Stranglehold - wrażenia z pierwszego przejścia

BLOG O GRZE
2740V
Stranglehold - wrażenia z pierwszego przejścia
Blin | 02.02.2019, 16:19
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Oj, będzie w zestawieniu top giereczek 2019, bez wątpienia.

Chciałem wyrazić ubolewanie, że nie mam wersji polskiej, bo w niej lektorem jest nie kto inny jak pan Mirosław Utta, ale jak się okazuje to chyba nie do końca źle że mam angielską, gdyż ponieważ ponoć ma ona inny DRM od tej zachodniej, który to gryzie się z Windą 10 (to, jak przesiadłem się na W10 to bardzo ciekawa historia, tak bardzo, że aż jej nie opowiem). W takim razie wyrażam ubolewanie, że na Dziesiątce YT na Operze nie chce odtwarzać w pętli filmów, więc albo trzeba korzystać z Firefoxa albo manualnie odpalać sobie Rycha Peję, nie polecam i nie pozdrawiam

wodiczka jest luksiczka

Stranglehold jest TPS-em (termin dzisiaj w zasadzie nieużywany, który z jakiegoś powodu ustąpił miejsca "strzelance TPP"), który można zaliczyć do swoistego podgatunku TPS-ów, czyli TPS-ów akrobatycznych, do których zaliczyć można też takie tytuły jak Wet czy Total Overdose. Wiecie - zwalnianie czasu (chociaż tego akurat nie nazwałbym ważnym czynnikiem, bo takie Warframe go nie ma, a akrobatyczne jest bardzo), skakanie po ścianach i nabijanie punkciorów (tego też). I jest bardzo dobrym przedstawicielem tej grupy. Ba, jest nawet bardzo dobrą grą w ogóle!

spaliłeś się w beefie z płomieniem koleżko

Nieszczególnie godnym odnotowania faktem jest fakt, że gra jest wyposażona w fabułę, która jest nawet kontynuacją czegoś, a konkretniej filmu "Dzieci Triady" (lub, jak kto woli, "Hard Boiled"). Idzie to mniej więcej tak, że chińskiemu mafiarzowi zostają podprowadzone, przez innych mafiarzów, córka i wnuczka, więc woła chińczyka walecznego policjanta. Całkowicie przypadkiem i bez kitu córka i wnuczka mafiarza, okazują się być żoną i córką chińczyka walecznego policjanta. W wyniku tego główny chłop w grze strzela się przez siedem rozdziałów z chińskimi i ruskimi mafiarzami.

A główny chłop, pomimo tego, co mówił pewien poeta Młodej Polski, wcale nie jest fają (ale możemy przypuszczać, że z przepisów drogowych robi sobie jaja).

z przepisów poręczowych robimy sobie jaja

Gameplay Strangleholda można podzielić na trzy podstawowe części:

  • Część właściwą, czyli robienie fikołków i strzelanie do mafiarzy;
  • Pojedynki - czyli celowniczek z wychylaniem się na boki;
  • Walki z bossami, którzy mają absurdalnie duże pokłady zdrowia.

Ponadto zdarzają się wydziwy pokroju sekcji celowniczkowej (która jest popsuta, bo wrogowie strzelają do nas zanim znajdą się w naszym polu widzenia) czy podkładania jakichś bomb.

Część właściwa jest bardzo dobra. Inspektor Tequila (czyli główny chłop) może chodzić po poręczach, skakać na stoliki z kółkami oraz żyrandole, prześlizgiwać się po stołach, jeździć na tyrolkach, odbijać się od ścian czy też przyklejać się do nich, używać spowolnienia czasu czy nawet, uwaga, uwaga, kucać! Ba, leżeć też się da! I turlać się również! (Ślicznie dziękuję autorowi instrukcji, bo za jej pomocą dałoby się napisać jakąś recenzję bez grania w grę - jest tam opisane chyba wszystko, dowiedziałem się nawet, że da się przewracać stoły i robić z nich osłony! Nie miałem o tym pojęcia).

Ponadto do dyspozycji mamy również cztery (odblokowywane wraz z postępem) umiejętności specjalne:

  • Leczenie - przydaje się, jeżeli nie mamy żadnej apteczki na podorędziu;
  • Precyzyjne celowanie - możliwość przycelowania i posłania kulki w kierunku mniej lub bardziej oddalonego od nas adwersarza;
  • Ogień zaporowy - niewrażliwość na ataki połączona z nieskończoną ilością amunicji;
  • Atak obrotowy - główny chłop w towarzystwie gołębi wystrzeliwuje wszystkich wrogów wokół.

Pasek umożliwiający użycie każdej z umiejętności (aby użyć tych lepszych, trzeba go zapełnić bardziej) zapełniamy wybijając nieprzyjaciół bądź też zbierając papierowe żurawie porozrzucane po poziomach.

Tequila może korzystać z ośmiu broni:

  • Pistolety - są takie, jak każdy widzi;
  • Złote pistolety - mają w zasadzie każdego wroga (z wyjątkiem bossów) na strzała, niezależnie od miejsca postrzału;
  • Karabin maszynowy - jest to karabin i jest on maszynowy, szybko strzela i robi "ratatatatatatatatata";
  • Pistolety maszynowe - są to pistolety i są one maszynowe, szybko strzelają i robią "ratatatatatatatatata", słabo się spisują na dłuższy dystans;
  • Strzelba - wiadomo, dobra na krótki dystans, beznadziejna na długi;
  • Ciężki karabin maszynowy - cokolwiek rzadki i późno wprowadzony, robi "ratatatatatatatatata", ale wolniej aniżeli jego dwaj poprzednicy;
  • Wyrzutnia rakiet - też rzadka i późno wprowadzona, na dobrą sprawę przydaje się tylko do (lekki spoiler) [spoiler]walki ze śmigłowcem pod koniec gry;[/spoiler]
  • Granaty - również wprowadzone późno, ale niekoniecznie rzadkie. Średnio przydatne.

Sweter pierwsza klasa. Zaraz, zaraz...

Poza wszystkimi wymienionymi wcześniej cudami da się też wybuchać różne wybuchajki, samochody, strzelać w podświetlone miejsca, aby zrobić rozróbę (zawalanie dachów czy wybuchanie wybuchajek), omijać oraz nie omijać (ze skutkiem cokolwiek niepożądanym) laserów, rozstawiać futerały na gitary, które odnawiają nam zapas amunicji... i to chyba tyle? Oczywiście niektóre z tych rzeczy są dostępne tylko w niektórych poziomach.

Skoro przy poziomach jesteśmy - gra oferuje nam cztery poziomy trudności - Casual, Normal, Hard oraz Hard Boiled, który odblokowywany jest po przejściu gry (aaaaaaaaa psik! Przepraszam, jestem uczulony na debilizm projektantów gier). Ja przeszedłem grę na hardzie... tak jakby. Gdy kilka naszych prób przejścia sceny (wszak każda misja jest podzielona na kilka takich) spełza na niczym, program daje nam możliwość obniżenia poziomu trudności. I system ten jest zwyczajnie skaszaniony. Jeżeli klikniemy na "no" lub klikniemy "accept", kiedy ustawiona jest opcja "no", giereczka wręcz zdaje się mówić "dobry żart, S.T.A.L.K.E.R.-y to ty przeszedłeś tylko dlatego, że mają szybkie zapisy, obniżę ci trudność ty miękka fajo, pozdrawiam :)". I jakoś tak wyszło, że dwie sceny (w tym jedną walkę z bossem) ukończyłem na normalu. Także tego - jeżeli nie chcecie obniżać trudności, kliknijcie "cancel".

Jeżeli zaś chodzi o technikalia - specjalnie ładna to ta gra nie jest, ale mnie to zbytnio nie obchodzi. Jest w porządku. Bardzo dużo obiektów, wliczając w to osłony, jest zniszczalnych. Jeżeli chodzi z kolei o błędy, to zdarzyło mi się natrafić na niewidzialnego (i odpornego na ołów, bo przekręcał się dopiero po jakimś wybuchu) przeciwnika, a sam system skakania nie jest idealny i czasami nie da się zeskoczyć z poręczy, kiedy jest to bardzo, ale to bardzo potrzebne. Ale ogółem jest spoko, to nie GSC.

Przechodząc do pojedynków - praktycznie nigdy nie strzelamy się z jednym wrogiem na raz. To znaczy, na raz pojedynkujemy się co prawda tylko z jednym, ale wokół nas jest ich więcej. Najbardziej absurdalny jest ten ostatni w grze:

Generalnie są to pojedynki meksykańskie, czy coś tam coś tam

Walki z bossami są jeszcze bardziej absurdalne, bo bossowie mają, nie inaczej, absurdalną ilość zdrowia w porównaniu do zwykłych wrogów. Ogółem nie są złe, ale nie nazwałbym ich moim ulubionym elementem gry.

Poza tym wszystkim jest jeszcze tryb multi, który raczej zapewne na pewno nie działa oraz sklepik, w którym za nabite punkciory możemy kupić arty, wideła, a także skórki do multi. Kto to widział, kupować skórki za wewnątrzgrową walutę?!

Końcowe statystyki.

Stranglehold jest bardzo dobrą grą, polecam i w ogóle. Szkoda, że Gun Runner nie wyszedł...

Screeny pożyczone (poza swetrem i statystykami) z Moby Games, bo jestem leniem

Oceń bloga:
16

Komentarze (26)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper