Gwiezdne wojny: epizod IX. Abrams ma uratować uniwersum i nadać mu nowy kierunek
Disney narobił w Gwiezdnych wojnach niemałego bałaganu. "Ostatni Jedi" rozsierdził widzów, a "Han Solo" sprzedał się grubo poniżej oczekiwań. Na ratunek, cały w bieli, wkracza J.J. Abrams.
Zimą przyszłego roku na ekranach kin pojawić się ma ostatnia część nowej trylogii "Gwiezdnych wojen". Dla Disneya projekt jest szalenie ważny, bo może zadecydować o przyszłości całego uniwersum po szeregu porażek, do jakich dopuściła wytwórnia.
Gladiator 2 potwierdzony. Ridley Scott ponownie stanie za kamerą
Włodarze Disneya mają podobno swoją wiarę pokładać w powracającym do reżyserowania "Gwiezdnych wojen" J.J. Abramsie. Wg informacji dziennikarzy z Variety, wprost mówi się o tym, że zadaniem reżysera będzie "skorygowanie kursu Lucasfilm" i naprawienie całego zła, jaki wyrządził "Ostatni Jedi", czyli epizod VIII.
Abrams ma jakoby nadać całemu uniwersum zupełnie nowy kierunek, który zapewne da Disneyowi pole do manewru... przy dalszym eksploatowaniu marki. Osobiście uważam, że firma trochę zbyt dużą wiarę pokłada w reżyserze "Przebudzenia mocy". Choć to utalentowany twórca, którego swego czasu mianowano "następcą Spielberga", w moim mniemaniu z częścią VII "Gwiezdnych wojen" też przyczynił się do spadku obecnej formy całej marki. Poza tym czy kolejna "zmiana kierunku" GW na pewno wyjdzie im na dobre, po całym tym bałaganie, jaki dotychczas urządził fanom Disney? Mam co do tego spore wątpliwości.