Nintendo ma gotowy przepis na hit. Mario grał już niemal we wszystko, ale wciąż unika jednej dyscypliny
Mario to bez wątpienia najbardziej wszechstronny sportowiec w historii gier wideo. Wąsaty hydraulik z sukcesami wymachiwał już rakietą tenisową, kijem golfowym, kijem bejsbolowym, a nawet rywalizował na Igrzyskach Olimpijskich u boku Sonica.
Jednak w tym bogatym portfolio, budowanym przez dekady, jak się okazuje jest jedna dziura. Mimo ogromnego potencjału i idealnego dopasowania do mechanik „arcade”, Nintendo konsekwentnie ignoruje istnienie futbolu amerykańskiego.
Absencja ta jest tym bardziej zaskakująca, gdy spojrzymy na to, jak doskonale zasady tego sportu wpisują się w filozofię gier z Grzybowego Królestwa. Futbol amerykański to gra momentów, krótkich zrywów, taktycznych zagrywek i brutalnej siły - to gotowy przepis na hit w stylu Mario. Wyobraźnia sama podsuwa obrazy: Bowser taranujący linię obrony jako potężny linebacker, zwrotny Yoshi czy Toad w roli skrzydłowych unikających, czy wreszcie Donkey Kong rzucający rywalami zamiast piłką. System, w którym power-upy i „przeszkadzajki” zastępują tradycyjne rzuty karne, wydaje się wręcz naturalny.
Argument, że Nintendo unika sportów kontaktowych, upadł dawno temu wraz z premierą serii Mario Strikers. Tamtejsza piłka nożna była agresywna, chaotyczna i pełna kreskówkowej przemocy - dokładnie taka, jaki powinien być futbol w wydaniu hydraulika. Skoro Japończycy potrafili zamienić piłkę nożną w elektryzującą bitwę na boisku otoczonym drutem kolczastym pod napięciem, dlaczego boją się zrobić tego samego z jajowatą piłką? Interaktywne stadiony, pułapki środowiskowe i specyficzne umiejętności kapitanów drużyn pasowałyby tu jak ulał.
Prawdopodobną przyczyną tej wstrzemięźliwości jest globalny zasięg. Nintendo zazwyczaj celuje w sporty uniwersalne, zrozumiałe pod każdą szerokością geograficzną, podczas gdy futbol amerykański jest traktowany jako religia głównie w USA. Jednak to właśnie rynek amerykański jest dla firmy kluczowy, a gra tego typu mogłaby stać się idealnym „party game” na domówki, wypełniając lukę dla rodzin, które odstrasza skomplikowana seria Madden NFL.
Pozostaje mieć nadzieję, że w biurach w Kioto ktoś w końcu zauważy, że Mario w kasku i z ochraniaczami to nie ryzyko, ale gwarantowany przyłożenie, na które fani czekają od lat.