Bartkowiak (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Knockout!

Bartkowiak (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Knockout!

Piotrek Kamiński | 08.08.2021, 14:00

Były zawodnik MMA odkrywa, że śmierć bliskiej osoby mogła wcale nie być wypadkiem. Czy uda mu się rozwiązać zagadkę i w porę powstrzymać próbujących zniszczyć okoliczną ludność przestępców? Czy ten film mógł być dobry?

Kino kopane to niesamowita bestia jest. Filmy z tego gatunku regularnie raczą nas nieziemsko wręcz głupimi fabułami, historiami ledwie trzymającymi się kupy. Proszą nas o zawieszanie niewiary od pierwszej do ostatniej minuty. A jednak ogląda się je świetnie. Czy robione są na poważnie, jak fenomenalny "The Raid", czy reprezentują żelazną klasykę, jak "Krwawy Sport", albo bliżej im do komedii akcji, jak większość kultowych filmów z Jackie Chanem, po prostu dobrze się przy nich spędza czas. Warunek jest zasadniczo tylko jeden, a mimo to pan reżyser Markowicz najwyraźniej i tak postanowił go zignorować - choreografia walk musi być pomysłowa i widowiskowa.

Dalsza część tekstu pod wideo

Bartkowiak (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Knockout!

Bartkowiak (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Kto to w ogóle jest?!

Tomek Bartkowiak walczy w formule MMA. Jego ostatnia walka kończy się spektakularną porażką w drugiej rundzie i zarzutami o branie środków dopingujących. Chłopak postanawia zostawić całe swoje dotychczasowe życie i wyprowadzić się do Zakopanego, gdzie szefuje ochronie jednego klubu nocnego. Niespodziewana śmierć bliskiej osoby zmusza go do powrotu do miasta, gdzie będzie musiał zająć się rodzinnymi sprawami. Instynkt podpowiada mu jednak, że zbyt szybka oferta kupna rodzinnego interesu jest podejrzana, więc postanawia zbadać sprawę na własną rękę, ponieważ równie instynktownie zgaduje, że do policji nie ma co iść. Bardzo szybko okaże się, że wplątał się w intrygę mającą na celu postawienie w mieście wieżowca, z którą związani są jego dawni przeciwnicy z ringu. Serio.

"Bartkowiak" mógłby być naprawdę niezłą komedią, gdyby tylko jego twórcy zechcieli wziąć wymyślone przez siebie wydarzenia w odpowiedni nawias. Niedorzeczność całej tej historii, wszystkie dziury w logice, każdy niemożliwie szczęśliwy zbieg okoliczności byłyby komediowym złotem, gdyby tylko w ten sposób je przedstawić. Ale nie. Twórcy filmu wymyślili sobie, że zrobią poważne kino sensacyjne. To też dałoby się wybronić gdyby za choreografię walk wziął się ktoś, kto faktycznie wie jak przygotować takie przedstawienie przed kamerę - a ewidentnie nie wiedział, bo interesujących ujęć (nawet nie scen, a tylko pojedynczych ujęć) jest w całym filmie może z pięć. No i gdyby nie wzięli na głównego bohatera faceta z charyzmą świeżo wypalonej cegły. W jakim szoku byłem, kiedy przeczytałem, że to nie jest sportowiec na szybko przyuczony do stania przed kamerą (jak wypadający znacznie lepiej od niego Damian Majewski), a zwykły aktor! Kiedy znany kulturysta Michał "Jaglak" Karmowski wypada przed kamerą lepiej niż ktoś, kto udawaniem zarabia na życie, to chyba znak, że najwyższa pora zmienić zawód.

Bartkowiak (2021) – recenzja filmu [Netflix]. A w sumie kogo to obchodzi?

Scenarzyści filmu zaliczają chyba każdą możliwą kliszę, przewałkowaną przez dziesiątki lat historii kinematografii, na wszelkie sposoby. Jest ucieczka od dawnego życia. Są bezwzględni biznesmeni-gangsterzy. Jest czarny charakter (Bartłomiej Topa) monologujący na jakiś kompletnie randomowy temat przed zabiciem swojej ofiary. Jest dawny rywal powracający w nowej roli. Są dawni wrogowie, zmieniający się w nowych przyjaciół. Obowiązkowa scena seksu. Wzruszająca (z tym, że wcale nie) przemowa na pogrzebie. Niestety wszystkie te elementy wrzucone są w fabułę bez krztyny wyczucia. Z resztą coś podobnego można powiedzieć o całej fabule "Bartkowiaka". Wątki pojawiają się i znikają, pełno tu niczego nie wnoszących zapychaczy i absurdów tak skandalicznych, że mózg zamarza. Właściwie cały finał filmu jest jednym wielkim środkowym palcem pokazanym logice.

Nie ważne, że zaprawieni aktorzy, jak Janusz Chabior, czy Bartek Topa bawią się doskonale w swoich rolach, żując, jak to się mówi, ekran na potęgę. Tych kilka minut, które z nimi spędzamy nie są w stanie uratować całego filmu. Reasumując, "Bartkowiak" ma mierną, dziurawą jak szwajcarski ser fabułę, tragicznie drętwego głównego bohatera, słabe sceny walki, jest kiepsko zmontowany, nieśmieszny i zwyczajnie nudny. Ratują go odrobinę stare wygi kręcące się gdzieś na drugim planie i fakt, że można go sobie obejrzeć ironicznie i nawet się czasami pośmiać, ale to zdecydowanie za mało, aby można było go komukolwiek polecić.

Atuty

  • Krótki, choć i tak ciągnie się niesamowicie;
  • Topa i Chabior zdają się nieźle bawić w swoich rolach.

Wady

  • Główny bohater bez wyrazu;
  • Tragicznie głupi scenariusz;
  • Kiepskie sceny walki;
  • W skrócie: prawie wszystko.

"Bartkowiak" to kolejna próba przeniesienia na nasz grunt kina gatunkowego. Kolejna nieudana próba, warto nadmienić. Lepiej wziąć sobie jakąś krótką grę i przejść ją po raz setny niż zmarnować 90 minut tutaj.

2,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper