Dispatch - recenzja
Dispatch wzięło mnie trochę z zaskoczenia, ponieważ kompletnie nie zwróciłem uwagi na premierę tego tytułu. Nigdy nie miałem też okazji zagrać w gry stworzone przez Telltale Games, ale zachęcony przypadkowym trailerem postanowiłem spróbować swych sił w przedmiotowej produkcji. Ukończenie jej zajęło mi 10 godzin. Jakie są moje wrażenia? Zapraszam do recenzji.
Fabuła
Areną zmagań i tłem opowiadanej historii jest współczesne Los Angeles. To tutaj ścierają się ze sobą superbohaterzy i złoczyńcy. Obie strony reprezentowane są przez bardzo zróżnicowane gatunki - począwszy od wielkich golemów, po demony, transformujące się nietoperze, latających obcych z innych układów gwiezdnych, a na zmodyfikowanych mechanicznie ludziach kończąc. W tym wszystkim odnajdujemy naszego protagonistę Roberta Robertsona III, który jest kolejnym bohaterem z generacji Mecha Men'ów. Nie posiada on żadnych specjalnych mocy, ale dysponuje specjalną zbroją, która napędzana jest tajemniczym Pulsem Astralnym. Odziedziczył on ją po swoim tragicznie zamordowanym ojcu i stara się każdego dnia walczyć ze złem oddając hołd swojemu dziedzictwu. Niestety już na samym początku w skutek pułapki, w którą wpadamy tracimy Puls, a nasz pancerz ulega zniszczeniu. Robert cudem uchodzi z życiem i stacza się na dno. Żyje w zrujnowanym apartamencie, nie ma pieniędzy na życie, a w jego niedoli towarzyszy mu jedynie ukochany psiak Beef. Tutaj do akcji wkracza jedna z superbohaterek - Blonde Blazer, która oferuje nam pracę jako operator i opiekun nowej drużyny bohaterów, stworzonej w ramach programu Feniks z wszelkiej maści degeneratów. Superhero Dispatch Network to organizacja, która zrzesza herosów i ratuje ludzi z opresji. Robert jako jej nowy nabytek staje przed niemałym wyzwaniem w zamian za obietnicę naprawy jego pancerza. Tak oto rozpoczyna się jedna z najlepszych przygód jakich miałem okazję doświadczyć w przeciągu kilku ostatnich lat.

Całość składa się z 8 rozdziałów, które były wydawane cyklicznie, ale w momencie pisania tej recenzji są już dostępne w kompletnej wersji. Śmiało mogę stwierdzić, że opowiadana historia jest ciekawa, wielowątkowa, posiada nieprzewidywalne zwroty akcji, potrafi rozśmieszyć do łez oraz dzięki podejmowanym decyzjom może doprowadzić nas do różnych zakończeń. Sam należę do osób, które trzymają się wyznaczonej ścieżki i podejmują konkretne decyzje. Dlatego też ponowne przechodzenie tytułu z wybieranymi na siłę opcjami dialogowymi w celu obejrzenia innej konkluzji nie jest dla mnie. Jednakże osoby, które to lubią z pewnością będą zadowolone, a ich czas rozgrywki spokojnie sięgnie i 20 godzin.
Postacie
Nasza zróżnicowana banda wariatów to istna mieszanka wybuchowa. Każdy z nich ma inny charakter, moce, sposób zachowania, cele, pomysły na życie, nastawienie do wykonywanej roboty oraz inaczej traktuje naszego protagonistę. Oprócz tego ich kwestie dialogowe to czyste złoto. Wszystkie (podkreślam - WSZYSTKIE) rozmowy są cudowne, naturalne, pełne humoru oraz bardzo mocno zachęcają do dalszego poznawania losów Drużyny Z. Moimi ulubieńcami (chociaż kocham wszystkich) okazali się Blonde Blazer, Invisigal, Malevola, Prism oraz Punch Up. Już po kilku godzinach byłem z nimi tak zżyty, że nie mogłem oderwać się od ekranu i z uwagą śledziłem ich dalsze losy. Dzięki tej wszechobecnej naturalności otaczającego nas świata i zwyczajnym problemom z jakimi mierzyłem się razem ze swoją grupą herosów, nie mogłem przeboleć, że ta wspaniała przygoda tak szybko się skończyła. Mam nadzieję, że powstanie Sezon 2, ponieważ jest jeszcze trochę wątków, które można rozwinąć, a historia ma ogromny potencjał na kontynuację.

Warto też wspomnieć o postaciach drugoplanowych, które wspierają nas w naszej misji - Chase oraz Royd to również genialnie napisane postaci, które wielokrotnie pomagają Robertowi stanąć na nogi i służą swoim doświadczeniem oraz radą.
Oprawa audio-wizualna
Gra to swego rodzaju film animowany, w którym podejmujemy rozmaite decyzje wpływające na to, co dzieje się na ekranie. Oglądając (czy też grając) w Dispatch czułem się jak w kinie, a prezentowany seans, jakość animacji postaci i efektów specjalnych dosłownie mnie oczarowały. Oczywiście nie znajdziemy tutaj super detali, powiewających na wietrze liści, zmiennych warunków pogodowych, czy też doskonale zaimplementowanego RT. Jednakże styl, który ujrzałem pasuje do całości jak ulał.

Ścieżka dźwiękowa Dispatch również trzyma wysoki poziom. Po raz kolejny muszę wspomnieć o naturalności prowadzonych dialogów oraz o bardzo dobrym dopasowaniu muzyki zarówno do nostalgicznych momentów, jak i dynamicznych scen walki. Nie jest to może poziom Xenoblade, ale całość jest bardzo przystępnie podana i nie powinna nikomu przeszkadzać.
Gameplay
Część interaktywna gry sprowadza się w zasadzie do 4 elementów. Pierwszym z nich jest podejmowanie decyzji, które realnie wpływają na przebieg rozgrywki oraz losy bohaterów. Na każdą decyzję mamy ograniczoną ilość czasu, więc nie możemy zbyt długo zwlekać. Oczywiście istnieje możliwość ponownego rozegrania scenariusza i nadpisania stanu gry, ale nie polecam tej opcji. Lepiej przejść całość w zgodzie z wyborami, które podpowiada nam intuicja. Na ewentualne eksperymenty przyjdzie czas później.
Drugim elementem są sekwencje QTE polegające na wciskaniu odpowiednich klawiszy na ekranie. Można je wyłączyć, ale nie polecam tego rozwiązania. O ile w 1 rozdziale jest ich nieco zbyt dużo, tak już w kolejnych twórcy chyba zorientowali się, że trzeba to stonować. Dzięki temu nie przeszkadzają one w zabawie, a z drugiej strony przykuwają uwagę gracza, który ciągle musi mieć kontroler/klawiaturę pod ręką.
Następnie pojawia się hakowanie rozmaitych interfejsów. Jest to prosta minigra, która z czasem staje się coraz bardziej wymagająca i skomplikowana. Przez całą rozgrywkę nie uświadczyłem tutaj większych problemów, ale muszę przyznać, że kilka razy zmuszony byłem do ostrej gimnastyki palców i gorączkowego zapamiętywania sekwencji, w krótkim czasie.

Ostatnim i najbardziej rozbudowanym elementem zabawy jest mapa miasta. To tutaj wysyłamy naszych bohaterów na rozmaite misje. Każdy posiada inne moce i umiejętności, dlatego musimy odpowiednio dobierać ich do konkretnego zadania. Niekiedy konieczne będzie również połączenie ich w grupy. Początkowo będzie to stosunkowo proste, ale z czasem przyjdzie nam również rozwijać ich moce, umiejętności, leczyć odniesione przez nich rany, a także dopasowywać czas reakcji do mocy przerobowych Drużyny Z. W niektórych misjach będziemy musieli dodatkowo wspomóc herosów odpowiednim decyzjami, które mogą wpłynąć na finalny sukces lub porażkę. Całość nie wydaje się szczególnie skomplikowana, ale wymaga uwagi i znajomości naszych możliwości. To kolejny element, który pogłębia immersję, która falami wylewa się na nas z ekranu.

Gra nie stroni również od wulgaryzmów, brutalności i scen erotycznych. Dodatkowo oferuje nam 2 opcje romansowe, które ujawniają się dość szybko i dobrze wpisują w całą historię. Oczywiście to my decydujemy czy zostaniemy zwyczajnym dupkiem, casanovą, czy też po prostu olejemy część zawartości, którą przygotowali nam twórcy.

System walki
Potyczki w Dispatch polegają jak już wspomniałem na odpowiednim prowadzeniu sekwencji QTE (niektóre bywają wymagające) oraz odpowiednim dobieraniu bohaterów do konkretnych zadań. Trzeba pamiętać, że skutkiem źle podjętych decyzji może być nie tylko zdrada, ale również śmierć kogoś z naszej ekipy.

Podsumowanie
Dispatch to gra, która w dobie ogromnych tytułów stanowi skromną, ale niezwykle wciągającą alternatywę dla spragnionych czegoś wyjątkowego graczy.