony. W dalszej części muzeum można było natknąć się na ścianę z kamieniami milowymi naszej branży. The Legend of Zelda, Maniac Mansion, Mario, Metal Gear Solid - kierując specjalnym joystickiem celowaliśmy celownikiem  na ekspozycje, co skutkowało podświetleniem się gabloty z daną grą i odpaleniem na specjalnym ekranie gameplayu. Hitem okazało się E.T (ja chyba z wrażenia, "wołałem" na grę Yeti), którego kartridże zakopano podobno na pustyni, a Microsoft planuje je niedługo odnaleźć. Czailiśmy się również na PainStation, automat, który zadawał grającym ból (między innymi pieszcząc ich prądem), ale ogromna kolejka skutecznie nas zniechęciła. Widać w Berlinie nie brakuje masochistów. Innym ciekawych gadżetem był ogromny joypad, manewrując którym pogrywało się w produkcje na Atari 2600. Mając takie cudo w domu nie trzeba chodzić na siłownię. A jeśli jesteśmy juz przy siłowni - SoQ spróbował swoich sił na rowerku, na którym grało się... w Need for Speeda. Były tez cztery przedpotopowe kompy, które pogrywały sobie w chińczyka. Proces myślowy trochę trwał, więc rozgrywka nie była zbyt pasjonująca :) 





 
Najsmutniejszy był jednak kącik z Xboksem 360, w którym zebrało się sporo młodzieży czekającej w kolejce na granie. Jaki jest sens przychodzenia do takiego przybytku i pocinanie w gry, które można odpalić w domu? Nie rozumiem tego i chyba nie chcę zrozumieć. Pozytywnym akcentem była z kolei Datura, polska gra, prezentująca możliwości PS Move. Okazało się bowiem, że trafiliśmy akurat na jakiś event, na którym prezentowano polskie tytuły, co było bardzo miłym doświadczeniem. Muzeum opuszczaliśmy w szampańskich nastrojach, co szybko popsuło zerwanie chmury. Przemoczeni do szpiku kości wylądowaliśmy w jakimś niemieckim pubie popijając (wybaczcie nie pamiętam nazwy), zielone browary nazwane przez nas potionami. To miała być długa noc, więc trzeba było już myśleć powoli nad jakimś Phoenix Downem na porannego kaca :) 

 
SoQ znany jest z tego, że sklep monopolowy wywęszy z kilku kilometrów, więc wracając do hotelu zaopatrzyliśmy się w stosowny prowiant. W pisaniu tekstów do nowego PSX Extreme i na PPE wspomagały nas więc niemieckie trunki (nie wiem czy wiecie, ale Ścierze najlepiej składało się numer po kilku browarach), co oczywiście musiało się po jakimś czasie odbić bokiem. Po zakończeniu pracy SoQ postanowił sprawdzić, jak klienci hotelu zareagują na polską muzykę i zapuścił z laptopa na balkonie kilka szlagierowych hitów. Żeby było ciekawiej szykując się pod prysznic zaczął tańczyć przy hotelowym oknie w samych gaciach, co oczywiście wzbudziło ciekawość obsługi (wszak recepcja była poniżej jego pokoju). Nie minęła minuta jak do naszego pokoju zadzwonił telefon. Jednak zamiast przypomnienia o ciszy nocnej, miły głos zapytał, czy rano będziemy potrzebowali dostawy wody na kaca. Co hotel to hotel. Tej samej nocy postanowiliśmy sprawdzić jak prezentują się korytarze Radissona nakręcając kilka filmików, z których większość nie nadawała się jednak do publikacji. Człowiek jest coraz starszy i coraz głupszy, ale w końcu raz się żyje. Niestety wyjście na miasto niewiele dało - centrum Berlina po północy to wymarły obszar, w którym na ulicach nie ma ludzi, a większość przybytków jest już zamknięta, o czym poinformowała nas taksówkarka. Na pytanie gdzie znajdziemy o tej porze otwarty pub odparła tylko - "No aesy". Wróciliśmy więc do swoich pokoi, a SoQ zamiast wyspać się przed ciężkim dniem z pokazami gier obejrzał jeszcze film kung-fu z niemieckim dubbingiem... 


 
Rankiem następnego dnia czekał na nas gwóźdź programu, czyli podróż autokarem na imprezę Level Up organizowaną przez Namco Bandai. Na miejscu okazało się, że cały event odbywa się w zabytkowym kościele (Besendore Orte) z nowoczesną dobudówką. Wyglądało to bardzo zjawiskowo. Były ogromne organy, ołtarze i krzyż, a wszystko to w towarzystwie sal konferencyjnych, w których prezentowano według ścisłe określonego harmonogramu kolejne produkcje. Po zarejestrowaniu się zostaliśmy obdarowani pluszakami z Pac-Mana - mi przypadł dla przykładu biały duszek. Dostaliśmy także specjalny ogranizer mogąc zapoznać się z prezentowanymi grami i deweloperami, którzy zjawili się na evencie. Część z nich wskoczyła na scenę w trakcie oficjalnego rozpoczęcia imprezy, gdzie na telebimie zaprezentowano naszych bohaterów - nadchodzące wielkimi krokami produkcje. Oficjalna cześć zakończyła się słowami – "boże pobłogosław gry wideo". W końcu miejsce zobowiązywało. Największych rodzynkiem imprezy była oczywiście najnowsza odsłona Grida, o której wcześniej nikt nie wiedział. Na evencie mieliśmy też okazje zagrać w takie produkcje jak Ace Combat: Infinity (premiera pod koniec maja), SoulCalibur: Lost Swords (premiera już jutro), Tales of Xillia 2 (22 sierpnia), Rise of Incarnates (kolejna niespodzianka, ale tylko na PC), One Piece: Unlimited World Red (27 czerwca), nowe Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm Revolution (wrzesień), Short Peace Ranko Tsukigime's Longest Day Goichi Sudy (naszą recenzję znajdziecie tutaj) czy JoJo's Bizarre Adventure: All Star Battle (recka na PPE już wkrótce). Było też Dark Souls II na pecety, Wiedźmin 3: Dziki Gon (Namco Bandai jest europejskim wydawcą gry) oraz cała masa gier na tablety, które omijaliśmy szerokim łukiem.



 
Większość prezentacji prowadzona była przez gości z Japonii, którzy wraz z tłumaczami potrafili rozbawić publikę. Hiroshi Matsuyama, producent serii Naruto, porzucił dla przykładu sztywny garnitur i przebrał się za postać z gry. W trakcie pokazu gestykulował, krzyczał, skakał i nawet SoQ, który przysypiał na „japońskich dziwadłach”, był bardzo ożywiony na prezentacji.




Zaskoczył nas Daisuke Uchiyama, producent nowego One Piece, który na wieść o tym, że do jego sali wbiła grupa z Polski, stwierdził, że się nas boi, bo jak kiedyś pił z Polakami to byli nie do zdarcia. Z koeli w organizerze, w którym przedstawiono dziennikarzom deweloperów z Japonii, Daisuke nie ukrywał tego, że wypić sobie lubi. Jego tłumaczka pochodzenia japońskiego również robiła wrażenie i szczerze powiedziawszy przez długi czas nie mogłem skupić się na pokazie cały czas zerkając na... a zresztą nieważne na co, grunt, że miała argumenty :)

 
Dla nas bardzo miłe okazało się tez kolejne spotkanie z Goichi Sudą, które przyszedł na pokaz w złotych butach. Suda to szalony i nietuzinkowy gość. Na pokazie z ironią mówił choćby o tym, że skoro wręcza nam artbook ze swojej gry (naprawdę fajny) to liczy na to, że nie sprzedamy go na ebayu. Okazało się też, że popularny designer pamiętał nas z gamesomu i nie chciał oddać 200 numeru PSX Extreme, który wręczyliśmy mu do zdjęcia :). Opowiadał też, że gdy tworzył Short Peace chciał ściągnąć do ekipy kogoś szalonego i padło na twórcę Tokyo Jungle. Gdy jednak zadzwonił do niego i przedstawił koncept swojej gry, w której główna bohaterka jest córką gościa zarządzającego wszystkimi parkingami w Japonii, ten zapytał - "Co to do cholery ma być?"

 
Ciekawą personą był też Noriaki Niino, producent JoJo's Bizarre Adventure: All Star Battle. Przyznał bez skrupułów, że jego gra jest lepsza od czwartego Street Fightera. Nie znam się na tego rodzaju bijatykach, ale styl i system walki mi osobiście faktycznie bardziej się podoba. Nie sposób było też nie zwrócić uwagi na Hideo Babę. Producent Tales of Xillia 2 cały czas chodził trzymając na rękach pluszowego kota, jednego z "bohaterów gry". Żartował, robił śmieszne miny i generalnie sprawiał wrażenie strasznie pozytywnego człowieka. Jego przeciwieństwie był z kolei Masaaki Hoshino od serii Soul Calibur, który występował w białym fartuchu, a na pokazie można było się poczuć jak na kontroli lotów. Czekałem tylko kiedy założy białe rękawiczki i każe wypiąć tyłek, więc asekuracyjnie zająłem miejsce przy wyjściu. Pokazy i playtesty gier trwały cały dzień, więc o godzinie 18:00 byliśmy już mocno styrani. Na koniec udało nam się przetestować Oculusa i jesteśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni. Urządzenie jest niewiarygodnie wręcz lekkie, a mając je na głowie i rozglądając się po okolicy w końcu można poczuć namiastkę wirtualnej rzeczywistości. Dla mnie jedyną wadą był fakt, że mając na głowie własne okulary trochę mi ten cały Oculus przeszkadzał, ale zapewne jest to kwestia przyzwyczajenia.



 
Po godzinie 18:00 zmyliśmy się autokarem do hotelu, gdzie napiliśmy się piwka i zjedliśmy currywursta, niemiecki przysmak, który dla mnie jest niczyj innym jak parówką w ketchupie posypaną curry. Niedługo potem trzeba było pożegnać się z Radissonem i ruszyć taksówką na powrotny samolot. Tym razem lot był już spokojny, choć nie obyło się bez 40 minutowego opóźnienia, bo jakiś ważniak spóźnił się na rejs. Playtesty gier, które mieliśmy okazję ograć pojawią się na PPE dziś i jutro, a my chcieliśmy na koniec podziękować Cenedze za możliwość wzięcia udziału w tej niezwykle udanej imprezie i możliwość bliższego poznania kilku japońskich deweloperów. Suda po raz kolejny zaprosił nas do Japonii, więc chyba trzeba będzie w końcu skorzystać z jego uprzejmości. Japończykom nie wypada przecież odmawiać. 

Poniżej galeria zdjęć z naszego wypadu. 
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper