Przepowiednia Indygo - Morderstwo, depresja i absurd

BLOG RECENZJA GRY
533V
user-96885 main blog image
Stragler | 10.06.2022, 16:24
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

To był zwykły dzień. Poszedłem po pracy do lokalnego baru coś zjeść. Wieczór był chłodny, zima nabierała rozpędu.  W środku poczułem ukojenie od panującego ciepła. Zamówiłem kawę oraz posiłek. Aby umilić sobie oczekiwanie kontynuowałem książkę Szekspira o nazwie „Burza”. Potem wydarzyło się coś, co drastycznie zmieniło moje życie. Zamordowałem człowieka. Nazywam się Lucas Kane, a oto moja historia.

Witam wszystkich w mojej debiutanckiej recenzji na tym portalu. Trochę czasu mnie tu nie było, a że człowiek ostatnio ma trochę czasu wolnego i potrzebę udzielenia się. Napisałem recenzję gry, którą niedawno przeszedłem. Jest to już przejście któreś z kolei, jednak uważam iż gra nadal warta jest uwagi stąd zapraszam do zapoznania się z recenzją niezależnie czy w graliście lub nie.

Na początek muzyczka dla klimatu

 

Fahrenheit (Indigo Prophecy w wydaniu amerykańskim) przyszedł na świat w 2005 roku na platformy PC, PS2 oraz Xbox, dzięki studiu Quantic Dream. Co ciekawe to nie była pierwsza gra znanego przez filmowy styl studia, lecz drugą po ciekawym Omikron: The Nomad Soul, będącej przygodówką z elementami RPG (tak btw. muzyki i głosu użyczył w niej David Bowie).

Gra wrzuca nas w skórę Lucasa Kane – zwykłego, szarego pracownika banku, który pewnego wieczora, będąc w tajemniczym transie zabija klienta w toalecie baru Doc’s Dinner. Po dokonaniu zbrodni odzyskuje świadomość i doznaje szoku, jednak szybko zaczyna trzeźwo myśleć gdyż pamięta, że przy ladzie siedzi policjant i od jego czynów zależy czy spędzi resztę życia w więzieniu bądź wariatkowie. W tym momencie obejmujemy stery nad postacią. Naszym celem jest zatarcie śladów zbrodni i ulotnienie się z lokalu bez wzbudzania podejrzeń. Chowamy zwłoki do kabiny, zmywamy z siebie krew i opuszczamy bar jak gdyby nic się nie stało. Jednak to nie koniec zmartwień.

I tako oto zaczyna się historia kryminalna. Musimy dowiedzieć, co się wydarzyło tego feralnego wieczora. Dlaczego Lucas wpadł w hipnotyczny trans, dlaczego powycinał sobie symbole na nadgarstkach i dlaczego zamordował zupełnie nie znaną mu osobę. Dążenie do prawdy będziemy wykonywać równolegle z codziennymi obowiązkami, starając się zachować spokój i nie popaść w szaleństwo. Jednak bohaterem gry nie tylko jest Lucas lecz także dwójka policjantów: Carla oraz Tyler, którzy prowadzą śledztwo w jego sprawie. Dzięki temu obserwujemy okoliczności morderstwa z kilku perspektyw. Jako Carla oraz Tyler badamy miejsce zbrodni, zbieramy dowody i prowadzimy przesłuchania. Carla jest nieco typem służbistki. Zawsze sumiennie wypełnia obowiązki i przestrzega zasad, zachowując powagę. Tyler jest z kolei bardziej wyluzowany, potrafi rozładować napięcie i jest fanem gier komputerowych, przez co jego wypowiedzi czasami burzą czwartą ścianę. W grze pełno jest moralnych i uczuciowych wątków dotąd niespotykanych na taką skalę w grach wideo. Będziemy świadkami zarówno zwykłych sytuacji życiowych jak i tajemniczych morderstw, których motyw nie jest do końca wytłumaczalny.

Bohaterami sterujemy w ujęciu TPP oraz statycznym kamery. Za wykonywanie poszczególnych poleceń służy prawa gałka kontrolera lub myszą. Po podejściu do interaktywnego przedmiotu wystarczy wychylić gałkę w odpowiednim kierunku, a postać wykona pożądaną akcję. Jest też wiele momentów QTE. W grze wykorzystano w pełni technologię motion capture, dzięki czemu animacje nie zestarzały się tak mocno  

To co wyróżniało grę w tamtym czasie było to, iż w grze często wykonujemy codzienne aktywności i potrzeby. Nadaje to grze realizmu i pozwala zbliżyć się do bohaterów. Tak więc oprócz działań zmierzających do rozwikłania zagadki, załatwiamy się w toalecie wykonujemy służbowe polecenia, gramy na gitarze, oglądamy TV, spotykamy się z dziewczyną i popijamy alkohol. Żeby nie było, czynności te nie są zapychaczami, ale są powiązane z mechaniką stanu psychicznego bohatera, otóż pewne działania wpływają na pasek psychicznego zdrowia. Jedne działania mogą go obniżać, a drugie podwyższać. Jest to bardzo ważne, dlatego, że po przekroczeniu załamania psychicznego bohater popełnia samobójstwo, co kończy grę. Odróżnia to grę od pozostałych przygodówek gdzie zazwyczaj nie musimy się martwić o życie głównego bohatera.

W kwestii klimatu na pewno kluczową rolę odgrywa tutaj muzyka idealnie wpisując się w depresyjno-zimowy klimat Nowego Jorku (nie bez powodu wstawiłem ją na początku recenzji). Muzyka klasyczna towarzyszy nam podczas przemierzania śnieżnych ulic Nowego Jorku, zaglądania w mroczne zakamarki czy podczas kontemplacji na forelu. Podczas akcji i sytuacji stresowych grają znowuż dynamiczne kakofonie. Nie zabrakło także zwykłych utworów na licencji, które mają za zadanie rozładować sytuację i na chwilę wprowadzić rozluźniającą atmosferę.

W tym miejscu chciałbym się rozpisać o zabiegach, które upodobniły grę do filmu (Zresztą jest tu jedna scena rodem z Milczenia Owiec). Otóż statyczne rzuty kamery, spora ilość dialogów i cutscenek oraz sekwencje QTE wpłynęły na bardzo filmowe doświadczenie całości. Fahrenheit był współczesnym pionierem w gatunku tzw. filmów interaktywnych, gdzie gra ogranicza akcję do minimum, a główny trzon sprowadza się do poruszania, wyborów opcji dialogowych i interakcji z przedmiotami. Zaś sama akcja jest przedstawiana w formie Quick Time Eventów. Pozwala to zanurzyć się w opowieści niczym podczas seansu filmowego, jednak nadając odbiorcy możliwość wpływu na przebieg wydarzeń. Trend ten utrzymał się do dziś w grach od studia Quantic Dream, a także został zaczerpnięty przez inne studia (chociażby Telltale Games).

Skoro pochwaliłem grę warto też skupić się na kilku wadach. Pierwszą na pewno jest sterowanie, które sprawia, że postacią porusza się ociężale i czasem trudno trafić w interaktywny obiekt co bywa frustrujące. Zdarzają się też sytuacje, kiedy bohater nie idzie dokładnie w kierunku, w którym wychylamy gałkę analogową.

Drugą rzeczą, jaką chciałbym poruszyć jest fabuła, ponieważ od dawna jest kwestią sporną. Dlatego radzę nie czytać kolejnego fragmentu, jeśli jeszcze gry nie ukończyliście.

W pewnym momencie mniej więcej w połowie gry wątki paranormalne wyrywają się z pod kontroli i główny bohater dostaje supermocy niczym Neo z Matrixa. Zaczyna skakać na wielkie wysokości, robić fikołki cuda niewidy i na dodatek dostaje kody na +100 do walki wręcz. Do tego fabuła skręca z opowieści kryminalnej w historię o bogach i końcu świata, w której to my jesteśmy bohaterami i musimy zbawić ludzkość. Jest to o tyle dziwne, gdyż pojawia się postać rodem z fantastyki, a zmagania z przeciwnikami Lucasa przypominają te z filmów o superbohaterach.

Szczerze mówiąc, ciężko postawić mi się za zwolennikami oraz przeciwnikami takiego zakrętu w opowieści, ponieważ z jednej strony otrzymalibyśmy grę z rozterkami moralnymi bohaterów, którzy dążą do odkrycia prawdy, jednocześnie prowadzącymi zwykły tryb życia, a to wszystko utrzymane w depresyjno- zimowym klimacie. Z drugiej strony otrzymalibyśmy kolejny sztampowy kryminał, który niczym nie wyróżniałby się na rynku oprócz filmowych mechanik. Zwrot akcji, na który czekają odbiorcy kryminałów w tym przypadku był kompletnie nietypowy i stanowił spore zaskoczenie. Z drugiej strony patrząc jednak gra nie zapadła w pamięć graczy tak jak kolejna gra studia Quantic Dream czyli Heavy Rain.

Z innych wad fabularnych wymieniłbym zapychacze w postaci wiecznych wizji Lucasa. Wątek Tyler’a i średnio napisaną relacje z jego partnerką oraz całkowite odsunięcie go od głównego wątku fabularnego w końcowych etapach gry (może, dlatego, że był czarny xD). Zresztą kilka postaci zostało pominiętych w ostatnich etapach gry, tak jakby twórcom zabrakło czasu na dokończenie wszystkich wątków.

Ostatnią sprawą są nadmierne etapy QTE, którę sprowadzają się do naciskania klawiszy kierunkowych. Nie są jakoś szczególnie satysfakcjonujące i czasami bywają trudne. Do tego często są umieszczone w scenach, które takowych nie potrzebują, zupełni jakby twórcy zakładali, iż typowy gracz to dzieciak z ADHD, który nie usiedzi spokojnie bez naciskania przycisków podczas przerywników filmowych.

Moim zdaniem gra godnie się zestarzała i jest warta uwagi dziś ze względu na przetarcie szlaku w kwestii współczesnych filmów interaktywnych oraz świetną opowieść podlaną kryminalno-depresyjnym klimatem ze świetnie dopasowaną ścieżką dźwiękową. Polecam wszystkim fanom przygodówek zwłaszcza, że gra jest dostępna na PS4, Steam i telefonach, dzięki wydanemu w 2015 roku remasterowi.

Oceń bloga:
13

Ocena - recenzja gry Fahrenheit

Atuty

  • Klimat
  • Muzyka
  • Dojrzała jak na swoje czasy fabuła
  • Emotions :)
  • Dbanie o kondycje psychiczną bohaterów

Wady

  • Nadmierne QTE
  • Niedokończone wątki
  • Sterowanie
Avatar Stragler

Stragler

Świetny, klimatyczny i ponadczasowy klasyg. Polecam wszystkim miłośnikom przygodówek oraz interaktywnych filmów

Komentarze (12)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper