Days Gone - za co pokochaliśmy, a jednocześnie znienawidziliśmy grę Bend Studio?

Days Gone - za co pokochaliśmy, a jednocześnie znienawidziliśmy grę Bend Studio?

Mateusz Wróbel | 28.02.2021, 17:00

Days Gone już w nadchodzącą wiosnę trafi na komputery osobiste, więc przypominamy o największych plusach, jak i minusach najnowszego projektu ekipy Bend.

Days Gone to bez wątpienia jeden z mocniejszych, a dla niektórych - najmocniejszy tytuł, nad którym w trakcie ósmej generacji konsol pieczę sprawowało Sony. Niebawem będą mogli zapoznać się z nim także posiadacze komputerów osobistych, więc jest to dobry moment, aby przypomnieć sobie, za co pokochaliśmy (kolor zielony w poniższych nagłówkach), a jednocześnie znienawidziliśmy (kolor czerwony) pełną zwrotów akcji przygodę motocyklisty o imieniu Deacon.

Dalsza część tekstu pod wideo

Hordy świrusów

Hordy zombie, a raczej świrusów to według mnie największy plus tejże produkcji. Na rynku mamy masę tytułów oferujących zjawiskowe starcia z "chodzącymi trupami", ale w przypadku Days Gone Bend Studio poszło o krok dalej oferując zainteresowanym wycieńczającą walkę nawet z ponad 100 przeciwnikami podróżującymi w postapokaliptycznym świecie w grupach. A gdy tylko zbliży ona się do nas na małą odległość, to nasze szanse ucieczki spadają do niemalże zera.

Days Gone - za co pokochaliśmy, a jednocześnie znienawidziliśmy grę Bend Studio?

Nieprzemyślany system zużycia paliwa 

Niestety, ale jestem osobą, która niezbyt miło będzie wspominać system paliwa, jak i jego zużycia w motocyklu Deacona. Na papierze mechanika ta brzmiała bardzo interesująco, ale ciągłe tankowanie po prostu... nużyło po pewnym czasie. Podobnie zresztą jak naprawy, których musieliśmy dokonywać po każdym uderzeniu w dany obiekt. Według mnie sporym problemem był także brak logiki w zużyciu benzyny, bowiem zjeżdżając z góry (puszczając przy tym gaz), bak pojazdu opróżniał się w takim samym tempie, co wtedy, gdy wciskaliśmy manetkę odpowiadającą za przyśpieszenie. To nie powinno tak wyglądać.

Cholernie wciągający wątek główny 

O nieprzemyślanym systemie zużycia paliwa mogliśmy zapomnieć, jeśli przypomnieliśmy sobie, w jakim celu jedziemy po wyniszczonym świecie. Każde zadanie główne, a i nawet do tych pobocznych osobiście przyczepić się nie mogę, rozbudowywało historię, przedstawiało nowe fakty o poznanych bohaterach (którzy, swoją drogą, są świetnie napisani) lub stawiało przed nami kolejne wyzwania. Wątek główny w Days Gone to po prostu motor napędzający grę i jestem wdzięczny deweloperom za to, że jest ona tak długa.

Days Gone - za co pokochaliśmy, a jednocześnie znienawidziliśmy grę Bend Studio?

Popremierowe problemy techniczne 

Ten akapit dotyczy przede wszystkim osoby, które z Days Gone miały styczność chwilę przed premierą (krytycy, recenzenci, YouTuberzy) lub w okolicach jej premiery. Trzeba sobie to jasno powiedzieć - produkcja miała na początku swojego życia ogromne problemy techniczne, które w niektórych przypadkach uniemożliwiały nawet ukończenie gry, nie wspominając o doczytywaniu tekstur czy częstych spadkach klatek na sekundę, zauważalnych przede wszystkim w trakcie jazdy głównym środkiem transportu. 

Świetny projekt mapy i różnorodność przeciwników

Bend Studio dobrze odnalazło się także w stworzeniu ogromnego, bardzo dobrze zaprojektowanego świata, którego zwiedzanie nie nudzi. O ile o niektórych misjach możemy powiedzieć, że są robione wręcz na zasadzie kopiuj-wklej, tak o lokacjach już nie. Niemalże każda z nich pozwala nam wejść w interakcję z innymi obiektami, tudzież znajdźkami znacząco powiększającymi wiedzę o otaczającym nas środowisku. Days Gone może poszczycić się także ogromną różorodnością wrogów, bowiem mamy tutaj do czynienia z żołnierzami NERO, wieczystymi, zwykłymi bandytami, agresywnymi zwierzętami, jak i kilkoma rodzajami świrusów - musicie przyznać, że trochę tego jest.

Days Gone - za co pokochaliśmy, a jednocześnie znienawidziliśmy grę Bend Studio?

Okropne czasy ładowania 

Ósma generacja zaoferowała nie tylko spory przeskok graficzny, ale także - w przypadku wielu głośnych tytułów - cholernie długie ekrany wczytywania. Cierpiała na nie omawiana dzisiaj przeze mnie pozycja. Warto przypomnieć, że przygoda Deacona, do samego ekranu startowego, ładowała się na PlayStation 4 Pro niespełna półtora minuty oraz kolejne 40 sekund, gdy przenosiliśmy się do świata gry. Można jednak rzec, że twórcy nie potrafili po prostu zredukować czasu ładowania, bo przypomnijmy sobie, ile sekund wczytywało się Ghost of Tsushima od Sucker Punch. Ten etap trwał, na tle Days Gone, zaledwie 50 sekund (wliczając ładowanie do menu).

Wynagradzający umiejętności model jazdy motocyklem

Jestem osobą, która uwielbia modele jazdy wynagradzające umiejętności gracza. Days Gone go miało, więc za każdym razem, gdy mam wymienić plusy tegoż tytułu, zawsze wspominałem, wspominam i będę wspominał o świetnie wykonanej jeździe motocyklem, która próbuje, dzięki temu aspektowi, wdrożyć do produkcji nutkę realizmu. Dzięki Ci Bend Studio, że nie musieliśmy poruszać się "pudełkiem", tak jak miało to miejsce w np. Watch Dogs Legion.

Days Gone - za co pokochaliśmy, a jednocześnie znienawidziliśmy grę Bend Studio?

Zbyt długo się rozkręca

Ten akapit osobiście mnie nie dotyczy, bo tempo rozgrywki mi podpasowało, ale czytając opinie graczy w okolicach premiery nowej marki Sony bardzo często spotykałem się ze stwierdzeniem, że przygoda Deacona jest zbyt powolnie opowiadana, przez co po pewnym czasie zaczyna wkradać się znużenie. Tak więc przyszli posiadacze Days Gone'a - czujcie się ostrzeżeni. Jeśli myślicie, że tytuł ukończycie w jedną, maksymalnie dwie nocki, muszę Was rozczarować. Jemu trzeba poświęcić zdecydowanie więcej czasu.

Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper