Maken X - FPS made in ATLUS

BLOG RECENZJA GRY
387V
Maken X - FPS made in ATLUS
Sejman22 | 24.04.2021, 23:35
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

 Z czym wam się kojarzy ATLUS ? Przede wszystkim z grami JRPG typu Persona, czy Shin Megami Tensei. Niewielu jednak wie, że ATLUS zajmował się w przeszłości grami  z innych gatunków, jedną z takich jest prawdziwa perełka z Dreamcasta - Maken X. Czy to nadal warty uwagi tytuł ? Tego dowiecie się w mojej recenzji.

 Maken X jest to unikalny FPS (First Person Slasher dokładnie), stworzony przez ATLUS-a na konsolę Dreamcast. Gra została wydana najpierw w Japonii w 1999 roku, zaś w 2000 roku została zlokalizowana na zachodzie. Maken X był to pierwszy tytuł od ATLUS-a z grafiką w pełnym 3D, na długo przed SMT III Nocturne, czy SMT Nine. Była to również pierwsza gra pod kierownictwem Katsury Hashino (nie jest to Persona 3, jak wielu błędnie sądzi), za styl graficzny odpowiadał Kazuma Kaneko, zaś za muzykę Shoji Meguro - prawdziwy dream team. Jedyna gra pod batutą tych trzech facetów, potem każdy poszedł w inną stronę. Maken X to również debiut Shojiego Meguro w roli kompozytora. Na koniec małą uwaga: Maken X nie jest spin-offem Shin Megami Tensei, jest to zupełnie inna gra, pomimo pewnych podobieństw do popularniejszych ,,Megatenów''. W 2001 roku tytuł doczekał się rimejku na konsolę PS2 o nazwie Maken Shao. Przez pewien czas Maken Shao było dostępne na europejskim PSN na konsolę PS3 w ramach PS Classics (co ciekawe rimejku nie wydano w amerykańskim PSN), ale SONY nagle zdjęło grę z sklepu (czyżby cenzura ?).

 

Początek nie wróży dobrze

 Po odpaleniu gry na moim ,,makaronie'', pierwsze co rzuca się w oczy jest ... ekran powitalny prezentujący loga wydawcy i twórców. Wydawca gry SEGA, developer ATLUS - brzmi znajomo ? Na ten widok wybuchnąłem śmiechem, w 1999 roku przepowiedzieli przyszłość ? Wracając do samej gry, po ukazaniu się menu wita nas ABSOLUTNIE FATALNIE podłożony głos wypowiadający,,Maken X. Deus Machina''. Za pierwszym razem jak to usłyszałem, skrzywiłem się i wypowiedziałem ,, WTF, co za beznadziejny dubbing ???''. Niestety potem było jeszcze gorzej. Jak zobaczyłem pierwszą cutscenkę, to co usłyszałem to przekroczyło pojęcie żenady - dubbing w tej grze jest jednym z najgorszych w jakie słyszałem. Przy tym dubbing z House of Dead od SEGI wydaje się być mistrzostwem voice actingu. Powiedzieć, że jest zły to zbyt łagodne określenie. Jest tak żenująco słaby, że będziesz co chwilę się śmiał z tej żenady. Głosy brzmią strasznie sztucznie, jakby były nagrywane kasetowym dyktafonem. Rodzynkiem jest cutscenka (link niżej), gdzie nasza główna bohaterka - Kay Sagami przedstawia się (5:58) i jak pewna laska mówi nam ,,it's a trap !!!'' (4:16)... AHAHAHAHAHA :) Grając w Maken X doceniłem brak VA w SMT III Nocturne, czy w Devil Summoner o Raidou. Rozumiem, ATLUS w latach 90 był jeszcze małym i dość biednym studiem, ale powinien wówczas dać sobie spokój z dubbingiem. Niemniej jednak mały plusik za starania i sporą dawkę humoru leci. Na ich obronę wezmę to ,że dubbing w grach pod koniec lat 90 był czymś nowym i jedynie wysokobudżetowe gry od SEGI takie jak Shenmue, czy Sakura Wars 3/4 miały naprawdę klasowy dubbing (jeśli chodzi o gry na Dreamcasta).

 Fabuła w Maken X jest mocno kiczowata (nawet wygląd głównej bohaterki jest do bólu generyczny, ot tak licealistka w szkolnym mudurku z wielkim mieczem, nuuuda), ale to o dziwo mocno mi nie przeszkadzało w grze, poza oczywiście psującym wszystko dubbingiem, który na szczęście można wyłączyć. Miejscami widać, że budżet na cos lepszego nie starczył, bo dialogi są pisane jakby na kolanie. Do tego nie pomaga mocno niechlujna lokalizacja.

 Akcja gry osadzona jest w niedalekiej przyszłości, w świecie , gdzie dusza o nazwie ,,PSI'' jest naukowo potwierdzoną koncepcją. Rosną napięcia między USA, a Chinami. Unia Europejska rozpada się z powodu rosnących nieszczęść w całej Europie. Kluczowymi frakcjami w społeczeństwie są tzw. Blademasterzy (Mistrzowie Ostrzy) którzy mają wspólny gen nazywany ,,genem D'' oraz Sangokai - syndykat przestępczy z Honkongu, który w przeszłości odłączył się od Mistrzów Ostrzy. Syndykat prowadzony jest przez tzw. Hakke, ludzi z wypaczonymi PSI które zdeformowały ich ciała. Główną obsadą gry są naukowcy tajnego ośrodka badawczego Kazanawa w Japonii, potajemnie pracujący dla Mistrzów Ostrzy nad ,,żywą bronią'' o nazwie Maken (który wygląda jak demoniczny banan z ryjem). Demoniczny Maken ma specjalną zdolność do tzw. brainjackingu (nie wiem jak to nazwać, grabież mózgu?), jest w stanie zmienić ,,swoje'' PSI w PSI nowego gospodarza, coś na zasadzie pasożyta przejmującego kontrolę nad inną postacią. Pierwotnie Maken był nazwany ,,Deus Ex Machina'' jako środek do leczenia chorób psychicznych, jednak w rzeczywistości powstał on jako broń do walki z Sangokai.

 Jak już wcześniej wspomniałem, główną bohaterką gry jest licealistka o imieniu Kay Sagami (znowu licealistka ...), córka naukowca kierującego ośrodkiem. Gra rozpoczyna się w momencie ,,aktywacji'' Makena w broń. Niestety ośrodek zostaje zaatakowany przez członków Sangokai, a właściwie to przez jednego z nich. Porywa on naszego doktorka, przy okazji zabijając jakiegoś randoma o imieniu Fei (R.I.P.). Jak się nie trudno domyślić, nasza dziewoja chwyta za Makena zamienionego wcześniej w miecz i rusza w pościg na ratunek ojcu. Od tego momentu kontrolę nad naszą bohaterką przejmuje gracz.

 

Z biegiem czasu jest coraz lepiej

 Po nienajlepszym pierwszym wrażeniu z początkową cutscenką, Maken X z biegiem czasu zaczyna błyszczeć, o dziwo również pod względem fabuły. O ile dubbing i statyczne cutscenki to tragedia, tak grafika w stylu przypominającym późniejsze Shin Megami Tensei z PS2 jest naprawdę ładna (oczywiście jak na możliwości Dreamcasta). Szczególnie ładnie prezentują mogą modele postaci, są schludne i dobrze animowane, warto również dodać, że gra działa w stabilnych 60 FPS. Podobać się też może udźwiękowienie (poza głosami oczywiście). Muzyka Shojiego Meguro  ... holy shit - JEST FANTASTYCZNA, szczególnie jeśli ktoś uwielbia lata 90 i soundtrack z Digital Devil Sagi. Jest nawet jeden kawałek (Sicily) który został wykorzystany później właśnie w Digital Devil Sadze !!! Jak zwykle mistrz Meguro nie zawodzi. Polecam posłuchać poniższych utworów (przygotujcie dobre słuchawki), naprawdę warto.

 

Trochę Dark Messiah, trochę Unreal, trochę Shin Megami Tensei, trochę Clive Barker Jericho

 Zdecydowanie najlepszym elementem w Maken X jest gameplay. Akcję widzimy z widoku pierwszej osoby (w rimejku Maken Shao z trzeciej osoby) i z grubsza przypomina to Dark Messiah of Might & Magic z domieszką Unreala i ... Clive Barker Jericho. Przeciwników atakujemy przy pomocy ... jednego guzika. Wbrew pozorom nie jest to bezmyślny button - masher, jest bardziej arcade'owo. System walki polega w głównej mierze na odpowiednim wyczuciu momentu do zaatakowania przeciwnika, unikach (na tzw. strafe'owaniu) i kontrach. Do tego dochodzą power-upy, blokowanie, odbijanie ,,pocisków'' i ... przeskakiwanie przeciwnika aby móc go zaatakować go od tyłu (przydatne przy mniej ruchliwych adwersarzach). Każdy z przeciwników ma swoje mocne i słabe punkty np. ociężały i niemobilny gościu z wyrzutnią rakiet, jest bardzo groźny w walce dystansowej, zaś całkowicie bezbronny gdy go zajdziemy od tyłu. Im dalej w las tym rodzajów wrogów oczywiście jest więcej. Gra jest trudna, nawet pojedynczy jegomość może nas łatwo zabić .Każdy zgon powoduje konieczność rozpoczynania całego poziomu od nowa, co mocno irytuje w etapach, w których mamy do rozwiązania proste puzzle (chyba nikt nie lubi rozwiązywać po raz 10 tą samą zagadkę logiczną, po durnym zgonie ?). Sam design postaci jest również mocną stroną gry, w końcu za styl graficzny odpowiada Kazuma Kaneko. Zresztą spójrzcie na te arty.

 

 

 

 

 Najlepszym ,,ficzerem'' w grze jest mechanika ,,brainjackingu'' , czyli przejmowania kontroli nad inną postacią, ,,wejścia w buty'' przeciwnika. Przykładowo będąc w Honkongu (jeżeli wybierzemy odpowiednią opcję dialogową) możemy przenieść się w tą uroczą Chińkę z wachlarzami z obrazka u góry, zyskując tym samym jej ruchy, atak specjalny, silne i słabe strony. Możemy ,,przenieść się'' do niemal każdej postaci przeciwnika w grze (szkoda tylko, że nie w dowolnym momencie, ale to by było zbyt OP), naprawdę świetny patent. Każda z nich oprócz unikalnego wyglądu i ruchów, cechuje się odmiennymi statystykami: SIŁA, WYTRZYMAŁOŚĆ, SZYBKOŚĆ i ,,wysokość'' skoku, każdy więc znajdzie swojego ulubieńca z względu na swój styl gry. Żeby nie było zbyt różowo, im silniejsza postać w którą chcemy ,,wejść'' tym wyższy poziom ,,brainjackingu'' będziemy musieli mieć. Poziom BJ nabijamy po prostu zbierając specjalne kule z PSI od każdego pokonanego przeciwnika, po wypełnieniu paska widocznego w prawym górnym rogu ekranu nasza ranga się podnosi.

 

 Plus należy się również za walki z bossami. Są trudne, wymagają zastosowania odpowiedniej strategii i odkrycia słabego punktu wroga. Pochwalić twórców też trzeba za to, że nie są to typowe ,,worki z węglem'', co jest nagminne w innych slasherach, czy JRPG-ach, starcia są szybkie i intensywne. Jeżeli chodzi o lokacje, jest również dobrze. Są zróżnicowane, ale i też względnie krótkie, nie męczą zbyt mocno powtarzalnością. Mapy są stworzone na podstawie tzw. hubów, po przejściu poziomu wracamy do mapy świata, gdzie możemy zaplanować kolejny ruch i jaką wcześniej pozyskaną postacią będziemy grać dalej. Warto jeszcze zaznaczyć, że wzorem SMT gra posiada aż siedem różnych zakończeń, co wpływa pozytywnie na replayability. Szkoda tylko, że sama gra jest krótka (jak większość gier na Dreamcaście), przejście gry wprawnemu graczowi zajmuje około 5 godzin, jeżeli chcesz zobaczyć wszystkie endingi to rozgrywka wydłuża się do około 20.

 

Werdykt

 Maken X to naprawdę fajny i unikalny FPS. Moim zdaniem jedna z najbardziej niedocenionych gier na makarona. Gdyby ATLUS miał większy budżet i nie był wówczas zajęty Personą 2, kto wie może mielibyśmy prawdziwy hit. A tak to dostaliśmy tylko solidną perełkę. Na plus: mocno arcade'owy gameplay, mechanika ,,brainjacking'', fantastyczna muzyka, styl graficzny, świetne projekty postaci, wysoki poziom trudności, betonowe 60 FPS. Na minus: tragiczny dubbing, niechlujna lokalizacja, czerstwe dialogi, ogólna budżetowość, cenzura wersji zachodniej (wycięcie nazistowskich swastyk z gry). Jeśli cenisz mroczne klimaty sado maso, uwielbiasz gry typu Dark Messiah i twoje uszy wytrzymały dubbing z House of Dead - Maken X to gra dla ciebie. Jeśli nie masz Dreamcasta, możesz sięgnać po remake na PS2, ale moim zdaniem jest on gorszy od oryginału (gorsza grafika, kamera TPS zamiast FPS i 30 FPS). Dla porównania poniżej wrzucam gameplay z rimejka na PS2:

Aha i jeszcze jedno. Powodzenia z kupnem tych gier w ludzkiej cenie :)

 

 

 

 

 

 

 

Oceń bloga:
8

Atuty

  • najdziwniejsza i najbardziej zakręcona gra w jaką kiedykolwiek grałem
  • unikalny, kiczowaty klimat
  • nieśmiertelny styl graficzny Kazumy Kaneko
  • fantastyczny soundtrack Sojiego Meguro
  • miodny, arcade'owy gameplay
  • mechanika ,,brainjacking''
  • świetne projekty przeciwników
  • bossowie nie są typowymi ,,workami na węgiel''
  • wymagający poziom trudności
  • 60 FPS w latach 90 ? Wow, nawet dzisiaj nie jest to standardem :)
  • aż 7 zakończeń

Wady

  • początek może zniechęcić
  • generyczność bije po oczach
  • jeden z najgorszych dubbingów w historii gier wideo
  • czerstwe dialogi
  • niechlujna lokalizacja
  • rimejk Maken Shao to downgrade względem Maken X
  • ogólna budżetowość
  • SEGA ocenzurowała grę na zachodzie
  • krótka
Avatar Sejman22

Sejman22

Maken X to naprawdę fajny i unikalny FPS. Moim zdaniem jedna z najbardziej niedocenionych gier na makarona. Tragiczny dubbing i ogólna niskobudżetowość dają siwe znaki, ale jeśli jesteś w stanie je przeboleć, to w Maken X będziesz się dobrze bawił. I to pomimo upływu 22 lat od premiery.

8,0

Komentarze (0)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper