LIKE A DRAGON GAIDEN: The Man Who Erased His Name - RECENZJA GRY

BLOG RECENZJA GRY
251V
user-93878 main blog image
RavenCalledSnejku_ | 29.01, 23:02
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

**Recenzja pochodzi z mojego Bloga na platformie blogger **

W świecie gier wideo, gdzie odwaga do eksplorowania nowych koncepcji i historii jest kluczem do sukcesu, "Like a Dragon: Gaiden" staje na scenie z zapowiedzią śmiałego i ekscytującego rozdziału historii Kiryu z ukochanej serii Yakuza. Wydana z końcem 2023 roku,gra wydaje się być hołdem dla fanów serii, swego rodzaju wyjaśnieniem jak to się stało ,że ktoś kto powinien przecież być martwy nadal żyje.
"Like a Dragon: Gaiden" to nie tylko kolejna odsłona w serii ale to przede wszystkim uzupełnienie brakującego rozdziału w życiu naszego głównego bohatera ,którego od wyjścia poprzedniej części z Ichibanem w rolii głównej tak bardzo nam brakowało. Jednak czy to nie jest tylko tak na prawde granie na emocjach graczy lub też szybki skok na kasę? Czy gra faktycznie jest warta swojej ceny?

Jeśli ktoś jest hardcorowym fanem serii "Yakuza" to cokolwiek bym nie powiedział, nie sprawi ,że w tą częśc nie zagra bo będzie to must play dla niego gdzie przez różowe okulary spojrzy na swiat gry. Mówię tutaj także o sobie, jako wieloletni fan z niecierpliwością oczekiwałem momentu w ,którym wejde znowu w buty Kiryu i będe kopał tyłki swoich wrogów (R1 + Trójąkt jak to się mówi) i muszę przyznać ,że głosy ludzi mówiące o tym ,że mogło to byc DLC do Yakuzy 6 nie są wcale aż tak przesadzone.  Nawet powiem ,że sam zacząłem tak mysleć podczas ostatnich godzin z grą tuż przed wbiciem platyny, ale zacznijmy od początku.



Jak już nadmieniłem w grze wcielimy się w Kiryu Kazume ,który by chronić swoich bliskich finguje swoją śmierć i przybiera przydomek Joryu, a przynajmniej taki jest mu dany przez frakcje Diadoji dla ,ktorej pracuje. Jednak jak to zwykle bywa w takich przypadkach tajemnica wychodzi na jaw za sprawą żołnierzy sojuszu Omi szukających rzekomej martwej legendy, na polecenie Masaru Watase, kapitana sojuszu Omi i dawnego sojusznika Kiryu. Celem Omi jest współpraca z obecnym przewodniczącym Klanu Tojo, Daigo Dojimą, i rozwiązanie obu frakcji na dobre jednak w drodze do osiagnięcia celu wybucha konflikt, który zagraża równowadze sił w podziemiu. Aby zrealizować plan Watase'a i Daigo, Smok z Dojimy musiałby zostać wskrzeszony, aby stłumić konflikt – ale jakby sie nad tym zastanowić przecież nie jednokrotnie już to robił, prawda? No właśnie, chociaż dobrego nigdy dość jak to mówią.
Po drodze poznamy całą gamę osobowości ,które będą nas wspierały w tym zadaniu z Akame na czele, której to podziemna sieć dostarczy nam wszystko co będziemy potrzebować.



Mimo że gra w pewnych aspektach odstaje pod względem fabuły, biorąc pod uwagę, że Kiryu miał być martwy, a jego jedynym przebraniem są okulary przeciwsłoneczne, w stylu Clark Kent to przecież nie Superman,  to ten sam rodzaj logiki, który wprowadził Majimę jako Hannya-mana podczas treningu Kormaki w Kiwami.
No właśnie Kiryu miał być martwy i tutaj leży jeden z moich problemów z drugiej może i próba zrozumienia czemu RGG zdecydowało się na taki właśnie krok.
Moim zdaniem w 2018 roku Kiryu miał swoje idealne zakończenie historii, punkt kulminacyjny wszystkiego co do tego momentu wydarzyło się w jego życiu i jak dla mnie tak powinna się skończyć jego historia jednak z drugiej strony no właśnie, historia a w szczególności zakończenie wraz ze sceną po napisach w "Like a Dragon: Gaiden" wycisło ze mnie łzy i wręcz cieszyłem się ,że jeszcze jest z nami bo dzięki temu mogłem doświadczyć jednego z piękniejszych zakończeń (przynajmniej dla mnie) ostatnich lat.



Co do samej rozgrywki to gra się podobnie jak w inne tytuły studia Ryu Ga Gotoku, jednak dzięki ulepszeniom wprowadzonym do postaci Joryu, gra sprawia wrażenie bardziej podobnej do Judgment niż do serii Like A Dragon (Yakuza) co dla mnie jest akurat na duży plus bo Judgment/Lost Judgment uwielbiam. Patrząc na historie serii to tak naprawde Kiryu, Majima, Saejima, Ichiban i inni, którymi mogliśmy grać, przynajmniej do tego momentu, nigdy nie mieli żadnych wymyślnych gadżetów czy specjalnych sposobów eksploracji. Tymczasem Yagami w Judgment ma między innymi drona. To tylko przedmiot do eksploracji i wyścigów, ale jest to bliższe temu, co Joryu posiada w Like A Dragon Gaiden a tak na prawde do dyspozycji ma arsenał niczym James Bond. Od wybuchających papierosów, specjalnego sznurka którym przyciąga i atakuje wrogów aż po drony właśnie. Ale spokojnie, dla osób ,które nie chcą ich używać jest oczywiscie stary dobry styl walki znany z poprzednich tytułów gdzie pięści są jedyną i jak dla mnie tutaj słuszną formą rozmowy czy też dialogu z naszymi wrogami. Niby nie zabijamy ale jednak wstrząs mozgu dostarczamy cytując fragment z komiksów Batmana.



Graficznie gra jest piękna jak zawsze. Ijincho i Sotenbori czyli lokacje w których przyjdzie nam być jak i rownież Colloseum (o nim za chwile) są pełne życia i równie pełne możliwości, co lokacje z Kiwami, The Song Of Life czy Lost Judgment. Jedynym minusem pod względem gry i dla niektórych może być on spory jest fakt ,że gra bardzo wolno się rozkręca i początek czy raczej pierwsze godziny mogą być wręcz nudne.
Pomówmy jednak o rzeczach ,ktore możemy robić a jest ich cała masa, od karaoke i śpiewania "Dame Dame...", poprzez powracające wyścigi samochodzików wzięte z yakuzy 0, rzutki, billard, automaty z grami aż po kluby zwane "Cabaret". No właśnie jeśli chodzi o "cabaret" czyli kluby z Paniami do "rozmowy" to znowu możemy poczuć się jak mistrzowie podrywu będący również małymi zboczeńcami w środku, co nie jest w cale takie złe. Wszystkie rozmowy są "odgrywane" z nagranymi prawdziwymi aktorkami ,które po osiągnięciu najwyższego stopnia z nimi dadzą nam mały filmik ,który ktoś może uznać za soft ale taki bardzo mocny soft gdzie wyobraźnią musimy dopowiedzieć sobie reszte.
Dodatkowo w mieście znajdziemy wielu "potrzebujących" o pomoc ,którym prosi nas właśnie Akame, gdyż każda rozwiązana sprawa zwiększa nam poziom jej siatki szpiegowskiej w ,którą możemy inwestowac i ,która na dłuższą mete daje nam bonusy.



Jeśli ktoś fantazjował o walkach w klatce 50 vs 10 itd to w tym miejscu odnajdzie się jak w domu. Jest to miejsce poniekąd powiązane z fabułą ale jednak ukończenie go nie jest nam do niej potrzebne, powiedziałbym ,że nawet lepiej jest ogrywać jego zawartość po ukończeniu głównego wątku fabularnego, szczególnie jeśli chcemy pewnego rodzaju prawdziwego ostatniego bossa, który nie będe ukrywał jest najcięższą walką jaką miałem w całej grze. Całość opiera się na pokonywaniu rund turnieju od bronzu aż po platyne i zbieraniu naszej własnej ekipy ,która będzie niepokonana.
Szczerze? Może i jest to prosty zamysł i wymaga troche grindu jednak bawiłem się w nim całkiem przyjemnie i utopiłem troche godzin, szczegolnie ,że jest to dobry sposób na zarabianie pięniędzy a one są potrzebne do upgrade'u postacii naszej jak i naszych kompanów (możemy kupować im prezenty ,ktore zwiększają ich poziom itd).



Chciałem zakończyć tą recenzje jednym faktem dodatkowym ,który jest dość istotny w kontekście przyszłej (Już aktualnej) gry Infinite Wealth czyli kolejnej części serii. Po przejściu Like a Dragon: Gaiden, dostaniemy do dyspozycji demo wyżej nadmienionego tytułu w ,którym przez pryzmat Kiryu zobaczymy jak trafił na Hawaje i jego perspektywe spotkania z Ichibanem. Jest to o tyle ważne ,że w samym Infinite Wealth tego po prostu nie ma (w trakcie pisania recenzji mam już w nowej części ponad 20h) przez co dla kogoś kto nie grał w demo pewne rzeczy bedą wydawać się na początkowym etapie gry niepełne. Troche szkoda ,że skrawek fabuły został tak ukryty ale dodaje to z drugiej strony motywacji by przejść Gaiden.



Oceń bloga:
14

Ocena - recenzja gry Like a Dragon Gaiden: The Man Who Erased His Name

Atuty

  • Zakończenie, oj tak zakończenie
  • Powracające postacie
  • Nawiązania do poprzednich części
  • Gameplay
  • Historia
  • Grafika i wygląd miasta

Wady

  • Początek jest dość nudny
  • Powtarzalność niektórych misji Akame
  • Czuć ,że mogło to być DLC do Yakuza 6 "Song of Life"
RavenCalledSnejku_

RavenCalledSnejku_

Podsumowując, gra w zupełności spełnia oczekiwania i wpisuje się w kanon Yakuzy. Mówię to jako ktoś, kto cieszył się wszystkimi wcześniej wydanymi tytułami z Kiryu, Ichibanem i Yagamim. Jednak z osobistego punktu widzenia myśle ,że lepiej byłoby, gdyby gra została wydana jako DLC do Yakuzy 6 "Song of Life" biorąc pod uwagę całość. Jednak podejrzewam, że wydanie Like A Dragon Gaiden na 2 miesiące przed jego sequelem miało związek z jednym z dwóch powodów. Pierwszym jest przesadne podkręcenie powrotu Kazumy Kiryu jako podwójnego protagonisty w Infinite Wealth. Drugim jest to, że postać "Człowieka, który wymazał swoje imię" będzie odgrywać znacznie większą rolę w rozwijającej się historii Infinite Wealth. Z tego względu uznano, że doświadczenie tego wcześniej przyniesie najlepszy możliwy efekt dla integracji historii i doświadczenia gracza co jest dość zrozumiałe. Koniec końców jest to must play.
Grałem na: XSX|S

Komentarze (5)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper