Klapa czy hit? Avatar Ogień i popiół zalicza najniższe oceny w historii serii
James Cameron ponownie zaprosił widzów na Pandorę, jednak tym razem powrót ten ma słodko-gorzki smak. „Avatar: Ogień i popiół” zadebiutował dziś (19 grudnia) na ekranach kin na całym świecie, mierząc się z najchłodniejszym przyjęciem w historii marki.
Film zebrał 69% pozytywnych recenzji w serwisie Rotten Tomatoes. Mimo wątpliwości krytyków, machina finansowa Hollywood działa sprawnie.
Szacuje się otwarcie na poziomie 380 milionów dolarów w skali globalnej, z czego 100-130 milionów ma pochodzić z rynku amerykańskiego. To wciąż imponujące liczby, choć niższe od rekordowego debiutu „Avatar: Istota wody”.
Podczas gdy The Guardian bezlitośnie określa film mianem „trzygodzinnego bełkotu”, a IndieWire wytyka wtórność fabularną, inni chwalą reżysera za odwagę i wizualny rozmach.
Z kolei James Cameron otwarcie przyznał, że realizacja zaplanowanych na 2029 i 2031 rok sequeli jest ściśle uzależniona od wyników finansowych trzeciej odsłony. Reżyser, świadomy kurczącego się rynku kinowego, nakręcił już kluczowe sceny do czwartej części, aby zachować ciągłość wieku młodych aktorów przed planowanym przeskokiem czasowym.
Najbliższe tygodnie pokażą, czy publiczność, mimo mieszanych głosów prasy, wciąż da się porwać wizji Camerona, czy też zmęczenie materiałem okaże się silniejsze od nostalgii.