Mafia III - wrażenia z zamkniętego pokazu. Nowy Orlean robi wrażenie

Mafia III - wrażenia z zamkniętego pokazu. Nowy Orlean robi wrażenie

Roger Żochowski | 12.08.2015, 03:16

Gdy tylko dowiedziałem się, że na targach w Kolonii prezentowany jest blisko 30-minutowy gameplay z trzeciej Mafii, nie zastanawiając się długo, ruszyłem na stoisko 2K. Choć zainteresowanie dziennikarzy przerosło możliwości dewelopera, udało mi się wcisnąć na zamknięty pokaz.   

Gra prezentowana była w pokoju wystylizowanym na klub jazzowy, co budowało odpowiedni klimat. Deweloperzy ograniczyli PR-ową gadkę do minimum i praktycznie od razu przeszli do prezentacji gameplayu. Choć zebrani dziennikarze nie mogli osobiście sprawdzić gry w akcji, to pokaz odbywał się na żywo. Za pada chwycił bowiem jeden z deweloperów.

Dalsza część tekstu pod wideo

Akcja gry przeniesie nas do Nowego Orleanu, a dokładnie - roku 1968. Głównym bohaterem gry będzie dość niespodziewanie Lincoln Clay, Mulat, który właśnie skończył służbę w Wietnamie. Wiem, że część osób zawiodła informacja o tym, że nie będziemy uczestniczyli we wspinaniu się po szczeblach mafijnej drabinki. Gdzie kapelusze? Gdzie Empire Bay? Gdzie klasyczne rozwalanie barów za pomocą Tommy Guna? Klimat zmienił się dość mocno. Ba, deweloper zaryzykował i po raz pierwszy osadził akcję gry w prawdziwym mieście. W dodatku w czasach zbliżającego się końca segregacji rasowej, co jest dość kontrowersyjne. Ale ja to kupuję. Cieszę się, że Mafia III nie odcina kuponów i próbuje podejść do tematu nieco inaczej. Naprawdę bawiłaby Was kolejna historia o gangsterze, który zaczyna jako szeregowy dzięcioł, próbując wkupić się w łaski grubszych ryb? 

Wyrok śmierci

W Mafii III mamy od razu mocne wejście. Lincoln swoje pierwsze kroki stawiał w katolickim sierocińcu, ale udało mu się z czasem znaleźć osoby, które mógł nazwać rodziną. Mowa o gangu składającym się z "czarnych" obywateli, z którymi nawiązał braterską więź. Gdy kraj go potrzebował, zaciągnął się do armii i walczył w Wietnamie. Po wojnie miał nadzieję wrócić do miejsca, które nazywał domem, ale tu kończy się sielanka. Włoska mafia w trakcie lokalnych porachunków wybiła co do jednego „ukochaną rodzinę”. Clay nie ma zamiaru patrzeć na to z boku. Pałając żądzą zemsty, spróbuje dokonać niemożliwego – wygrać z Makaroniarzami. Już w pierwszej sekwencji widzimy, jak dokonuje egzekucji na jednym z gangsterów. Clay sam zbuduje grupę przestępczą, korzystając z pomocy Burke’a (dowodzi Irlandczykami), Cassandry (reprezentuje Haitańczyków) oraz... Vito Scaletty, bohatera drugiej Mafii. Akcja gry toczy się kilkanaście lat po wydarzeniach z poprzedniej odsłony gry. Vito spędził sporo czasu za kratkami, ale widać, że z jakiegoś powodu postanowił wrócić do gangsterki. I ogromnie cieszę się na myśl o tym, że poznamy jego dalsze losy. Nawet jeśli nie będzie grywalnym bohaterem. 

W trakcie zamkniętej prezentacji deweloperzy oznajmili, że gracz będzie miał okazję zdobywać wpływy i przejmować kolejne dzielnice. Tereny oddamy we władanie jednej z trzech wyżej wymienionych osób, co będzie się łączyło z różnymi korzyściami. Warto zastanowić się trzy razy, komu oferujemy teren, gdyż ewentualne bonusy mogą wpłynąć na nasze możliwości w danym rewirze. Gracze otrzymają możliwość dzwonienia do swoich poruczników z budek telefonicznych w przejętych dzielnicach – dzięki temu poprosimy kompanów o wsparcie podczas misji, dostawę broni, auta czy pozbędziemy się ogona policji, płacąc komu trzeba. A jeśli jesteśmy już przy pościgach - ucieczki przed gliniarzami wyglądają podobnie, jak w poprzednich częściach, wymuszając na nas opuszczenie zagrożonego terenu. Mapa gry bardzo przypomina tę z GTA V. Widać na niej całą masę markerów odpowiedzialnych za zadania poboczne. Przyjdzie nam choćby przejmować kryjówki rywalizujących z nami mafiosów, brać udział w minigierkach czy wyścigach samochodowych.  W poprzedniej części miasto choć piękne, było słabo zagospodarowane i widać wyciągnięto z tego wnioski. 

Nowy Orlean jak żywy

W demie trafialiśmy do jednej z narkotykowych dzielnic. Klimat końca lat 60 ubiegłego wieku obecny jest na każdym skrzyżowaniu. Z klubów nocnych słychać utwory The Rolling Stones, Hendrixa czy The Animals. Na ulicy policjanci pałują parę czarnych, wykrzykując w naszą stronę rasistowskie hasła. Są to zdarzenia poboczne - od nas zależy, czy będziemy chcieli interweniować i narazić się policji, czy olać sprawę i wrócić do swoich zadań. Nowy Orlean wygląda naprawdę przekozacko, a wyprawy na bagniste tereny będą z pewnością miłą odskocznią od misji rozgrywających się w mieście. Autorzy gry nie boją się przy tym kontrowersji. Na cmentarzu przy kościele napotykamy ćpunów i bzykających się hipisów, gdzieś w oddali błąkają się dilerzy i prostytutki. Naszym celem w demie było dostanie się do informatora, co bardzo szybko sprowokowało wymianę ognia. System osłon przypomina ten z drugiej Mafii, choć animacja postaci, przeładowywania broni czy headshoty są teraz bardziej soczyste. 

Nic nie stoi też na przeszkodzie, by przeskakiwać z jednej osłony do drugiej. Nieco szwankowała inteligencja przeciwników, ale ekipa deweloperska wspomniała, że ten element będzie jeszcze dopracowany. Podobały mi się akcje w zwarciu, gdy Lincoln z impetem wpadał na rywali, rozbijając ich czaszki o okoliczne murki. Gracz może nosić przy sobie tylko dwie bronie palne, co nadaje grze realizmu. Arsenał jest zresztą bogaty - mamy klasyczne pistolety, strzelby, granatniki, karabiny. Pasek życia podzielony jest na poziomy – zdrowie regeneruje się automatycznie, gdy unikamy obrażeń, ale tylko w zakresie danego poziomu. Jeśli spadnie niżej, to chcąc uzdrowić energię na maksa, musimy skorzystać z apteczki. 

Wietnamska szkoła

Gdy w końcu dorwaliśmy informatora, mogliśmy go przesłuchać na kilka sposób. Deweloper wybrał opcję zaciągnięcia go do auta i szalonej jazdy po mieście, która miała mu rozwiązać język. Gdy gość puścił w końcu parę z ust, mogliśmy go oszczędzić bądź zabić, efektownie wyrzucając z pędzącego samochodu. Póki co model jazdy wydaje się trochę sztywny, ale to również ma zostać poprawione. Ruch na drodze jest dość gęsty, na ulicach widzimy cały przekrój pojazdów - do limuzyn, przez cadillaci, a na gruchotach kończąc. Przez chwilę przez ekran przewinęły się nawet łodzie. Model zniszczeń na razie nie prezentuje się jednak zbyt okazale. Nawet przy solidnych dzwonach karoseria nie ulegała zbyt dużej destrukcji. Warto dodać, że Lincoln prowadząc auto, może jednocześnie strzelać. Oby tylko deweloper nie przesadził z tym elementem, bo w demie ostrzeliwane samochody trochę za łatwo wybuchały. Dodajmy, że po wejściu do auta, na ekranie pojawia się licznik kilometrów w stylu retro oraz lusterko, dzięki któremu możemy śledzić akcję za nami.

To co naprawdę może się podobać, to niesamowite wręcz akcje kończące. Lincoln przeszedł szkolenie w Wietnamie w posługiwaniu się myśliwskim nożem i zabójstwa z wykorzystaniem owego oręża prezentują się megabrutalnie. Nasz bohater potrafi wbić nóż w klatkę piersiową rywala i przeciągnąć go po stole. „Scyzoryk” świetnie sprawdza się też w przypadku cichych zabójstw. W zależności od tego, jak ustawiony jest wróg i jak wygląda otoczenie, zmienia się animacja zabójstwa. Wbicie ostrza w kolano i dobicie delikwenta kopniakiem w jaja to czysty masochizm. Efektowna była też akcja z shotgunem - podczas walki w bliskim dystansie Lincoln najpierw uderzył przeciwnika lufą w brzuch, a następnie rozsmarował go na ścianie strzelając w podbrzusze.

Bez fajerwerków 

Niestety oprawa momentami nie zachwyca. Autorzy powinni popracować nad modelami postaci, a zwłaszcza mimiką twarzy. Przydałoby się też lepsze oświetlenie i bardziej szczegółowe tekstury. Nowy Orlean robi naprawdę spore wrażenie, ale największa w tym zasługa artystów odpowiedzialnych za projekty poziomów, settingu, oprawy dźwiękowej i kolorystyki. Oczywiście oprawa poniżej pewnego poziomu nie schodzi, ale do GTA V trochę brakuje. Osobiście wbrew sceptycznym opiniom fanów jestem zadowolony z kierunku jaki obrała seria. Główny bohater na scenach wygląda na niezwykle charyzmatycznego, a klimat ciemnych uliczek Nowego Orleanu trawionych wojną na tle rasowym cholernie mi się spodobał. 

Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper