Uncharted 4: Kres Złodzieja – Zerwana półka skalna. Recenzja trybu fabularnego

BLOG RECENZJA GRY
4321V
Uncharted 4: Kres Złodzieja – Zerwana półka skalna. Recenzja trybu fabularnego
PrzemQ | 30.01.2021, 21:42
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Od lat toczymy wojnę, starając się zdecydować który element gier jest ważniejszy. Piękna grafika czy może dobra rozgrywka? Wszyscy mają swoje zdanie i argumenty za, ale chyba każdy przyzna, że najlepiej będzie, wykorzystać obie cechy w jednej produkcji. Czy tak się w ogóle da? Na pewno, ale nie wiem, czy tym razem się udało.

Uncharted 4: Kres Złodzieja to wydana w 2016 roku produkcja, ekskluzywna dla PlayStation 4. Za jej stworzenie odpowiada, wtedy bardzo cenione, amerykańskie Naughty Dog. Autorzy takich hitów jak: trylogia Crasha Bandicoota czy The Last of Us. Nie można więc ukryć, że oczekiwania wobec ostatniej przygody Nathana Drake’a były bardzo wysokie. Z nazwą studia wiąże się bowiem pewien umowny znak jakości, który sprawia, że to nie mogą być zwyczajnie dobre gry. To musi być prawdziwy hit, wykonany tak dobrze, by konkurencja latami musiała nadganiać. Ale to tylko ogólna opinia. Dla mnie do ideału trochę brakuje, co nie zmienia faktu, że jest to gra przy której bawiłem się świetnie.

Dobra, klasyczna klisza

Do głównego bohatera powracamy trzy lata po akcji w Oszustwie Drake’a. Nathan w końcu zdecydował się odrzucić swój ryzykowny styl życia i zająć się rodziną. Jak zwykle, jednak nie wszystko układa się tak jak powinno i kolejny raz zostaje on zmuszony, by wyruszyć w podróż dookoła globu. Tym razem zobaczymy Włochy czy Szwecję, ale większość czasu spędzimy na Madagaskarze. Mimo to, nawet w obrębie tej jednej kluczowej lokalizacji, autorom udało się nadać każdemu poziomowi na tyle różnorodny wygląd, że nie powinno występować ewentualne znużenie, przynajmniej pod tym względem.

W tym akapicie, omawiam ogólną linię fabularną gry, więc jeżeli unikacie spoilerów, przeskoczcie do następnego. Sama otoczka fabularna w Uncharted, nigdy nie była czymś, co mogło zasługiwać na nagrody. W każdej części zaczynamy od względnie spokojnej akcji, by później poznać głównego złola, z którym już kiedyś mieliśmy do czynienia. No i zaczyna się wyścig, gdzie to oczywiście Drake odwala większość roboty, a wrogowie dzięki swojemu niezwykłemu sprytowi przechwycą informację, by dotrzeć do skarbu jako pierwsi. Nic nowego, nic zaskakującego. Gdzieś po drodze znajdziemy jeszcze elementy dysonansu ludonarracyjnego (tylko elementy, bo nie do końca o to w nim chodzi), gdzie powybijamy tysiące wrogów by później zlitować się nad głównym bossem. Jeżeli uważacie to za spoiler to wybaczcie, ale tu nie ma nic nowego. To jak będzie wyglądać historia wiedziałbym po Uncharted 3, wiem jak będzie w Lost Legacy i gdyby wyszła piąta i szósta część, to nie oczekiwałbym niczego innego. Ale jest coś czym to wszystko się broni.

Mowa oczywiście o bohaterach. Nathan, Elena, Sully czyli trójka, z którą stale widujemy się w każdej z głównych części serii znowu powraca i tym razem również nie zawodzą. Dzięki mocy PlayStation 4, grze udało się wskoczyć na o wiele wyższy filmowy poziom niż na PS3 i tym razem dostajemy aż ponad cztery godziny renderowanych w czasie rzeczywistym filmowych scenek, gdzie większość to właśnie rozmowy między bohaterami. A to oczywiście nie wszystko. Tym razem, Nathanowi prawie bez przerwy, towarzyszy druga osoba, która co chwilę ma coś do powiedzenia. Bardzo postarano się, by ten jeden element wypadł jak najbardziej realistycznie, a nagrywanie  takiej ilości materiału musiało zająć długie miesiące. Głosowo aktorzy robią bardzo dobrą robotę, zarówno w wersji angielskiej, jak i polskiej. Powiedziałbym nawet, że w roli Drake’a wolę naszego Jarosława Boberka od Nolana Northa.

Jest jednak jeden motyw który mi nie podpasował. Mowa o postaci Sama Drake’a, starszego brata głównego bohatera. Po czterech wcześniejszych grach, nagle wychodzi na to, że Nathan ma brata. I to nie takiego kompletnie zaginionego, a dobrze znanego dla chociażby Sullivana. Choćbym chciał, to jakoś nie mogę połączyć tego z poprzednimi produkcjami. Z gry dowiadujemy się, że bracia co chwila, na przemian trafiali za kratki, ale żeby w tylu okazjach nie wspomnieć o tym? Taki mały szczegół, a jakoś szczególnie mnie irytuje, bo wyszła z tego tania klisza do wykorzystania, gdy skończą się inne pomysły.

Pięć destrukcji na minutę

Ale tyle już o samej fabule. Czas na to co w Uncharted stoi na drugim, a może nawet trzecim miejscu, czyli rozgrywka. A jak ona wygląda pewnie każdy wie. Gry z tej serii nigdy nie miały zbyt zaawansowanego gameplayu. Od samego początku jest to mieszanka gry parcia przed siebie, wspinania się po platformach z okazjonalnym strzelaniem. To wszystko oblane jest grubą warstwą skryptów, i od czasu do czasu lekko urozmaicane przez bardziej proste zagadki i otwarte tereny, gdzie i tak do celu prowadzi nas, jedna prosta ścieżka. Powiedziałbym nawet, że niektóre etapy potrafią ciągnąć się aż zbyt długo. W końcu ile czasu możemy ekscytować się wspinaniem po półkach skalnych, które jak w zegarku tylko czekają by się zapaść. Dosłownie, chyba nikt nie otarł się o śmierć tyle razy, co Nathan. Na otwartych mapach jest to jeszcze bardziej widoczne, bo całość opiera się na jeździe przed siebie i okazjonalnym wykorzystaniu wyciągarki. W między czasie oczywiście jesteśmy zajmowani przez rozmowy bohaterów, co dobrze odwraca uwagę od problemu, który dla większości pewnie nawet będzie niezauważalny, ale jeżeli lubicie coś bardziej zaawansowanego, to może lepiej wybrać inny tytuł?

Powodem dla którego mi to przeszkadza może być to, że lubię odczuwać progres u swojej postaci. Obserwować, jak z czasem nasz bohater staje się coraz silniejszy, może wykorzystywać nowe mechaniki, umiejętności do których dostęp otrzymujemy z postępem. Tutaj tego nie znajdziecie. Od początku, do samego końca, jedynym nowym narzędziem w jakie wyposaży się Drake, będzie czekan pozwalający zaczepić się o ścianę, gdy nie ma żadnego innego obiektu, o który możemy się złapać, co w sumie po prostu tworzy kolejny rodzaj obiektów do chwycenia. No sami przyznajcie, że niewiele. Oczywiście, nie twierdzę, że trzeba tu napchać te wszystkie dzisiaj popularne punkty umiejętności, poziomy, system ekwipunku i temu typu podobne. Ale myślę, że chociaż trochę nowości by nie zaszkodziło.

Ostatnim elementem rozgrywki o jakim należy wspomnieć jest model strzelania. Nie mogę powiedzieć, bym kiedykolwiek był fanem tego wykorzystanego w Uncharted. Po prostu sobie jest i raczej za bardzo nie przeszkadza, ale na mnie wrażenia na pewno nie robi, chociaż wiem, że ma swoich fanów. Gra nie posiada jakiś kultowych spluw, więc w większości czasu korzystamy z tego, co znajdziemy. Prawie każda z nich, zrobi jednak spory hałas i zaalarmuje resztę wrogów, więc jeżeli jesteście bardziej fanami skradania się, to tym razem postanowiono dać i taką możliwość. Sporo poziomów ma wysokie krzaki, w których możemy się schować i wyczekać na wroga. Jak lubię skradanki, to w tej grze, jednak już bardziej podszedł mi tryb rambo.

Nic tylko robić zdjęcia

Na sam koniec, to co w Uncharted większość lubi najbardziej, czyli grafika. Nie da się ukryć, że Naughty Dog w tym aspekcie nie ma sobie równych, a ich produkcje zwykle bezproblemowo wpadają do topki najładniejszych gier danej generacji. Tak jest też tym razem, skok jakości względem trójki jest ogromny. Zarówno modele postaci jak i otoczenie robi ogromne wrażenie. Dzięki różnorodności terenów, przespacerujemy się po kolorystycznie bardzo różnych mapach. Od zimnej Szkocji, po ciepłe, zielone tereny Madagaskaru. Tryb fotograficzny nie przestawał być wykorzystywany i udało mi się zebrać dziesiątki, jak nie setki zdjęć, ukazujące jak piękna jest ta gra. Tu nie chodzi nawet tylko o sam wygląd, bo animacje to też najbardziej solidna robota jaką tylko znajdziecie. To już nie tylko wykorzystywane przez innych twórców dotykanie ręką pobliskiej ściany, a zupełnie inny poziom. Muzycznie również nie będziecie mieli powodów do narzekania, a kawałki inspirowane ogólnym motywem przewodnim serii czyli A Thief’s End i Epilogue dają radę tak jak za każdym razem. Szkoda tylko, że nie przygotowano go trochę więcej, bo godzina z dobrą muzyką, to tyle co nic.

No i zostało przejść do podsumowania. Sam nie spodziewałem się, że mam tyle złego do powiedzenia na temat tej produkcji, bo to kawał naprawdę świetnej gry, która w swoim gatunku, nie ma żadnej konkurencji. Graficzne cudo, któremu przydałaby się może trochę dojrzalsza fabuła i bardziej angażująca rozgrywka. Wiem, że na pewno, wielu się ze mną nie zgodzi, ale dla mnie to bardzo solidna ósemka i dobre zamknięcie serii.

Oceń bloga:
20

Atuty

  • Różnorodne poziomy
  • Bohaterowie dający się polubić
  • Świetne, filmowe doświadczenie
  • Polska wersja językowa
  • Piękna grafika
  • Tryb fotograficzny
  • Przyjemna ścieżka dźwiękowa

Wady

  • Historia nie zaskoczy niczym nowym
  • Motyw zaginionego brata
  • Brak jakiegokolwiek rozwoju
  • Przydałoby się coś nowego
PrzemQ

PrzemQ

Uncharted 4 to piękna gra i świetne spędzone kilkanaście godzin z dobrą ale klasyczną fabułą i łatwymi do polubienia bohaterami. Mimo to, aktualna formuła już trochę pożera samą siebie i chciałbym zobaczyć to IP oferujące jakąś rewolucję. Jak nie dla gamingu to przynajmniej dla siebie.

8,0

Komentarze (69)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper