Potężne Kaczory: Sezon na zmiany (2021) – recenzja serialu [Disney]. Kwak

Potężne Kaczory: Sezon na zmiany (2021) – recenzja serialu [Disney]. Kwak

Piotrek Kamiński | 29.05.2021, 15:00

Zachęcony triumfalnym powrotem marki Karate Kid, Disney postanowił w podobny sposób zagrać na nostalgii fanów jednej ze swoich marek. Padło na serię filmów familijnych z lat 90-ych opowiadającą o nieudacznikach próbujących grać w hokeja, którzy pod skrzydłami niekonwencjonalnego trenera sięgają po złoto. Serial opowiada dokładnie o tym samym.

Dobrze jest raz na jakiś czas dostać taki serial - prosty, dziecinny, przewidywalny, całkiem zabawny i pełen ciepłych momentów. Można się przy takiej produkcji zrelaksować, poczuć lepiej. Otaczający nas świat jest wystarczająco mroczny i bez kolejnej produkcji o wojnach, zabójstwach, zdradach i tym podobnych. Nie zrozum mnie źle, lubię tego typu produkcje. Ale, że pozwolę sobie na powtórzenie - dobrze jest raz na jakiś czas dostać też taki serial. Dla całej rodziny.

Dalsza część tekstu pod wideo

Potężne Kaczory: Sezon na zmiany (2021) – recenzja serialu [Disney]. Kwak

Potężne Kaczory: Sezon na zmiany (2021) – recenzja serialu [Disney]. Stary pomysł, nowe twarze

Evan Morrow (Brady Noon) zostaje wyrzucony ze swojej ukochanej drużyny hokejowej - Potężnych Kaczorów. Jego mama (Lauren Graham) nie potrafi pogodzić się z niesprawiedliwością tej decyzji, więc postanawia najpierw zrobić z siebie wariatkę wytykając wszystkim co leży jej na wątrobie, a później, wciąż jeszcze niesiona adrenaliną, założyć własną drużynę hokejową, w której to dobra zabawa, a nie wyniki, będzie grała pierwsze skrzypce. Evan i jego sąsiad, Nick (Maxwell Simkins) biorą się za rekrutowanie kolejnych graczy. Do ich drużyny dołączają między innymi chłopak, który nie potrafi stać na łyżwach; gruby introwertyk, który tylko grałby w gry; dziewczynka ekscytująca się fantastyką i sztukami walki; chłopak, który dla zakładu zrobiłby wszystko i jeszcze parę równie barwnych postaci. Czy zespół złożony z tak beznadziejnych zawodników, do tego trenowany przez mamę jednego z nich (która o hokeju wie tyle, co nic) ma jakiekolwiek szanse w starciu z Kaczorami? Być może tak. Zwłaszcza, jeśli z pomocą przyjdzie im legendarny trener oryginalnych Potężnych Kaczorów, Gordon Bombay (Emilio Estevez). Ale lekko nie będzie...

Fabularnie serial Disneya jest przewidywalny do bólu i złożony w dużej mierze z klisz, tak starych, że aż zabawnych. Pamiętajmy, że jest to produkcja kierowana przede wszystkim do młodego widza, więc nikogo nie powinno dziwić, że kompletnie nijakie dzieciaki magicznie zaczynają nagle wygrywać, albo, że drużyna przeciwników jest tak zaskoczona faktem, że nasi bohaterowie zamknęli oczy w trakcie meczu, że kompletnie przestają grać i patrzą tylko jak krążek wpada do ich siatki. Głupiutkie to i naiwne do bólu, ale jest w tej dziecinności coś szczerze ujmującego, co sprawia, że godzimy się przymknąć na nią oko.

Serial tego typu może wyłożyć się już na samym początku, jeśli nie zadba się o odpowiednią obsadę. Od początku wiadomo było, że Lauren i Emilio spiszą się jak należy, lecz jak wypadli młodzi aktorzy? Prawdopodobnie lepiej niż (częściowo) ci z "Cobra Kai"! Nie znajdziemy tu jednowyrazowej kłody, jak Robby, czy sztywnej jak siemasz Samanty. Dzieciaki są zabawne, pełne wyrazu i z niezłym wyczuciem komediowym. Królem jest tu zdecydowanie Maxwell Simkins jako Nick. Kojarzy się z młodszą, bardziej sympatyczną wersją T.J. Millera. Jego rozbrajająca szczerość bawi właściwie za każdym razem. Praktycznie cała obsada spisuje się naprawdę dobrze i tak naprawdę nie polubiłem tylko Dylana Playfaira (ale pasujące nazwisko!), który wciela się w Trenera T. Ale to akurat dobrze, jako że jego postać jest kompletnym złamasem i raczej powinniśmy go nie lubić.

Potężne Kaczory: Sezon na zmiany (2021) – recenzja serialu [Disney]. Z przymrużeniem oka

Jak na serial o hokeju to nie uświadczymy tu zbyt wielu scen pokazujących samą grę, a te które są w dużej mierze biją sztucznością. Właściwie dopiero w ostatnim odcinku zauważyłem cokolwiek ciekawego w tym temacie. Ponieważ dzisiejsza technologia pozwala nam postawić kamerę właściwie wszędzie, gdzie sobie zażyczymy, po raz pierwszy widziałem akcję na boisku kręconą z bliska dronem. Bardzo ciekawy, wprowadzający sporo dynamiki pomysł. Tym większa szkoda, że jest go tak mało.

Sercem całej produkcji są relacje między poszczególnymi postaciami oraz droga, którą muszą przebyć  aby dostać się na szczyt. Jak już wspominałem, potrzeba odrobinę dobrej woli aby móc tę drogę przeżywać razem z nimi. Sytuacja często staje się tak kosmicznie absurdalna, że nie sposób nie śmiać się z pomysłów scenarzystów. Jak mawia Marcin Łukański z kanału "Na Gałęzi", dystans zalecany. Na szczęście solidne stężenie gagów w każdym odcinku ułatwia zachowanie tego dystansu. Żarty są w większości przypadków naprawdę świeże i skuteczne. Wspomniany już Nick, który bez cienia żenady ciśnie po sobie samym. Logan, nadzieja drużyny, nowy chłopak na dzielni, właściciel najlepszego, najdroższego sprzętu na rynku, który... nie potrafi stać na łyżwach. Zblazowany Bombay, który cieszy się, kiedy po imprezie okolicznościowej na jego lodowisku zostaje tort, bo może go sobie za darmo zjeść. Dużo tu tego, a do tego całość podana jest w sposób na tyle przystępny, że i siedmioletni berbeć śmiał się prawie zawsze wtedy, kiedy był ku temu powód.

"Potężne Kaczory: Sezon na zmiany" nie odkrywa koła na nowo. Nie wnosi do gatunku niczego świeżego, ale za to ma to, co liczy się naprawdę. Serce. Nie nauczy nikogo jak być dobrym hokeistą, ani nie zaskoczy nagłym zwrotem akcji, ale za to uczy dzieci cennej lekcji, że w sporcie nie powinno chodzić o zwycięstwo za wszelką cenę, lecz o to, by dobrze się bawić. Żebyśmy robili to, bo to kochamy, a nie bo pieniądze, sława, ambitni rodzice (chociaż wiadomo - pieniądze też są fajne). Każdy z dziesięciu odcinków wypełniony jest momentami rozgrzewającymi serce i nostalgią w najczystszym wydaniu. W jednym odcinku pojawiają się nawet oryginalne Potężne Kaczory (niestety nie w komplecie). Nie będzie to raczej fenomen na miarę "Cobra Kai" - twórcy podeszli do tematu zbyt bezpiecznie by mogła być o tym mowa - lecz i tak wyszło lepiej niż można się było spodziewać. Jako dawny fan oryginalnych Kaczorów być może naciągam lekko ocenę końcową, lecz nawet i bez pomocy nostalgii, "Sezon na zmiany" jest dobrą propozycją dla całej rodziny.

Atuty

  • Porządna obsada;
  • Tona zabawnych żartów;
  • Ciepłe, mądre przesłanie;
  • Czuć ducha oryginału.

Wady

  • Raczej niewiele, raczej tak sobie nakręconego hokeja;
  • Dziecinny aż do bólu;
  • Bardziej reboot, niż kontynuacja.

"Potężne Kaczory: Sezon na zmiany" to prosty, acz sympatyczny serial o potędze przyjaźni. Dobra zabawa dla całej rodziny!

8,0
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper