Pamiętnik Początkującego Łowcy #4

BLOG O GRZE
777V
Pamiętnik Początkującego Łowcy #4
DawidThePlayer18 | 29.05.2018, 23:45
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.
Co znajduje się po drugiej stronie Wielkiego Wąwozu? Na to pytanie spróbuje odpowiedzieć znudzony już aktywnościami pobocznymi łowca z Piątej Floty. Dziś, razem z Przewodniczką i koleżkotem ponownie wyruszy w nieznane, by polować, badać, zbierać i poznawać. Dzień jak co dzień...

Część IV: Na górze róże, na dole padlina

Właśnie oddałem ostatnią na ten moment przysługę. Mam dość. Najwyższa pora wrócić do prawdziwie niebezpiecznych polowań, bo to właśnie one, a nie dostarczanie jaj sprawiają największą radochę. Po krótkim odpoczynku i zabawie ze świnką udałem się do kantyny w nadziei, iż zastanę tam gotową do działania Przewodniczkę. Mieliśmy przecież odnaleźć ślady Zoraha Magdarosa w Wielkim Wąwozie. Przed wyruszeniem w teren zawitałem jeszcze do kowala, chcąc wykorzystać zdobyte podczas pomagania innym surowce do ulepszenia ekwipunku i wykucia nowego uzbrojenia dla Karen. Gotowi udaliśmy się wszyscy w miejsce, przez które uciekł poszukiwany Starszy Smok i rozpoczęliśmy śledztwo.

Wielki Wąwóz robił wrażenie. Stanowił imponujący pokaz mocy Zoraha, który gdzieś w pobliżu musiał zostawić jakiś trop. Ruszyliśmy przed siebie i wkrótce trafiliśmy na coś niesamowitego. Nie był to, co prawda ogromny odcisk łapy Magdarosa, ale zapierający dech w piersiach widok nowo odkrytej lokacji. Pogórze Koralowe, jak sama nazwa wskazuje przypominało gigantyczną rafę koralową, z tym wyjątkiem, że nie znajdowała się ona pod powierzchnią wody, co umożliwiało swobodną eksplorację. Zacząłem się zastanawiać, jakie stworzenia mogą tu żyć, gdy nagle dostrzegłem jedno z nich. Uskrzydlona bestia przywitała nas potężnym podmuchem wiatru, który zrzucił zarówno mnie, jak i Przewodniczkę w przepaść. Ostatnie, co pamiętam to spadanie. Potem straciłem przytomność.

Ocknęliśmy się w Bazie Badawczej, gdzie poznaliśmy Kapitana Trzeciej Floty. Wytłumaczywszy cel naszego przybycia dowódczyni postanowiła pomóc nam odnaleźć trop poszukiwanego Starszego Smoka. Zasugerowała, że dobrze zorganizowana ekspedycja na Pogórze Koralowe może okazać się niezwykle owocna, więc czym prędzej wyruszyliśmy w teren. Na miejscu otrzymałem dwa zadania. Po pierwsze, miałem wypatrzeć niejakiego Tzitzi-Ya-Ku. Po drugie, odnaleźć dobre miejsce na założenie obozu. Tak na wszelki wypadek, gdyby bieganie bez celu w tę i we w tę okazało się na dłuższą metę niezbyt ciekawym zajęciem.

Ekspedycję rozpocząłem od zebrania nowo odkrytych surowców oraz powolnego zmierzania przed siebie. Najpierw natknąłem się na wspomnianego Tzitzi-Ya-Ku. Zaatakował on grupkę Shamosów, a raczej oślepił potężnym błyskiem światła, zaryczał i uciekł, zatem do żadnej walki nie doszło. Następnie znalazłem idealną miejscówkę na rozbicie obozu i to tyle. Cała wyprawa przebiegła pomyślnie, o dziwo. Jedyne, czego nie udało nam się zrobić, to odkrycie jakiegokolwiek znaku obecności Zoraha. Najlepsze miało jednak dopiero nadejść.

W Bazie Badawczej zastaliśmy nieoczekiwanego gościa - Dowódcę Zespołu Polowego. Wspomniał coś o Gnijącej Dolinie i sposobie, w jaki moglibyśmy się tam dostać chcąc odnaleźć ślady Zoraha Magdarosa. Stwierdził, iż należy naprawić zniszczoną Bazę, podczepić do niej balony i zrobić z niej znowu statek powietrzny. Genialne, prawda? Ktoś jednak musiał dostarczyć materiały potrzebne do budowy takiego statku. Materiały z potwora zwanego Paolumu. Nareszcie coś, co brzmi jak zadanie dla mnie! Podekscytowany zbliżającymi się łowami uzupełniłem zapasy, przygotowałem broń i ponownie wyruszyłem na Pogórze Koralowe.

Podążając ścieżką wskazaną przez świetliki zwiadowcze cały czas nie mogłem wyjść z podziwu, jak bardzo to miejsce różni się od wszystkiego, co dotychczas widziałem. Gdy się tak rozglądałem, a Karen zbierała różnorodne materiały po drodze dostrzegłem na niebie dziwną, puchatą kulkę. Lekko zaniepokojony zbliżyłem się ostrożnie do tajemniczego obiektu i dostrzegłem... twarz, a raczej pysk, z którego wydobył się tak potężny ryk, że powalił mnie na ziemię. Urocza kulka okazała się być poszukiwanym Paolumu! Szybko doszedłem do siebie, dobyłem glewii i chwilę potem na dobre rozpętała się kolejna, długo wyczekiwana bitwa pomiędzy łowcą a potworem. Pokryta białym futrem kreatura nie wyglądała na specjalnie niebezpieczną, toteż pozwalałem sobie na znacznie odważniejsze ataki, o których nawet nie myślałem podczas starcia z Anjanathem. Co jakiś czas bestia ponownie wzbijała się w niebo i zmieniała w ogromną kulkę. Na szczęście nie tylko ona potrafiła walczyć bez gruntu pod nogami, więc szybko udało mi się ją osłabić na tyle, że zmuszona była uciec do innej lokacji. Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy. Pojedynek nie trwał zatem zbyt długo.

Co ciekawe, mimo odniesionego zwycięstwa po chwili tryumfu dopadł mnie rzadko spotykany w takich okolicznościach smutek. Na dobrą sprawę Paolumu nikomu nie zagrażał i został zabity tylko dlatego, że potrzebowaliśmy jego materiałów. Czemu akurat teraz zaczęło mi to przeszkadzać? Prawdopodobnie dlatego, że puchaty potwór potrafiący zmienić się w białą kulkę jest stworzeniem zbyt uroczym, aby od tak z zimną krwią pozbawić je życia. Nie to co taki Anjanath. Cóż, rozmyślania nad słusznością wykonywanej przeze mnie pracy zostawię chyba osobom mądrzejszym ode mnie. Ja sam mam na głowie przecież odnalezienie Starszego Smoka. Po skończonych łowach wróciliśmy więc do Bazy Badawczej, gdzie uzupełniliśmy zapasy i wkrótce potem wyruszyliśmy w głąb Gnijącej Doliny.

Gdy statek powietrzny się zatrzymał spuszczono nas w dół na wielkiej kotwicy. Niestety, domyślne miejsce wysiadki było oblegane przez Wielkiego Girrosa. Na szczęście udało nam się go odstraszyć za pomocą procy. Postanowiłem, że zwiedzając Gnijącą Dolinę spróbuję jeszcze odnaleźć pierwsze napotkane tutaj zwierzę i je upolować. Najpierw jednak wypadało poznać nieco okolicę, a ta nie wyglądała już tak pięknie, jak znajdujące się wyżej Pogórze Koralowe. Wszechobecny smród, trujące wydzieliny i nieprzyjazna atmosfera to pierwsze, co przychodzi mi na myśl, kiedy przypominam sobie wizytę w tym miejscu. Cóż, ślady Zoraha same się nie znajdą, pomyślałem i dzielnie kontynuowałem badania, gdy nagle znikąd pojawiła się kolejna, tym razem kolczasta kula, która prawie mnie staranowała. Przeturlała się po okolicy, po czym ujawniła swe prawdziwe oblicze. Kolejny potwór, Radobaan przeszkodził mi w poszukiwaniach.

Kilka minut walki wystarczyło, by uznać nowo odkrytą bestię za bardzo niebezpieczną. Wielokrotnie musiałem nawet ratować się ucieczką. Podczas jednej z nich przypadkiem trafiłem do legowiska spotkanego wcześniej Wielkiego Girrosa. Wiedziałem teraz przynajmniej, gdzie go później szukać. Moim głównym zmartwieniem pozostawał jednak Radobaan. Fakt, że posiadał niezwykle twardą skórę i potrafił bardzo szybko się przemieszczać komplikował sprawę. Mimo wszystko nie poddawałem się i jakimś cudem ostatecznie uśmierciłem kłopotliwą kreaturę. Nie narzekałem. Chciałem wymagających łowów i je dostałem, więc zadowolony mogłem wrócić do bazy, gdzie czekała na mnie Przewodniczka... i ktoś jeszcze.

Tajemnicza postać w masce okazała się być łowczynią z Pierwszej Floty, a ponadto osobą, która uratowała nas, kiedy zostaliśmy zrzuceni w przepaść na Pogórzu Koralowym. Spytani o powód naszej wizyty w Gnijącej Dolinie opowiedzieliśmy o poszukiwaniach śladów Zoraha Magdarosa, zyskując tym samym sojusznika w badaniach. To powiedziawszy, uświadomiłem sobie, że podczas walki z Radobaanem nie odnalazłem żadnego tropu. Sytuacja zaczęła robić się nieciekawa. Po krótkiej rozmowie z sympatyczną łowczynią wróciliśmy do Bazy Badawczej, aby poinformować o wszystkim Kapitana Trzeciej Floty.

I tak oto trafiamy do momentu, kiedy siedzę tutaj z otwartym pamiętnikiem i spisuję swoje prawdopodobnie ostatnie notatki. Usłyszałem bowiem, że skoro nie znalazłem żadnych śladów w Gnijącej Dolinie to powinienem zejść jeszcze niżej, do miejsca, gdzie wydzielina jest jeszcze bardziej toksyczna, a potwory groźniejsze. Istnieje spore prawdopodobieństwo, że nie uda mi się już stamtąd wrócić, ale taki właśnie jest urok pracy łowcy - ryzykujemy życiem, by móc przeżywać wspaniałe przygody i móc przekazywać je następnym pokoleniom. Jeśli zatem wrócę żywy to przygotuję najlepszy wpis ze wszystkich dotychczasowych, gdyż nie ma historii ciekawszej, od tej umiejscowionej na samym dnie piekielnych czeluści.

Oceń bloga:
5

Komentarze (11)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper